[Felieton] Nintendo ma mnie w garści

Dylemat nintendoholika

Moim kolejnym problemem jest samo Nintendo – jako przedsiębiorstwo. W ostatnim czasie zmieniłem nieco podejście do firm działających w branży gier wideo i zacząłem je traktować jak zwykłe korporacje, a ich twory – jak produkty. Oczywiście w praktyce nie jest to takie proste, bo jak każdy przywiązuję się emocjonalnie do gier: występujących w nich postaci, przeżywanych przez nie przygód i trapiących je problemów. Można mieć swoją ulubioną pastę do zębów czy słodzony napój, ale to jednak nie to samo.

Zdaję sobie sprawę, że to, co teraz napiszę, nie jest niczym odkrywczym, ale napiszę to tak czy inaczej: Nintendo cynicznie wykorzystuje nasze przywiązanie do ich marek. Nie żebym jeszcze nie tak dawno sam nie był jednym z baranów idących na rzeź, to znaczy na zakupy po kolejną grę bez poważniejszej refleksji, ale gdy teraz patrzę na takie The Legend of Zelda: Skyward Sword HD, zaczynam się zastanawiać – czy kupno czegoś takiego nie oznaczałoby, że nie mam do siebie już ani krztyny szacunku? Przecież to dość leniwy port, który oferowany jest w pełnej cenie. Dlaczego Activision potrafi zaproponować graczom remaki trzech części Crasha za mniejszą kwotę? O ile rozumiem, że ktoś, kto nie ma poprzednich konsol Nintendo, może się na takie odrestaurowane fikołasy Linka skusić, tak ja – mając dostęp do mniej więcej trzy razy tańszego oryginału na Wii U – po ich kupnie musiałbym chyba rozbić lustro, w które i tak nie mogę już patrzeć.

Yyy… Uhhh… Tak że ten… To ja może pogram w to na Wii U

Mam wrażenie, że fantastyczne wyniki sprzedażowe Switcha rozbestwiły Nintendo. Mario Kart 8 Deluxe, zwykły port z Wii U, rozszedł się już w prawie 40 milionach sztuk. Po co robić nową odsłonę, skoro ludzie nie mieli Wii U, więc kupią starą? Idźmy dalej. Po kolejnej odsłonie tenisa z emerytowanym wąsatym hydraulikiem dostaliśmy niedawno golfa z emerytowanym wąsatym hydraulikiem. Co więcej, jak pisze Halk w swojej recenzji Mario Golf: Super Rush, uboższego w zawartość niż poprzednik. Ale że mogliby zrobić nowe Mario Strikers? No pewnie mogliby, ale po co się wysilać, skoro ludzie i tak kupią kolejną zrobioną na kolanie sportówkę z najbardziej ikoniczną postacią w historii gier wideo?

Z Nintendo jest trochę tak, jak z Koreą Północną: gdy czuje się mocna, pręży muskuły i wysadza biuro łącznikowe z Koreą Południową, a gdy w kraju dzieje się źle, siedzi cicho, prosząc sąsiadów z południa o pomoc humanitarną. Podobnie cicho siedziało Nintendo kilka lat temu, gdy porzucało Wii U w fatalnym stylu, nie oferując graczom prawie żadnych nowych gier. Teraz zachowuje się zupełnie inaczej i z jednej strony niespecjalnie mnie to dziwi, bo z ponad 80-milionową bazą użytkowników, która stale rośnie, może wrzucać na ruszt kolejne porty z Wii U i zarabiać na nich krocie. Z drugiej strony mierzi mnie buta tej firmy.

Wreszcie zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest po prostu starość. Nie żebym zaraz przechodził na emeryturę, ale trzydziestka zbliża się nieubłaganie i mimo że znam osoby, które ją przekroczyły i nadal grają lub chociaż pogrywają, to może zwyczajnie nie jestem jedną z nich? Może czas dać sobie wreszcie spokój z tymi gierkami i wziąć się za coś poważniejszego: wybudować syna, zasadzić dom, spłodzić drzewo? Co prawda musiałbym wyjść ze strefy komfortu i porzucić dawne przyzwyczajenia, ale może właśnie to należy zrobić?

Na razie mogę pościnać drzewa… A nie, przecież sprzedałem tę grę

Pewnie tak, ale koncentrując się na zależności pomiędzy wiekiem a graniem… to chyba jednak nie to, a przynajmniej nie do końca. Pod koniec poprzedniego roku szarpnąłem się na nowego Xboksa. Nigdy wcześniej nie miałem konsoli Microsoftu. Ba, nigdy nawet nie grałem na jakimkolwiek Xboksie. Chciałem jednak sprawdzić Cyberpunka 2077. No i Game Pass – tyle gier za drobniaki. A że PS5 i tak nie dało się nigdzie znaleźć, to nie miałem większego dylematu i zdecydowałem się na sprzęt od „Zielonych”, robiąc sobie prezent bożonarodzeniowy. Kupiłem konsolę na początku grudnia, ale wyjąłem ją z pudła dopiero w pierwszy dzień świąt. Kilkutygodniowe oczekiwanie okazało się łatwiejsze do zniesienia, niż się spodziewałem.

Cóż, jak większość z Was zapewne wie, czy to przekonując się o tym naocznie, czy odwiedzając jakąkolwiek stronę o grach przynajmniej raz w ostatnich kilku miesiącach, twór CD Projekt Red okazał się mocno niedoskonały. Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że mnie nie wciągnął. Wręcz przeciwnie – pomimo wszelkich bugów i niespełnionych obietnic ze strony deweloperów nie mogłem się oderwać od eksplorowania Night City, kilkukrotnie kończąc sesję z grą grubo po północy.

Niedługo potem nie mogłem się doczekać spotkań po zmroku z Yakuzą: Like a Dragon. Pomimo nowego protagonisty i zmian gameplayowych najnowsza część serii pozostałą starą, dobrą Yakuzą, w której szybko się odnalazłem. Również w przypadku tej gry zdarzyło mi się kilka razy zasiedzieć do późnych godzin nocnych, tocząc walki ze zbirami i oglądając cutscenki. Teraz gra jest już w Game Passie, więc jeśli korzystacie z tej usługi, możecie się przekonać, czy to coś dla Was. Z kolei jakiś czas później wyjąłem z szuflady PSP i wziąłem się za Xenogears, czyli – chyba mogę tak to określić – dziadka Xenoblade Chronicles. Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z grą mogę się tylko zastanawiać, czemu tyle zwlekałem. Jeśli szukacie w grach przede wszystkim dobrej fabuły, która być może skłoni Was nawet do jakichś przemyśleń, to nie wiem, czy możecie trafić lepiej. Tak że ten… wygląda na to, że dalej chce mi się grać, a przynajmniej od czasu do czasu. Tylko akurat nie na Switchu.

Xenogears to też okazja do zrekrutowania do drużyny Blanki ze Street Fightera

Dlaczego więc nie sprzedam w cholerę tego Switcha i odzyskam chociaż części zainwestowanej w niego kwoty? Albo nie oddam go komuś, kto zrobi z niego lepszy użytek? Wszystko rozbija się o nadchodzące gry. Może widzieliście kiedyś taki obrazek (którego niestety nie mogę teraz znaleźć): mężczyzna podczas wizyty u psychologa albo psychiatry mówi, że nie chce mu się żyć. Specjalista przypomina mu, że jeśli się zabije, to nie będzie miał okazji poznać gier, które jeszcze nie wyszły, a w które chciałby zagrać. Mężczyzna zaczyna wymieniać tytuły gier, na które czeka, szybko porzucając myśl o opuszczeniu tego padołu łez.

W rzeczywistości nie wystarczy oczywiście zagrać w grę albo pójść pobiegać, aby odzyskać radość z życia, ale czasami myślę o nadchodzących grach, których nie chciałbym ominąć. I tak się składa, że są to właśnie gry zapowiedziane na Switcha. Na samą myśl o sequelu The Legend of Zelda: Breath of the Wild moje tętno przyspiesza. Nowy rozdział sagi o przygodach Linka z 2017 roku, z którym miałem do czynienia jeszcze na Wii U, jest jedną z najwspanialszych gier, jakie miałem okazję spotkać na swojej życiowej drodze. Co musiałoby się stać, żebym nie oczekiwał jej kontynuacji?

Tak dużych emocji nie wywołuje u mnie Metroid Dread, bo nie jestem aż tak wielkim fanem cyklu o perypetiach Samus. Może kiedyś będę, bo zacząłem je poznawać dopiero niedawno i bardzo przypadły mi do gustu. Jeżeli jednak miałbym kupić jakąś grę w tym roku, to niechybnie sięgnąłbym po kolejny epizod przygód galaktycznej łowczyni nagród. Jestem też niezmiernie ciekaw, nad czym pracują obecnie deweloperzy z Monolith Softu i co prędzej ujrzy światło dzienne: kolejne Xenoblade Chronicles czy może jednak zupełnie nowa marka? Nie wiem, ale tak czy inaczej, chciałbym w to zagrać.

Link, weź poświeć trochę bliżej, bo nie widzę, czym będzie sequel Breath of the Wild

Nie jestem więc fanem Switcha i nie sądzę, by to się zmieniło. Nie jestem też fanem korporacji Nintendo, która swoimi praktykami biznesowymi co rusz udowadnia, że stoi w jednym rzędzie z najbardziej znienawidzonymi graczami w tej branży, ale z jakiegoś powodu uchodzi jej to na sucho (to chyba przez te kolorowe gry dla dzieci). Jestem jednak dużym fanem niektórych pomysłów pojawiających się w głowach pracowników Nintendo, które są następnie przekuwane w wyjątkowe gry.

Nintendo ma mnie więc w garści. Z jednej strony czuję się z tym okropnie. Dlaczego jakaś firma z drugiego końca świata śmie tak bardzo grać mi na emocjach? Z drugiej strony zastanawiam się, czy odmawianie sobie kolejnej części jednej z ulubionych serii ma w ogóle jakikolwiek sens – nawet jeśli pojawi się na konsolę, której nie lubię, i stworzy ją korporacja, która nie szanuje swoich klientów. Na tę chwilę nie potrafię rozwiązać tego dylematu.

7 komentarzy

  1. Zgadzam się Switch to średnio udana konstrukcja. Co prawda nie miałem jakiś wymagań co do niej – traktowałem jako przesiadkę z 3DSa na nowego handhelda, więc ogólnie spełnił oczekiwania. No ale nie użytkuje się go za wygodnie, a gripy nie pomogą przy tak małym rozstawie przycisków względem gałek – tylko małe rączki nie będą gimnastykować sobie kciuków(na szczęście są większe joycony do kupienia, ale użytkowników Lite to nie poratuje). Nie mówiąc już właśnie o tym powszechnym braku wsparcia dla funkcji dotykowych. Polityka N względem funkcji systemu czy sieciowych stare dzieje i lata zaniedbań na które szkoda strzępić ryja. Kasa sama wpada, więc po co się wysilać. Choć nadchodzący steamdeck raczej celuje w niszę i nie ma być konkurencją switcha, to myślę że ergonomią, funkcjami i dostępem do 3rd party indie gierek za 10zł zamiast 150zł może wiele namieszać na rynku 😉

    • Zastanawiałbym się nad Steam Deckiem, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, nieogranych gier i tak mam w bród, więc morze indyków za 10 złotych mogłoby sprawić, że miałbym ich jeszcze więcej. Po drugie, dwa nowe sprzęty przenośne (starszych, na które gry już nie wychodzą, nie liczę) to dla mnie za dużo, bo i tak zastanawiam się nad sprzedaniem Xboksa, na którym w kilku ostatnich miesiącach grałem tylko w PES-a z Game Passa. Jednak jestem jedną z tych osób, które nadmiar gier przytłacza, tyle że z jakiegoś powodu ciągle staram się sobie udowodnić, że jest inaczej. Chyba wreszcie czas przestać to robić.

  2. Dobry tekst. Fajnie się czytało. Podejrzewam, że w jakiś sposób Nintendo ma nas wszystkich w garści. Nie podobają nam się ich sprzęty a i tak je kupujemy 🙂 Podobał mi się New 3DS – miał taki swoisty wygląd premium i chętnie widziałbym switcha w takiej premium formie. Sam używam na codzień switcha lite i chyba nie mógłbym się przesiąść z powrotem na zwykłego – jest za duży i za ciężki.

    Sam też już mało gram na switchu. Wybieram już raczej pojedyncze tytuły które mi odpowiadają aniżeli brać wszystko na eshopowych promocjach i nie ogrywać nigdy. Pewnie coś jeszcze na switcha ogram – Zeldę BotW2, SMTV i pewnie jeszcze jakieś exy.

  3. Xenoblade na Switcha to nie jest tylko „ładniejsza gra”. I nie mam tu na myśli dodatkowej historii. Ale to tylko taka dygresja.

    Wracając do tematu: ogólnie się zgadzam. Kiedyś w jakiś sposób wielbiłem Nintendo i faktycznie miałem ich za królów branży. Czy to nie było fanbojstwo? Nie wiem, bo inne konsole też miałem, ale to w ich marki bawiłem się najlepiej.

    Dzisiaj jednak gardzę tą firmą. Nie jestem w stanie uwierzyć dlaczego ten dziadowski Switch tak bardzo się sprzedaje i ludzie dają sobie wmówić, że OLED to jest właśnie ta rzecz, której tej konsoli brakowało. Gardzę przez ich podejście do klienta, decyzje biznesowe i ogólnie „manie w dupie” wszystkiego i wszystkich. Teraz faktycznie uważają się za królów. Tymczasem Switch to ich najlepsza najgorzej wykonana konsola w dziejach. Nienawidzę tej konsoli i NADAL uruchamiam ją rzadziej niż Wii U.

    I tak samo nie porzucę ich kompletnie do czasu kiedy będą wychodzić nowe Metroidy i Zeldy. Co nie zmienia mojego zdania – uważam, że Switch to gówno. Tylko tyle i aż tyle.

    3
    2
  4. O matko, ile narzekania… Mnie tak dla odmiany Switch bardzo przypadł do gustu, nawet bardziej niż 3DS. Paradoksalnie może dlatego że ta konsola to dla mnie taki następca Vity który nigdy nie powstał a zawsze bliżej było mi do sprzętów Sony niż Nintendo. Exy N oczywiście że są spoko, ale najwiecej czasu spędzam z grami 3rd party i to głownie takimi których z różnych względów nie chce mi sie ogrywać na TV. Wiedźmin 3 (no ok – to akurat przeszedłem wcześniej na PC), Bioshocki, Borderlandsy, Residenty, Metro, Monster Huntery… Do tego jakaś Zelda czy inny Mario i jest super. Nawet planuje przesiadkę na OLEDa. Troche z uwagi na baterie (mam Switcha kupionego na premierę), ale większy i lepszy ekran to miły dodatek. Zarezerwowałem też Steam Decka (jestem fanem kieszonkowego grania) ale ten ma do mnie zawitać dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku więc na razie raczej się nim specjalnie nie jaram. Zresztą nie sądzę też zeby sprzęt Valve odniósł jakiś większy komercyjny sukces na tym polu, ale może bedzie fajnym dopełnieniem dla konsoli Nintendo.

  5. Mnie osobiście w Switchu najbardziej drażni drastyczne ubicie taktowania CPU i GPU w tegra X1. Na standardowych 2Ghz dla CPU i 1Ghz dla GPU, dałoby się pewnie na to zrobić jakiś choć w miarę wyglądający port z mocniejszych sprzętów, a po ubiciu CPU na 1Ghz i GPU na 384 MHz, dostajemy sprzęt, który jest technologicznie słabszy od Xboxa 360 i co za tym idzie multiplatformowe gry wyglądają na tym jak… (Nie będę kończył 😉 wolałbym żeby Switch krócej trzymał na baterii (co za problem dziś mieć przy sobie powerbank?) Ale miał jakiś technologicznych potencjał.
    Kto wie czy to nie jest celowe zagranie Ninny. Wiedzą, że jak wydadzą słaby sprzęt, to nikomu oprócz nich nie będzie się chciało (opłacało) optymalizować pod to gier, a wtedy ich exlusive’y jawią się na tle multiplatformowej konkurencji, jak technologiczne perełki i jeszcze łatwiej je sprzedać.
    —–
    Ale to takie tylko gadanie, tak naprawdę to wziąłem się za napisanie tego komentarza, żeby dać Autorowi wpisu dobrą radę:
    Chcesz założyć rodzinę? Płodzić dzieci?
    …Lepiej graj na Switchu, nawet jeśli Cię to nudzi, to dużo łatwiejsze, wymagające znaczenie mniej poświęcenia… I znacznie mniej kosztuje 😉

  6. Na Switchu gram w doku 99,9% czasu i dodatkowo na podłączonym padzie do PS4. Jak się chce to wystarczy pokombinować i masa minusów odpada. Ja nie czuję różnicy między graniem na PS4 a Switchem, ciekawe czemu 😉 Online mało oferuje ale oferta na gry retro lepsza niż te badziewne darmówki z PS+ czy X-kloca. No i mniej rozłącza w trakcie gry sieciowej niż na Sony czy MS, nie wiem od czego to zależy. 3DS tak gloryfikowany też miał masę badziewia do czasu poprawionej wersji np. brak drugiego analoga, przystawki ala Frankenstein, gubiący się efekt 3D, przegrzewające się bebechy itd. Ale na większości tego typu portali nikt o tym nie pamięta bo za młodzi 😀 Narzekanie na Nintendo to trochę jak codzienne wstawanie i denerwowanie się, że pogoda nie jest taka jak w prognozie przepowiadali na TVP1 wczoraj wieczorem. Nintendo od jakichś 30 lat albo i więcej produkuje zacofane technologicznie konsole – tak było, jest i będzie. Elan wrzuć na luz, odpal browarka i nie myśl tyle. Granie w gry to nie kwestia życia i śmierci 🙂 A Nintendo niech robi co uważa. Czy tego chcemy czy nie, to się sprzedaje. Steamdeck to beczka śmiechu i podziwiam tych, którzy nabrali się na te marketingową ściemę.
    U mnie paradoksalnie wszystkie platformy poza Switchem poszły w odstawkę. Switch pracuje praktycznie od początku roku non stop, a końcówka roku od października to będzie prawdziwy szał. Specjalnie biorę urlop na ten czas. Shin Megami Tensei V, Metroid Dread, Remake Pokemon D/P, Super Monkey Ball Banana Mania, Fatal Frame Maiden of the Black Water, Danganronpa Decadence… helooooł. Przy moich 10h pracy dziennie nie skończę tego do końca roku. A na początku 2022 już Pokemon Legends: Arceus, później Zelda BOTW2.
    Początkowo Switch był fakt średnio udaną konsolką z marnymi portami z Wii U i zalewem indyków z PC oraz tragicznych portów z dużych konsol. Ale obecnie dzieje się naprawdę sporo dobrego i jest w co grać. Mówię tu o grach dużego kalibru a nie jakichś pierdołach.

Dodaj komentarz