Switch na kwarantannie

Zostajemy w domu! Czyli co redaktorzy będą robić podczas kwarantanny.

Obecnie praktycznie wszystkie media poświęcają wiele swojej uwagi szalejącemu po świecie wirusowi Covid-19. Z uwagi na fakt, że zalecane jest pozostawanie w domu na domowej kwarantannie przez przynajmniej 2 tygodnie, zapytaliśmy naszych redaktorów jak planują spędzić ten czas i jakie miejsce w tej sytuacji zajmie ich ulubiona konsolka.

Osobiście należę do grona tych „szczęśliwców”, którzy mają możliwość wykonywać swoją pracę zdalnie, więc za wiele w moim życiu się nie zmieni, a przynajmniej mam taką nadzieję. Sporą część dnia mam więc już zagospodarowaną. Jasne odpadnie czas na dojazdy, ale to znaczy tylko tyle, że będę mógł trochę dłużej pospać.

Samego grania na Switchu też nie zamierzam jakoś specjalnie zmieniać. Niedawno skończyłem Ori and the Blind Forest i potrzebuję trochę zmiany gatunku. Odkopałem na konsoli nieco przykurzone już Super Kirby Clash – może w końcu skończę fabułę w tej F2P gierce. Z dużych tytułów to wróciłem do bycia łowcą i powoli wykonuję kolejne zlecenia w Monster Hunter Generations Ultimate. Grę, której w sumie nie planowałem nigdy kupować (bo sporo grałem w MHG na 3DSie i średnio mi się podobało). Skoro jednak wpadła mi w ręce jakiś czas temu w przystępnej cenie to mam i gram. Nie wykluczam, że w sytuacji gdy będę potrzebował jakiejś odmiany, to odpalę jakieś starsze gry na komputerze. Ewentualnie zacznę nadganiać czytanie, bo w tym roku dość słabo mi to idzie.

To kolejny moment w moim życiu po wydarzeniach z 2001 i 2010 roku, który zapisze się w annałach historii. Koronawirus przejmuje kontrolę nad naszym wolnym czasem i skłania do zadbania o zdrowie własne i naszych najbliższych.

Jako wieloletni fan strategicznych rpgów w stylu Final Fantasy Tactics (dajcie serie na hybrydę Square!) po nabyciu konsoli, sprawdziłem, co w eShopie piszczy. Poza oczywistymi wyborami jak Fire Emblem: Three Houses czy też grami z serii Disgaea, trafiłem na God Wars: The Complete Legend. Początek był całkiem obiecujący, zostałem zaskoczony ładną prezentacją postaci i scenkami popychającymi historię do przodu. W grze poznajemy losy Kaguyi, która przez niemal 10 lat siedzi zamknięta w świątyni, czekając na swoją kolej, aby wskoczyć do wulkanu. Po co to robi się, zapytacie? Wulkan Fudżi jest wkurzony przez to, co ludzie robią z planetą a Ci, aby temu zapobiec, wrzucają księżniczkę do lawy.

Switch na kwarantannie

Niestety dialogi, pogarszają odbiór historii. Są bardzo płytkie, przez co część wątków, wydaje się bardzo prosta i niezbyt zachęca do śledzenia jej. Sytuację ratuje system RPG w grze i spora ilość wolności, jaką nam początkowo dostarcza. Świetnie się bawiłem, wykonując kolejne misje poboczne zlecone w świątyni i maksowałem kolejne klasy. Czar prysł w 4 rozdziale, kiedy klasy zaczęły się zlewać. Walki stały się strasznie monotonne, a pokonanie kilkunastu przeciwników podczas walki z bossem, nie stało się tyle wyzwaniem, co katorgą i wysysaczem czasu. Po 40 godzinach zostaje mi kilka walk do zakończenia głównej linii fabularnej. Strasznie ciężko mi się za to zabrać, kiedy w kolejce do gry czeka chociażby Xenoblade Chronicles.

To tyle ode mnie w tym tygodniu. Mam nadzieję, że znajdę na tyle sił i chęci, aby gierkę skończyć i rozpocząć zabawę z nowym tytułem, a to wszystko w moim wygodnym fotelu z dala od problemu korona-wirusa.

Jako że na co dzień pracuję zdalnie i nie wychodzę z domu, panująca epidemia niewiele zmieniła w moim życiu. Szkoda, że Animal Crossing: New Horizons ma premierę dopiero za tydzień, bo wygląda na idealny tytuł pozwalający się na oderwanie się od tego całego medialnego szumu, który tylko zwiększa panikę.

Nie chcąc zaczynać żadnej nowej gry. Postanowiłem zapoznać się z demami kilku pozycji, które mam na oku od krótszego czy dłuższego czasu. Zacząłem od Pokemon Mystery Dungeon: Rescue Team DX, które już w momencie ujawnienia zauroczyło mnie akwarelową oprawą graficzną. Po krótkim quizie okazało się, że najbliżej mi do Bulbasaura, po czym wyruszyłem na swoją pierwszą misję ratunkową. Rozgrywka okazała się jednak dość prosta, by nie powiedzieć prostacka – ot, wyruszamy do losowo generowanych lochów, toczymy starcia z innymi Pokami, a po przemierzeniu kilku pięter i dotarciu do celu teleportujemy się na zewnątrz, by zebrać nagrody. Czytałem, że fabuła jest tu zaskakująco dojrzała jak na gry z kieszonkowymi stworkami. „Gemplej” staje się pewnie bardziej złożony, ale w najbliższym czasie raczej nie zdecyduję się na kupno pełnej wersji.

Switch na kwarantannie

O wiele bardziej przypadła mi do gustu inna potraktowana akwarelami gra, a mianowicie Doraemon Story of Seasons. To jedna z moich ulubionych serii. Obawiałem się, czy jej nowa odsłona nie została zdominowana przez zupełnie nieznanego mi Doraemona. Okazało się, że moje obawy były zupełnie nieuzasadnione – to właściwie pełnoprawna część cyklu, tyle że bez romansowania, które nie jest mi niezbędne. Liczy się w końcu uprawa roli, opieka nad zwierzętami i rozwój farmy. Wszystkie te elementy rozgrywki są w tym spin-offie obecne. No i ta grafika… to zdecydowanie najładniejsza rolnicza gra na rynku. W dodatku z widokiem izometrycznym niczym w Back to Nature na PS1. Dziwi mnie, że podobnie nie wygląda oświeżone Friends of Mineral Town, które w dużej mierze przez modele postaci przypominające figurki Funko Pop prezentuje się po prostu koszmarnie. Mam nadzieję, że kolejne, powstające już Story of Seasons będzie równie piękne.

Do premiery Animal Crossing zamierzam ogrywać kolejne demka – już czekają na mnie chociażby Trine 4 czy Octopath Traveler – oraz nadrabiać The Office, jak się okazuje – jeden z najlepszych seriali w ogóle. That’s what she said…

Moim małym odkryciem na czas epidemii stała się pierwsza Bayonetta. Gra leżała na kupce wstydu już od premiery, jednak dopiero wirus (i związane z nim opóźniania w dostawie cążek modelarskich do składania Gunpli) zachęciły mnie, by w końcu do niej usiąść. Boy oh boy, dopiero teraz widzę, ile mnie ominęło. Gra jest szybka i intensywna. Jednocześnie stosunkowo prosta do opanowania – i mówię to jako osoba, która ze slasherami ma z reguły problemy. Na razie doszedłem jedynie do połowy drugiego rozdziału, ale już zdążyłem pokochać świat i bohaterów. Wszystko, co widać na ekranie, jest tak cudownie przesadzone do n-tej potęgi, że nie sposób nie śmiać się z kolejnych szalonych pomysłów twórców. Jedyna wada? Czasem wszystko dzieje się wręcz za szybko, przez co ciężko nadążyć za wydarzeniami na ekranie. Na szczęście jednak jest youtube…

Jeśli jednak szukacie jakiejś poważniejszej produkcji na nasze poważne czasy, z całego serca polecam Plague Inc. Gra w dość przystępny sposób tłumaczy mechanizm mutacji różnych patogenów oraz sposobów roznoszenia się chorób, pozwalając nam spojrzeć na mechanizm pandemii oczami naszego przeciwnika. Grę szczególnie polecam podsyłać panikującym znajomym i członkom rodzin, przez których nie mogę później dostać nigdzie makaronu.

Jak pewnie wielu z was, przed zaszyciem się w domu na najbliższe dwa tygodnie postanowiłem wybrać się na małe zakupy. Wiadomo, bez szaleństw, same najpotrzebniejsze rzeczy. A że w telewizornii kazali unikać dużych skupisk ludzi, pomyślałem, że najrozsądniej będzie udać się do eShopu. Odkurzyłem 3DS-a (nie będąc jeszcze pewnym czy ten w ogóle działa) i popędziłem wprost do alejki z produktami objętymi promocją. Widok, który ukazał się moim oczom, tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że my, rasa ludzka, po prostu nie zasługujemy na Atlusa – ich gry są za dobre, nie sprzedają się w liczbach na jakie zasługują, a teraz jeszcze przed kwarantanną oddawane są prawie darmo. Jako że zakupy w tym trudnym okresie należy robić z głową, postanowiłem zabrać ze sobą tylko Radiant Historię i Shin Megami Tensei IV: Apocalypse – resztę (zacnych zresztą) tytułów odpuściłem, bo przecież nie jestem sam. O ile z Apokalipsą nigdy wcześniej nie miałem kontaktu, o tyle o Radiant Historię już się otarłem. Kupiłem ją w pudełku, ale jakoś nigdy nie było mi z nią po drodze (wkrótce w serwisie aukcyjnym na „a”). A skoro gra wylądowała już na mojej konsoli, postanowiłem dać jej szansę. No i co? Cudeńko, Elan nie kłamał [KLIK!]. Zwierzę się wam nawet, że gram na najniższym poziomie (hej, gdybyście byli świeżo po wymęczeniu trylogii Final Fantasy XIII, zrobilibyście to samo!) i serdecznie polecam ten sposób każdemu, kto w erpegach bardziej niż gameplay ceni sobie fabułę. A ta w Radiant Historii stoi na naprawdę wysokim poziomie.

6 komentarzy

  1. U mnie pozostanie w domu niestety nie wchodzi w grę, normalne 8h pracy, a po niej często niewiele się już chce robić. W weekendy można trochę poszaleć na konsoli. Tym razem końcówka miesiąca będzie należała do konkurencji. Resident Evil 3 Remake demo w czwartek, a potem w poniedziałek całkiem konkretny update do Monster Hunter World Iceborne i czas będzie mocno zagospodarowany. A w kolejce jeszcze Catherine Full Body, również na PS4. Przydałby się ten Direct żeby odrobinę podsycić dogasający (dla mnie) płomień Switcha. AC dla mnie odpada więc, miesiąc raczej mało emocjonujący.

    BTW kolejny fajny tekst! Tak trzymać panowie!

Dodaj komentarz