[Recenzja] Pokémon Alpha Sapphire/Omega Ruby

Pokémon Alpha Sapphire Omega Ruby

Wszystko ma swój początek i koniec. Alfę i Omegę. Fani dopatrują się w tych oznaczeniach „najnowszych” Pokemonów – Omega Ruby i Alpha Sapphire – koniec serii, pomijając „kompletną” wersję X i Y, która niechybnie wyjdzie w przyszłym roku. Czy mają rację? Przekonamy się pewnie wkrótce, tymczasem sprawdźmy jak się gra w remaki dwóch części pokemon z konsoli GameBoy Advance! Zapraszam do Hoenn!

Gamefreak idąc za ciosem, po wydaniu remake’u oryginalnych Pokemonów oraz reedycji Gold i Silver, wydało kolejną grę, tym razem odnowioną trzecią generację kieszonkowych stworów. W zasadzie nie było to dla nikogo zaskoczeniem, każdy spodziewał się tego od czasu piątej generacji. Jakie wrażenie sprawia Hoenn na silniku znanym z Kalos? Nad wyraz dobrze!

Zacznijmy od rzeczy najmniej ważnej w Pokemonach – fabuły. Jest to prawie 100% kalka wydarzeń znanych z oryginalnych wersji, z drobnymi zmianami, wprowadzonych z powodu Mega Ewolucji. Ot, zwykłe save the day, bo Team Aqua/Magma nie doceniło siły potężnych pradawnych Pokemonów. Ziew… Po zakończeniu gry mamy jeszcze dostęp do Delta Episode, który jest dość krótki, ale wprowadza odrobinę świeżości do skostniałej formuły fabularnej.

beautifly1

Grafika na pierwszy rzut oka nie uległa jakiejś gruntownej zmianie. Diabeł tkwi jednak w szczegółach i tak oto mamy bogatsze w detale widoczki, dynamiczne zmiany kamery, mnóstwo, naprawdę mnóstwo cutscenek ukazujących scenę z różnych perspektyw. Dużo pozytywnych zmian wobec X/Y. Animacje Pokemonów są równie płynne i miłe dla oka, co wcześniej, niemniej jednak ciągle gra jest praktycznie niegrywalna w trybie 3D – gra podczas walk 1 vs 1 potrafi zdrowo chrupnąć, gdy gramy w tym trybie, przy walkach 2 vs 2 w ogóle się nie włącza. Podobnie Jak w X i Y, w niektórych tylko lokacjach „zewnętrznych” mamy trójwymiarowy widok lecz nawet wtedy gra wyraźnie zwalnia – nie wspominając o cutscenkach. GameFreak koniecznie musi popracować nad optymalizacją silnika, bo aż żal na takie coś patrzeć, biorąc pod uwagę, że SSB. 3DS działa w stabilnych 60 FPSach nawet przy włączonym 3D.

Każdy zapewne pamięta trąbki z oryginalnej wersji. Ówczesna ścieżka dźwiękowa silnie korzystała z dobrodziejstw tego instrumentu dętego, dlatego spodziewałem się, że przy okazji zremasterowania soundtracku nadal będziemy słyszeć znane brzmienia. Okej – stara muzyka została naprawdę dobrze odnowiona, jednak trąbki przyćmiły bardziej elektroniczne brzmienia, nad czym trochę ubolewam. Te piskliwe dźwięki były tak mocno związane z 3 generacją, że po prostu sobie nie wyobrażałem ich nieobecności w reedycjach. Niemniej jednak – soundtrack nadal kopie zad i chętnie się go słucha (motyw podczas walki z Groudonem/Kyogre!).

Pokemony, jakie są, każdy widzi. Chodzimy od miasta do miasta, przez drogi, bezdroża, góry, jaskinie, akweny wodne. Łapiemy, walczymy, zdobywamy odznaki. W tej kwestii absolutnie nic się nie zmieniło. Prawie. Jeśli chodzi o łapanie, to dostaliśmy patent tak świetny, że po raz pierwszy w serii absolutnie przez całą grę nie użyłem Repela, przedmiotu używanego przeze mnie nagminnie w poprzednich edycjach serii. Otóż – czasem podczas przechadzania się obok trawki z pokemonami, „wyskakuje” z niej jakiś stwór. W ruch idzie tutaj całkiem nowy system skradania (wychylamy delikatnie Circle Pada zamiast przesuwać go do końca), dzięki któremu możemy podkraść się pod pokemona. Jest to o tyle ciekawe, że wcześniej, jeśli tego stworzenia nie złapaliśmy, widzimy na dolnym ekranie jego zarys, poziom, na jakim jest, czasem nawet jaki jest jego pierwszy atak. Co lepsze, jeśli skradamy się już do danego pokemona po raz któryś z rzędu, może on być nie tylko silny, ale posiadać również lepsze ability i ataki, jakich normalnie „w dziczy” nie będzie miał! Motywuje to gracza do ciągłego buszowania w trawie, by złapać swoją drużynę marzeń. Sam przyznaję, jeśli wcześniej olewałem łapanie pokemonów, tak teraz mnie ten system tak wciągnął, że 1/3 gry spędziłem na łapaniu coraz to nowych pokemonów!

Zigzagoon_oculto_usando_el_DexNav

Dzięki systemowi PokeNav Plus dodatkowo widzimy czy w danym rejonie złapaliśmy wszystkie pokemony, możemy podejrzeć mapę, na której widzimy gdzie zasadziliśmy do zbiorów Berry, którzy trenerzy są chętni na rewanż. Widzimy też Buzz Nava – „transmisję TV” opowiadającą o tym, co ludzie mijani przez StreetPassa robili w swoich pokemonach.

Sekretne bazy również wróciły do łask. Możemy udekorować własną bazę, zapraszać do niej znajomych, zeskanować kod QR i podzielić się nią z innymi. Oprócz tego mamy dostęp do walk sieciowych, wymian itd. Itp. Gra stawia jeszcze bardziej na interakcje między graczami niż w X i Y. Oprócz skradania, powrotu sekretnych baz, podczas rozgrywki dostajemy możliwość LATANIA. Nie, nie mam na myśli zwykłego HM Fly, tylko opcji najprawdziwszego szybowania po mapie. Jest to cudowna umiejętność, dzięki której nie tylko wczuwamy się znacznie bardziej w świat gry, podziwiając Hoenn z chmur, ale również opcja umożliwiająca złapanie mnóstwa legendarnych Pokemonów. Podczas latania, możemy zauważyć dziwne „odbłyski” nad wyspami, są to tzw. Mirage Spot. Podlatując do takiego, możemy mieć pewność, że po wylądowaniu będziemy walczyć z jakimś legendarnym pokemonem z poprzedniej generacji. Ciekawostka – podczas walk z tymi legendami usłyszymy ich oryginalne motywy z odpowiednich generacji – mała rzecz a cieszy.

Pomimo jednak tylko fajnych zmian i dodatków w mechanice – grze brakło jakiegoś większego bonusowego contentu. Brakuje mi czegoś na miarę wysp Sevii z reedycji 1 generacji Pokemon. Tutaj minus, tym bardziej, że nawet battle frontiera nie ma! Na plus nowe Mega Ewolucje i Delta Episode, ale to zdecydowanie za mało.

new-pokemon-omega-ruby-and-alpha-sapphire-7

GameFreak celował ostro w sentymentalizm. Już początek gry, podczas którego mamy wrażenie cofnięcia się w czasie o 12 lat, nam to dobitnie pokazuje. Delikatnie tylko zmodernizowane lokacje (pomijając całkowicie przekształcone jedno miasto), te same pokemony do złapania, te same archaizmy (mnogość HM). Jednym się to może podobać, niektórym nie, jednak mimo wszystko, przez te drobne zmiany w rozgrywce, to dopieszczenie niektórych elementów + nowości sprawiają, że na tę chwilę Pokemon ORAS są najlepszą grą Pokemon, jaka kiedykolwiek powstała. Być może przeze mnie przemawia nostalgia. Być może jestem tym idealnym targetem GameFreak,w którego celowało z tą reedycją. Ja jednak przy Pokemon Y wynudziłem się przeogromnie zmuszając się do grania, a ORAS przechodziłem z marszu. Cudowna podróż w przeszłość, którą polecam serdecznie każdemu!

Dziękuję Conquest Entertainment za udostępnienie Pokemon Alpha Sapphire do recenzji.

22 komentarze

  1. w porównaniu do oryginalnego Ruby i Sapphire – te są zdecydowanie prostsze. Wcześniej trzeba było choć trochę potrenować pokemony i zadbać o dobre ataki, tutaj nie trzeba się aż tak na tym skupić ;). Mam nadzieję, że dobrze się czytało recenzję 🙂

  2. Dobra recenzja, mam podobną opinię o grze. I tak, jest za łatwa… I to o wiele, wiele za łatwa. Ta seria desperacko potrzebuje możliwości wyboru poziomu trudności, bo jak na dzisiejsze czasy wymuszanie aż tak niskiego ze względu na dostępność dla każdego jest bardzo uciążliwe…

  3. Zgadzam się z przedmówcą – różnica wieku gra tu ważną rolę.
    Sam byłem jeszcze malusi kiedy grałem na GBA w sapphire.
    Były to moje pierwsze pokémon, więc nie mogłem się powstrzymać i kupiłem na Gwiazdkę :3
    Remake bardzo mi się podoba i mimo tego, że idzie to powoli, ogrywam i cieszę się jak głupi.

  4. Nie chodzi o wiek, tylko o fakt, że trenerzy mają skromne drużyny, zawsze underleveled, prawie nie używają itemów podczas walk, zwłaszcza holdów. Grałem tylko pobieżnie w ruby kiedyś, ale bazując na paru porównaniach, ORAS to zdecydowanie najłatwiejsza część, którą można przejść z palcem w nie-powiem-gdzie mając jedynie drużynę Linoonów bez EV-treningu, z samymi HMami w movesecie. Wiek tu nie gra roli, tylko fakt że gra umyślnie nie stanowi żadnego sensownego wyzwania.

  5. Fajna recka, zgadzam się również z plusami i minusami (za największy plus uważam PokeNav – liczę na powrót w kolejnych gen/grach, kapitalny pomysł i kapitalne wykonanie; za największy minus 'brak większej dodatkowej zawartości’ – jak przyrównam poprzednie remake’i do ORAS to najnowsze gry wypadają naprawdę słabo pod tym względem i o ile Delta Episode jest naprawdę ciekawym dodatkiem, tak jest to jedynie 'smaczek’ tego, co można byłoby zaoferować graczom bazując na tym jak świetnie im wyszły poprzednie remake’i pod względem 'dopakowania’ wcześniejszych gier w samej rozgrywce (i nie mam na myśli grafiki, rzecz jasna).. poniekąd pod TYM względem zawiodłem się na ORAS). Przy czym zdaję sobie sprawę, że dla ludzi którzy nie znali wcześniejszego wydania nie będzie robić różnicy słowo 'remake’ ;D

Dodaj komentarz