Reggie Fils-Aimé przynaje, że Switch był kluczowym produktem po słabej sprzedaży Wii U

My body is Reggie!

Na początku tego tygodnia były prezes Nintendo of America – Reggie Fils-Aimé pojawił się na streamie prowadzonym przez New York Gaming Awards na Twitchu. Oprócz naszego ulubieńca pojawiły się też inne byłe szychy ze świata gamingu: Jack Tretton (Sony) oraz Robbie Bach (Microsoft). Trójka ta była pytana o ich przemyślenia na temat branży gier. Reggie wypowiedział się między innymi na temat jego definiującego osiągnięcia podczas pracy w firmie oraz poruszył kwestię przejścia z Wii U na Switcha. Jak wiemy, Nintendo Wii U było sporą porażką finansową koncernu i nawet dobra biblioteka gier nie była w stanie uratować tego urządzenia. Finalnie konsola sprzedała się tylko w 13 mln sztuk i została jedną z najgorzej sprzedających się konsol Big N. Dla Firmy, która zajmuje się tylko sprzętem do grania w gry wideo, był to spory cios i następny ruch musiał być bardzo dobrze przemyślany. Wypuszczenie na rynek Nintendo Switch było dla Ninny być albo nie być według Reggiego. Teraz już wiemy, że był to strzał w dziesiątkę i konsola sprzedaje się jak świeże bułeczki i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić.

Poniżej możecie zapoznać się z kilkoma wypowiedziami byłego prezesa NoA:

Wiesz, Nintendo dokonało tak wielu innowacji w tej sprawie… Myślę, że to, co Nintendo zrobiło ze Switchem, po słabej sprzedaży Wii U, i że ja byłem tego częścią, to będzie moim trwałym wspomnieniem.

Ludzie zapominają, że kiedy wydano Wii U, sprzedaż w cyklu życia konsoli była tak słaba, mam na myśli to, że była to najgorzej sprzedająca się platforma. Myślę, że może Virtual Boy był trochę gorszy, ale Wii U radziło sobie bardzo słabo na rynku.

A kiedy Twoim jedynym biznesem są gry wideo, to kolejny sprzęt musi odnieść sukces. Switch nadal pozostaje dynamiczne sprzedającą się platformą – osiągającą dobre wyniki na rynku. Zdolność firmy do wymyślenia koncepcji, wprowadzenia jej w życie, wprowadzenia na rynek, posiadanie nie tylko dobrych tytułów first-party, ale także wsparcie firm trzecich i niezależnych twórców jest czymś, z czego zawsze będę dumny.

Wraz z wieloma innymi rzeczami, których byłem częścią, ale Switch naprawdę był produktem typu być albo nie być dla firmy i na szczęście okazał się hitem.

Nintendo Switch na tę chwilę sprzedało się prawie 5-nie lepiej niż Wii U. Ponad 68 mln użytkowników korzysta z ostatniej konsoli Nintendo. Miejmy nadzieję, że kolejny sprzęt też okaże się sporym sukcesem.

6 komentarzy

  1. Niestety ale porażka Wii U to nie taka zero-jedynkowa sprawa jak lubią przedstawiać, a na sam sukces Switcha przełożenie miały także inne czynniki, o których mało osób wspomina. Dzieje się tak dlatego, że większa część posiadaczy to osoby, które swoją przygodę rozpoczęły ze Switchem i nie pamiętają co było wcześniej. Cegiełkę dokłada też propaganda upowszechniana przez Nintendo. Konsole stacjonarne (a taką była Wii U) za wyjątkiem Wii od lat notowały porażki. Kto pamięta sukces finansowy GameCube’a czy N64? Bo ja nie bardzo. Te konsole sprzedały się niewiele lepiej niż Wii U, ale oczywiście mało kiedy używa się ich jako chłopca do bicia jak Wii U. Już pomijając nawet fakt, że porównania ahistoryczne są z góry akademicką dyskusją, ale możemy spróbować. Zacznijmy od tego, że Wii U wcale nie było taką zapomnianą konsolą jak się ją kreuje obecnie w mediach. Ja pamiętam liczne zapowiedzi nowych tytułów w mediach, dyskusje, poradniki, recenzje, zapowiedzi. Było tego sporo i wystarczy prześledzić działalność takich kanałów na YT jak GamExplain czy IGN z tamtego okresu żeby dostrzec, że… działo się więcej niż obecnie, za czasów przełomowego Switcha! Druga sprawa to konkurencja. Wii U konkurowało bezpośrednio nie z PS3, XO czy PC lecz z… 3DS’em. Konsola ta była o wiele lepiej ugruntowana w świadomości potencjalnych odbiorców (lepszy marketing, znane z DS’a wieloletnie marki), miała gimmck, który był unikatem w skali tego typu sprzętów (na fali zajawki 3D w kinie) oraz była o wiele tańsza niż Wii U, który próbował przepchnąć nową technologię kosztem droższej zabawy (3DS’a w wersji Classic można było dostać bardzo szybko poniżej 300 zł). To, w połączeniu z niepewną sytuacja na rynku w związku z coraz większą popularnością sprzętów mobilnych (smartfony, tablety zaczęły przewyższać konsole N o lata świetlne, a azjatyckie marki były o wiele tańsze i bardziej wszechstronne) spowodowało, że większość gospodarstw domowych zmuszona była do podjęcia decyzji o zakupie tylko 1 sprzętu ze stajni Nintendo. Nie trudno się domyślić, że padło na 3DS’a, a nie konsolę domową z dużym, dziwnym tabletem, który był i nie był przenośny. Można powiedzieć, że porażka Wii U to tak naprawdę efekt chciwości Nintendo, które zamiast ograniczyć liczbę sprzętów na kurczącym się rynku postanowiło kontynuować sprzedaż równolegle 2 sprzętów, licząc, że będzie jak w przypadku Wii i DS’a. Sprzedaż z początku Switcha wcale nie była taka szalona jak obecnie, głównie z uwagi na to, że równolegle szedł jeszcze 3DS. Dopiero po odepchnięciu 3DS’a siłą od matczynego cyca sprzedaż ruszyła wspierana przez rosnące zapotrzebowanie. Zauważcie, że podobnie jak Nintendo przy Switchu, zrobiło wcześniej Sony, wyciszając Vitę i nie zapowiadając następcy (skupili się na 1 sprzęcie – PS4) co było dobrą decyzją. W przypadku Switcha duża ilość sprzedanych konsol jest wynikiem tego, że postawiono fanów Nintendo pod ścianą. Nie ma już żadnego wyboru – albo kupisz Switcha albo w ogóle w nic nie zagrasz na szeroko pojętym Nintendo. Wcześniej mogłeś wybrać albo 3DS’a albo Switcha i duża ilość domów wybrała 3DS’a. Ciekawe czy gdyby Switch miał za konkurenta 3DS’a wykazałby się takim wynikiem. Ktoś odpowie, że jest przecież Switch Lite. Otóż nie. To niewiele tańsza zabawka posiadająca tę samą bibliotekę tytułów, podczas gdy w pojedynku 3ds vs Wiii U każda konsola miała indywidualną (3ds nieporównywalnie lepszy lineup, Pokemony, FE, dedykowane Monster Huntery itd.). Sprzedaż Switcha, nawet pomimo ogromnego boosta jakiego dostała pod wpływem globalnej pandemii, dopiero zrównała się ze sprzedażą 3DS’a. Wynik oczywiście imponujący, choć będący wynikiem szeregu podjętych działań, a nie lepszych bebechów, bardziej przełomowego gimmicku czy lepszego designu konsoli. Gdyby nie wsparcie 3rd party i indyków oraz przeniesienie milionowych marek z handhelda, Switch pod względem ilości gier na tle starej generacji (3ds+WiiU), wyglądałby bardzo biednie. Ale przede wszystkim sprzedaż ta wynika z unifikacji sprzętów N i niczego więcej. Skoro został tylko 1 sprzęt to co innego kupisz? Ale Nintendo nie jest głupie i dostrzegło potencjał tego rozwiązania. Z powodzeniem transponowało owe działanie na grunt software’u, co mogliśmy podziwiać w ostatnich latach 🙂

  2. Tudno się nie zgodzić. Chociaż początkowo Nintendo w bardzo niejasny sposób reklamowało Wii U i dla mniej obeznanych użytkowników, mogło to wyglądać jako przystawka HD czy inne akcesorium do Wii. Jak teraz spojrzy się na Wii U, to ta konsola miała naprawdę świetną bibliotekę gier. Nie bez powodu Nintendo tyle tego portuje na Switcha.

    Po SNESie u Ninny zaczęło doskwierać brak większego wsparcia third-party (pamiętacie Capcom 5?) i kurczowego trzymania się starych/dziwnych technologii: kartridże N64 czy minidvd dla Gacka. De facto prawie połowa stacjonarek od Nintendo odniosło słabe albo bardzo słabe wyniki. Natomiast przy handheldach była sytuacja odwrotna (wyjątek VirtualBoy, ale tego nie traktowałbym jako „przenośnego urządzenia”).

    Jedyne co mnie martwi, to śmierć dedykowanego sprzętu przenośnego do grania. Jedyną alternatywą zostają telefony i chińskie pcty zamknięte w małych obudowach. Chciałbym wrócić do czasów DS/PSP. 🙁

  3. Z uporem maniaka czekam na wprowadzenie pełnoprawnego następcy Virtual Console na Switch dla każdego (jeśli nie, to moje oczy skieruję w coś rodzaju Anbernic RG351P/M).
    Chciwe Nintendo wpadło na pomysł, ażeby powiązać oldschoolowe tytuły z płatną usługą online – ale jak przestajesz płacić haracz, to tracisz dostęp do biblioteki tych starych gier (przypomina mi to trochę manierę, z jaką działają dealerzy narkotykowi: podsuwają ci towar, a potem wysysają z ciebie wszystkie soki). Ja na takie coś się nie piszę – pragnę gier na własność.

Dodaj komentarz