Ulubiona część
Monek: Przez te wszystkie lata pojawiło się zdecydowanie kilka wartych uwagi gier z serii Pokémon. Jeśli jednak miałbym wybrać tę jedyną, byłoby to Sun/Moon. Wyspiarski klimat od początku mnie urzekł, ponadto odsłona ta stanowiła lekkie urozmaicenie względem poprzednich gier z serii ze względu na wyzwania Kahuny. Dostaliśmy tutaj także sporo fajnych postaci oraz nowych Pokémonów, w tym regionalnych wersji.

Elan: W ostatnich latach grałem ponownie lub po raz pierwszy w kilka części serii. I powiem Wam, że moją miłością od pierwszego wejrzenia są Pokémon Black 2 & White 2. Jedyne sequele w historii cyklu zmieniają znacznie więcej niż klasyczne trzecie odsłony: mamy całkowicie inny początek przygody, stworki nie tylko z piątej generacji i zupełnie nową historię. Na drugim miejscu podium umieszczam Sun i Moon, a na trzecim HeartGold i SoulSilver.
Aki: Hmm… Ostatnio jestem na dość masowym, ponownym przechodzeniu prawie każdej gry z serii Pokémon, którą mam w posiadaniu. Wskazać tą jedną „naj”? Chyba wybiorę Kalos i odsłony X & Y. To był w sumie mój powrót do Pokémonów po pewnym okresie przerwy i posuchy. Szósta generacja w sensowny sposób wprowadziła nową mechanikę, zaoferowała naprawdę spory region (i trochę za dużo Pokémonów, choć olbrzymia większość z nich była dla mnie nowa, bo ominęły mnie części Black & White). Bawiłem się tam naprawdę dobrze i przechodziłem ją wiele razy.

Sent: Oryginalne Pokémon Gold/Silver. Żadnej innej nie przechodziłem tyle razy. Owszem, inne są lepsze mechanicznie, mają ciekawszą fabułę, nie wymagają ręcznego przestawiania boxów. Nie wiem jednak, czy to kwestia sprite’ów, muzyki czy klimatu, ale żadna inna część tak na mnie nie działa. To po prostu gra, która zabiera mnie w moje szczęśliwe miejsce. X/Y, Ruby/Sapphire, Black/White, Scarlet/Violet czy oryginalne R/B/Y również lubię, ale to do Gold/Silver mam największy sentyment.
Pier: Witam — zapraszam! Moja ulubiona część — Pokémon Legends: Arceus. Naprawdę! To jest gra, jaka miałem nadzieję, że zawsze powstanie. Pokémony biegające po polanach i lasach, pływające we wszelakich zbiornikach wodnych i latające po niebie. Legends to dla mnie mała rewolucja i mam nadzieję, że Game Freak wciąż będzie stawiać większy nacisk na poszerzanie lore kieszonkowych potworów i nadal będzie pozwalać graczom na więcej wolności!
Najmniej ulubiona część

Elan: Najmniej ulubioną częścią serii jest dla mnie ta, w którą grałem jako ostatnią (pod względem daty wydania), a więc Sword & Shield. Nieśmiertelna Pokémonowa formuła została zachowana, więc nadal bawiłem się nieźle, ale nieudolne eksperymenty z otwartym światem, fabuła dziejąca się obok gracza i irytujący rywal sprawiły, że nie zapamiętam tej odsłony najlepiej i nie mam zamiaru do niej wracać. Podobnie jak do pierwszej generacji, która bardzo się już zestarzała i znam ją na wylot.
Aki: Zależy jakie kryteria przyłożyć… całościowo to chyba Ultra Sun i Ultra Moon… Totalnie nie rozumiem sensu powstania tych części… to, co zostało dodane w końcówce gry, równie dobrze można było wydać jako jakieś DLC do Sun i Moon, a to, jak pogmerano w niektórych wątkach fabularnych, to mała tragedia. Poza tym ta gra była praktycznie bliźniaczo podobna do wersji nie-ultra… więc po co? Po co? Zaraz obok postawiłbym chyba Scarlet/Violet… za zmarnowany potencjał… Wielki otwarty świat, którego jakąś 1/3 można spokojnie pominąć, niby aż 3 ścieżki fabularne do wyboru, ale w sumie jedna do bólu oklepana (zostań mistrzem), a druga nudna i przewidywalna… Technicznie też taka sobie, bo o ile w trybie offline działała jeszcze jako tako, tak online i granie z inną osobą to był festiwal „”ciekawostek”. Podium zamknie Sword & Shield, przy którym bawiłem się naprawdę nieźle, bo lubię Pokémony i główne założenia serii… ale Wild Area w wersji Online to jakieś całkowite nieporozumienie, a i też teraz przy ostatnim ponownym przechodzeniu tak wielki Pokédex (400 wpisów) wcale mnie nie zachwycił. Finalnie musiałem się zmuszać, aby dociągnąć go do końca, szukając Pokémonów z kilkuprocentową szansą na pojawienie się przy konkretnej pogodzie (tak, znów narzekam na Wild Arena).

Sent: O matko, tu mam zdecydowany nadmiar kandydatów. Ultra Sun/Moon za zgwałcenie i poszatkowanie oryginalnej fabuły, dając w zamian content, który spokojnie zmieściłby się w patchu? Diamond/Pearl wraz z ich gównoremake’ami, za najgorsze ewolucje w serii, milion niedostępnych mythicali, nudną historię, ogólną powolność oraz region, po którym bez przerwy kręcimy się w kółko? Let’s Go za ogólną infantylność i pogrzebanie szansy na porządny remake? Ostatecznie nagroda poleci chyba jednak do Sword/Shield – gry brzydkiej, pozbawionej jakiejkolwiek duszy czy ambicji, bez fabuły, bez jakiegokolwiek charakteru czy klimatu. Nawet anime niemal zupełnie pominęło Galar, skupiając się na promowaniu Pokémon Go. To chyba jedyna gra w serii, która udawała nową generację, w rzeczywistości będąc jedynie kiepskim ulepem starych pomysłów w nowym papierku.
Pier: Niezbyt przepadam za pierwszą częścią Czerwoną lub Niebieską. Głównie dlatego, że nie były to moje pierwsze Poki (zaczynałem od Srebrnych). Dodatkowo jak już jakimś cudem je zdobyłem, to na moim Game Boy Color nie były w kolorze, a ja lubiłem kolorowe gry na mojej przenośnej konsolce (nie że mogły być, ale smród pozostał). Inaczej nie mam jakichś negatywnych myśli związanych z grą Pokémon, którą ograłem.
Ulubiony Pokémon

Elan: Nie mam jednego ulubionego stworka, więc wymienię po jednym z każdej generacji, w którą grałem: w pierwszej Magmar, bo ma cycki na czole; w drugiej Feraligatr, bo był jednoosobową armią w mojej pierwszej Pokémonowej przygodzie; w trzeciej Aggron, bo to taki fajniejszy Rhydon; w czwartej Garchomp, bo pojedynek między moim a Cynthii zapadł mi w pamięć; w piątej Stoutland, bo to wierny towarzysz przygody; w szóstej Delphox, bo to wariatka podpalająca lasy; w siódmej Golisopod, bo to NAJPOTĘŻNIEJSZY robal, a w ósmej Snom… chyba nie muszę tłumaczyć?
Aki: Scizor! W zwykłej formie. Żadne tam mega… mój faworyt i ulubieniec od 2 generacji, kiedy to debiutował. Staram się go mieć w drużynie za każdym razem, jeśli występuje w danej grze.

Sent: Ponad tysiąc stworów, a wy mi każecie wybrać jednego? Ja miałbym problem wybrać tylko po jednym z każdej generacji :/ Kadabra, Haunter i 1/3 oryginalnych Poków, Umbreon i 1/4 Johto, Poochyena, Aggron, Duskull, Spheal, Finneon, Zebstrika, Scolipede, Lycanroc, Hakamo-o, Corviknight, Obstagoon, Cursola, hisuański Zoroark, paldeański Tauros, Runerigus, Bloodmoon Ursaluna, Arctibax? Bardziej już chyba nie zawężę. I to nie dlatego, że się nie starałem.
Pier: Ulubiony Pokémon? Skaraborn! Przecież on jest idealny! Lata? Lata. Jest silny? Jest silny! Opancerzony? Opancerzony! Który inny Pokémon może podrzucić przedmiot lub organizm żywy stokrotnie cięższy od siebie? Do tego przetrzepałem tyle drzew, żeby mi z jednego w końcu spadł, że nie może być inaczej!
Ulubiony typ

Elan: Tu też mam problem z wyborem jednej opcji. Lubię Pokémony trujące, bo są wkurzające. Za dzieciaka byłem Bug Catcherem, więc przepadam za robakami, zwłaszcza odkąd zaczęły dostawać sensowniejsze ataki niż w pierwszych generacjach. Mam również słabość do Pokémonów stalowych i zawsze muszę mieć Magnetona, Aggrona czy innego Aegislasha w mojej ekipie.
Aki: Ale że tylko jeden typ czy jakiś miks dwóch też może być? Tak ogółem to chyba nie mam jakiegoś jednego preferowanego typu. Przez wzgląd na Scizora powiem, że Bug-type.

Sent: Mechanicznie to chyba stalowe, za wielość odporności. Z wyglądu to chyba wodne, mroczne i psychiczne. Nigdy jednak nie przykładałem do tego zbyt wielkiej wagi.
Pier: Duchy! Dlaczego? Bo wcale nie są straszne jak w innych mediach! Tutaj Duchy to najlepsi przyjaciele trenera.
Ulubiony soundtrack

Elan: Uwielbiam muzykę z Pokémonów, zwłaszcza z odsłon wydanych na DS-a i 3DS-a, więc mam ogromny problem z wyborem jednej ścieżki. Ale żeby się przesadnie nie rozpisywać, podrzucę trzy: Sunyshore City z Pokémon Diamond/Pearl/Platinum, Route 10 z Pokémon Black & White i motyw z walki z Colressem z Pokémon Black 2 & White 2.
Aki: U mnie pustka w głowie.

Sent: Serio, nikt nie wspomina hoennowych trąbek? 😀 Dla mnie OST to zawsze jeden z najsilniejszych elementów Pokémonów i trudno mi znaleźć jeden ulubiony kawałek w danej grze, a co dopiero w całej historii serii. Lavender Town oraz Victory Road z gen 1. Bellsprout Tower z gen 2. Theme z finałowej trenerskiej walki w Delta Episode. Nawet Sword/Shield jest lekko ratowany „”stadionowymi” przyśpiewkami.
Pier: Jakimś przesadnym fanem ścieżki dźwiękowej w Pokémonach nie jestem. Jeśli ktoś by mnie w nocy wybudził ze snu i grzecznie poprosił o wymienienie jakiegoś utworu z serii, który ugrzązł mi w pamięci, to byłbym w stanie wymienić tylko dwa. Pierwszym byłby motyw przewodni walk z Szefami Salek z Pokémon Miecz/Tarcza. Drugim natomiast byłby motyw z walki przeciwko Penny w Pokémon Fioletowy/Szkarłatny.
Najładniejszy region

Elan: Jako miłośnik francuskich klimatów nie mam innego wyboru, jak postawić na Kalos. Z przyjemnością zwiedzałem liczne zamki i rezydencje, brnąłem przez bagna nieopodal Laverre City i czesałem triki na rolkach. Ale jeśli miałbym gdzieś zamieszkać, to prędzej wybrałbym górzyste Sinnoh, ze względu na jego spokojną atmosferę.
Aki: Mi do gustu chyba najbardziej przypadła Anglia… Znaczy się Galar… Sielskie wioski i pola, zamki, w miarę różnorodny, choć umiarkowany klimat.

Sent: Kalos, bez dwóch zdań. Do dzisiaj robi największe wrażenie jako najbardziej dopracowany region. Największa różnorodność miejscówek, próby wprowadzenia iluzji życia. Kolejne gry na 3DS-a starały się uchwycić tę magię, ale zawsze czegoś brakowało. Gry na Switcha to już z kolei równia pochyła. Jeśli pominąć jakieś pojedyncze lokacje, jak magiczny las z Galar czy Kitakami w Scarlet/Violet, nie jestem w stanie przywołać z pamięci niczego charakterystycznego, do czego chciałbym wrócić.
Honorable mention nalezy się ponadto Gold/Silver. Za wspomniane magiczne sprite’y.
Pier: Najbardziej do gustu przypadł mi region Alola. Hawaje to jednak to miejsce, które chciałbym odwiedzić, a w Sun/Moon mogliśmy liznąć dlaczego. Wyspy, słońce, plaża! Normalnie bym tam plażmaxingował!
Najciekawszy Gym i najbardziej wymagający trener

Elan: Jeśli chodzi o najciekawsze Gymy, to stawiam zdecydowanie na piątą generację. Przebijanie się przez ściany z miodu, jeżdżenie kolejką czy wystrzeliwanie się z dział – czego tu nie ma? A sequele nie dość, że wprowadziły nowe sale, to przebudowały te istniejące, dzięki czemu ponowne starcia z tymi samym liderami są świeże. A jeżeli mowa o trudności, to próbowałem kiedyś Nuzlocke’a w Pokémon Black. Watchog Lenory z Hypnosis i Retaliate to potwór.
Aki: Pogromca snów i marzeń, czyli Miltank wraz Whitney z Pokémon Gold, Silver, Crystal. To była pierwsza prawdziwa ściana dla mnie w tych grach. Musiałem długo kombinować i levelować, aby się przez nią przegryźć. Nie kojarzę obecnie żadnego innego aż tak wielkiego szoku jak tam.

Sent: Szczerze mówiąc nie pamiętam zbyt wielu walk, szczególnie że zazwyczaj „trudność” wynikała jedynie z mojej kompletnej nonszalancji przy doborze Poksów do drużyny (względnie młodego wieku i braku zrozumienia połowy mechanik). Zrobię tutaj może trzy wyjątki. Pierwszy to Elite 4 w gen 4. Ten nagły skok o 25+ leveli był chamski i straciłem sporo czasu na grind, by moje Poki były słabsze „jedynie” o 15-20 poziomów. Walkę pamiętam głównie za to, ze gdy wreszcie doszedłem do Cynthii, pokonałem ją za pierwszym razem, w tym skosiłem jej Garchompa na jeden strzał głupim Lumineonem :p Pozostałe pamiętne walki to oczywiście Blue z gen 1 (wtedy po raz pierwszy elite 4 okazało się w rzeczywistości Elite 5) oraz Red w gen 2, jako niespodziewany final boss.
Pier: Ja zawsze jestem gościem, co najpierw grinduje, a potem atakuje, więc każdego za pierwszym podejściem wysyłałem do domu albo ewentualnie do schowka na miotły. W moim podejściach do gier to ja byłem bossem wszędzie tam, gdzie się pojawiałem.
Najciekawszy zły team i główny zły

Elan: O rany… na pewno nie wszyscy ci przerysowani megalomani pokroju Cyrusa, Ghetsisa czy innego Lysandre. Szanuję Team Rocket za to, że są zwykłymi gangusami i nie dorabiają ideologii do swojej działalności, a Team Skull nawet trochę współczuję, bo to banda przegrywów manipulowana przez Lusamine. Gdybym urodził się w Aloli, może sam bym w niej skończył.
Aki: Hmm… Team Aqua i Magma mieli przynajmniej na siebie jakiś pomysł i wizję tego, co chcą osiągnąć. I chyba Zespół R, za bycie po prostu tymi zwykłymi, co chcą się dorobić na Pokémonach i nic więcej.

Sent: Nie będę oryginalny – Team Aqua/Magma za ciekawy spin, że w zależności od ogrywanej wersji jedni są źli, a drudzy dobrzy (a przynajmniej mniej źli. No, chyba że zostaliście fabularnie skrzywdzeni graniem w wersję Emerald). Równie mocno lubię Team Skull za to, że twórcy potraktowali tę fajtłapowatość złych teamów jako ficzer i wpletli ją w fabułę gry. Jeśli chodzi o trzecie miejsce, przyznam je Team Plasma za zabawę z konwencją i próbę wpędzenia nas w poczucie winy, że promujemy walki zwierząt (aczkolwiek tak jak Elan nie przepadam za megalomańskimi teamami). No i oczywiście nie może zabraknąć honorable mention dla nieśmiertelnego Team Rocket za proste story o tym, jak kradną Pokémony, by sprzedawać je jako nagrody w swojej jaskini hazardu.
Pier: Mnie najbardziej zaskoczyli nasi główni przeciwnicy w Pokémon Legends: Arceus. Takich plot twistów to ja się nie spodziewałem, ale zagrajcie sami — ja wam zabawy psuć nie będę!
Najlepszy ficzer serii

Elan: Nie będę oryginalny i powiem, że megaewolucje. Nie dość, że czyniły Pokémony silniejszymi, to jeszcze zmieniały ich wygląd i tchnęły nowe życie w niektóre stworki, zwłaszcza te, które nie mają zwykłej ewolucji. Szkoda tylko, że możliwość megaewolucji dostało tak dużo stworków z pierwszej generacji, a z pozostałych niekoniecznie. Lubię też regionalne formy, bo są ciekawymi wariacjami na temat dobrze znanych Pokémonów. Nie wszystkie mi się podobają, ale niektóre są naprawdę fajne, by wymienić tylko alolańskiego Vulpixa czy galariańską Ponytę.
Aki: +1 do megaewolucji. Po pierwsze miała ona jakieś wymagania i była jakoś podbudowana fabularnie, a nie, że w tym regionie Pokémony już tak mają – ot, potrafią urosnąć do gigantycznych rozmiarów albo założyć kryształową koronę i zmienić swój typ. Megaewolucje sprawiały, że nawet te słabe Pokémony potrafiły mocno zabłysnąć… ach, Mega-Mawile. Naprawdę szkoda, że tak niewiele Pokémonów ma megaewolucje. Większość jest z pierwszej generacji i pomysł nie przetrwał na tyle długo, aby być ficzerem również w jakichś innych regionach. Warianty regionalne też były fajną opcją. Gentleman Weezing z kominami jak kapelusze 😀

Sent: Wyłamię się i powiem, że regionalne formy. Megaewolucje były fajne, tak jak poszukiwanie odpowiednich kamieni, ale większość z nich dostępna była jedynie w postgame i nie było zbyt wiele okazji się nimi pobawić. No i jak już wspomniano, szybko ją zarzucono i w kolejnych grach ficzer występował w zasadzie wyłącznie w multi, o ile w ogóle. Regionalne formy pojawiają się częściej, większość z nich to pomysłowe wariacje na temat znanych Pokémonów, dostają więc mój głos. Hisuiański Zoroark for the win.
Pier: A ja to pytanie zrozumiem inaczej i odpowiem na nie tak: mój ulubiony ficzer serii Pokémon to możliwość wymieniania się stworkami z innymi graczami. Kiedyś za pomocą kabla, a teraz przez magiczne fale magnetyczne będące zarówno w nas, jak i pomiędzy chmurami. Jak już mnie jakaś gra z serii zaczyna nudzić, to wciąga mnie wymienne kasyno i rozwijanie cudzych stworków pod moją banderą.
Najlepsza eeveelucja

Elan: Monku, jak mogłeś zdradzić Umbreona?! Od razu spodobał mi się jego design, a poza tym był chyba jedynym Pokémonem typu Dark, którego można było mieć w Pokémon Gold jeszcze w Johto (bo Murkrow, Sneasel i Larvitar ewoluujący w Tyranitara były dopiero w Kanto, to rozmieszczenie stworków w drugiej generacji…).
Aki: Dragoeon! Nie ma takiego… Hmm… to Umbreon. Bo wyglądał naprawdę cool.

Sent: Ok, teraz rozumiem, czemu Umbreon jest męczony przez Pokémon Company niemal na równi z Charizardem. Nie będę ukrywał, też zawsze miałem słabość do tej jego aury tajemniczości. Wyłamię się jednak nieco i powiem, że niemal równie mocno cenię sobie Espeona i Jolteona, moją go-to eeveelucję w gen 1. Niemal.
Piereon: Żaden! Tylko Eevee!
Ja krótko:
Ulubiona część – Black/White 2 – bardzo podobały mi się ze względu na styl, na pokemony, legendy, krainę.
Najmniej ulubiona część – Red/Blue – wiem, że to pierwsze części ale strasznie trącą myszką.
Ulubiony pokemon – Toxtricity – bo fajnie wygląda
Ulubiony typ – roślinny
Ulubiony soundtrack – nie mam
Najładniejszy region – Galar (pewnie dlatego, że sam w Anglii mieszkam)
Gym/Trener – podobnie jak u Akiego Whitney z Miltankiem, zmora dzieciństwa
Ulubiony zły team – nie mam
Najlepszy ficzer – podobały mi się megaewolucje
Najlepsza eeveelucja – Leafeon
Ulubiona część – Black/White – ze względu na… zupełnie nowy dex i brak klasyków przed przejściem gry. W perspektywie było to w sumie całkiem odświeżające.
Najmniej ulubiona część – Brilliant Diamond SHining Pearl …
Ulubiony pokemon – Wszystkie które można uznać za kaijumony… plus Jirachi
Ulubiony typ – Stal i Ogie na równi
Ulubiony soundtrack – Hmm, Nie mam jako takiego ale mam kilka kawałów na rotacyjnej playliście. Gym Leader z SV np. z tymi swoimi pseudo jazzowymi riffami, BB Elite Four, Team Flare Battle… czy Kingdom Hearts (zinnia) z Omega Sapphire.
Najładniejszy region – Rustykalne Johto
Gym/Trener – Można się rozpisywać o meandrach designu, trudności czy inneko lore, ale po co kiedy wystarczy jedno słowo – Larry
Ulubiony zły team – Team Flare , bo mają podobne cele…. 😉
Najlepszy ficzer – PSS w Gemeracjii 6… co-op w SV. Jak na grę o więziach między trenerami niejako strasznie długo trzeba było czekać na implementację w samych grach. Mam nadzieję nie poddadzą się po jednej grze, jak to GF ma w zwyczaju, i będą rozwijać kooperacje.
Najlepsza eeveelucja – Glaceon to gracja i styl.