[Recenzja] The World Ends With You

smJdIar

Autor: Aranisus

W dzisiejszych czasach, ciężko jest zaskoczyć graczy czymś nowym, zwłaszcza w takim zasłużonym gatunku jak RPG. Kilka tytułów stara się w jakiś sposób wybić ponad schematy, kończąc w 90% jako kaszana. Jednak, istnieje również te 10%. Gry, które porzucają znane standardy i wybijają się ponad inne. Jedną z takich gier jest właśnie The World Ends With You na konsolę Nintendo DS od Squre Enix i Team Jupiter, twórców najbardziej zasłużonej w historii RPG serii Final Fantasy czy Kingdom Hearts.

Historia w grze na początku może wydawać się dosyć prosta, jednak z czasem się rozkręca i jest pełna zawirowań. Nasz główny bohater, Neku, budzi się nagle pośrodku ulicy w Shibuy’i (dzielnicy Tokyo), po czym po chwili otrzymuje SMS’a, w którym zostaje mu przydzielona misja i czas na jej wykonanie. Jak się okazuje, bierze on udział w swoistym rodzaju Hunger Games, tutaj nazwane Reaper’s Game – przez tydzień musi wykonywać zadania, wydawane przez Żniwiarzy, aby przetrwać. W wypadku niepowodzenia zostaje on „skasowany”. Podczas wykonywania misji przeciwko niemu stają przeciwnicy, znani jako „Noise” oraz sami Reaper’si. Jednak nie jest sam – walczy wraz z innymi towarzyszami niedoli, którzy, tak samo jak on, są graczami.

Tyle o fabule, teraz nieco o walce, która jest tutaj najważniejsza. Square Enix poszło na całość i dało coś, czego nie spotkamy jak na razie nigdzie indziej (i pewnie nie zobaczymy, chyba, że wyjdzie sequel). Nasz bohater, do walki używa przypinek – tak, dobrze przeczytaliście, przypinek. Jednak te przypinki dają mu niesamowite możliwości – od generowania płomieni, przez leczenie, do wytwarzania drutów kolczastych, które ranią przeciwników. Naraz można nosić kilka przypinek, ich ilość rośnie wraz z postępem w grze. Co najlepsze, im więcej będziemy nimi walczyć, tym będę silniejsze i z czasem mogą ewoluować w zupełnie nowe, jeszcze mocniejsze. I to dzieje się na dolnym ekranie! Tak, dobrze czytacie, na dolnym. Używamy rysika do zmuszenia Neku do poruszania się i używania swoich mocy. Co zatem z górnym? Pamiętacie, jak mówiłem, o towarzyszach niedoli? Oni też walczą razem z nami, ale właśnie tam – na górze. Każdy przeciwnik istnieje jednocześnie w 2 wymiarach, więc ktoś musi bronić tego drugiego. Nasi przyjaciele zmieniają się w trakcie gry, każdy z nich ma inne umiejętności i inaczej się nim gra. Komendy może im wydawać komputer (nie polecam, strasznie głupi), albo Wy, zwykli użytkownicy DS’a, za pomocą D-Pada. Atakują oni za pomocą „combo”, trzeba wyklikać odpowiednie kierunki, aby zadać obrażenia i załadować wskaźnik Super Ataku. Zmusza nas to do zachowania podzielnej uwagi – trzeba kontrolować Neku na dolnym ekranie, jednocześnie wyklikując ataki na górnym. Co więcej, przeciwnicy na górze poruszają się i atakują, tak samo, jak ci na dole. Na szczęście, aby kompletnie nie oszaleć, combos’y, które wyklikujemy górnej postaci są dosyć proste, powtarzalne i łatwo się ich szybko nauczyć. Tak samo, nie musimy poruszać górną postacią, wystarczy odwracać się twarzą do przeciwników i atakować, pamiętając o blokowaniu. Naturalnie, obie postacie mają swój pasek życia, więc jeżeli zaniedbamy walkę któregoś z nich i umrze – game over.

 

OBS1--screenshot_large

W trakcie misji poruszamy się po tytułowej Shibuy’i. Nie wszędzie mamy jednak dostęp i trzeba wykonywać mini-misje (zabij coś, przynieś coś, pokaż coś itd.), aby odblokować przejście do danego rejonu. W sklepach można się zaopatrzyć w nowe przypinki, ciuchy i jedzenie. Wszystko zwiększa nasze statystyki, więc tylko brać. Jeżeli mamy za mało pieniędzy, wszędzie wokół jest Hałas – wystarczy trochę powalczyć i po chwili portfel jest znowu pełny. Co ciekawe, każdy region dzielnicy ma inne trendy – to, co podoba się w jednym miejscu, niekoniecznie musi w drugim. Dlatego każdy, prędzej czy później, kończy z masą wyposażenia o tym samym poziomie, tylko z innym nadrukiem. Po co? Otóż jeżeli jesteśmy „trendi” w danym regionie, otrzymujemy bonusy podczas walki.

Grafika jest w mangowo-komiksowym stylu i poza walką jest nieco … statyczna. Raz na jakiś czas zdarza się filmik ze śladową ilością animacji, a dialogi, których jest w grze masa, to zwykłe stop klatki, z chmurkami jako wypowiedzi osób biorących udział. W tych momentach przeważnie nie ma nawet dubbingu. Grając czułem się, jakbym czytał dobry komiks, a nie grał w RPG’a. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Muzyka też jest ok, może nieco powtarzalna i czasami irytująca, jak ta w menu, ale bardzo klimatyczna (choć nie jestem fanem hip-hop’u, czasem lepiej sprawdziłyby się mocne rockowe kawałki, no ale cóż).

Dobra, tak wychwalam, teraz minusy. Przeciwnicy, poza bossami, są diabelnie powtarzalni. Czasami różnią się od siebie kolorem skóry, albo pazurów, mając wciąż te same ruchy co ci, których spotkaliśmy 10godzin wcześniej. Brak możliwości przewinięcia dialogów. Rozumiem, że fabuła jest bardzo ważna i mamy z niej wskazówki co do misji, ale na miłość Boską, 5 minut czytania rozterek wewnętrznych bohaterów to mała przesada! Jedyna opcja multiplayer w grze to Pin Slammer – zabawa, w której musimy strącić przypinki przeciwnika używając swoich. Początkowo fajne, potem wieje nudą. Przydałoby się małe PvP. Miałem też mały problem z ruchami Neku na dolnym ekranie, kiedy chcąc wykonać jeden, robiłem drugi, bo miały taki sam/podobny aktywator, ale to jest akurat wina złego wyboru. Trzeba po prostu uważać, aby nie mieć kilku przypinek o takim samym ruchu do aktywowania, bo mogą wyjść małe kłopoty podczas walki.

YUT79zO

TL;DR Gra jest powiewem świeżością na rynku – wszystko tutaj działa i pasuje, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak gra zmienia całkowicie wyobrażenie gracza o tym, jak powinien wyglądać dobry RPG. Mimo wszystkich minusów, jest to jedna z najlepszych gier na DS’a i otrzymuje ode mnie czyste 5+/6.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz