Nie wiem, kto pierwszy rozpoczął temat przechodzenia gier na czas, ale wiem, że Nintendo próbowało na tym zarobić już ponad 30 lat temu. Teraz na Nintendo Switch trafiła nowa kompilacja poświęcona produkcjom, które zadebiutowały na NES-a, a wszystko zostało podlane speedrunnerskim sosem. Czas to pieniądz, a pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch…. zapraszam na poniższą recenzję Nintendo World Championships: NES Edition!
Pionierzy esportu
Może słyszeliście już o Nintendo World Championships, na przykład w jakimś materiale na YouTubie o bardzo rzadkich grach w bardzo wysokiej cenie! Teraz nie będziecie się musieli wykosztować, bo za 130 zł Nintendo postara się wam sprzedać emocje, jakimi uraczyli graczy ponad 30 lat temu. Właśnie wtedy dwóch dyrektorów Nintendo wpadło na genialny pomysł, aby stworzyć własne Mistrzostwa Świata. Śmiałkowie mierzyli się wtedy w trzy pozycje: Tetris, Rad Racer i Super Mario Bros. Po drodze na Wii U i 3DS trafiły jeszcze gry z serii NES Remix, które w gruncie rzeczy polegały na tym samym, z tą różnicą, że znacznie rozbudowały listę grywalnych tytułów.
Moje gry, moje zasady
Dobra, koniec z tym historycznym wywodem, pora na główne danie dzisiejszego tekstu — Nintendo World Championships: NES Edition! Tym razem Japończycy oddali w nasze ręce ponad 150 misji/zadań, które przyjdzie nam wykonać w jednej z 13 gier. Nintendo do kolekcji wsadziło swoje wszystkie największe NES-owe marki. Nie zabraknie więc sprawdzianu z Super Mario, The Legend of Zelda, Metroida czy Kirby’s Adventure. Z jednej strony może to cieszyć, a z drugiej pozwala zadać pytanie, dlaczego gry z Mario znalazły się tam aż 4 razy. Od razu rzucić się w oko również może, że brakuje tutaj jakiegokolwiek tytułu, który nie należy do Nintendo. Jestem pewny, że część z nas pamięta tytuły z NES-a (lub Pegazusa) przez pryzmat innych gierek. Ja bym widział tam np. takie Adventure Island. Cóż, może będzie druga część, może coś jeszcze dostaniemy w przyszłości, ale na ten moment dobór gier jest tylko OK i gdyby było ich mniej, to byłaby katastrofa.
Kto jest najszybszym Mario w mieście?
Pewnie już od dłuższego czasu zadajecie sobie pytanie „Dobra, ale o co tu chodzi?” Już wyjaśniam. Wszystko rozbija się o walkę z czasem. Jak dobrze pamiętacie, gry sprzed ponad 30 lat nie wybaczały błędów i często potrafiły nas równie dobrze bawić, jak i frustrować. Dlatego też są idealnym wyborem do wyzwań czasowych. W Nintendo World Championships: NES Edition zadania nie polegają jednak na przejściu z punktu A do punktu B w jak najkrótszym czasie, chociaż i takie znajdą się w grze. Czasami musimy tylko pokonać Bossa, przejść fragment wymagający od nas skupienia do podniebnych akrobacji lub po prostu złapać grzybka hydraulikiem.
Jest to (prawie) idealna gra, jeśli mamy niewiele czasu na zabawę lub robimy sobie dłuższe przerwy od grania. Więc ja właśnie w ten sposób do niej podszedłem. Kiedy tylko miałem wolną chwilę, to wybudzałem Switcha, robiłem kilka wyzwań i wracałem do innych zajęć. Na graczy czekają cztery tryby gry. Pierwszy (Party Mode) jest przeznaczony do zabawy ze znajomymi. Jeśli macie nawet siedmiu znajomych, to żaden problem — każdy będzie mógł się sprawdzić. Każda sesja została podzielona na 5 meczów, za które każdy z graczy zostanie nagrodzony punktami, a ich suma wyłoni zwycięzcę (i przywódcę stada). Tutaj muszę przyznać, że mimo iż nie możemy sobie stworzyć własnego zestawu, to twórcy oddali nam sporo gotowców. Podzielone są ze względu na czas, jaki nam zejdzie na ich ukończenie, oraz na poziom trudności wyzwania. Z jakiegoś powodu nie ma trybu hot seat i wszyscy muszą grać jednocześnie, więc jeśli macie tylko Joy-Con’y, to zagracie tylko we dwie osoby.
Chcesz grać dalej? Wrzuć pieniążek
To jednak nie jest party game, więc głównym daniem jest rozgrywka dla pojedynczego gracza. Jeśli nie mamy abonamentu Nintendo Switch Online, to zostaje nam tylko jeden tryb: Speedrun Mode. Jest to główna opcja zabawy, bo to w nim, mierząc się z kolejnymi wyzwaniami, będziemy zdobywać monety, za które później będziemy odblokowywać następne wyzwania. Będę szczery — niezbyt mi to rozwiązanie odpowiada. Znacznie bardziej wolałbym klasykę, czyli odblokowanie następnych misji po ukończeniu poprzednich. Nie raz musiałem sobie dozbierać monetek w trybie online, aby móc szybciej odblokować następne etapy. Oczywiście ilość monet zależy od tego, jak nam dobrze pójdzie. Jeśli od razu latacie w rejonach ocen A i S, to będziecie mieli waluty pod dostatkiem.
Z duchami po sieci
Jeśli jednak macie abonament zezwalający na rozgrywkę przez sieć, to czekają na was dwa kolejne tryby: World Championships i Survival Mode. Pierwszy pozwala nam wziąć udział w globalnych zadaniach, które odnawiają się co tydzień. Naprzeciw nas czeka 5 wyzwań, od łatwych do bardzo trudnych, i musimy stawić im czoła w nieskończonej liczbie prób. Chociaż tak naprawdę to wcale nie musimy! Wystarczy, że zrobimy je raz i już będziemy częścią tego sporego przedsięwzięcia. Jeśli jednak chcemy pokazać, kto tu rządzi, to na jednym podejściu się nie obędzie. Po zakończeniu tygodnia Nintendo przy kolejnym odpaleniu trybu pokaże nam, jak poradziliśmy sobie zarówno na tle reszty świata, jak i w naszej kategorii wiekowej!
Survival Mode jest moim „go to” trybem, w którym sobie farmiłem monetki na kolejne wyzwania. Tutaj zabawa odświeża się każdego dnia. Mamy dwa poziomy trudności: Silver i Gold. W przeciwieństwie do Mistrzostw Świata tutaj czekają na nas tylko 3 zadania. Do walki jednak stajemy twarzą w twarz… chciałbym, aby tak było, ale niestety nie jest. Tak naprawdę mierzymy się z duchami siedmiu innych graczy. Po każdej rundzie odpada połowa graczy, a reszta walczy w kolejnej fazie eliminacji. Za dobre występy zdobędziemy trochę monet, a za wygrane to już w ogóle kokosy. Trochę szkoda, że nie ma prawdziwej rozgrywki multi, ale za to nie ma lagów i problemów z synchronizacją. Coś za coś.
Na temat grafiki i technikaliów nie ma zbytnio o czym pisać. Gry nie zostały w żaden sposób remasterowane. Podbito tylko rozdziałkę i nałożono AA, więc wyglądają mniej więcej tak jak kiedyś. Wszystko działa bez problemu! Mogę dać wam jedną radę — wejdźcie sobie w ustawienia i zmieńcie wyświetlanie waszego okna w trybie online. Znacznie przyjemniej gra się na większym „ekranie”, gdy nie musicie szukać, na którym z ośmiu malutkich okienek gracie wy.
Nintendo World Championships: NES Edition to całkiem udany eksperyment, który po wielu latach ma więcej sensu niż kiedyś. Można się było trochę zawieść doborem gier, ale to tylko mały minusik, gdyby zabrakło tu klasyków, które jednak są. Gra jest idealna do zabawy solo oraz w gronie znajomych. Dobrze się też sprawdza, jeśli mamy nie wiele czasu na grę i robimy sobie dłuższe przerwy. Jest do niej bardzo łatwo wrócić, a w dzisiejszych czasach, to może okazać się wyzwaniem! Polecam, szczególnie jeśli lubicie testować swoje umiejętności!
Plusy:
- Ponad 150 wyzwań do ukończenia
- Możliwość gry w wiele osób na jednej konsoli!
- Dobrze wytłumaczone warunki wyzwania
- Niższa cena
- Zero problemów technicznych
Minusy:
- Online z duchami
- Mało zawartości dla graczy bez abonamentu
- Tylko gry od Nintendo