Jestem niezwykle uradowany tym, ile w ostatnim czasie pojawia się gier z jednego z moich ulubionych gatunków — SRPG. Cross Tails to oczywiście kolejny przedstawiciel tego stylu rozgrywki, który jest dla mnie niczym szachy — tyle że więcej w nim akcji. A że stoją za nim ludzie z Rideon, którzy pracowali przy Mercenaries Saga, to wiedziałem, że się nie zawiodę. I miałem rację, bo Cross Tails to bardzo dobry przedstawiciel SRPG, ale o tym w poniższej recenzji.
Jak pies z kotem?
Cross Tails pozwoli Wam pośrednio odpowiedzieć na to pytanie! W grze opowiemy się po jednej z dwóch stron: Królestwa Ranverfurt (które zamieszkują Psy przypominające ludzi) oraz Republiki Hidiq (które zamieszkują Koty przypominające ludzi). Dobrze się domyślacie — na gracza czekają dwie osobne kampanie, po których ukończeniu będziemy w stanie poznać historię z perspektywy obu stron.
Naszym zadaniem będzie zakończyć ten ponad 10-letni konflikt, pełny wrogości i niezrozumienia. Główne skrzypce w fabule grają przedstawiciele młodego pokolenia: Felix Arens (Pieseł) i Shaimaa Jerbi (Koteł). Los zagrał z nimi w otwarte karty i już na samym początku swojego dorosłego życia muszą się zmierzyć z ciężką przyszłością swoich ludzi. Felix, jako świeżo upieczony kapitan, rozwija się jako żołnierz, a Shaimaa, będąca córką jednego z wodzów, musi sprostać oczekiwaniom ojca. Tak jak wcześniej wspomniałem, między psami i kotami toczy się wojna, a w ostatnim czasie dochodzi do coraz większej ilości dziwnych wydarzeń na granicy. Po tym, jak bohaterowie udają się wyjaśnić jedno takie zdarzenie, zostają wciągnięci w wir intryg, które zaskoczą nas zwrotem akcji raz lub dwa. W trakcie podróży natrafimy na kilka postaci, które dołączą do walki o naszą sprawę.
Dzięki temu, że postacie są wyraziste, to nawet zapadają w pamięć. Szkoda tylko, że nie ma jakichś misji pobocznych im poświęconych, bo można by im nadać więcej głębi. W trakcie gry kilkukrotnie zetkniemy się z przeciwnym głównym bohaterem, co pozwoli nam lepiej rozpoznać się w sytuacji. A pamiętajcie, że nikt nie prowadzi wojny dla zabawy, tylko ktoś musi czerpać z tego korzyści! I wcale nie są to Reptilianie, którzy są najemnikami i pracują dla tego, kto więcej zapłaci. Przy pierwszym podejściu do gry będziemy mogli tylko zobaczyć, że jest opcja nieliniowej rozgrywki. Niestety nie możemy jej wybrać i dopiero przy drugim przejściu możemy sprawdzić, “Co by było gdyby?”. Nie jestem fanem lizania cukierka przez papierek, ale przynajmniej jest to dobry powód, aby wrócić do gry. Ale czy przekona to Was do jej poczwórnego przejścia? Nie sądzę. Nie do końca czuć tutaj równe tempo rozwoju fabuły. Gramy sobie i gramy, coś się wydarza i za chwilę następuje koniec gry. Trochę można to było rozciągnąć, ale też nie można oczekiwać po mniejszym projekcie skali z wielomilionowego produktu.
Widać po mnie, że lubię FFT? Bardzo
Najlepszym elementem Cross Tails jest bez dwóch zdań rozgrywka. Nie ma się nawet co dziwi — po tylu latach prac nad innymi grami z gatunku przez deweloperów z Rideon ten element musi być dobry. Jeśli graliście kiedyś w Final Fantasy Tactics, to poczujecie się niemal jak w domu! Wszystko podzielone na tury, siatka, mnóstwo klas postaci, umiejętności i elementów ekwipunku. Jest wszystko to, co pozwoli nam bez większych ograniczeń stworzyć własną drużynę i rzucić wyzwanie reszcie świata, jednocześnie pobudzając nasze zwoje mózgowe do roboty.
Każdy bohater może korzystać z trzech klas: unikatowej, której nie można zmienić, oraz dwóch subklas, które można mieszać do woli. Dzięki temu mogłem sobie mocno pofiglować i stworzyć postacie wszechstronne oraz skupione na jednym zadaniu. Klas jest sporo, a dzięki zdobywaniu kolejnych poziomów na nich możemy odkryć kolejne, bardziej zaawansowane. W Cross Tails bardzo istotny jest pitos. Bez niego nie założymy na zwierzaczki nowych zbroi ani nie ulepszymy ich umiejętności.
Tutaj dochodzę do jednej rzeczy, którą może bym zrobił inaczej. Mając hajs, nic nie stoi nam przeszkodzie, aby ulepszyć sobie zdolności do maksymalnego poziomu. Nie ma żadnych ograniczeń, poza pieniędzmi właśnie. Skoro maksymalny poziom klasy to 5 i skilla to 5, to dla mnie logiczne byłoby powiązanie obu. Jasne, zmusiłoby to nas do grindu, ale tak czy inaczej grindujemy hajs, więc wyszłoby na to samo. Oznacza to również, że po zmianie klasy na nową możemy od razu ją wymaksować ją sprawdzić jej pełne możliwości na polu bitwy.
Jakość AAA w grze A
O ile od fabuły oczekiwałem więcej, tak jeśli chodzi o rozgrywkę, nawet nie musiałem o to pytać. Wszystko opisane jest masą statystyk, więc od razu widzimy, jaki coś będzie miało wpływ na jednostkę. Ekwipunek poza oczywistymi statystykami posiada liczne pasywy, które istotnie wpływają na jakość naszego wojownika lub wojowniczki. Oręż znajdziemy w złotych skrzyniach, dostaniemy w nagrodę, kupimy w sklepie lub wymienimy na ryneczku za złote rybki. W ekwipunek możemy sobie nawet wsadzać modyfikacje! Chcecie więcej? To macie — każdej jednostce możemy ustawić pasywne zdolności, które odblokujemy na drzewkach klasowych. Możemy też wybrać sobie błogosławieństwo, które znowu da nam jakieś bonusy. Naprawdę, takich możliwości rozwoju postaci nie powstydziłaby się żadna gra AAA!
Na polu bitwy jest równie ciekawie, jak w przygotowaniach do potyczki. Zanim zaczniemy walkę, możemy sobie ustawić różne strategie. Przekładają się one na różne bonusy. Czasem są to zwiększone obrażenia od broni dystansowej, innym razem więcej doświadczenia, a jeszcze innym bonus do odporności na jakiś żywioł lub regeneracja zdrowia co turę. Muszę przyznać, że Sztuczna Inteligencja sterująca naszymi przeciwnikami nie jest głupia. Oponenci nakładają na siebie buffy, na nasze jednostki debuffy, podchodzą od słabszej strony. Pocą się niemiłosiernie i bardzo dobrze! Kilka razy zaskoczyli mnie i musiałem zaczynać misję od nowa. Poziomów trudności jest kilka, więc każdy znajdzie coś dla siebie, ale już na normalu trzeba będzie ruszyć makówką. Trochę częściej życzyłbym sobie specjalnych celów misji, bo tak przez 80% trzeba było zmieść innych z planszy, a jednak jak trzeba było coś zrobić w określoną ilość tur, to robiło się gorąco.
Najlepszy przyjaciel człowieka
To, co zdecydowanie wyróżnia Cross Tails na tle innych reprezentantów gatunku, to Hate. W trakcie wykonywania różnych akcji nasze jednostki generują Hate, w zależności od tego, co zrobią. Im więcej Hate ma dana postać, tym bardziej skupiają się na niej przeciwnicy. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak ważne wtedy są jednostki tankujące z provokiem, które mogą zabrać sporą ilość Hate od papierowych jednostek, z dużą mocą palną. Takie sterowanie uwagą wrogów było całkiem ciekawym doświadczeniem. Podoba mi się również opcja z maną do umiejętności. Walkę rozpoczynamy z jej zerową ilością (chyba że założymy odpowiednie EQ), która wzrasta z czasem. Oznacza to, że niekoniecznie możemy od razu wypalić z grubej rury i zflatlinować przeciwników z planszy.
Jeśli poziom trudności daje nam w kość, to możemy sobie pogrindować. Nie musimy latać po mapie w celu losowych starć, tylko wybieramy sobie z menu to, co nam najbardziej pasuje. Jest to super opcja, jeśli chcemy sobie stworzyć kontrolowane warunki do rozwoju. Ja lubię grind, lubię sobie porozwijać moje jednostki, ale chyba nie wszyscy tak mają. Dlatego deweloper uznał, że skoro i tak jest AI, które bije się z nami, to dlaczego nie mogłyby się bić między sobą? I tak właśnie możemy sobie na luzie podrgrindować drużynę, nie poświęcając na to ani energii, ani czasu. Super opcja dla leniwych. Nie można tylko przesadzić, bo może się okazać, że jesteśmy za mocni dla przeciwników. Na szczęście nie sprawdza się to zbytnio w trakcie misji głównych, bo AI umie się tylko bić, a nie wypełniać cele mapki. Free Battle pozwala również zebrać przedmioty, o których zapomnieliśmy za pierwszym razem. Na każdej mapce możemy znaleźć złote skarby, a warto je otwierać, bo znajdują się w nich specjalne przedmioty!
Pierwsze koty za płoty
Rideon w końcu porzucił spirte’y znane z ich poprzednich produkcji i postawił na nową jakość grafiki. O ile nie wygląda to jakoś super, to stylizowana oprawa wygląda bardzo dobrze. Niskopolygonowe modele wyglądają ładnie na ekranie konsoli i widać, że zmiany idą w dobrym kierunku. Całkiem fajnie wypada też grafika na siatce, nic w oczy nie kłuje, wszystko jest przejrzyste, a my możemy sobie niemal dowolnie sterować kamerą. Ciekawie wypada również design świata. Twórcy zadbali o odrobinę różnorodności i regiony klanów Hidiq przypominają Arabię, a rejony Ranverfurt średniowieczną Europę. Sporą jakość prezentują grafiki bohaterów, które wyskakują podczas wszystkich dialogów. Ogólnie grafika wychodzi na plus, animacja w tym stylu nie przeszkadza, ale trochę dostawałem bólu oczu (w przenośni, nie dosłownie), patrząc na jakość efektów specjalnych. Nad nimi twórcy muszą trochę jeszcze popracować.
Ścieżka dźwiękowa również wypadła pozytywnie. Przy ogromnej ilości powtarzalności przy grindzie nie czułem się nią znudzony. Nie należy się co prawda spodziewać cudów na kiju, ale OST-owi daleko do kociej muzyki. Od strony technicznej też nie mam się do czego przyczepić. Wszystko ładuje się bez problemu i bardzo szybko. W trakcie rozgrywki nie trafiłem na żadnego robala. Trochę bezcelowa jest rozbudowana mapka świata, skoro i tak na części miejscówek się nie zatrzymujemy, tylko idziemy przed siebie. Jest jednak pole do rozwoju i będę czekał na wieści o kolejnym SRPG od Rideonu.
Grę do recenzji dostarczyło KEMCO.
Nie byłem zainteresowany/jakoś przeleciał mi ten tytuł bokiem, jednak po recenzji i mam nadzieje jakiejś obniżce 50% w przyszłości bardzo możliwe że kiedyś go sprawdzę, prezentuje się przyzwoicie
Fajnie że Kemco w końcu wybiło się ponad poziom rpg makera, ale chyba dalej nie ma Voice Actingu? Po trailerach nie widziałem
Nie ma.