Nintendo Direct: Nintendo Switch 2 – redakcyjne wrażenia na chłodno

Bo ocena najlepiej smakuje na zimno

Direct pochłonięty, Treehouse obejrzany – nie pozostaje nic innego, jak podsumować swoje wrażenia. Oto co nasi redaktorzy (jeden wstał nawet z martwych, by się wypowiedzieć!) sądzą o Nintendo Switch 2 po pokazie… oraz zapoznaniu się z dodatkowymi informacjami, których na prezentacji nie uświadczyliśmy (ciekawe dlaczego?).

Elan

Znacie ten mem z górą lodową? Oglądając Nintendo Direct poświęcony Switchowi 2, czułem się jak na szczycie masy zamarzniętej wody. Mario Kart z otwartym światem? A jednak wymyślili coś nowego, ciekawe, jak się to sprawdzi. Nowy Donkey Kong – i to w 3D – z niszczeniem otoczenia niczym w Red Faction? Moje źrenice zamieniają się w banany niczym u tytułowego małpiszona. Metroid Prime 4: Beyond, Kirby: Air Riders, Final Fantasy VII Remake? Dawać mi to wszystko!

Chwilami zacząłem się jednak zanurzać pod wodę. Podczas pogadanki o Game Chacie poczułem się jak sprytny inaczej. Nintendo, ludzie kupujący wasze konsole mają dostęp do Internetu i wiedzą, na czym polegają komunikatory. Płatny Welcome Tour to żenada. Skoro nawet chciwe Sony potrafiło dać Astro’s Playroom wszystkim nabywcom PS5 za darmo, to jak można żądać pieniędzy za gorszą wersję prezentacji możliwości konsoli. No i przy kilku zaprezentowanych shovelware’ach zastanawiałem się, czy naprawdę nie można było ich sobie odpuścić na głównej prezentacji nowego sprzętu.

Przy wertowaniu Internetu w poszukiwaniu szczegółowych informacji zwiedzałem już głębiny. To jeszcze nic pewnego, ale zapowiada się na to, że Nintendo Switch 2 Edition będą tak naprawdę grami z pierwszego Switcha z kodem na upgrade. Game-Key Cards to dziwaczne rozwiązanie, które niby jest lepsze niż kody w pudełku, ale gorsze niż gry znajdujące się chociaż częściowo na kartridżu. W końcu ceny gier, które wyrywają z butów. Podczas gdy konkurencja wciąż przyzwyczaja graczy do 70 dolarów za największe tytuły, Nintendo wyskakuje z 80 dolcami za Mario Karta i niektóre pozycje z serii Switch 2 Edition. Co im się uroiło w tych japońskich główkach?

I tak szorując po dnie, zastanawiam się, czy aż tak bardzo się nie szanuję, żeby znów dawać Nintendo swoje pieniądze. Ale kogo ja oszukuję, pokażą nową grę Monolith Soft i będę szarpał jak Reksio szynkę. A może nawet wezmę konsolę na premierę, żeby pograć w Mario Kart World z kolegami z naszego serwera Discord, a niedługo potem Donkey Kong Bananza, bo bardzo podobało mi się to, co zobaczyłem podczas Treehouse (oprócz „filmowej” twarzy goryla, która jest okropna). Fanbaza Nintendo powinna zostać zbadana przez specjalistów pod kątem syndromu sztokholmskiego.

Halk

Nie ukrywam, niespecjalnie polubiłem się z Nintendo Switchem. W teorii konsola miała prawie wszystko, czego uzależniona od marianowych muchomorków dusza mogła tylko zapragnąć – innowacyjny, hybrydowy charakter, świetny line-up gier w pierwszym roku życia i przyszłość rysującą się w jasnych barwach. Po ośmiu latach sam jestem zaskoczony tym, jak mało czasu z nią spędziłem, i – prawdę powiedziawszy – nie pamiętam, kiedy i w co ostatnio na niej grałem. Może to zmęczenie materiału, może jestem już za stary na gierki z Mario – w każdym razie, jak możecie sobie wyobrazić, zapowiedź Switcha 2 nie wywołała u mnie większego entuzjazmu. Przeczuwałem, że Nintendo postawi na sprawdzone rozwiązanie i zaproponuje dość bezpośrednią kontynuację świetnie przyjętego sprzętu, jednak po cichu liczyłem na jakąś niespodziankę – w końcu to Nintendo. Niech fakt, że środowa transmisja kompletnie mi umknęła, posłuży za dowód mojej neutralności względem nowej konsoli Wielkiego N – bo hype’u jak nie było, tak nie ma i raczej nie będzie.

Ciężko nie odnieść wrażenia, że Nintendo (po raz kolejny) śmieje się swoim sympatykom w twarz, odkopując starusieńkie funkcje i reklamując je jako rewolucję godną nowej generacji. Ach tak, mouse mode! Wprost nie mogę się doczekać, aż użyję Joy-Cona jako myszki, siadając przy biurku z garbem na plecach, próbując odczytać drobniuteńki tekst na ośmiocalowym ekranie. Czat głosowy – oczywiście monetyzowany – czy kamerka przypominająca EyeToy z Playstation 2 to miłe dodatki, jednak sposób, w jaki je zaprezentowano, zdaje się sugerować, że to właśnie funkcje społecznościowe mają być główną zaletą konsoli i wabikiem na klientów. Tylko kto o zdrowych zmysłach chce oglądać twarze swoich znajomych podczas wyścigów w Mario Kart czy w minigrach Mario Party? Ilu fanów Nintendo ma w ogóle jakichkolwiek znajomych, zacznijmy od tego!

A skoro już o Mario Kart mowa… Chcąc uniknąć siania głupot, wygrzebałem z internetowego archiwum stronę sklepu, w którym kilkanaście lat temu (sic!) zamawiałem gry na Wii U. Zgodnie z przypuszczeniami, okazało się, że za Mario Kart 8 w dniu premiery zapłaciłem… 180 zł. Mało tego! W skład zestawu wchodził kod umożliwiający pobranie dodatkowej gry, np. The Legend of Zelda: Wind Waker HD. Nie znam się na technikaliach, programowaniu czy szeroko pojętym gamedevie, ale nie do końca chce mi się wierzyć, że wyprodukowanie nowych wyścigów z Marianem było na tyle kosztowne, by usprawiedliwić tak drastyczny skok cenowy. Tym bardziej że sama gra – przynajmniej mnie – zwyczajnie nie zachwyca. Wręcz przeciwnie, wygląda dość nudnawo, a sam koncept otwartego świata nijak pasuje mi do Mario Kart. No i nie czarujmy się – płatne DLC jest tylko kwestią czasu. Mając na uwadze, jak mocnym tytułem było 8 Deluxe, mam poczucie, że niewiele stracę, odpuszczając sobie nową odsłonę. Przyjdzie ochota na „karty” – odpalę ósemkę. Donkey Kong Bananza wygląda zacnie, ale to chyba jedyny tytuł zaprezentowany w trakcie Directa, który wywarł na mnie wrażenie. Nawet zapowiedź rozszerzenia biblioteki NSO o tytuły z GameCube’a nie wywołała u mnie większego entuzjazmu – rychło w czas. Nie łudziłbym się również, że nie pójdzie to w parze z podniesieniem ceny usługi.

Z ciekawością będę obserwował dalszy rozwój sytuacji. Osobiście nie potrafię uzasadnić sobie zakupu konsoli za ponad 2 tysiące złotych, na której kilkuletnie tytuły, jak choćby Cyberpunk 2077 czy Elden Ring, prezentują się dokładnie tak, jak większość bieda-portów z pierwszego Switcha. Są, bo są, działają, bo działają… tylko dlaczego miałbym chcieć w nie zagrać po tylu latach w tak kiepskiej jakości, w dodatku za horrendalne pieniądze? No właśnie, pieniądze… Przystępność cenowa była niewątpliwie jedną ze składowych sukcesu pierwszego Switcha. To właśnie ona przyczyniła się do tego, że po konsolę sięgnęło tak wiele osób spoza kręgu najwierniejszych fanów – śmiem wątpić, że równie ochoczo zdecydują się oni na zakup następcy. Z drugiej strony nie jestem pewien, czy w dzisiejszym świecie ludzie potrafią jeszcze „głosować portfelem”. Zagłosowali przy okazji Wii U, zagłosowali przy okazji 3DS-a… ale kiedy to było? Jedno jest pewne – sytuacja, w której nawet najwierniejsi fani kwestionują opłacalność zakupu twojego nowego sprzętu, nie jest dobrym otwarciem generacji.

Monek

Niestety trochę spóźniony, pokaz musiałem oglądać na powtórce, bez wspólnego komentowania na czacie discordowym. Prezentacja zaczęła się z „grubej rury”, bowiem na rejony wjechał nowy Mario Kart. Jeszcze większy, bardziej rozbudowany i z nowymi mechanikami, a wszystko to dodatkowo połączone z otwartym światem, który możemy przemierzać między normalnymi wyścigami, niczym w serii Forza Horizon. Jako że jest to tytuł startowy Switcha 2 i występuje w trochę tańszym bundlu, prawdopodobnie się w ten tytuł zaopatrzę. Zważywszy szczególnie na to, że Nintendo jako pierwsze zaprezentowało nowy standard cenowy – 80$ w cyfrze oraz 90$ w pudle – co sprawiło, że wielu nawet najbardziej zagorzałych fanów Nintendo przecierało oczy z niedowierzania.

Kolejną z gier od Big N jaką zobaczyliśmy był Metroid Prime 4, działający w nawet 120 fpsach. Nie jest to tytuł dla mnie, jednak z uwagi na wykorzystanie Mysz-Conów być może sprawi, że się jakkolwiek nim zainteresuję. Prócz tego dostaliśmy również nowego Konga, także tytuł nie dla mnie. Następnie przeszliśmy przez szereg portów, który był przez nas dość spodziewany, jakieś mniejsze zapowiedzi (z których jedyne, co mnie trochę zaskoczyło, to nowy tytuł From Software, bo się tego jakoś bardzo nie spodziewałem), specjalne i ulepszone wersje gier ze Switcha 1 oraz technologiczne demo pokazujące nowe możliwości konsoli i Joy-Conów – niestety także płatne, tak jak jego odpowiednik 1-2-Switch z pierwszej konsoli.

Poznaliśmy również datę premiery oraz cenę. Konsola zadebiutuje 5 czerwca, w cenie 449$, co w przeliczeniu na euro, a następnie na złotówki, wraz z prowizją sklepową dało nam w takim Media Markt 2199. Czy to dużo? Trochę, jednak większym problemem może długofalowo okazać się cena gier pudełkowych, które to dodatkowo będą w większości przypadków pobieranie w całości z eShopu, a nie będą znajdować się bezpośrednio na kartach znajdujących się w pudełku.

W całym tym dość długim w sumie pokazie zabrakło mi trochę dwóch rzeczy: detali technicznych o podzespołach konsoli oraz większej liczby premier w okolicach debiutu konsoli, by ten sprzęt jakoś sprzedać i by nie powtórzyła się sytuacja starszego brata Wii U. Czy jestem ogólnie zawiedziony Directem? Raczej nie, jednak mógłby (i trochę nawet powinien) być lepszy, jeśli faktycznie chcą tę konsole sprzedać, oferując co najwyżej po prostu poprawny i trochę bardziej ulepszony sprzęt względem poprzedniczki – szczególnie że w dużą część gier będziemy dalej mogli grać po prostu na starej konsoli.

Czy konsolę zakupię? Pewnie tak, prawdopodobnie na premierę w bundlu z Mario Kartem, ale głównie dlatego, że dalej siedzę na wysłużonym już Switchu v1. Jeśli jednak miałbym OLED-a zakupionego ze 2 lata temu, prawdopodobnie zostałbym z nim jeszcze najbliższy rok/dwa lata. Choćby z faktu, że nowa konsola oferuje ponownie ekran tylko LCD, dodatkowo przez jego wielkość trochę ograniczając czas działania na baterii.

Sent

Mam nieodparte wrażenie, że przy prezentacji Switcha 2 Nintendo postanowiło zabawić się w grupę rekonstrukcyjną premiery Wii U. Trudno mi przywołać z pamięci chociaż jedną rzecz, która spodobała mi się w trakcie prezentacji. Całość zaś sponsorowała literka C, jak „Chciwość”.

Konsola? Droga. Nowe funkcje? Większość płatna ekstra. Gry? Droższe nawet niż u nieprzyzwoicie drogiej konkurencji. I do tego w większości są to porty z pierwszego Switcha, z dorzuconymi paroma pierdołami, by uzasadnić nową cenę. Oczywiście z posiadaczy oryginalnych wersji też coś się wyciśnie, niech dopłacą za te „ulepszenia”. Miłośnicy nienintendowych gier otrzymali zaś policzek w postaci Game-Key Cardów, które jakimś cudem łączą najgorsze cechy wydań cyfrowych i fizycznych (ściąganie pełnej gry oraz wymóg trzymania kartridża przy sobie). Momentami te próby uzasadnienia „rewolucyjności” ocierały się o śmieszność, jak poświęcenie 10 minut na prezentację voice chata. Oczywiście płatnego, z dodatkowym płatnym akcesorium. Cóż, przynajmniej leworęczni nie będą wykluczeni i oba Joy-Cony będą mogą pełnić funkcję myszki. O dziwo bez dodatkowych opłat.

Nic jednak nie przebije żartu, jakim okazało się Nintendo Switch 2 Welcome Tour. Brawo, od dzisiaj będziemy płacić za instrukcję obsługi udającą grę. To jest już nowy poziom dna, do którego nikt jeszcze nie odważył się sięgnąć.

A skoro przeszedłem już do gier – te wypadły strasznie słabo. Nowy Mario Kart zupełnie mnie nie grzeje. Otwarty świat w grze wyścigowej ogrywałem już dwie dekady temu w Burnout Paradise i zupełnie mi się to nie podobało. Tradycyjne trasy były ciekawsze, bardziej urozmaicone i zwyczajnie wygodniejsze „w obsłudze”. Podobne wątpliwości mam odnośnie do nowego Donkey Konga. Na reżyserowanych filmikach taka swobodna eksploracja wygląda fajnie, ale czy w „prawdziwym życiu” nawalanie w każdy fragment mapy, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma pod nim znajdźki, będzie równie zabawne? Mam co do tego poważne wątpliwości, w końcu nie bez powodu ostatnie Metroidy wprowadziły funkcję odpalania radaru. Ostatnią dużą nową grą był Kirby Air Riders. Powiedziałbym, że nic specjalnie ciekawego, ale nazwisko Masahiro Sakurai zawsze przykuwa moją uwagę. Dziwi mnie jednak, że w pierwszym roku dostaniemy aż dwie gry wyścigowe.

I to w zasadzie byłoby na tyle, jeśli chodzi o samo Nintendo. Drag x Drive wygląda może ciekawie, ale to jednak prosta pierdółka, która raczej szybko się znudzi. Cała reszta to wspomniane porty i jeden Metroid Prime 4: Beyond, który wychodzi jednocześnie na oryginalnego Switcha. Ach, no i gry z GameCube’a w NSO. Świetnie, po prostu marzyłem o tym, by Wind Waker czy Twilight Princess zostały uwięzione za subskrypcją.

Niestety, tytuły third-party wypadły równie słabo. A nawet jak już pojawiło się coś ciekawego, wydawca zawsze znalazł sposób, by zabić mój entuzjazm. Elden Ring? Plotki głoszą, że wyjdzie tylko w cyfrze/na Game-Key Cardzie. Duskbloods? Okazał się sieciówką z meczami. 007 od IO interactive? Może być świetny, ale na razie mamy tylko logo. Reszta to zaś pierdółki, porty albo gry, które wyjdą również na oryginalnego Switcha. Chyba tylko nowy Daemon X Machina wyglądał, jak powinien, ale to trochę mało, bym kupił dla niego nową konsolę.

Podsumowując, było słabo, drogo i zupełnie zabiło jakiekolwiek moje zainteresowanie nową konsolą. Najwcześniej zaopatrzę się w nią przy okazji premiery Pokemon Legends: Z-A, ale i to zależy od recenzji tego tytułu. Tym, których prezentacja nie odstraszyła, szczerze zazdroszczę zarobków oraz życiowego optymizmu.

Aki

Przyznam się uczciwie, czekałem bardzo na tę prezentację. Jednak już po samym pokazie poczułem się, jakby ktoś się spóźnił z żartem na 1 kwietnia… Jestem skonfundowany i nie wiem w sumie, co o tym wszystkim myśleć…

Sama prezentacja konsoli i możliwości? OK. Nintendo poszło trochę w stronę „emejzingu” nadgryzionego jabłka i spróbowało przedstawić nam rzeczy, które od lat funkcjonują na rynku w taki sposób, jakby to były jakieś rewolucyjne zmiany. Tak, uderzam tutaj do Game Chata, wraz z rewolucyjnym, dedykowanym mu przyciskiem. Ostatnio podobnie poczułem się, gdy w „jabłkach” wprowadzali natywne „pisanie swipem”, które na robociku było już od dawna. Żeby oczywiście nie było za łatwo, ta funkcjonalność jet połączona z Nintendo Switch Online, więc jeśli chcesz pogadać ze znajomymi, to zapłać. Chociaż NSO wymagane jest też do grania online, więc chyba raczej pomijalna sprawa. Poza tym gdzieś mi mignęło, że będzie to dostępne dla wszystkich za darmo do marca albo kwietnia 2026 (poprawcie mnie, jak coś przekręcam), więc nie demonizowałbym z tym, że upychają to za paywallem. Zastanawiam się tylko, jak dobry będzie ten mikrofon w konsoli i czy da się np. podłączyć zamiast niego zestaw słuchawkowy czy coś. Dla niektórych pewnie byłoby to dużo wygodniejsze.

Co jeszcze o konsoli… Funkcja myszki. Podejrzewam, że osoby leworęczne odetchnęły z pewną ulgą, jak powiedzieli, że oba Joy-Cony będą mogły być myszą. Ciekawe tylko, czy w grach da się przemapować sterowanie dla leworęcznych? W sumie fajny bajer, ale czy będzie się faktycznie sprawdzał w grach? Czas pokaże, a Metroid Prime 4: Beyond może być tego pierwszym testem.

Sama data premiery konsoli mnie zaskoczyła. Już 5 czerwca to bardzo szybko. Realistycznie nastawiałem się na „po wakacjach”, więc to miła niespodzianka. Niestety, poza rzeczami, o których już wiedzieliśmy (że większy ekran, 1080p, prawie całkowita kompatybilność wsteczna, funkcja myszki), nie powiedzieli dużo więcej o samym hardware. No OK. Nie jestem pewien, czy wcześniej wspominali o tym, że ekran będzie miał 120Hz i HDR, ale o tym, że będzie to LCD, było już wiadomo. Nie wiem, jak podejść do przejścia na karty microSD Express – nie ma tego zbyt wiele na rynku, a to, co obecnie jest, ma kosmiczne ceny (znalazłem takie karty w ofercie SanDiska wycenione na 350 zł za 256GB. Ciekawe, ile będą kosztować te „specjalnie dla Nintendo Switch 2”). Nie wiem, co Nintendo z nimi kombinuje, że będzie potrzebować takich prędkości, ale nie była to miła informacja. Dobrze, że na start konsola ma już 256GB pamięci. Może uda się przenieść bibliotekę ze Switcha 1 i zostanie jeszcze trochę GB na jakąś grę albo dwie.

Smutnym zaskoczeniem okazała się cena w polskich sklepach, która wyszła na światło dzienne już po prezentacji. Konsola została wyceniona w Europie na ok 470 euro, co pozwalało mieć nadzieję, że magiczna granica 2000zł nie zostanie przekroczona. Jednak preordery pokazały, że będzie to raczej 2199 zł za wersję z samą konsolą.

Gry to już inna sprawa. O masie różnego rodzaju remasterów i portów nie chce mi się wypowiadać. Jak dla mnie to jakieś nieporozumienie, że w Direkcie poświęconemu nowej konsoli przez tyle czasu prezentowane były różnego rodzaju „odgrzewane kotlety”. To znaczy dobrze, że będą, ale kurczę, tym się nie wypromuje konsoli i nie nakręci sprzedaży na nią. Tym, co będzie przyciągać ludzi, są pozycje od samego Nintendo. A tych… cóż…

Zgodnie z przewidywaniami wszystkich ujawniony został nowy Mario Kart (nazwany Mario Kart World). Koncept z otwartym światem i ściganiem się do kolejnego wyścigu może i ciekawy, ale zupełnie nie dla mnie. Mario Kart 8 kupiłem głównie po to by, od czasu do czasu pościągać się z kimś, siedząc razem na kanapie, i nie czuję powodu, by kupować nowego Mario Karta, skoro stary też będzie działał.

Poza tym Metroid Prime 4: Beyond, ale on nie pojawi się razem z premierą konsoli ani w pierwszych 2 tygodniach, więc trudno go rozpatrywać jako coś, co skłoniłoby kogokolwiek do przesiadki w dniu premiery. Inna sprawa jest taka, że ja nadal chciałbym jeszcze dostać część 2 i 3 zanim wejdę w 4…

„Koszykówka na wózkach” wygląda na gimmikową grę, która nie ma w sobie za wiele zawartości, więc podejrzewam, że może skończyć jak ARMS z pierwszego Switcha, które utonęło gdzieś w odmętach niepamięci, a osobiście uważam je za o wiele ciekawszy koncept. Kirby wzbudził moje nadzieje przez pierwsze kilka sekund zapowiedzi, ale potem okazało się, że to wyścigi i mój entuzjazm zgasł. Donkey Kong ma premierę w lipcu i wygląda w miarę interesująco. Seria nigdy nie rozgrzała mojego serca, więc mam do niej stosunek dość obojętny i nawet pokazy na Treehouse tego nie zmieniły.

No i oczywiście było jeszcze Nintendo Switch 2 Welcome Tour. Interaktywna instrukcja obsługi i opis systemu z minigierkami. Takie trochę tech-demo. Coś, czym miało być też i 1-2-Switch, ale ponieważ sprzedawali je za pełną cenę, jak „normalne” gry, zamiast dołączyć za darmo do każdej konsoli, to „zbombiło” strasznie. Więc teraz mamy powtórkę z rozrywki. Oczywiście, że będzie to płatna rzecz! No ja p… Cena tym razem to jednak już tylko jakieś 5$ czy coś koło tego, więc nie wygłupili się aż tak bardzo, ale nadal… to powinno być za darmo!

A skoro już o cenach mowa… 80$ za nowego Mario Kart w formie cyfrowej i 90$ za pudełko!? Niby Donkey Kong ma być trochę tańszy (70/80$) ale to… zostawię to bez komentarza…

Płatne ulepszenia też były do przewidzenia. Kosztować mają ponoć od 10 do 15$ za grę (kilka gier dostanie je też za darmo). I znów jest problem, bo większość z nich ma tylko poprawiać grafikę i płynność i nie dodawać nic więcej. Z tego, co pokazali na prezentacji, tylko Kirby and the Forgotten Land dostanie jakąś dodatkową historię, w Mario Party Jamboree dojdą nowe rzeczy, a reszta… cóż… Co więcej, pudełkowe wersje gier na Switcha 2, które będą też wychodzić na Switcha 1, to będą gry ze Switcha 1 z kodem na pobranie ulepszenia z eShopu. Leniwie… bardzo leniwie… przy tych cenach to wstyd.

No i w sumie kombinowanie z różnymi rodzajami wydawania gier. Na ten moment doliczyłem się 3 sposobów:

  • w pełni cyfrowo: kupujesz, pobierasz grę z eShopu i grasz;
  • w pełni fizycznie: kupujesz, wkładasz kart do konsoli, ściągasz ewentualne patche i grasz;
  • hybryda, czyli Game-Key Card – kupujesz fizycznie, wkładasz do konsoli i… pobierasz grę z eShopu… i potem jak chcesz w nią zagrać, to musisz znowu włożyć tego karta do konsoli… (ciekawe, co z odsprzedażą takich kartów)

Ogółem jestem mocno rozdarty. Mój hype na konsolę mocno osłabł. Nintendo przez tę godzinę pokazało niby dużo, ale jakby wyciągnąć z tego esencję, to okaże się, że jest tego bardzo mało. Znów nie ma gier od Nintendo na premierę… Ceny gier poszły w górę… Przejście na mocniejszy sprzęt zawsze miłe, prawie pełna kompatybilność wsteczna jest mocno na plus (ot, trzeba będzie ewentualnie zostawić sobie parę starych Joy-Conów dla gier, które miały jakieś dedykowane akcesoria, jak np. Ring Fit Adventure). Na minus za to całkowity brak gier od Nintendo na start, bo sam Mario Kart to za mało. Już chyba lepiej by było, jakby konsola trafiała na półki sklepowe jesienią.

Czy kupię na premierę? Zacząłem się zastanawiać… Gdzieś tam w głębi serca naiwnie liczę, że Nintendo ma przygotowanych jeszcze kilka tytułów od siebie, które pojawią się w jeszcze w czerwcu tego roku zaraz po starcie konsoli, tylko jeszcze ich nie ogłosiło… Ja wiem, naiwne… ale bardzo chciałbym się tak zaskoczyć…

Pier

Witam – zapraszam! Koniec spekulacji, wszystko już wiemy i powiem wam, że jest jak jest. Sami na pewno macie już własne przemyślenia na temat kolejnej konsoli Nintendo, więc moje zdanie raczej nie będzie niczym, o czym pewnie sami byście nie pomyśleli. Jednak wypada co nieco myśli wypuścić z mojego otwartego łba. Technicznie rzecz ujmując, to Switch 2 mi się podoba. Nikt nie starał się wynaleźć grania na nowo i to chyba dobrze, bo jak patrzę na nowe gry, to coraz bardziej chcę grać w stare.

Nie mam oficjalnych informacji, ale opierając się na rzeczach dostępnych w sieci, wygląda na to, że Switch 2 będzie równie mocny, o ile nie mocniejszy od Steam Decka. Wiem, niewielu się tego spodziewało po tym, czym przez lata w kwestii hardware’owej karmiło nas Nintendo. Zaskoczyło mnie przede wszystkim porównanie grafiki z takim Xboxem Series X, który przegrał w takim pierwszym starciu, a niektóre gry, które już są dostępne, wyglądają gorzej niż te pokazane na ostatnim Direkcie. Napawa mnie to optymizmem, że wsparcie 3rd party będzie znacznie istotniejsze niż na pierwszym „Pstryku”. Zresztą co ja mówię, już po takim Street Fighter 6, Cyberpunk 2077Elden RingFinal Fantasy 7 Remake widać, że będzie co nadrabiać na NS2.

Na prezentacji pokazano z 50 gier, które zmierzają na NS2, mnie jednak głównie zainteresowały trzy od samego wielkiego N (jedne ze ścisłej współpracy). Mario Kart World – tutaj chyba nawet nie muszę tłumaczyć dlaczego i już w tym miejscu zapraszam was na nasz discord, gdzie już 5 czerwca wystartują Mariokartowe Czwartki! Co tydzień będziemy się spotykać, aby pośmigać we wspólnym gronie przez sieć, więc jeśli tylko będziesz miał ochotę, to będziemy czekać. Drugą grą jest oczywiście Metroid Prime 4: Beyond – w końcu będzie można kontrolować Samus tak, jak FPS-y stworzono! Za pomocą Mouse-Cona, tzn. Joy-Cona w pozycji horyzontalnej, jeżdżąc po swoich spodniach — BAJKA! Ostatnią grą, przy której zaświeciły mi się oczy, było Hyrule Warriors: Age of Imprisonment. Age of Calamity było najlepszym musou, jakie kiedykolwiek stworzono, więc mam całkiem duże oczekiwania względem tej kontynuacji.

Mimo wszystko, pozostając z wami kompletnie szczerym, to lineup na premierę/pierwsze miesiące nie wygląda jakoś spektakularnie. Poza nowym Mario KartemDonkey Kongiem spodziewałem się jeszcze jakiejś perełki, która mogłaby stać z nimi w pierwszym rzędzie. Z jednej strony jest nowa gra z Mario, Zeldą, Samus i Donkey Kongiem, a z drugiej czegoś mi tu brakuje. Brakuje Mario z prawdziwego zdarzenia! Rozumiem, że Mario Kart World będzie sprzedawał się w sporych ilościach, ale jednak skakanie hydraulikiem powinno być tym, od czego się zaczyna przygodę z nową konsolą Nintendo.

Nie mogę też nie wspomnieć o cenach. O ile to ile Nintendo woła sobie za samą konsolę wygląda OK, o tyle ceny gier za granicą wyglądają przerażająco. 90€ za Mario Karta, 80€ za Donkey Konga! Po tym, jak Nintendo utrzymywało ceny na poziomie 60€ przez cały żywot Nintendo Switch, można było przewidywać, że gry na następcę będą droższe i każdy się pewnie spodziewał tych 70€. Gdyby tak się stało, jestem na 100% pewny, że nikomu by to nie przeszkadzało, bo wszystko robi się droższe i tak, ale przeskok o 25-30% to mały szok. Jeśli tylko się utrzyma trend, że w Polsce elektronika jest droższa niż na Zachodzie, to możemy być w tarapatach. Możliwe, że trzeba będzie kombinować z azylem w Zimbabwe…

Rashef

Nowy sprzęt, nowe nadzieje, nowe… wydatki. Tak jak większość fanów marki na prezentację nowego sprzętu czekałem z zapartym tchem. I mam wrażenie, że gdybym dalej czekał na jakieś WOW. to do dzisiaj już dawno bym się udusił. Niby nowy sprzęt, ale jakby bez… szału?

Gdy tylko opadł kurz hype’u, człowiek zaczął się zastanawiać. co faktycznie pokazano. Ot, nowa, większa, mocniejsza konsola, która będzie odtwarzać gry Nintendo jak nigdy dotąd. Nowe akcesorium w postaci kamerki. Nowa opcja sterowania w postaci trybu myszki, co pozwoli niektórym gatunkom gier śmigać o wiele lepiej na konsolach. Dyskusja o Teragigamegaflopach mocy jest w zasadzie bezcelowa, bo jakie by te osiągi faktycznie nie były, gry Nintendo będą tylko tutaj, a dodatkowo każde 3rd party i ich pies, które tylko będą w stanie się uruchomić.

Samych gier pokazano całkiem sporo. Mario Kart World – najnowsza, najfajniejsza odsłona ścigałki w gokartach. Tym razem oferująca jakby otwarty świat i multum postaci. Najnowszy faworyt z pokazanych to chyba krowa. Donkey Kong BANANZA – DK, Donkey Śląsk! Platformówka 3D z gorylem, gdzie można zniszczyć całkiem sporo otoczenia? To chyba gra Ralph Demolka, jakiej nigdy nie dostaliśmy, a zawsze potrzebowaliśmy. Drag x Drive – sportówka w stylu Rocket League na wózkach inwalidzkich sterowana dwoma Joy-Conami w trybie myszki? Ciekawe. Do tego garstka gier, które na Switchu 2 dostają usprawnienia (tzw. Switch 2 Edition) w postaci płatnych ulepszeń z dodatkową zawartością, lub darmowych w nadziei na chociaż lekką naprawę tragicznego działania na Switchu 1. Tak, patrzę na was Pokemony. Druga garstka w postaci rzeczy, o których nikt nie marzył na Nintendo, jak Cyberpunk 2077, Elden Ring, FF7 Remake Integrade, Yakuza 0, gdzie twórcy wypowiadali się niezbyt pochlebnie o pierwszym Switchu, czy nawet… Nintendo Switch 2 Welcome Tour – interaktywna instrukcja… za którą trzeba dopłacić, do systemu, który musieliście kupić. Coś, co brzmi jak spóźniony żart na Prima Aprilis.

Żart jaki firma postanowiła pociągnąć, nie podając ani jednej ceny podczas samego Directa. Pomijając model na rynek Japoński zablokowany do japońskich kont i tylko z językiem japońskim w konsoli (ewenement w postaci blokady regionalnej), jest… drogo. Ośmielę się nawet napisać że Nintendrogo. Gry za ekwiwalent 80-90 Euro, konsola w okolicy 2300. Akcesoria? Strach nawet sprawdzać. Płatne ulepszenia do gier, które już kupiliście, czy wreszcie wymuszanie rozszerzenia pamięci drogim i słabo dostępnym standardem SD Express. To nie jest innowacja w branży gier wideo, o jaką walczyłem. Bariery psychologiczne zostały mocno naruszone i mam wrażenie, że Nintendo poczuło się zbyt pewnie po latach brylowania z pierwszym „Pstrykiem” Tak jakby byli przekonani, że „i tak kupimy, cokolwiek by nie zrobili”. Od siebie polecam przekalkulować, popatrzeć i zachować zdrowy sceptycyzm przed wchodzeniem w ten ekosystem. W końcu to nie jest tak, że Nintendo nie obniży cen, jeśli je do tego zmusimy… prawda?

Dodaj komentarz