[Recenzja] Mutant Mudds Super Challenge

Kojarzycie może studio Renegade Kid? A tytuły jak Dementium, albo Moon na NDSa? Są to ciepło przyjęte, klimatyczne horrory FPS tego właśnie studia. Jednak panowie Watsham i Hargrove – założyciele Renegade Kid – nie tylko horrory nam serwują! W 2012 roku stworzyli świetną, utrzymaną w retro-pixelowym, jak to określają sami twórcy 12 bitowym klimacie – dwuwymiarową platformówkę Mutant Mudds na naszego 3DSa. Retro klimat, świetnie brzmiące chiptuny, wysoki poziom trudności i responsywne sterowanie nie przeszły bez echa. Gra zebrała wysokie noty i zyskała serca wielu graczy. Rok później doczekała się też rozszerzenia Deluxe, które dodawało 20 nowych, nie łatwych do przejścia poziomów. Pod koniec 2014 roku (w Europie w połowie 2015) wydali jeszcze warty wzmianki Xeodrfter, ale ja tutaj nie o tym…

Otóż w czwartek 17 marca w eShopie miała miejsce premiera ich następnego „dziecka” – Mutant Mudds Super Challenge! Jest to sequel pierwszego Mutant Mudds, ale czy udany? Czy warto wydać na niego 40pln? Postaram się trochę pomóc w podjęciu tej ewentualnej decyzji. Zapraszam do lektury!

Mutant_Mudds_01

W grze ponownie wcielamy się w postać protagonisty Maxa i wyruszamy ocalić świat przed inwazją pozaziemskich stworów. Na wstępie dowiadujemy się o lokalizacji meteorytu, który sprowadził na naszą planetę kłopoty. Uzbrajamy się w niezastąpiony, powracający pistolet na wodę i wskakujemy w wir platformowej akcji.

Do naszej dyspozycji oddano 40 zupełnie nowych poziomów, pogrupowanych w tematyczne światy po cztery plansze oraz następną – z bossem. Naszym celem jest zebranie na każdej z plansz 100 klejnotów. Wydaje się proste? Oj wierzcie mi na słowo – nie jest. Znajdźki są rozłożone po całej planszy, często też ukryte. Czas na przejście również mamy ograniczony, jednak jest go wystarczająco, by nie czuć nadmiernej presji z tego powodu. Nie wszystko może udać się zebrać za pierwszym podejściem. Jeśli jednak nie udało nam się znaleźć wszystkich, to do odnalezienie w kolejnym podejściu zostają nam jedynie te pozostałe. Tak czy siak, do każdej planszy najpewniej i tak wrócicie, a to za sprawą poukrywanych lub zablokowanych subplansz V-Land oraz G-Land znanych z pierwszej części. Dostęp do nich uzyskamy jedynie wtedy, kiedy przed wyborem planszy zaopatrzymy się w odpowiedni, dający nam możliwość obejścia blokady upgrade naszej broni. Czeka w nich na nas kolejne 100 klejnotów do zebrania. Z drobnych smaczków warto zwrócić uwagę, że ku czci Virtualboy’a i Gameboy’a plansze te są ubarwione odpowiednio na czerwono, oraz zielono.

Mutant_Mudds_02

Rozgrywka jest taka, do jakiej przyzwyczaiło nas studio – dopracowana. Skaczemy, lecimy naszym jet packiem, strzelamy do wrogów, robimy uniki, planujemy następny ruch, znowu skaczemy i tak dalej… Do dyspozycji podczas grania mamy trzy serduszka. Drobny błąd może powodować utratę jednego z nich, jednak częściej za błędy płacimy życiem. Możemy ze spokojem zostać zaatakowani dwukrotnie przez przeciwnika i grać dalej, jednak zmiażdżenie przez rampę, wpadnięcie w przepaść, zabójczą ciecz, czy na mordercze kolce uśmierca nas natychmiast. Podróżując przez plansze zmieniamy też plany, na których się poruszamy, a te są trzy. Za pomocą specjalnych ramp przeskakujemy na plan bliski, średni lub też daleki. Sterowanie jest responsywne, a sama gra karze nas jedynie za nasze kiepskie zdolności grania w platformówki lub błędy, które popełniamy. Odpowiednie wybranie chociażby momentu skoku często ma tutaj znaczenie i zadecyduje czy przeżyjemy, czy też nie. Poziom trudności jest względnie wysoki, dla wielu gra może być zbyt trudna i miejscami irytująca. Nie raz trzeba się naprawdę sprężyć i mocno pogłówkować, aby wszystko przejść tak jak trzeba i przy tym nie zginąć, a same checkpointy będą traktowane jak błogosławieństwo w drodze przez mękę. Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze, w stosunku do części pierwszej nic nie zostało zmienione. Klasyczny styl dwuwymiarowych sprite’ów buduje retro klimat i dodaje produkcji uroku. Nie ma tu chrupnięć animacji, wszystko działa jak najbardziej płynnie. Mutant Mudds to tytuł, w który warto po prostu zagrać z włączonym efektem 3D. Dodaje on niewątpliwie przyjemnej głębi rozgrywce i zdarza się, że ułatwia przejście niektórych momentów w grze.

Mutant_Mudds_03

By zróżnicować trochę rozgrywkę znów dostajemy do dyspozycji 3 rozszerzenia do wodnej broni Maxa. Tym razem cały arsenał upgrade’ów mamy do dyspozycji już od samego początku, nie musimy wszystkiego po kolei odblokowywać. Nie, żeby sikawka naszego protagonisty była jakaś zwykła i nudna… Bo już w standardzie ma opcję służenia nam również za jet pack! Rozszerzenia oddane nam do dyspozycji odpowiednio przyśpieszają i zwiększają odległość, na jaką możemy oddać strzał z naszej broni, zwiększają długość czasu, z jaką możemy używać naszego wodnego jet packa, a także zrobią z nas i naszego wodnego działka rakietę – powodując wysoki, szaleńczy wystrzał naszego bohatera w górę. Niestety możemy na raz mieć tylko jedno z rozszerzeń, przez co, by zrobić daną planszę na 100% musimy zwracać uwagę na to, co nam dokładnie potrzeba.

Mutant_Mudds_04

Wszyscy przeciwnicy w grze, poza bossami, są powracającymi monstrami z poprzedniej części. Znajdziemy tu między innymi znane brązowe paskudy i ich latające wariacje, małe, pełzające potworki, większe wyglądające jak uskrzydlone prosiaczki zrzucające na nas bomby, oraz niebezpieczne i najbardziej znienawidzone stwory uzbrojone w tarczę i miecz. Nie zabraknie też odmiany i natkniemy się na mordercze młoty czy zdmuchujące nas chmurzyska. Jak by tego było mało, pojawiają się też światy ze stworami-duchami, które jesteśmy w stanie za pomocą specjalnej znajdźki, unieszkodliwić tylko na chwilę. A to jeszcze nie wszystko! Jeśli chodzi o bossów, to tu nie ma przebacz, by go odblokować musicie uzbierać wszelkie diamenty z danego segmentu, a same walki z nimi również nie należą do najłatwiejszych.

Mutant_Mudds_05

Wspomniani powyżej bossowie, to pierwsza z nowości, którą nam zaserwowało Renegade Kid. Idąc dalej dostaliśmy nieubłagany licznik śmierci, który przygnębi nie jednego, ukryte 20 sekretnych, grywalnych postaci (w których znajdziemy chociażby Shantae i Shovel Knighta), oraz pochowane wśród plansz płyty kompaktowe, które pozwolą nam odtworzyć w odpowiednim pomieszczeniu odblokowaną przez nie muzykę z gry.

Muzyka w grze to zbiór potężnych chiptunów, są tu utwory znane z pierwszej części, ich remixy, a także całkiem nowe kawałki, skomponowane przez tego samego autora co w pierwszej odsłonie. Przyjemne dla ucha, świetnie pasujące do gry i genialnie budujące klimat. Zdecydowanie warto grać z włączonym dźwiękiem! Jednak muszę przyznać, że muzyka z Super Challenge nie wpadła mi tak w ucho, jak w poprzedniczce. Jest mniej zapadająca w pamięć, nie chodzę i nie nucę już poszczególnych utworów. Tworzy ona jednak świetne uzupełnienie całości gry i nie zalecam przechodzić koło niej obojętnie bez wcześniejszego sprawdzenia.

Mutant_Mudds_06

Mutant Mudds Super Challenge jest tym, czym być miało – platformówką dla masochistów i fanów gier pokroju Super Mario Bros. The Lost Levels. Poziom wyzwania jest duży, ale jeśli lubicie, kiedy nie ma łatwo i zawsze musicie zbierać wszystko w 100% – śmiało polecam zapoznać się z Mutant Mudds. Ale czy warto zainwestować zatem w Super Challenge? To w zasadzie zależy od Was. Jeśli mieliście przyjemność grać w pierwszą część, byliście zadowoleni i chcecie więcej – możecie brać w ciemno – będziecie zadowoleni. Natomiast jeśli pierwszy raz czytacie o Mutant Mudds i zainteresowała Was ta produkcja poleciłbym zacząć właśnie od poprzedniczki. Jest nieznacznie tańsza, a dobrze buduje klimat i narastający poziom trudności, przez co świetnie się spisze jako test Waszych umiejętności oraz cierpliwości. O Super Challenge ciężko mi pisać, by był sequelem. Za mało tu zmian w stosunku do części pierwszej, dostajemy jedynie drobne usprawnienia i nowe poziomy. Te są na tyle dobrze przemyślane, z tak wysokim poziomem trudności dającym jednocześnie ogrom satysfakcji po ukończeniu, że jestem w stanie bez problemu zaakceptować, że za mocno rozbudowany potencjalny DLC przyszło mi zapłacić.

Na koniec nadmienię tylko, że Mutant Mudds Super Challenge zakupimy w systemie cross-buy. Jeden zakup, a możecie ją pobrać zarówno na Wii U, jak i 3DS. Gra wspiera granie off-tv, jednak mi osobiście bardziej pasuje granie na handheldzie, gdyż efekt 3D to świetna sprawa.

2 komentarze

Dodaj komentarz