[Poradnik] Jak rozpocząć przygodę z serią Etrian Odyssey

W tę serię naprawdę da się "wejść"

Jeśli ktoś z Was zaglądał ostatnio na naszego Discorda, mógł odnieść wrażenie, że Etrian Odyssey V to obecnie najgorętsza gra na konsole Nintendo w Polsce, a inne części serii to znane i poważane pozycje wśród rodzimych fanów „Wielkiego N”. Cóż, nasz discordowy kanał to tylko ośrodek zamknięty o dość luźnym rygorze (tak naprawdę gorąco na niego zapraszam), a rzeczywistość jest taka, że w Polsce mało kto w tego Etriana grał. I trochę mnie to uwiera, więc chciałbym Wam tę serię nieco przybliżyć, a być może nawet zachęcić do jej sprawdzenia.

 

My nie znajem

Powodów mikrej popularności Etriana jest w Polsce wiele. Pierwszym, najważniejszym, a jednocześnie najbardziej prozaicznym jest dostępność. A raczej jej brak. Conquest Entertainment, oficjalny dystrybutor Nintendo w naszym kraju, nie zajmuje się rozprowadzaniem gier Atlusa, czyli deweloperów cyklu – tym zajęciem para się w Europie Deep Silver. Sklepy muszą więc kontaktować się w sprawie Etriana z kolejnym dystrybutorem. Jak widać po liczbie rodzimych sprzedawców posiadających go w swojej ofercie, z jakiegoś powodu im się to nie opłaca. Sam najpierw zastanawiałem się nad importem „piątki” z Wielkiej Brytanii, a potem musiałem czekać na grę nieco dłużej niż zwykle, bo jeden z nielicznych polskich sklepów posiadających ten tytuł w ofercie miał problem ze skombinowaniem kilku egzemplarzy. Dochodzi do tego również brak reklamy, które Conquest całkiem chętnie wykupuje w growej prasie czy na portalach tematycznych. Z wymienionych wyżej powodów Etriana wśród promowanych gier brakuje.

Drugi powód to budżetowość i niszowość serii. Na hasło Atlus większość osób krzyknie SMT albo Persona, ktoś wyskoczy z Catherine na PS3 i Xboksa 360, a o Etrianie wspomni jedynie garstka. Jest to sytuacja zupełnie zrozumiała. Shin Megami Tensei i przewyższający go ostatnimi czasy popularnością dawny spin-off, który przerodził się w samodzielną serię, to cykle znacznie bardziej znane nie bez powodu – większość ich odsłon to po prostu świetne pozycje. Sam dla piątej Persony kupiłem PS4. Nie znaczy to, że Etrian nie zasługuje na nieco więcej rozgłosu w naszym kraju. Spróbujcie wpisać w wyszukiwarkę frazę „Etrian Odyssey V recenzja”. O ile Google nie ukrywa mi wyników „konkurencji”, polskojęzyczną reckę najnowszej etriańskiej opowieści znajdziecie tylko na naszej stronie. To dość smutne.

 

Dla kogo jest Etrian?

Na pewno dla ludzi lubiących eksplorować. Seria opiera się na odkrywaniu nowych pięter wielopoziomowych labiryntów i dogłębnym ich badaniu. Zamiast jak najszybciej biec wyżej (lub w niektórych częściach niżej), warto poszukać chociażby skrzyń ze skarbami czy opcjonalnych skryptowanych wydarzeń mogących dać dodatkowe doświadczenie lub po prostu będących smaczkami samymi w sobie. Jeśli jesteście zaś graczami o słusznym wieku i pamiętacie pecetowe dungeon crawlery, do których trzeba było samodzielnie rysować mapy na kartce papieru, z pewnością zadowoli Was opcja kreślenia takowej na dolnym ekranie konsoli. Krótko mówiąc – jeśli nie macie duszy odkrywcy, który musi spenetrować każdy zakamarek, będziecie się przy Etrianie męczyć.

Potwierdzam, to jeleń

Zadowolone powinny być także osoby szukające wyzwania. Gry z tej serii lubią od czasu do czasu pokazać graczowi kto tu rządzi. Podczas pierwszej wyprawy do labiryntu w „piątce” moją najsilniejszą postać jednym ciosem załatwił jakiś żołądź z oczami, który wpadł w szał bojowy. To jak to, w takim razie będą się tu dobrze bawić jedynie masochiści? Niekoniecznie, bowiem na każdego przeciwnika istnieje sposób, który skutecznie zmniejszy jego potencjał bojowy. Nawet na tego bossa z postgame’u, który zdejmuje całą drużynę jednym ciosem. Być może trzeba go oślepić, by miał problem z celnością? A może związać jedną z części jego ciała, by nie mógł używać niektórych ataków? Trzeba kombinować.

 

Dla kogo Etrian nie jest?

Przede wszystkim dla osób, które w jRPG-u muszą mieć fabułę. O ile piąta część serii nie ma jej praktycznie wcale – historia pojawia się na chwilę w okolicach połowy przygody, a potem dopiero pod sam jej koniec – tak i pozostałe odsłony nie grzeszą zawiłymi wątkami. Nawet jeśli próbują na niej stawiać, tak jak 3DSowy remake „jedynki” o podtytule Untold, boleśnie polegają. Nie potrafią bowiem zaangażować gracza i częstują go zgniłymi jabłkami w postaci nieinteresujących bohaterów, którzy prowadzą ze sobą dialogi rodem ze słabego anime. Najlepiej pod tym względem prezentuje się 2 Untold, remake dwójki, którego obsada da się lubić, ale grze nadal jest daleko do poziomu bardziej nastawionych na historię innych serii rolplejów Atlusa, a także popularnych cykli jRPG, takich jak Final Fantasy, Dragon Quest, czy Xenoblade.

Odsłony o podtytule Untold zawierają animowane cutscenki, ale nie czyni to z nich gier nastawionych na historię

Serii powinny unikać także osoby nie lubiące biedy. Tej growej, znaczy się. Pana Peję zapraszam do zapoznania się z innymi japońskimi grami. Wracając do tematu, po każdym Etrianie od razu widać, że jest grą budżetową. W recenzji „piątki” pisałem o powtarzającym się przez całą grę jednym modelu strażnika. Do tego dochodzą umowne animacje ataków oraz bardzo niewielka liczba udźwiękowionych dialogów. Z drugiej strony, żyjemy w erze tytułów tworzonych przez małe bądź nawet jednoosobowe studia, które brak rozbuchanej grafiki nadrabiają angażującą rozgrywką i rozwiązaniami wnoszącymi powiew świeżości, którego brakuje w growym „mainstreamie”. Jeśli jakimś cudem jesteście jedną z osób grających tylko w tytuły AAA i zaszliście w tym tekście tak daleko, nie bójcie się – spokojnie wyłączcie kartę i skontaktujcie się ze swoim psychologiem, gdyż tezy zawarte w tym felietonie mogą spowodować u Was defekty w korze mózgowej.

 

Którą część wybrać?

„No dobra Elan, czytam ten twój bełkot i nawet mnie zainteresowałeś, ale zupełnie nie wiem, od której części zacząć. Czy możesz wskazać mi drogę? Z poważaniem, Wasza czytelniczka Justyna”.

Cześć Justyno, oczywiście że mogę. Zaraz wszystko ci wytłumaczę.

Od razu powiem, że nie warto powracać do części z DSa. Są dziś brzydkie i hardkorowe w złym tego słowa znaczeniu, a dwie z trzech odsłon dostały już 3DS-owe „rimejki”, które są pod każdym względem lepsze. Są też trudno dostępne i dość drogie.

Tak się składa, że w całkiem dobrych cenach, bo już za 40 zł, kupić można w eShopie dwie odsłony serii, „czwórkę” i Untolda. Pierwsza z tych gier wprowadziła do serii sporo nowości. Przede wszystkim mamy mapę świata, po której poruszamy się sterowcem; nie mamy też jednego wielkiego labiryntu, a kilka mniejszych, kilkupiętrowych, plus dodatkowe, zazwyczaj jednopoziomowe jaskinie. Choć nie zaimplementowano trybu fabularnego, historii jest tu więcej niż w „piątce”. Istnieje też mechanika dwuklasowości, pozwalająca bardziej spersonalizować postacie i wydobyć z nich maksimum potencjału. Jedyną rzeczą, do której bym się przyczepił, jest zablokowanie pewnych klas na początku zabawy – uzyskujemy do nich dostęp wraz z postępem w grze. Nie możemy więc na starcie stworzyć takiej ekipy, jaką chcemy. Na szczęście gra oferuje nam postacie niezależnie reprezentujące nowo wprowadzane klasy, a także specjalne zwoje, dzięki którym podbijemy poziom dopiero co stworzonym wojakom, mogąc w ten sposób zaprojektować świeżą postać specjalizującą się w dopiero co uzyskanym fachu. Mówiąc krótko, „czwórka” to szczyt serii.

Untold to remake części pierwszej z DSa. Z jednej strony to odsłona klasyczna, oferująca jedną dużą plątaninę korytarzy i tryb, w którym samodzielnie tworzymy naszą gildię. Z drugiej strony znajduje się w niej również wspomniany tryb fabularny wprowadzający dodatkowe lochy, w których rozgrywają się wydarzenia powiązane z główną osią historii. Problemem Untolda jest to, że niedługo po jego premierze w sprzedaży pojawił się 2 Untold. Gra pod każdym względem lepsza, charakteryzująca się o wiele lepiej napisanymi postaciami, świetnymi podziemiami, a także ogromem klas, wśród których znajdziemy ciekawe nowinki. Kto nie chciałby mieć w drużynie niedźwiedzia, który w razie potrzeby ochroni drużynę swoim cielskiem? Ja chciałem i miałem. W przerwie od eksploracji robił różne sztuczki i takie tam.

Wadą obu Untoldów jest pozornie nieszkodliwy system Grimoire Stones – ot, to kamyki tworzone głównie podczas starć, dzięki którym usprawnimy posiadane przez bohaterów umiejętności lub nauczymy ich nowych. Co może być w nich złego? Zarządzanie nimi. Segregrowanie Grimuarów jest katorgą – co chwilę mamy ich za dużo, bo pozyskujemy je nawet w walkach z szeregowymi mobkami i musimy decydować, których chcemy się pozbyć. Jeśli graliście w pierwszego Mass Effecta i pamiętacie liczbę znajdowanych ulepszeń do broni, to zapewne zazgrzytaliście właśnie zębami. Dodatkowo gra słabo tłumaczy cały system, a zwłaszcza fuzje kamieni. Dobrze, że drugi Untold podchodzi do Grimuarów w nieco lepszy sposób, ale nadal tęskniłem za prostszymi, a jednocześnie bardziej efektywnymi klasami dodatkowymi z „czwórki”. Niestety nie da się tego ustrojstwa wyłączyć. Można Grimuarów po prostu nie używać, ale trochę nie o to chodzi.

 

Konkluzja

Jak widać nie ma jednego bezsprzecznie najlepszego Etriana. Wiem też, iż wydawanie ponad 100 złotych na grę, która może nam się nie spodobać, jest decyzją trudną. Zachęcam zatem do sprawdzenia dem, które dostała każda 3DSowa iteracja serii Atlusa. Pozwolą Wam rozegrać kilka pięter i dadzą czas na zaznajomienie z różnymi mechanizmami. Mnie przekonało właśnie jedno z nich. Jeśli uznacie, że polubiliście taką rozgrywkę, to 40 złotych za część czwartą bądź Untolda nie jest chyba wygórowaną kwotą. Jeżeli możecie zaszaleć, 2 Untold jest lepszą alternatywą dla drugiej z tych gier. „Piątkę” polecam zostawić sobie na potem.

Mam nadzieję, że znalazła się choć jedna osoba, która poczuła się zachęcona do Etrianów – jeśli nie to trochę kicha, gdyż nikt mi za ten tekst nie zapłacił. No to co… do zobaczenia w labiryncie!

Za pomoc w korekcie i wsparcie dobrym słowem dziękuję użytkownikowi Xender

etrian odyssey

20 komentarzy

  1. @Darklyc – wiesz, niby ja też, moje ulubione to Dragon Questy czy Xenoblade Chronicles, ale w Etriany też się wciągnąłem. Trudno jednak powiedzieć, czy ty też się przekonasz. Ale jako że każda część ma obszerne demo (starczają na kilka godzin), to można spróbować za darmo.

  2. A tak w ogóle zabrakło mi tutaj oceny ile mniej więcej czasu potrzeba poświęcić na te tytuły. Wiem, że można to sprawdzić na necie, ale co innego przeliczanie algorytmów i średnich zaniżonych wyników, a co innego jak napisze to jeden gość, który się zna na tych grach i je poleca. Coraz więcej osób rezygnuje z jakiejś gry, bo np. jest za długa (pomińmy kwestię czy to słuszne podejście, bo takie nie jest), sam chyba już zaczynam dołączać do takiej grupki podludzi.

  3. @Sebastianie, na Etriany trzeba poświęcić około 50 godzin. Wynik idzie w górę, jeśli lubisz lizać ściany (ja lubię, więc przejście piątki zajęło mi około 60 godzin) i robić postgame, który dodaje kolejne kilkanaście godzin rozgrywki. No nie jest to coś dla osoby nie mającej czasu, bo zdąży przejść 3-4 krótsze gry.

    A ostatniego, takiego absolutnie końcowego bossa i tak nie umiem pokonać. Zapewne musiałbym skopiować dziwaczną taktykę z neta albo grindować najlepsze przedmioty (bo najwyższy poziom postaci już mam, ale nic mi to nie daje). Albo zupełnie przemodelować drużynę, która się do tej pory sprawdzała. Bywa.

  4. Jak ktoś lubi lizać ściany to zapraszam na klatkę schodową moich teściów. Czego tam nie ma… Jako taki end-game dungeon zdecydowanie daje radę, a na ostatnim piętrze na śmiałków czeka nawet boss 😉

    Ogółem fajny poradnik, aczkolwiek ja do tej serii nawet nie zamierzam podchodzić. Ściągnąłem kiedyś demko z eSzopu i odbiłem się jak od ściany. Zdecydowanie szkoda mi czasu na takie gierki. Ani to fajnie wykonane, ani jakieś fabuły konkretnej nie ma. A walki to na mnie sprawiają wrażenie jakby robili je w jakimś RPG makerze i to jednym z tych starszych. Jak ktoś lubi, ma jakieś dziwne zapędy masochistyczne, proszę bardzo, ja tego kijem nie tykam 😛

  5. Kiedyś ściągnąłem sobie dema, żeby sprawdzić o co chodzi. Długo leżały na dysku, aż w końcu w mynintendo pojawiła się zniżka na EOIV. Za astronomiczną kwotę 32 pln kupiłem jedną z bardziej wciągających gier na 3DSa.
    Oczywiście to nie jest gra dla każdego, tu trzeba poświęcić dużo czasu na rozgrywkę i trudno grać w krótkich sesjach. Jest odkrywanie podziemi, jest grind, jest trudno. Po około 40h gry zrobiłem przerwę na kilka nowszych tytułów, ale podejrzewam, że wrócę do labiryntów jeszcze na przynajmniej drugie tyle czasu.

  6. Tekst spoko, choć z niektórymi subiektywnymi opiniami się nie zgadzam, bo cóż to właśnie demo Millennium Girl przekonało mnie, że muszę mieć tą grę (jak i serię), choć po podobnych opiasach byłam nastawiona totalnie na nie. Fakt, że postacie stereotypowe, ale historia imo sympatyczna (MIKE w szczególności 😉 Kamyki faktycznie niezbyt udane, ale aż takiego przeszkadzania nie stwierdziłam.
    V wciąż przede mną – chyba źle bym się czuła nie mając jakiekoś EO w odwodzie xD
    Tak więc kto ma 3DSa i nie sprawdzi dem Etrianów ten gapa! ;P

Dodaj komentarz