Ukryte klejnoty, przyczajone top10 jRPG

Niedoceniane, przeoczone, spóźnione jRPG, które jednak warto zagrać

top 10 3DS hidden gems

Dziś w natłoku portów, ponownych wydań czy remasterów Switch stał się rajem dla jRPG-ów. Jednak do niedawna eldorado dla poszukiwaczy jRPG stanowił 3DS. Ze względu na konstrukcję 3DS-a potencjalne porty były trudne w konwersji na lub z innych sprzętów. Z tego też powodu biblioteka 3DS-a wypada znacznie skromniej nie tylko od Switcha, ale i od konkurencji w czasach swojej świetności. Za to z tego samego powodu wygrywa pod względem ilości exclusive’ów. Wciąż jednak pojawiały się świetne remaki, jak Radiant Historia: Perfect Chronology, Dragon Quest VIII: Journey of the Cursed King czy Tales of Abyss wydane bazowo na inne sprzęty, oraz te, które dostały drugie życie na Switchu, jak Alliance Alive czy Code of Princess. Pominę je w tym wpisie, skupiając się na perełkach dostępnych tylko na 3DS-a. Oczywiście jak wskazuje tytuł, będzie to subiektywna lista świetnych jRPG-ów (niemniej poparta argumentami), które z różnych powodów umknęły uwadze nawet fanów gatunku.

 

10. Dragon Ball Fusions – w zalewie niskobudżetowych i średnich w wykonaniu gier akcji na licencji wielu przegapiło DB, które śladem Dragon Ball Z: Attack of the Saiyans z DS-a postawiło na gatunek RPG. Latamy swobodnie po świecie, rekrutując NPC niczym Pokemony, by potem poddawać je fuzji. Mamy tutaj tworzenie postaci, klasy, unikatowy system walki łączący drużynowe elementy turowej strategii z kierunkowymi kombosami i wyrzucaniem poza pole walki wzięte z bijatyk. Wszystko to w połączeniu z oryginalną fabułą tworzy kompetentnego jRPG-a, który nie był w ten sposób reklamowany, a przez wielu z góry olany poprzez to, z czym zazwyczaj mamy do czynienia w tego typu produkcjach.

 

9. Fantasy Life – nie tak ukryta, bo zarówno popularność studia Level-5, jak i rozliczne zalety tej produkcji dały sprzedaż w postaci aż miliona egzemplarzy. Można powiedzieć, że nie powinna znaleźć się na tej liście, ale trzeba wziąć pod uwagę, że gra została zjechana przez krytyków wytykających płytkość mechanik, brak fabularnej narracji czy ogólnie próbę robienia tego, co Animal Crossing, tylko słabiej. Gracze jednak pokochali ten sanboxowy świat fantasy, w którym możesz zając się pieczeniem chleba zamiast ratować świat. Dlatego też Fantasy Life pojawia się w dyskusji ilekroć mowa o niedocenianych perełkach.

Więcej w naszej recenzji

 

8. Project X Zone – na pierwszy rzut oka wygląda na bijatykę i to w dodatku spinoff/crossover serii  czyli coś, co wielu fanów jRPG-ów może natychmiastowo zignorować. Jest to w istocie strategia z dodatkowym wykręcaniem kombo podczas starć jednostek. Choć krytycy wytykali techniczne niedociągnięcia, to fani, którzy jednak sięgnęli po tę produkcję, chwalili wciągający system walki i ogromną ilość fanserwisowej zawartości (gra na ponad 50 godzin!)

 

7. Ever Oasis – dostajemy do dyspozycji całkiem rozbudowany symulator budowania bazy połączony z eksploracją świata i dynamiczną walką. Grze jednak nie pomógł ani rzadko spotykany pustynny motyw, ani urocze designy postaci. Krytycy wytykali powtarzalność grindu, słabe tłumaczenie mechanik i szczątkową fabułę, jednocześnie porównując produkcję do przeciętnego miksu Animal Crossing i Zeldy. Nikt nie wskazuje jednak wyraźnej przyczyny słabej sprzedaży, bo zarówno gracze, jak i krytycy ocenili ją wysoko. Być może miała po prostu problem z komunikacją, czym jest i co jest jej mocną stroną.

Więcej w naszej recenzji

 

6. Stella Glow – od twórców serii świetnych strategii Luminous Arc na DS-a. Produkcja mająca być wielkim tytułem na 10 rocznicę studia, okazała się ostatnią – po tym, jak ogłosili bankructwo. Wielka szkoda, bo to kawał dobrej strategii z ciekawie napisanymi postaciami. Rozwijamy więzi z drużyną, odblokowując nowe umiejętności, a w interakcjach z paroma wiedźmami – potężne pieśni. Pojawia się też odrobina dating simu – gdyż od wiedźm dostajemy specjalne questy, pozwalające dźgając je w serce, wniknąć do umysłu i naprawić ich psychikę :P. Dla wielu jest to jeden z najbardziej niedocenianych jRPG-ów na 3DS-a.

 

5. Lord of Magna – jesteśmy posiadaczem własnej tawerny, do której rekrutujemy harem pięknych wróżek, budujemy z nimi relacje, przemierzamy świat, zbierając surowce w starciach z oryginalnym systemem walki. Wszystko to w przyjemnej oprawie, z niewymagającym poziomie trudności i lekkim humorem. Czego chcieć więcej? Być może zabrakło uprawy farmy, bo niewiele ludzi sięgnęło po tę produkcję od studia Marvelous, które później dało nam Rune Factory 4 czy wiele Story of Seasons.

 

4. 7th Dragon III Code: VFD – wydano 4 części serii, a tę nazwano trzecią ze względu na to, że druga podzielona została na 2 tytuły wydane na PSP, a pierwsza pojawiła się tylko w Japonii. Samo to mogło sprawić, że wiele osób stwierdziło, że nie połapie się w fabule. Nie pomogło też to, że na pierwszy rzut oka wygląda jak przeciętny dungeon crawler. W rezultacie wiele osób przeoczyło ten tytuł, a naprawdę warto po niego sięgnąć ze względu na świetny design postaci, ciekawy gameloop z rozbudową bazy i wyprawami na misje. Błyszczy tu jednak przede wszystkim genialny system skilli – zbalansowany, a jednocześnie pozostawiający furtki do wykorzystania go w sposób pozwalający ominąć grind do wymagających bossów.

Więcej w naszej recenzji

3. Persona Q2 – wydana u nas już po 2 latach życia Switcha, kiedy zainteresowanie 3DS-em mocno spadło. A szkoda, bo popularność obsady Persony 5 mogłaby napędzić sprzedaż… gdyby wydaną ją także na Switcha, co wiele osób wytykało. Etrianowa oprawa graficzna może nie jest najwyższych lotów, ale gra nadrabia bogatą obsadą i licznymi cutscenkami z pełnym udźwiękowieniem dialogów (co często było ścinane do jednego słowa/dźwięku w innych produkcjach). Zrobiono wiele, by gra prezentowała się nowocześnie i posiadała ogrom zawartości dla fanów Persony. Jak gracze zgodnie wskazują, to bardziej Persona niż Etrian, więc jej mechanika nie odstraszała fanów. Z pewnością sprzedałaby się lepiej, gdyby nie została wydana jedynie na umierający już w tamtym momencie sprzęt.

 

2. Yokai-Watch 3 – podobnie jak Persona znana marka, zwłaszcza w Japonii, gdzie sprzedała się świetnie (powyżej 1 miliona, jednak kilkukrotnie gorzej od poprzedników). U nas wydane jeszcze później niż w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie nie dość, że seria jest dużo mniej znana, to po półtora roku obecności Switcha na rynku. Przez to mało kto po nią sięgnął – a szkoda, bo według mnie jest szczytowym osiągnięciem technicznym 3DS-a. Modele są szczegółowe, oświetlenie dynamiczne, a odbicia powierzchni, tak samo jak efekt 3D, z tego, co widziałem, są najlepiej wykonanymi na tym sprzęcie. Sama gra ma ogrom zawartości, tony potworków do złapania i mnogość minigier. Design lokacji, funkcjonowanie miast i ich NPC oraz liczba zróżnicowanych mechanik robią wrażenie, biorąc pod uwagę, jak bardzo jakościową produkcję dostaliśmy.

Więcej w naszej recenzji

 

1. Fire Emblem Echoes: Shadows of Valentia – dla wielu najlepszą odsłoną serii będzie Awakening, dla innych Fates – i nie ma co się dziwić, jako że te gry odświeżyły i uratowały serię. Wielu starych fanów jednak wybrzydzało, że cykl stał się symulatorem randkowania, a hardcorowość i wyzwanie pierwszych odsłon odeszły bezpowrotnie. Tym, którzy poznali serię od 3DS-owych odsłon, remake FE z 1992 wydawał się krokiem wstecz; dodać do tego, że wydana została już po premierze Switcha, więc wielu przeszło obok niej obojętnie. Dla mnie było to pierwsze FE, a mimo to wciąż pozostaje najlepszą odsłoną serii (mimo iż uwielbiam paringi). Brutalnie realistyczne, ze świetną fabułą i obsadą dwóch zazębiających się jednocześnie kampanii. Poza tym duże mapy, co jest niewątpliwą zaletą 😛 i genialna orkiestrowa ścieżka dźwiękowa. Sami posłuchajcie tego mistrzostwa:

https://youtu.be/5xx0o7Bcol4

Brak komentarzy

  1. No szkoda, szkoda, że Yokai Watch jakoś przeszło u nas bez echa. Akurat w „trójkę” nie grałem, ale jedynka i dwójka naprawdę mi się podobały, zwłaszcza udany zabieg z dwiema liniami czasowymi z „dwójki”. Widać tam znacznie więcej miłości niż w ostatnich Pokemonach. Z tego zestawienia grałem jeszcze w 7th Dragon i wciągnąłem się, no i w Ever Oasis, które jest… OK.

    A co do Persony Q, to już pierwsza nie za bardzo mi się spodobała, choć wszystko wskazywało na to, że będzie inaczej, więc „dwójkę”… kupiłem, no bo… sam nie wiem…

  2. Jestem pod koniec 7th Dragon i niestety nie mogę polecić tej gry. Fabuła kiepska (choć początek 6 rozdziału zaskakuje), design poziomów bardzo słaby, grafika to też raczej klasa średnia 3DS’a. Z plusów to, tak jak w tekście wspomniano, ciekawy system walki z aż 8 różnymi klasami. Co do pierwszego miejsca to jest to rzeczywiście prawdziwa perełka i pozycja obowiązkowa – bawiłem się przednie choć post gamę mnie wykończył i zatrzymałem się w 2/3 dodatkowego dungeonu.

  3. Z tej listy grałem tylko w Fantasy Life (przeszedłem dwa razy, absolutnie świetna gra), 7th Dragon (tylko chwilę bo nie wciągnęło mnie) i demo Ever Oasis (nie na tyle fajne żeby kupić pełną wersję). Z Yokajów nawet nie wiedziałem, że była trójka. Mam jedynkę (gdzie zatrzymałem się na bossie w saunie) i dwójkę której jeszcze nie ruszyłem.
    No i najważniejsza sprawa – gdzie są etriany?

Dodaj komentarz