[Recenzja] Ultros

Ogrodnicza metroidvania

Patrząc na listy wychodzących gier, nietrudno odnieść wrażenie, że co druga jest metroidvanią. Jak wyróżnić się w tym tłumie? Tworząc Ultros, deweloperzy ze szwedzkiego studia Hadoque postawili na psychodeliczny styl graficzny. To właśnie on przyciągnął mnie do tego tytułu. Podczas gry okazało się jednak, że tytuł równie mocno wyróżniają rozgrywka podzielona na cykle oraz… ogrodnictwo.

Sarcophagus to statek kosmiczny pełny tajemniczej technologii i obcej roślinności. To właśnie w tym miejscu budzi się nasza bohaterka. Po krótkiej przebieżce dowiadujemy się od jednej z postaci, że Sarcophagus jest więzieniem starożytnego demona, tytułowego Ultrosa. My również nie możemy tak po prostu opuścić statku – aby to zrobić, musimy zabić siedmiu szamanów zwanych Shamasalami, aby przerwać wytworzoną przez nich iluzję.

Ultros ma wszystkie cechy klasycznej metroidvanii. Zwiedzamy skomplikowaną sieć korytarzy przepastnego statku, biegając, skacząc i ciachając wrogów znalezionym mieczem. Co jakiś czas zdobywamy nową umiejętność do Extractora, naszego mechanicznego pomocnika, dzięki której możemy zyskać dostęp do wcześniej zablokowanych lokacji, odkryć skróty oraz sekretne obszary, gdzie czekają na nas różnego rodzaju znajdźki.

Tym, co odróżnia Ultros od większości metroidvanii, jest rozgrywka podzielona na cykle. Po zabiciu każdego Shamasala odradzamy się w miejscu rozpoczęcia gry, tracąc wszystkie umiejętności i przedmioty. Część zdolności możemy jednak przenieść do kolejnego cyklu, oznaczając je w drzewku rozwoju za pomocą mnemonicznych grzybni, które znajdujemy głównie w sekretnych obszarach.

Aby się do nich dostać, nierzadko musimy wspomóc się roślinami. W wielu miejscach znajdują się odkryte fragmenty gleby, w których możemy zasiać znalezione nasiona. Od razu zaczynają one rosnąć, dając owoce i ułatwiając eksplorację. W ten sposób możemy stworzyć dodatkowe platformy czy liany umożliwiające pokonywanie przepaści. Istnieje nawet roślina, która pozwala biegać po ścianach.

System walki w Ultros nie jest przesadnie skomplikowany. Zwykli przeciwnicy nie stanowią większego wyzwania – ot, wystarczy ciachnąć ich kilka razy mieczem. Od czasu do czasu zdarzają się jednak zmyślniejsi wrogowie, na przykład stosujący bloki. Najłatwiej ich pokonać, prześlizgując się obok nich, gdy chcą nas zaatakować. W ten sposób znajdujemy się za nimi i możemy zadać im kilka ciosów w plecy.

Jeśli jednak chcemy zdobyć lepsze łupy, musimy pokonywać przeciwników ze stylem, nie powtarzając żadnego ataku. A łupy są ważne, ponieważ podobnie jak wspomniane owoce pozwalają nam uzupełnić pasek zdrowia i zyskać punkty rozwoju postaci. Każde żarełko daje pewną ilość jednej z czterech substancji, których zapas wydajemy na nowe umiejętności. Obejmują one zarówno zdolności bojowe, takie jak dodatkowe ataki w kombosach czy możliwość zadania ciosu podczas prześlizgiwania się obok wroga, jak i ułatwiające eksplorację Sarcophagusa, na przykład wyższy skok albo klasyczny wall jump.

Sami Shamasale nie stanowią żadnego zagrożenia – to szamani zamknięci w kapsułach, które wystarczy uderzyć kilka razy, żeby je zniszczyć. Aby do nich dotrzeć, zwykle musimy się jednak zmierzyć z bossem. Stety czy niestety, nie stanowią oni większego wyzwania. Większość z nich pokonujemy w podobny sposób co zwykłych przeciwników, prześlizgując się obok nich i waląc w plecy. Czasem musimy pounikać ich pocisków albo je odbijać, aby ich zranić. Starcia ułatwia fakt, że w każdym momencie możemy coś zjeść, żeby się uleczyć. W całej grze zginąłem 2 czy 3 razy, i to wcale nie w walkach z bossami, a ze zwykłymi przeciwnikami, głównie dlatego, że… zapomniałem się leczyć.

Ambiwalentny stosunek mam także do cykli. Idealnie wpisują się one w tematykę gry, traktującej o życiu, śmierci, karmie i podobnych sprawach. Co więcej, między cyklami zasadzone rośliny rosną, co pozwala odblokować kolejne ścieżki. Utrata umiejętności jednak boli, zwłaszcza na początku, gdy mamy niewiele mnemonicznych grzybni i możemy przenieść do kolejnego cyklu co najwyżej kilka umiejętności. Można poczuć się trochę jak w grach typu roguelike, tyle że zamiast tracić wszystko po śmierci, zostajemy pozbawieni wszystkiego po sukcesie.

No ale właśnie, czy zabijanie kolejnych Shamasali to na pewno sukces? Z jednej strony walczymy z ostatnim bossem i widzimy napisy końcowe. Z drugiej strony mniej więcej w połowie gry odblokowujemy Living Network. Zaczynają podążać za nami robaczki, które zadomawiają się w kwiatach roślin – zarówno tych rosnących samoistnie, jak i zasadzonych przez nas, tworząc sieć. Możemy do niej podłączać również statuy, odblokowując zamknięte przejścia, oraz zabitych Shamasali.

Co się dzieje, gdy podłączymy do niej wszystkich szamanów? Nie wiem, bo sam jeszcze tego nie zrobiłem, a nawet gdybym wiedział, to i tak bym Wam tego nie zdradził. Wiem jedno – tworzenie sieci wymaga naprawdę dużo pracy. Gdy przez jakiś czas nie znajdujemy kolejnych kwiatów, robaczki nas opuszczają. Aby doprowadzić je tam, gdzie chcemy, musimy kombinować z roślinami: w dalszej części gry za pomocą Extractora możemy ścinać ich fragmenty i przyczepiać do innych, a niektóre spryskiwać życiodajnym gazem, dzięki czemu rosną jak szalone.

Do kontynuowania rozgrywki zniechęca mnie nie tylko konieczność kombinowania, ale także strona techniczna. Podczas kilkunastogodzinnej przygody gra wyłączyła mi się cztery czy pięć razy. Kapsuły, w których możemy zapisywać stan gry, rozmieszczone są dość gęsto, a gra „sejwuje” się także automatycznie w niektórych miejscach, ale i tak za każdym razem traciłem co najmniej kilka minut rozgrywki. Również odnajdywane tu i ówdzie grzyby ze wspomnieniami są często zabugowane – zamiast scenki widzimy biały ekran, który na szczęście możemy pominąć. Poza tym pojawiają się zwiechy, chociaż żadna nie przydarzyła mi się w walce.

Ultros to unikatowe spojrzenie na gatunek metroidvanii, które pyta nas, czy zabijanie wszystkiego, co spotykamy na swojej drodze, to właściwe podejście. Gra jest spektakularna wizualnie, interesująca muzycznie (ścieżka dźwiękowa łączy klasyczne motywy orkiestrowe z peruwiańskimi instrumentami, niekiedy uzupełnione delikatnym wokalem) i zachęcająca do eksploracji. Jeśli lubicie metroidvanie i szukacie czegoś trochę innego, dajcie jej szansę. Jeśli nie, błądzenie po korytarzach w poszukiwaniu kolejnych Shamasali szybko Was zmęczy.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy agencji COSMOCOVER

 

Rating Image

Ultros wyróżnia się spośród innych metroidvanii rozgrywką podzieloną na cykle oraz elementami ogrodniczymi. Jeśli lubicie błądzić po korytarzach i szukacie czegoś nowego, co pozwoli Wam się zgubić i odnaleźć, dajcie tej grze szansę. A jeśli nie, to nie.

Plusy:

  • Sadzenie roślin
  • Psychodeliczna oprawa graficzna

Minusy:

  • Utrata umiejętności w pierwszych cyklach boli
  • Strona techniczna

Dodaj komentarz