Switch 2 pojawił się w domach wielu graczy, w tym niektórych członków naszej redakcji. Część z nas zdecydowała się jednak nie kupować nowej konsoli Nintendo, a przynajmniej nie na premierę. Dlaczego? Przeczytajcie poniższy wpis, to się dowiecie.
Sent
Proszę państwa, proszę się odsunąć. To miejsce było niedawno sceną morderstwa. Morderstwa, którego z wyjątkową wręcz brutalnością dokonano na moim zainteresowaniu najnowszą konsolą Nintendo. Sprawca wykazał się przy tym wyjątkową zuchwałością, wręcz ostentacyjnie wymierzając kolejne ciosy niczego niespodziewającej się ofierze.
Naprawdę chciałem polubić Switcha 2. Rozumiem, czemu niektórzy nie mogli się go już doczekać. A jednak zupełnie nie czuję tej premiery. Ciągle nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten cały medialny hype jest nieco na siłę. Jakbyśmy wszyscy próbowali przekonać samych siebie, że *naprawdę* dokładnie na coś takiego czekaliśmy. I właśnie dlatego, choć okazji miałem co najmniej kilkanaście, nie zdecydowałem się zakupić konsoli na premierę. Nie było tu jednej przyczyny, ale multum mniejszych.
Przede wszystkim konsola niczym nie zaskakuje. To po prostu większy, mocniejszy Switch. Niby dokładnie to, czego oczekiwałem, ale też trudno, bym czuł z tego powodu ekscytację. Owszem, ma niby tę funkcję myszki, ale z tych korzystam już na moim PC od kilkunastu lat. Funkcje społecznościowe zaś zupełnie mnie nie interesują, stanowią wręcz niepotrzebny balast podnoszący cenę.
Po drugie, wszystko związane ze Switchem 2 jest wręcz koszmarnie brzydkie. Logo, jakby zaprojektowano je na lekcji informatyki w podstawówce. Pudełka, gdzie spod banerów i komunikatów ledwo widać okładki gier. No i wreszcie sama konsola… Rozumiem, że *jakoś* musiała się odróżnić od pierwszego Switcha, by nie myliła się mniej zorientowanym klientom. Wizualnie nie podobają mi się jednak ani bardziej zaokrąglone krawędzie, ani te kolorowe „podgrzybki”, ani nowy dock. Wszystko wydaje się takie szare i nudne. Jeśli więc miałbym kupić Switcha 2, wolę poczekać na jakieś limitowane wydanie.

Wreszcie na koniec rozważań „technicznych” trudno też powiedzieć, jak to wszystko będzie działało w praktyce. Wszyscy pamiętają aferę z driftującymi Joy-Conami. Wolę więc poczekać, aż ktoś przetestuje konsolę za mnie.
Przede wszystkim jednak Nintendo zupełnie położyło kwestię gier. Wszyscy znają moje znużenie open worldami, nie będę się więc powtarzał, co myślę o nowym Mario Karcie i Donkey Kongu. Tym bardziej nie mam też ochoty płacić za nie jakichś niepoważnych 300-400 zł. Być może zainteresowałbym się grami od innych wydawców, ale niestety, ktoś wpadł na genialny pomysł, by praktycznie wszystkie wypuścić w formie łączącej najgorsze cechy wydania fizycznego z cyfrowym. Skoro i tak będę musiał wszystko ściągać z neta, to uchylam kapelusza i dziękuję bardzo, po prostu wrócę do grania na PC. Jedyne tytuły, które mogłyby mnie zainteresować, tj. Metroid Prime 4: Beyond i Pokemon Legends: Z-A, wyjdą również na pierwszego Switcha.
No właśnie, wsparcie dla starszych gier… antykonsumenckie praktyki to kolejny kamyczek do ogródka. Przepraszam bardzo, ale płacenie ekstra za paczkę przeskalowanych tekstur i odblokowanie wyższej ilości klatek na sekundę jest, delikatnie mówiąc, niepoważne. Jeszcze bardziej niepoważne jest wydawanie drugi raz tej samej gry, ale drożej, bo zawiera tę paczkę tekstur w pakiecie. Za to bez DLC, które nadal trzeba zakupić osobno. Choć i tak koronę niepowagi Nintendo otrzymuje za konieczność płacenia za instrukcję obsługi Switcha 2 udającą „grę”. Podobnych „zachęt” do przesiadki mógłbym wymieniać jeszcze całkiem sporo.

Patrząc na to wszystko, stwierdzam, że w sumie nie muszę się spieszyć. Nadal mam sporą kupkę tytułów na pierwszego Switcha, których nawet nie zacząłem. Ba, czekają na mnie również takie, które zakupiłem jeszcze na 3DS-a. Może za rok, gdy będzie więcej gier, a cena konsoli spadnie… Tymczasem cieszę się szczęściem tych, którzy nie mogli się doczekać premiery Switcha 2. Naprawdę. Nie rozumiem tego, ale akceptuję.
Elan
Kiedy Nintendo zapowiedziało Switcha 2, nie wiem dlaczego, ale mi… nie stanął. Switch był czymś zupełnie nowym, zmieniającym obraz gejmingu. „Dwójka” to tylko rozwinięcie idei: sprzęt jest większy i mocniejszy, Joy-Cony 2 otrzymały funkcję myszki (zdania osób, które ją testowały, są podzielone)… i to właściwie tyle. Taki 3DS, tyle że DS-a miałem tylko przez moment, więc nie poczułem wtórności.
Co gorsza, w kolejnych tygodniach po zapowiedzi w Internecie pojawiło się wiele niepokojących informacji. Jednego dnia słyszę, że większość gier third-party będzie do kupienia na Game-Key Cardach, bez danych na kartridżu (podobno Nintendo oferuje deweloperom tylko nośniki o pojemności 64 GB, które kosztują kilkanaście dolarów. Jeśli to prawda, to nie dziwię się wydawcom). Innego dnia czytam, że sporo gier z pierwszego Switcha otrzyma płatne aktualizacje, by lepiej wyglądać i działać na Switchu 2. Co prawda Sony robi podobnie już od jakiegoś czasu, ale nie znaczy to, że trzeba ich papugować. Do tego chodzi sprawa Nintendo of America, które zmusza graczy do zrzeczenia się prawa do pozwu zbiorowego. Niby nie mieszkam w USA, więc osobiście mnie to nie dotyczy, ale to okropne zachowanie nawet jak na antykonsumenckie standardy Nintendo.

Wszystko to sprawiło, że mój hype na Switcha 2 opadł niemal do zera. Jasne, pograłbym w Mario Kart World z kolegami z naszego discordowego serwera, bo zabawa będzie zapewne przednia. Być może wsparłbym CD Projekt Red za udany (a przynajmniej na to wskazują dotychczasowe doniesienia) port Cyberpunka 2077. Chciałem kiedyś przejść tę grę jeszcze raz, więc czemu nie na Switchu 2, leżąc wygodnie na łóżeczku jak patentowany leń? Kto wie, może zagrałbym w końcu w Pokemon Scarlet i Violet, bo wygląda na to, że na nowej konsoli gra wreszcie działa i wygląda dobrze znośnie.
Nie jest jednak tak, że nigdy Switcha 2 nie kupię. Ba, jeśli Monolith Soft zapowie nową grę, to rzucę się na nią razem z konsolą jak Reksio na szynkę. Na razie czekam jednak na to, co o nowym sprzęcie Ninendo będą sądzić zwykli ludzie – zwłaszcza że ze względu na premierowy update do konsoli wprowadzający „ważne funkcje i aktualizacje” przed premierą nie dostaliśmy pełnoprawnych recenzji sprzętu i gier od ludzi premium dziennikarzy growych.
A w Mario Kart World jeszcze się pogra. W końcu to „evergreen”, w którego będziemy naparzać latami, prawda?
Monek
Pamiętacie jeszcze, gdy w kilku starszych wpisach na stronie wspominałem, że kupię Switcha 2 na premierę, choćby ze względu na już obchodzącego 8 urodziny staruszka, który czasami niedomaga? Ja też pamiętam te wpisy, dlatego spieszę wyjaśnić, co się stało i dlaczego posiadaczem nowej konsoli nadal nie zostałem.
Trochę za sprawą „entuzjazmu” Senta na Discordzie, trochę za sprawą wszelkich informacji, które wypływały w kolejnych dniach, aż do premiery następcy Switcha, zaczęły mnie nachodzić pewne przemyślenia i wątpliwości. Na chwile obecną, póki nie zmieni tego zapowiedziany niedawno Direct, jedyną interesującą mnie grą aż do października jest Mario Kart World. Tak jak Elan bardzo chętnie pograłbym z ziomeczkami z Discorda, korzystając czy to z czatu głosowego tego komunikatora, czy też z funkcji GameChat. Jestem pewny też, że świetnie bym się przy tym bawił.

Jednak jeśli chodzi o stronę grową, to właściwie tyle. Usprawnione Pokemony Violet mnie nie ruszają, gdyż już je ukończyłem i nie mam zamiaru powtarzać tego doświadczenia, nawet jeśli w tej chwili gra w końcu wygląda i działa tak, jak powinna wyglądać jej premierowa wersja. Również same ulepszenia gier za dodatkową gotówkę mnie nie przekonują i, podobnie jak w przypadku konkurencji, raczej nie będę się decydował (a przynajmniej niezbyt często) wydać dodatkowo kilkanaście/kilkadziesiąt złotych, by tylko mieć trochę lepszy klatkaż. Dodatkowo Xenoblade Chronicles X żadnej takiej aktualizacji się chyba nie doczeka, więc właściwie mogę już teraz zacząć je ogrywać na starszym modelu.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to owszem, chciałbym zobaczyć, jak będą się prezentować Joy-Cony w formie myszki, jednak na to też pewnie będę musiał poczekać do premiery nowego Splatoona, a przynajmniej do Metroida… o ile do tego czasu już nikt nie zapomni o tej funkcji, tak jak było z niektórymi możliwościami kontrolerów ze starszej konsoli. Z kolei wydajnościowo będzie to przeskok, co można stwierdzić choćby po testach Cyberpunka na filmikach w Internecie, jednak nie jest to w żadnym stopniu rewolucja – ot po prostu zwykłe ulepszenia (jak w konsoli z dopiskiem Pro), które bardzo przypominają mi praktyki Apple. Bardzo fajnie, że kolejny sprzęt ma X% wydajności więcej względem poprzedniego, ale jeśli jest to nadal praktycznie taki sam sprzęt, w dodatku już któryś raz z kolei, to ciężko odczuwać jakąś większą ekscytacje.

W kwestii słynnych już Game-Key Card się nie wypowiem, bo tak długo jak będę mógł sprzedać pudełkową wersje gry, to mnie to jakoś bardzo nie rusza, jednak potencjalnie w przyszłości widzę pewne problemy tego rozwiązania. Dodatkowo, mimo że Nintendo hojnie obdarowało nas większą ilością wbudowanej pamięci, niż zakładałem, to zdając sobie sprawę, ile teraz gier i portów (niektórych dość sporych rozmiarowo) będzie wychodzić, myślę, że miejsce na konsoli szybko się skończy i będzie trzeba się rozglądać za dodatkowymi nośnikami na kolejne gry.
Pierdu pierdu.
Kwestią czy kupicie, tylko kiedy.
Hauuuuu