Wydawało się, że po tym, jak Kirby uratował Zapomniane Krainy w swojej pierwszej trójwymiarowej przygodzie, nie dane nam będzie już do nich wrócić. Jednak wraz z zapowiedzią Nintendo Switch 2 pojawiły się informacje, że niektóre z gier otrzymają „upgrade packi” poprawiające wygląd gry na nowej konsoli. Kirby and the Forgotten Land też był na tej liście. Co więcej, mieliśmy nie tylko otrzymać lepsze tekstury i płynność działania, ale też DLC z nową przygodą nazwaną Star-Crossed World. Co z tego wszystkiego wyszło?

Zmiany, zmiany, zmiany…
A właściwie to chyba ich brak… albo niezauważalność. Według tego, co zapowiadało samo Nintendo, ulepszenie do wersji na Switch 2 powinno zaoferować nam poprawioną grafikę i więcej klatek. I będę z wami szczery… Te zmiany są dla mnie niezauważalne. Czy jest ulepszona grafika? Być może… Grałem w Kirbiego i w trybie przenośnym, i na telewizorze. Próbowałem porównywać wersję z Switch 1 i Switch 2 i nie umiem zauważyć zmian i ulepszeń. Może są, ale mój wysłużony telewizor obsługuje maksymalnie 1080p, więc obie wersje gry prezentowały się dla mnie praktycznie tak samo.

Czy jest płynniej? Nie wiem, nie umiem stwierdzić. Na Nintendo Switch klatkaż był zablokowany na stałe na 30 klatkach na sekundę. Zakładam, że na Switch 2 limit ten został już podniesiony do co najmniej 60. Grałem na obu konsolach, na obu grało mi się praktycznie tak samo. Nie odczułem jakoś specjalnie zwiększenia liczby klatek. To, co zauważyłem, to nieco lepsze czasy ładowania. Ale w sumie to jak praktycznie każda gra ze Switcha 1, którą uruchamiamy na Switch 2 – dużo większa moc konsoli robi tu po prostu swoje. Czy to zasługa „upgrade packa”? Raczej nie.
No dobra, ale tak naprawdę clue całego tego ulepszenia jest nowa przygoda, prawda?

Star-Crossed World
Zacznijmy więc od rzeczy bardzo ogólnych i technicznych. Star-Crossed World nie jest samodzielną, osobną przygodą. To raczej poboczna historia, jaką przyjdzie nam poznać przy okazji wątku głównego gry. Dostęp do niej uzyskujemy po ukończeniu pierwszego świata.

Całość zabawy sprowadza się praktycznie do tego samego, co w głównej grze. Będziemy przemierzać plansze w poszukiwaniu porozrzucanych i poukrywanych Starries – kosmicznych duszków, które rozbiły się razem z kometą z legendy w Zapomnianych Krainach. W każdym świecie, który ukończymy w pełni, pojawią się dwie dodatkowe plansze. Są one pewnego rodzaju remixem tego, co mogliśmy zobaczyć w podstawowej przygodzie. Uczciwie jednak powiem, że parę plansz zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie.

Oczywiście są tu jakieś nowe gimmicki oraz trzy nowe „Mouthful Mode” przedmioty: sprężyna, koło zębate oraz… potykacz ? 😀 Fanów zbierania różnego rodzaju znajdziek ucieszą dwie nowe kolekcje zabaweczek. Pojawiło się paru nowych przeciwników, a wielu starych dostało kryształowe ulepszenia, przez co stali się nieco silniejsi i wytrzymalsi.

Nie do końca wiem, co myśleć o powiązaniu postępu w dodatku z postępem w głównej fabule. Jasne, dzięki temu szybciej uzyskujemy dostęp do nowej zawartości, ale z drugiej strony zmuszeni jesteśmy też grać w wątek główny, by móc odblokować kolejne dwie plansze w kolejnym świecie. Poza tym to tylko dwie plansze na każdy świat, bardzo mało. Jeśli ktoś już wcześniej ukończył tego Kirbiego i go wymaksował, to znajdzie tu rozrywki na nie więcej jak 3-4 godziny (próba ukończenia go na 100% może dań nieco dodatkowego czasu zabawy).
Poza tym pierwsze poziomy będą sporo łatwiejsze dzięki posiadaniu zaawansowanych transformacji Kirbiego. A grając równolegle z główną fabułą czułem się trochę sfrustrowany, bo trzeba było najpierw przejść przez normalny świat, by móc się dobrać do tych dwóch plansz z DLC, a ja chciałem grać tylko w dodatek.

Osobiście nie wiem, czy nie wolałbym, aby mimo wszystko dostęp do tej przygody pojawiał się dopiero w post-game i od razu był dostępny w całości.
No i Kirby nie byłby Kirbym, gdyby twórcy jak zawsze na koniec nie zafundowali nam zderzenia ze ścianą. I jak trochę narzekałem przy pierwszym przechodzeniu podstawki, że ostatni boss jest nieco zbyt wymagający w stosunku do reszty gry, tak i to DLC postanowiło postawić nam dość bolesną ścianę. Bo nie oszukujmy się, większość gier z Kirbym jest relatywnie prosta w tym. Zwykle dopiero na koniec pojawia się przed nami dość bolesne zderzenie z ostatnim bossem gry, który okazuje się być dużo trudniejszy i bardziej wymagający niż wszystko to, z czym się mierzyliśmy do tej pory.

Star-Crossed World nie jest tutaj wyjątkiem. Ostatni boss naprawdę mocno mnie sfrustrował. Fakt, że miał totalnie nowe patenty ataków, których trzeba się było nauczyć, to nic niezwykłego, no ale… cztery fazy? Albo może raczej dwie fazy z podwójnymi paskami życia? Chodzi mi o to, że prawie każdy boss w tej grze do tej pory działał tak, że jak się zbiło mu pasek życia do zera, to przechodził jakąś transformację, odnawiał energię i zaczynaliśmy kolejną rundę.
Tutaj czekała mnie bardzo niemiła niespodzianka. Gdy w końcu będąc na resztkach zdrowia pokonałem drugą fazę i włączyła się cutscenka, to w myślach widziałem już napisy końcowe. Ojjj, jak się mi smutno zrobiło, gdy na końcu boss znowu się zregenerował i zaczął kolejną rundę walki, gdzie bardzo szybko mnie zmiótł, bo ani nie wiedziałem, czego się spodziewać, ani nie bardzo miałem wystarczająco zdrowia, by stawić jakiś opór. Po wielu próbach, gdy się w końcu poddałem i postanowiłem dopakować power-upami, udało mi się też przegryźć przez trzecią i czwartą formę, i finalnie pokonać złego. Choć nie powiem, nadal nie była to bułka z masłem i musiałem robić parę podejść.
Nie wiem, może się starzeję, ale nie lubię aż takich niespodzianek na sam koniec przygody.

Kod do upgrade packa dostarczył: Conquest Entertainment. Dziękuję bardzo.
Czy warto zaopatrzyć się w ten Star-Crossed World? Trudno mi się jednoznacznie powiedzieć. Osobiście jestem mocno rozdarty. Zawartość jako całość nie powala. Nie zauważyłem jakichś szczególnych zmian w jakości grafiki i płynności. Nie umiem ocenić, na ile te zmiany wynikają z patcha, a na ile to zasługa po prostu mocniejszego sprzętu. Nowa historia to tylko kilka dodatkowych plansz rozsianych po całej grze, z dostępem ściśle powiązanym z postępem w głównej fabule. Po zapowiedziach spodziewałem się po prostu czegoś innego. Star-Crossed World to miłe poszerzenie istniejącej przygody, dorzucające nowy poboczny wątek. Fanom zbieractwa może się spodobać dodanie dwóch nowych kolekcji, ale nie wiem, czy zwykły zjadacz chleba będzie usatysfakcjonowany. Ja ogółem lubię Kirbiego i gry z tym bohaterem, ale nie wiem czy sam byłbym skłonny wydać pieniądze na ten dodatek. Może powinien on też trafić do NSO Expansion Packa?
Plusy:
- nowe tryby "Mouthful Mode"
- nowe znajdźki do zebrania
- nowa przygoda
Minusy:
- powiązanie dodatkowej przygody z postępami w wątku głównym gry
- tylko 12 nowych plansz
- nowe plansze to raczej remixy istniejących plansz niż całkowicie nowe kreacje

