[Recenzja] Super Mario 3D All-Stars Collection

Raz. dwa, trzy, Marianem dzisiaj jesteś ty!

13 września 1985 roku Nintendo świętuje wydanie Super Mario Bros na Famicoma w Japonii. Gdyby w tym momencie Shigieru Miyamoto i Takashi Tezuka wiedzieli, jakiego Behemota popkulturowego stworzyli, to z pewnością świętowaliby na okrągło przez cały rok. Nasz poczciwy Marian, ikona Big N obchodzi swoje 35-lecie w branży gier. Chociaż jest to trochę liczba zakłamana. Wąsacz zadebiutował 4 lata wcześniej jako Jumpman w Donkey Kongu i de facto w przyszłym roku powinniśmy uczestniczyć w jego 40 urodzinach. Jednak Ninny tak postanowiło liczyć wiek Mario i z tej okazji przygotowało szereg rzeczy celebrujących te doniosłe wydarzenie. Wisienką na torcie było wydanie składanki trójwymiarowych odsłon przygód bohatera w ogrodniczkach pod postacią Super Mario 3D All-Stars Collection.

Paczka dostarcza nam prawie całą historię odsłon 3D, brakuje tutaj tylko 3D World, które zostanie wydane jako osobna pozycja. Dzięki Mario 64 możemy  zapoznać się z kanonem, który stanowił podwaliny pod kolejne platformówki 3D i to nie tylko z Marianem w roli głównej. Sunshine, reprezentant ery GameCube’a, jest trochę takim krokiem przejściowym do wypracowania perfekcyjnej formuły, która zostanie uzyskana w kolejnych odsłonach. Jedyną z nich jest Galaxy, które jest cudownym dzieckiem dwóch poprzednich części i wyznaczyło kierunek dla trójwymiarowych platformówek, który do tej pory pozostaje nieosiągalnych dla innych tytułów. Trzeba przyznać, że Big N przygotowało całkiem niezłą armatę do walki o portfele graczy, a jak wypadła realizacja tego plamu i czy te klasyczne pozycje nadal mają w sobie tę magię, postaram się przybliżyć w moim tekście.

Super Mario 3D All-Stars Collection

 

Zacznijmy od ogólnej prezencji składanki i niestety będzie to trochę gorzkie. Ninny, zamiast pokusić się na trochę większy wysiłek, poszło po linii najmniejszego oporu. Można byłoby to zrobić z większą pompą i przygotować remake, tak jak miało to miejsce przy powrocie Spyro i Crasha Bandicoota. Nintendo postawiło na emulowane porty, które zostały dostosowane do współczesnych rozdzielczości (1080p w doku i 720p w handheldzie). Jednak nawet i to nie jest w 100% zrealizowane. Super Mario 64 jest nadal wyświetlane w proporcjach 4:3 i straszy nas dużymi czarnymi pasami po bokach. Trochę wstyd. Wszystkie te gry, oprócz podbitej rozdziałki i dodanego dodatkowego filtra oraz nowych tekstur, wyglądają dokładnie tak samo, jako to miało miejsce przy ich premierach. Co więcej, Mario 64 cierpi na przypadłość, która może być irytująca, bo efekty dźwiękowe jak zebranie monety czy lądowanie po skoku mają lekko niesynchronizowany dźwięk.

Na domiar złego, Ninny podjęło dojść kuriozalną decyzję i składanka jest ograniczona czasowo do 31 marca 2021. Po tej dacie nie kupicie gry w eShopie oraz nie będą się pojawiały dodatkowe rzuty wydań fizycznych. Czemu to ma służyć? Nie wiadomo. Możliwe, że po zadowalającej sprzedaży Nintendo się ugnie i zrezygnuje z tego głupiego pomysłu. Miejcie jednak na uwadze, że jeżeli w kwietniu przyszłego roku będziecie chcieli nabyć Super Mario 3D All-Stars Collection, może się to okazać niemożliwe. Miłym dodatkiem jest natomiast dodanie ścieżek dźwiękowych z wszystkich trzech gier w postaci odtwarzacza muzycznego, który można uruchomić z poziomu menu gry. To by było na tyle z (nie)atrakcji, zostaje nam tylko danie główne w postaci trzech gier.

Super Mario 64, 128, 360

Super Mario 64 ma już swoje lata, ale oprócz sfery audiowizualnej całkiem dobrze w to się gra nawet teraz. Największym utrudnieniem jest przyzwyczajenie się do kamery i wyczucie sterowania bohaterem, które samo w sobie nie jest jakoś trudne. Wystarczy jednak kilka minut pograć, by złapać rytm i przeć przed siebie po kolejne gwiazdki. Pomysły, które zostały zaimplementowane w 96 roku, nadal sprawiają frajdę i nie są jakieś mega frustrujące. Jasne, niektóre wyzwania mogą doprowadzić do białej gorączki, ale gra nie wymaga od nas zdobycia konkretnych gwiazd. Więc te najbardziej uciążliwe dla nas można pominąć i ruszyć po inną. To jest zdecydowany plus tej odsłony, że tytuł narzuca nam mało ograniczeń i pozwala na dużą swobodę w przechodzeniu plansz. Szkoda jednak, że nie pokuszono się o zastosowanie zmian, które zostały zaimplementowane w wersji DSowej. Czyli dodatkowych grywalnych bohaterów oraz 30 nowych Power Stars.

Super Mario 3D All-Stars Collection

Składankę Super Mario 3D All-Stars Collection kupiłem głównie z myślą o jednym tytule, w który nie miałem okazji zagrać. Jest nim Super Mario Sunshine, który zadebiutował na poczciwym Gacku w 2002 roku. Jest to dość dziwna odsłona. Mamy tutaj voice-acting, co nie jest standardem dla Nintendo nawet dzisiaj. Dość dużą intrygę, która nie ogranicza się tylko do uratowania księżniczki Peach. Co więcej, to wszystko dzieje się na wakacyjnej wyspie Delfino, zamieszkanej przez Piantów i Nookies. Jakby tego było mało, Mario podczas podróży towarzyszy sikawka FLUDD, która służy do spryskiwania przeciwników oraz wykonywania niektórych akrobacji. W Sunshine Mario posiada chyba najbardziej zaawansowany zestaw ruchów w serii (dorównać może tutaj tylko Odyssey). Z jednej strony jest to zaletą, jeżeli uda nam się w miarę szybko opanować sterowanie Wąsaczem. Wtedy przyjemność z poruszania się po platformach i akrobacje dostarczają niesamowitej frajdy. Natomiast w drugą stronę, przejście gry może okazać się dla nas dość frustrującym doświadczeniem. Samo opanowanie sterowania jednak nie uchroni nas przed niektórymi wyzwaniami zaproponowanymi przez Nintendo. Słynne plansze jak Pachinko Game (dziwna fizyka, jeden błąd = zgon) czy też Lily Pad Ride (sterowanie FLUDDem lilie wodną jest mało precyzyjne) mogą niejednego weterana Mario doprowadzić do szaleństwa. Tutaj w przeciwieństwie do Mario 64, niestety musimy zdobyć siedem Shine Spritów w każdym z siedmiu poziomów. Widać, że gra była pośpiesznie wydana, żeby ratować GameCube’a przed całkowitą porażką sprzedażową. Sporo nieprzemyślanych pomysłów (przykład: poziom z Chucksterami, gdzie NPC rzucają Mariana na kolejne platformy, a zadaniem gracza jest tylko precyzyjne ustawienie się względem nich), mało power-upów (tylko 3) i mniej poziomów od poprzednika. Rok dodatkowej pracy z pewnością wyszedłby tytułowi na dobre. Jednak nie wszystko jest takie złe. Poziomy są bardzo wertykalne i wymagają zręcznych palców i dobrego opanowania postaci. W niektórych przypadkach zdobycie Shine Sprite możliwe jest na kilka sposobów – uzależnione jest to od naszej pomysłowości, spostrzegawczości oraz umiejętności. I choć Sunshine jest dla mnie najsłabszą odsłoną trójwymiarowych przygód hydraulika, nie nazwałbym jej kiepską grą. Pozostałe odsłony ustawiły jednak taki wygórowany poziom, że Sunshine wygląda jak czarna owca rodziny.

Super Mario 3D All-Stars Collection

Zostaje nam ostatni rodzynek ze składanki – Super Mario Galaxy. Tutaj można w skrócie napisać, że gra praktycznie się nie zestarzała i nadal dostarcza tonę dobrej zabawy. Każda plansza jest niesamowicie dopracowana i przechodzenie każdej z galaktyk jest nader przyjemnym doświadczeniem.  Co rusz jesteśmy zaskakiwani jakimś ciekawym pomysłem. Wspinanie się mariopszczółką po plastrach miodu, omijanie Bullet Billów na poruszającej się platformie, przeskakiwanie rozchodzących się pierścieni na zmieniających swoje położenie panelach. Praktycznie żaden patent nie pojawia się w takiej samej konfiguracji, zawsze jakiś nowy element nas zaskoczy. Na monotonię w żadnym wypadku nie można narzekać. Graficznie, nawet pomimo braku imponującej liczby polygonów, gra potrafi zauroczyć. Nie można także zapomnieć, że jest to też pierwsza odsłona Mario, w której możemy usłyszeć aranżacje prawdziwej orkiestry. Nie bez powodu jest to tytuł, który jest wymieniany jako jedna z najlepszych pozycji w historii. To, że po 13 latach nadal dobrze bawi, tylko o tym świadczy. Galaxy zapoczątkowało jednak pewien trend, którego do dziś trzymają się produkcje z Marianem – przez większość przygody poziom trudności jest śmiesznie niski. Prawdzie wyzwania odnajdujemy dopiero pod koniec gry, w dodatkowych zadaniach. Sterowanie bohaterem idzie opanować raz-dwa, więc z powodzeniem mogą w niego grać także mniej doświadczeni gracze. Gra na Wii często korzystała z funkcji ruchowych kontrolera – nie inaczej jest na Switchu, ale zaproponowano też alternatywy. Możemy grać na odłączonych joy-conach (lub proconie) imitując wiilota i gruszkę poprzez odpowiednie gesty (lub przyciskiem). W przypadku, kiedy gramy w trybie handheld, możemy posłużyć się ekranem dotykowym do celowania, a gest zasymulować przyciskiem.

Super Mario 3D All-Stars Collection

Brak komentarzy

  1. Rzetelna recenzja, dzięki za tekst! Zgadzam się, że 64 zostało potraktowane po macoszemu. Dodanie widescreena i transponowanie pewnych gotowych już pomysłów z 64 DS to niezbyt wygórowane oczekiwania, które niestety nie zostały tutaj spełnione. Mimo to, ja traktuję 64 jako gratisowy dodatek do pozostałej zawartości składanki (Sunshine i Galaxy), która stanowi danie główne. Jeżeli chodzi o Sunshine, to jest to gra dobra, lecz trudna w polubieniu. Jedna poprawka – w każdym z poziomów możemy zebrać 8 shine’ów a nie 7. Łączna ilość Shine’ów to 120 czyli dokładnie tyle ile gwiazd w 64 🙂 Osobiście nie odniosłem wrażenia, że gra była kończona na szybko. Wręcz przeciwnie, dla mnie jest wyładowana ciekawymi patentami i pomysłami, które niestety odkrywamy dopiero po spędzeniu z grą masy czasu. Sunshine jest po prostu większe, ładniejsze i trudniejsze niż 64 ale nadal podszyte tymi samymi grzeszkami co 64. Najdobitniej moim zdaniem pasuje tutaj stwierdzenie, że gra się po prostu zestarzała. Brakuje mocniej rozbudowanego tutoriala tłumaczącego poszczególne ruchy Mariana (np. piruet albo shotgun), które czynią poszczególne levele o wiele prostszymi. Poziom trudności jest niedopasowany do obecnych czasów, zbyt wymagający. Powtarzanie poszczególnych wyzwań poprzedzone każdorazowym wyjściem z levela zajmuje za wiele czasu. Kiepski pacing i brak jasno wytyczonego celu podróży. To wszystko były wartości z poprzedniej epoki, dziś trącą już myszką.

  2. Pierwsze zdanie i już mijasz się z prawdą. Brakuje nie tylko 3D World które jako najnowsza gra dostanie dodatkowy dodatek fabularny i co w konsekwencji usprawiedliwia jej osobne wydanie ale genialnego Super Mario Galaxy 2 które powinno być w paczce lub dostępne jako dodatek do kupienia osobno.

  3. @Mobor

    Trochę nieprecyzyjnie się wyraziłem. Zamysłem tej składanki było pokazanie jak seria ewoluowała na przestrzeni lat. SMG i SMG2 są mechanicznie bliźniaczo podobne, więc jeżeli w paczce znalazłaby się dwójka, to nic nie stracilibyśmy.
    Owszem, Galaxy 2 nie powinno być ignorowane i obstawiam też, że prędzej czy później też je dostaniemy na Switcha. Szczególnie po wynikach sprzedaży Super Mario 3D All-Stars Collection , które są bardzo wysokie.

Dodaj komentarz