[Recenzja] Aeon Drive

Gotta go fast!


Gatunek gier platformowych już od dłuższego czasu zmaga się z niemałym kryzysem – przynajmniej w mainstreamie. Mimo że na przestrzeni ostatanich lat doczekaliśmy się wskrzeszenia kilku popularnych niegdyś marek, a taki jeden hydraulik z wąsami wciąż święci triumfy, platformówek produkuje się stosunkowo mało. Całe szczęście zawsze można liczyć na twórców gier niezależnych. Suckesy takich tytułów jak Shovel Knight czy Celeste udowodniły, że społeczność sympatyków elektronicznej rozrywki nadal łaknie kolekcjonowania znajdziek, omijania pułapek i skakania po głowach Goombasów i innych dziwolągów (z całą sympatią do Goombasów). Wzmianka o Celeste (nieostatnia zresztą) nieprzypadkowa, bo to właśnie z tą produkcją na pierwszy rzut oka skojarzył mi się Aeon Drive. No wiecie, czerwonowłosa bohaterka, pikselowata oprawa, dynamiczna rozgrywka… Czy to właśnie recepta na sukces „indykowego” platformera? Niewykluczone. Aeon Drive raczej nie zapisze się w historii gier wideo jako tytuł wybitny, co nie zmienia faktu, że siedzi w nim sporo dobroci.

Czas to pieniądz

Aeon Drive to platformówka z naciskiem na speedrunning. Na pokonanie każdego ze stu poziomów mamy tutaj tylko 30 sekund. Plansze, choć niedługie, pełne są pułapek, przeszkód i ciasnych korytarzy, przez które musimy się jakoś przedostać. Podobnie jak w grach z Sonikiem, nie mamy tutaj jednej prawidłowej trajektorii; możemy pognać przed siebie, zakręcić do „nieba” (nieeeba) lub do „piekła” (uuu-uuu). Po drodze zbieramy rówież znajdźki, które dla wygody nazwę bateriami. Mając cztery bateryjki na koncie, możemy wymienić je na dodatkowe 5 sekund. To bardzo przydatna opcja, szczególnie na początku, kiedy dopiero uczymy się kontroli nad postacią. „Pożyczenie” dodatkowych sekund nie sprawia jednak, że nasz ostateczny wynik (ten, z którym lądujemy na tablicy wyników) staje się lepszy. To taka ostatnia deska ratunku, na wypadek, gdyby okazło się, że przydzielone przez grę 30 sekund nie wystarczy na pokonanie mapy. Jak wspomniałem, przydatny bajer, ale po pierwszych kilkunastu planszach przestaje być użyteczny – tym bardziej, że apetyt na wejście do pierwszej dziesiątki rankingu on-line rośnie wraz z postępem.

Gotta go fast!

W Aeon Drive gra się naprawdę dobrze, głównie za sprawą movesetu głównej bohaterki. Jack potrafi skakać, wymachiwać mieczem, ślizgać się, a nawet teleportować na krótkie odległości. Pomaga jej w tym sympatyczny robot imieniem Vera, który po przyczepieniu się do płaskiej powierzchni (ściany, podłogi, sufitu) przenosi Jack w to samo miejsce. Mechanika ta umożliwia nie tylko omijanie przeszkód (ogniste bariery i te sprawy), ale i odkywanie nowych ścieżek pozwalających na szybsze dotarcie do mety. Jeśli graliście w Final Fantasy XV i umiejętność warp, prawdopodobnie kojarzycie, o co chodzi. Początkowo ciężko to wszystko opanować, ale wiecie jak jest – praktyka czyni mistrza (kimkolwiek jest Czynimistrz). Po pewnym czasie rzucanie Verą przez wąskie szczeliny przestaje być wyzwaniem, a rozgrywka nabiera ogromnych rumieńców: napotykamy nowych wrogów, mierzymy się w nieco trudniejszymi segmentami platformowymi i szukamy dźwigni czy innych przełączników (switchów, hehe), by odblokować drogę naprzód.

Akcja Aeon Drive rozgrywa się w cyberpunkowym mieście Neo Barcelona. Z powodu międzywymiarowego czary-mary miasto jest na krawędzi destrukcji. Jack i Vera starają się zapobiec tragedii.

Ale o co chodzi?

Fabuła? Jakaś tam jest. Są nawet przerywniki! I to niebrzydkie, w dodatku z niezłym voice actingiem. Całość pozbawiona jest jednak większego polotu i sprowadza się do krótkiego „uratuj miasto, bo będzie buba”. Niewykluczone, że losy głównej bohaterki i sympatycznego robota interesowałyby mnie trochę bardziej, gdybym zagrał w pierwszą część (wspominałem, że Aeon Drive jest sequelem Dimension Drive [który jest z kolei grą z zupełnie innego gatunku]?)… chociaż wątpię. Jasne, nie każdy „indyczy” platformer musi mieć fabułę na poziomie Celeste (to już ostatnia wzmianka, obiecuję), ale mam wrażenie, że koniec końców Aeon Drive bardzo dużo traci na jej braku. Bicie rekordów może być smacznym deserkiem w platformówce; tutaj jest daniem głównym. Duży plus za oprawę wideo: grafika jest naprawę ładna; przypomina trochę tą z Ce- …z takiej jednej gry, którą bardzo lubię. Mimo że odwiedzane przez nas światy niespecjalnie się od siebie różnią, na Aeon Drive patrzy się z dużą przyjemnością. Muzyka niekoniecznie zapadła mi w pamięć – momentami miałem wrażenie, że w każdym z dziesięciu „światów” słuchałem tego samego utworu (sprawdziłem: to nieprawda).

A można dokładkę?

Aeon Drive to fajna gra o biciu rekordów – tylko tyle i aż tyle. Świetny gameplay, który wręcz prosi się o nieco ambitniejsze tło fabularne i dłuższy czas rozgrywki, bo choć sama liczba stu poziomów może robić wrażenie, całość udało mi się ukończyć w nieco ponad dwie godziny. Ja takie indyki lubię, smakują mi, ale tym nie najadłem się do syta.

76 Recenzent
Criterion 1
Użytkownicy (0 głosów) 0
Recenzje użytkowników Zaloguj się, żeby oddać głos
Sort by:

Be the first to leave a review.

User Avatar
Verified

Show more
{{ pageNumber+1 }}

Dodaj komentarz