O wszystkich grzechach NSO Expansion Pack

Oczywiście dalszy rozwój Nintendo Switch Online jest jak najbardziej pożądany przez fanów, ale nikt się chyba nie spodziewał, że Nintendo obierze taki kierunek

Myślicie sobie pewnie, że macie przed sobą kolejny elaborat, w którym internetowy random bajdurzy o tym, jaki ten Nintendo Switch Online Expansion Pack jest beznadziejny — że za drogi, że gierek mało, a całe Nintendo to pazerne korpo, które ostatnimi czasy coraz częściej śmieje się w twarz swoim sympatykom. Macie przeczucie, że za chwilę powiem, że ten tekst wcale taki nie jest — lub wręcz przeciwnie, zaskoczę was żartem stulecia, potwierdzając, że wasze przypuszczenia były słuszne. Tymczasem ja, wyskrobując ten wstęp, sam jeszcze nie wiem, co będzie puentą owego arcydzieła. Expansion Pack, jak i cały abonament Nintendo Switch Online, wciąż wzbudzają we mnie mieszane uczucia. Niech więc ten wirtualny referat będzie swego rodzaju katharsis, w którym przelewam na papier, tudzież ekran, wszystkie trapiące mą zeldowo-kirbisiową duszę odczucia, które od prawie trzech miesięcy spędzają mi sen z powiek (tak naprawdę to nie).

Zacznijmy od oczywistych oczywistości — wprowadzenie wyższego progu cenowego Nintendo Switch Online od początku było wyłącznie kwestią czasu. Podstawowa subskrypcja — w szczególności na tle konkurencji — jest tania jak barszcz (zarówno w sensie pieniężnym, jak i pod kątem oferowanej zawartości). Wystarczy szybki rzut oka na umiarkowanie imponującą bibliotekę gier z NES-a i SNES-a, której zbudowanie zajęło trzy i pół roku (!), by stwierdzić, że zeldowe tatuśki nie dadzą swoim nintendronom pograć w dobre giery za półdarmo. Powiem wam jeszcze tak na marginesie, że ja to w ogóle taki abonamentowy chłopak jestem. Xboksowy Game Pass kompletnie zmienił moje podejście do grania, stając się głównym źródłem pozyskiwania nowych tytułów. Nie jestem kolekcjonerem, jak mogę (czyt. jak tanio), to kupuję cyfrówki — ogólnie im mniej gratów w chałupie, tym lepiej. Do czego zmierzam? A no do tego, że wizja usługi, w której Nintendo oferuje dostęp do wypożyczalni retro-gier w zamian za miesięczny haracz jest, moim zdaniem, strzałem w dziesiątkę. Tylko jak to zwykle bywa z naszą ulubioną japońską korporacją, teoria teorią, a Nintendo swoje.

Gry z Nintendo 64 nie są warte takich pieniędzy i powinny być częścią podstawowej subskrypcji

Uff, zaczynamy z grubej rury, ale TrZeBa pOwIeDzIeĆ tO nA gŁoS! Nie wiem, kiedy ostatnio odpaliliście Nintendo 64 (prawdziwe czy emulgowane — to bez znaczenia), ale mnie też do niedawna wydawało się, że „te gry są przecież tak ponadczasowe, och, ach”! BEEP! Pierwszy od dawna kontakt z moim „ulubionym Mario Kart” okazał się… bolesny. W pewnym momencie zacząłem się nawet martwić, czy aby na pewno z moim Switchem jest wszystko w porządku (Joy-Conowa zaraza dopadła i moją [prawie nieużywaną] konsolę?), a ja po prostu zapomniałem, że to stara gra ze skopanym, zlagowanym sterowaniem i choćbym nie wiem, na czym ją odpalił, zawsze będzie się w nią grało tak samo. Sama kolekcja tytułów na pierwszy rzut oka zrobiła na mnie całkiem niezłe wrażenie. Gorzej, że jak przyszło co do czego, stwierdziłem, że w sumie to nie mam w co grać. Mario Kart 64? Niegrywalne. Super Mario 64? Ograny w lepszej wersji. Okaryna? Ileż można? Star Fox 64?… No dobra, w Star Foxa pograłem; Star Fox się nie nudzi. Największym (i w sumie jedynym) bangierem startowej selekcji okazał się Sin and Punishment, z którym nie miałem chyba nigdy wcześniej przyjemności i z tego miejsca pragnę go wszystkim Państwu zarekomendować. A skoro już przy ochach i achach jesteśmy: paczka gier z Segi Genesis (ktoś w ogóle o niej pamięta?) jest naprawdę solidna i szkoda przechodzić obok niej obojętnie. Co nie zmienia faktu, że całość nadal nie jest warta swojej ceny. Chyba na pewno zmieniłbym zdanie, gdyby w skład paczki weszły gry z Game Boy’a Advance. Te, w dużym uogólnieniu, zestarzały się lepiej od trójwymiarowych koszmarków z N64, co udowodniła mi ostatnio (świetna notabene) kolekcja Castlevania Advance. No ale co ja mogę. Gier z GBA, póki co ni widu, ni słychu, więc i ja dłużej gdybać nie będę.

O klienta trzeba trochę powalczyć, a Nintendo się nie stara

Jeśli wierzyć Wikipedii (bo wiecie co, tam to czasami takie głupoty wypisują…), biblioteka gier z NES-a i SNES-a dostępna w ramach NSO liczy obecnie 74 produkcje. Biorąc pod uwagę fakt, że udostępnienie tak skromnej liczby tytułów zajęło Nintendo ponad 3 lata, nie spodziewałbym się, że panowie od Mario nagle zaczną sypać hitami z N64 na lewo i prawo. Nie wspominając już o tym, że w kolekcji NES/SNES roi się od gierek, o które chyba nikt nie prosił, a wciąż brakuje kilku kultowych klasyków — nie liczyłbym na to, że w tym przypadku będzie inaczej. Jakiś czas temu doczekaliśmy się pierwszej aktualizacji, w ramach której zbiór gier zasilił Paper Mario — tytuł zacny i bez dwóch zdań wyciągający Expansion Packa nieco w górę… tylko co dalej? Kolejny miesiąc czekania na jedną grę? Polityka Nintendo w sprawie aktualizowania zawartości swojego abonamentu jest śmieszna — szczególnie jeśli przyjrzymy się temu, jak szaleje konkurencja — i musi ulec zmianie. Bo jak nie to… to… to gracze zagłosują portfelem? Albo… albo… dadzą łapkę w dół i napiszą niemiłego Tweeta, o! I co wtedy, Nintendo?

„Dzień dobry, poproszę Paper Mario

Jak już wiecie, lubię „abo”. Subskrybuję wszystko, co się da. Nie oznacza to jednak, że przestałem kupować „na własność” — tyczy się to zarówno gier, muzyki, jak i innych głupot, które nie są mi w sumie do niczego potrzebne, ale gospodarkę trzeba napędzać (czy coś). Najważniejsze to mieć wybór. To, że nowa Forza dostępna jest w Game Passie, nie oznacza, że każdy, kto chce w nią zagrać, skazany jest na abonament. Dlaczego tak samo nie może być na Switchu? Wiem, że poruszam w tym momencie problem całego NSO i niewytłumaczalnego braku Virtual Console — a o nim powiedziano już chyba wszystko — ale, kurde felek kartofelek, fajnie by było kupić sobie takie Paper Mario albo Okarynę. Żeby mieć, móc odpalić w każdej chwili… Tym bardziej że na Wii U nie było z tym problemu. No a na kolekcję w stylu Rare Replay raczej nie ma co liczyć, nie? Bo przecież nikt dziś nie pakuje starych romów do pudełka, a już na pewno nie KONAMI ze swoimi klasykami. Disney też nie. Ani CAPCOM… Ani Squ- NIKT TAK NIE ROBI, OKEJ?

Taki średni ten multi

Jedną z ciekawszych atrakcji dostępnych w ramach NSO jest możliwość gry w retro-produkcje ze znajomymi przez internet. Nie, żebym się żalił, ale ze znajomymi… bywa ciężko (to już chyba trzeci tekst, w którym powtarzam ten żart), a z takimi, co mają Switcha — nie wspominając o Expansion Packu — to już w ogóle. Tak czy owak, udało mi się zorganizować skromny test multiplayera. Wybór padł oczywiście na Mario Kart — to samo Mario Kart, od którego tak mocno się odbiłem, grając w pojedynkę. Bo to ma sens. O jakości internetowego multi w grach z N64 słyszałem wiele, choć opinie te z reguły dzieliły się na dwie grupy: koszmarne („nie da się grać”) i pozytywne („o co wam chodzi, działa normalnie”). Moim wrażeniom bliżej jest do tej drugiej grupy, choć nie obyło się bez paru potknięć. Gra potrafiła momentami chrupnąć — nie były to wielkie „zwiechy”, ale mimo wszystko, odczuwalne. Więcej uwag mam do dźwięku, który momentami „trzeszczał” i robił inne różne dziwne rzeczy. Ponoć najwięcej problemów w internetowym multiku doświadcza się, grając z osobami zza oceanu. Nie potrafię w żaden sposób odnieść się do tych teorii, gdyż mój mariokartowy partner — który notabene spuścił mi taki łomot, że głowa mała — do oceanu miał bardzo daleko. Summa summarum, wrażenia raczej pozytywne, ale jak to z każdym multiplayerem u Nintendo bywa, mogło być lepiej.

Ach, co to będzie…

Nintendo obiecuje, że dołoży wszelkich starań, by podnieść atrakcyjność swojej usługi, uzupełniając ją o nową zawartość. Tylko co to znaczy? Czy obecne 3 filary (N64, Genesis i DLC do Animal Crossing: New Horizons) to wszystko, co zaoferuje Expansion Pack? Czy otrzymamy kolejne DLC? Jeśli tak, to czy odbędzie się to kosztem Happy Home Paradise? Przed nami mnóstwo znaków zapytania, tymczasem Nintendo udaje, że nie widzi naszego niezadowolenia i małymi kroczkami dodaje kolejne starocie do biblioteki serwisu.

Ja widzę to tak: NSO Expansion Pack od samego początku powinien był oferwać wszystkie hity first party z N64 (Paper Mario, F-Zero X, Mario Golf, The Legend of Zelda: Majora’s Mask, Pokemon Snap), a w kolejnych miesiącach być rozbudowany o tytuły innych wydawców — i nie, jeden miesięcznie to za mało. Odpłynąłbym, pisząc, że w usłudze powinny się znaleźć produkcje z Gamecube’a, ale na brak gier z Gameboy’ów (najlepiej wszystkich trzech) usprawiedliwienia nie widzę. Jest też kilka mniejszych problemów, jak choćby rozpraszająca szara ramka, której nie da się wyłączyć (bo nie?), a jak doliczymy do tego absurdalnie wysoką cenę i niestabilny multiplayer, to wnioski nasuwają się same. Teraz wszystko w rękach nintendowych sympatyków — ci, jeśli faktycznie zagłosują portfelem i oleją nową usługę, być może zmuszą Nintendo do agresywniejszej walki o naszą kapuchę. Na ten moment zdecydowanie odradzam wam zakup NSO Expansion Pack. Stójcie z boku i obserwujcie jej dalszy rozwój. Na tę chwilę szkoda kasy.

2 komentarze

  1. „Najważniejsze to mieć wybór”. No właśnie. Kupowałem gry z Virtual Console na 3DS-a, kupowałem na Wii U, pewnie kupiłbym jakieś na Switcha… ale nie mogę. Boli tym bardziej, że akurat tak wielkim fanem abonamentów nie jestem (nie żeby Game Pass nie zapewnił mi trochę dobra).

    „ze znajomymi… bywa ciężko (to już chyba trzeci tekst, w którym powtarzam ten żart)”. Uff, dobrze, że tylko żartujesz!

  2. No cóż… cieżko z tym polemizować bo mam dokładnie takie samo zdanie co autor, z tą tylko różnicą że ja NSO expansion Pass nawet nie opłacam bo jak tylko przedstawili ofertę to z miejsca stwierdziłem że z takim czymś, za takie pieniądze to mogą mnie co najwyżej cmoknąć tam gdzie pan może pana majstra… Tak więc nadal opłacam bazowe NSO – głownie z uwagi na sporadyczny online, bo gierek z NESa i SNESa to może przez trzy lata z pięć odpaliłem – i jeżeli N nie weźmie sie uczciwie do roboty to nie zamierzam płacić ani złotówki więcej. Jedyne co by mnie przekonało do wysupłania dodatkowej gotówki to gry z GBA lub NGC ale obstawiam że jeżeli w ogóle to kiedyś nastąpi to nie prędko i pewnie w ramach jakiegoś Expansion Pass 2.

Dodaj komentarz