
Jeśli jesteście z trochę starszego pokolenia, zapewne pamiętacie serię „Gdzie jest Wally?”. W gazetkach/komiksach na rozkładówkach mogliśmy zobaczyć planszę pełną wszelakich przedmiotów i ludzi, a naszym zadaniem było zlokalizowanie tytułowego Wally’ego, ćwicząc przy tym naszą spostrzegawczość. Z tego rodzaju produkcją, tym razem w formie gry, przychodzi do nas studio Rogueside. Nasza dzisiejsza pozycja pozwoli Wam nieco rozruszać szare komórki, a przy okazji może i trochę zrelaksować po ciężkim dniu.

Czy ktoś widział moje okulary
Hidden Through Time 2: Myths & Magic jest kontynuacją dość ciepło przyjętego Hidden Through Time z 2020 roku. Rozwija znany już motyw szukania przedmiotów na planszach, jednocześnie trochę go rozbudowując, w tym przypadku tematyką. Do wyboru mamy 4 różne ery: 1001 Arabskich Nocy, Grecką Mitologię, Średniowiecze oraz Magiczne Lata Osiemdziesiąte. Każda era ma własny zestaw 8 mapek, a ostatnia z nich odblokowuje się dopiero po zebraniu konkretnej liczby specjalnych obiektów. Mapy są przeróżne, zarówno większe, jak i mniejsze: na jednych liczba obiektów do odnalezienia jest taka, że ledwo mieści się na pasku, a na innych można je policzyć na palcach jednej ręki.
Za rozmieszczeniem obiektów zwykle stoi jakaś logika, którą nauczymy się dostrzegać po pewnym czasie: żaba przeważnie będzie kumkać gdzieś w okolicach stawu/rzeki, mieszek złota czy diament będzie ukryty w skrzynce czy jaskini ze skarbem, a czasami dany przedmiot będzie kojarzył się nam z konkretną postacią i będziemy rozmyślać, co takiego zrobiła lub gdzie się znajdowała, by odnaleźć znajdźkę na jej trasie. Po najechaniu na obiekt na pasku pokazuje się mała podpowiedź – nie zawsze to jest coś oczywistego, ale nieraz może nam pomóc w trudniejszym dla nas etapie.

Jutro będzie słonecznie
Pod względem samej rozrywki druga część niewiele się różni od swojej poprzedniczki. Wyróżnia ją jednak nowo dodany element pogodowy. W zależności od warunków pogodowych panujących na mapie (te możemy przełączać specjalnym przyciskiem bądź też klikając X na kontrolerze) dostępne będą różne przedmioty; może się zmienić ich ułożenie. W słoneczne dni możemy dostrzec jakieś zwierzę na zielonej łące, by po przełączeniu pogody na deszczową próbować je znaleźć chowające się gdzieś pod drzewem albo w suchym pomieszczeniu. Dodatkowo postacie i obiekty są tutaj lepiej animowane, co urozmaica rozgrywkę zarówno pod względem wizualnym, jak i poziomu (niektóre obiekty są ruchome, więc nie zawsze będą w jednym miejscu – co jest super pomysłem na rozgrywkę, aczkolwiek trochę mało wykorzystanym).
Jeśli chodzi o audio, mamy tu przyjemne melodie, nawiązujące tematycznie do danych map, zmieniające się również zależnie od pory dnia. Ostatnią nowością, o której warto wspomnieć, jest narrator, który po rozpoczęciu mapy wprowadza nas fabularnie w historię (trochę niczym podczas ekranów ładowania w serii Civilization), co na pewno jest ciekawym wyróżnikiem względem poprzedniej odsłony.

Potrzeba więcej soku
Niestety z wielką szczegółowością wiąże się wielka optymalizacja. Tym sposobem dochodzimy do największej bolączki tej produkcji: optymalizacji, a właściwie jej braku. Bogato zdobione i animowane postacie/obiekty mocno wpływają na wydajność gry, powodując na moim już leciwym Switchu sporą czkawkę. Ze wszystkich tytułów, w które grałem na konsoli Nintendo, ten znajduje się w czołówce tych najgorzej działających. Na większych mapach spadki płynności są zauważalne nawet przy przewijaniu mapy, a jeśli chodzi o ekrany ładowania, to są one widoczne nader często – każde załadowanie gry, każda mapka, którą odpalamy, potrafi wczytywać się nawet do kilkudziesięciu sekund, przez co na przykład mapy stworzone przez społeczność trudno jest przeglądać w sensowny sposób.

Gdzie jest wally maker
No właśnie… mapy. Dużą rolę odgrywa w tej grze nie tylko sama kampania. Do dyspozycji gracza oddano również tryb architekta, dzięki któremu na gotowych obiektach możemy zbudować własną mapę… którą później możemy udostępnić społeczności do sprawdzenia. W ten sam sposób w module Online możemy sprawdzić mapy stworzone przez innych graczy, posortowane wybraną przez nas metodą. Grę ogrywałem jeszcze przed oficjalną premierą, ale na dzień dzisiejszy trochę już tych mapek jest, więc jeśli tytuł przyjmie się wystarczająco dobrze, prawdopodobnie będziecie mogli w nim spędzić sporo godzin – jeśli tylko lubicie takie rozwiązania rodem z Super Mario Makera.

Kod do recenzji dostarczyło PiratePR.