Na horyzoncie majaczy już Dragon Quest III HD-2D Remake, tytuł wyczekiwany przez wszystkich miłośników RPG-ów z ery NES-a i SNES-a. Jeśli już nie możecie się go doczekać, oczekiwanie może umilić Wam 8-Bit Adventures 2. Produkcja australijskiego studia Critical Games oferuje wszystko, za co (niektórzy) kochają stare jRPG-i, a zarazem eliminuje wiele ich bolączek. Tylko ten tekst… i tekst… i jeszcze trochę tekstu…
W fabryce powstałeś…
Jak na klasycznego jRPG-a przystało, w 8-Bit Adventures 2 wcielamy się w młodzika. Charlie to sierota mieszkająca w ekskluzywnym, bo zamkowym sierocińcu zorganizowanym przez królową Elenę (co za piękne imię). Mury twierdzy są jednak dla niego zbyt ciasne i chciałby zobaczyć na własne oczy, co znajduje się poza nimi. Splot okoliczności szybko daje mu taką okazję i Charlie wyrusza w podróż po całym globie, by uchronić świat przed dewastacją.
W 8-Bit Adventures 2 nie mamy jednak do czynienia z typową krainą fantasy – a przynajmniej nie tylko. Jasne, są tu obowiązkowe tereny leśne, pustynię i zaśnieżoną głuszę, ale wszystko, co widzimy, jest wytworem Komputera. To, cóż, komputer będący jednocześnie naszym stwórcą – nasi bohaterowie określani są nawet przez niego i jego sługusów mianem programów – a jednocześnie źródłem całego ambarasu, bo to właśnie w jego fabryce powstaje Glitch, główny antagonista gry. Odwiedzamy więc nie tylko wspomniane wyżej lokacje typowe dla fantasy, ale też futurystyczne miejscówki, takie jak procesor czy miasto dźwięków.
W grze inspirowanej 8-bitowymi klasykami nie mogło zabraknąć mapy świata, po której poruszamy się, aby dotrzeć do kolejnych lokacji. Znajdziemy na niej także sporo skarbów, jedne widoczne na pierwszy rzut oka, a drugie zmyślnie ukryte. Z czasem zdobywamy sterowiec – bo jakżeby inaczej – który pozwala nam na łatwy powrót do poprzednio odwiedzonych lokacji (na przykład by wykonać zadanie poboczne) oraz dotarcie do wcześniej niedostępnych miejscówek.
Przezwyciężyć przeszłość
Jak na klasycznego jRPG-a przystało, zbieramy drużynę. Do Charliego dołączają między innymi bohaterowie pierwszej części cyklu, których możemy sami nazwać. Na cześć największych fanów naszego skromnego portalu wojownikowi nadałem imię Miltek, a magowi Clavius. Jako że nasza strona nie ma żadnej fanki (a przynajmniej o takiej nie słyszałem), trzecia członkini ekipy z pierwszej części, złodziejka kobieta, która musiała uciekać się do różnych czynów, by przeżyć, skończyła jako Trela. Może ją pamiętacie, kiedyś tu pisywała.
8-Bit Adventures 2 mocno koncentruje się na bohaterach. Poznajemy ich przeszłość, zwykle problematyczną, i pomagamy im sobie z nią poradzić. Obserwujemy rozwój związku Miltka i Treli, ułatwiamy Claviusowi poradzić sobie z brzemieniem zbrodni ojca oraz wspieramy niewidomą Emmę w zyskaniu pewności siebie i odblokowaniu swojego pełnego potencjału. Nie ma tu żadnych wyborów – po prostu śledzimy, jak bohaterowie zmieniają się dzięki słowom i czynom. Dialogi podlane są sporą dawką humoru, który rozładowuje atmosferę.
Niestety, o ile polubiłem członków drużyny i chętnie poznawałem ich perypetie, o tyle wiele scen jest po prostu przegadanych. Niejednokrotnie miałem wrażenie, że czytam o czymś, o czym wcześniej już czytałem, tyle że zostało to ujęte w inny sposób. Gdyby deweloperzy skrócili nieco dialogi, a może i pozbyli się paru fragmentów, które niewiele wnoszą, wyszłoby to grze na dobre. I tak zrobienie wszystkiego zajmuje około 30 godzin, więc gdyby było ich parę mniej, nikt nie powinien narzekać.
O bogowie, walka
Jak na klasycznego jRPG-a przystało, podczas eksploracji natykamy się na przeciwników. Na szczęście są oni widoczni na mapie, więc możemy ich omijać, jeśli chcemy. Nie odczułem jednak takiej potrzeby, bo starć nie ma wiele – na jedną lokację, której przejście zajmuje zwykle kilkadziesiąt minut, przypada ich kilka, w porywach kilkanaście. Kolejne poziomy doświadczenia, a z nimi nowe umiejętności dla bohaterów (w tym wykonywane w parach), wpadają całkiem szybko, a słowo „grind” nawet nie przeszło mi przez myśl podczas grania.
W drużynie znajdziemy kilka dobrze znanych archetypów. Charlie to klasyczny wojownik, Miltek świetnie sprawdza się w roli tanka, Trela osłabia przeciwników i wykrada im przedmioty, Clavius zaś demoluje ich czarami, czerpiąc moc z różnych żywiołów, a jednocześnie potrafi leczyć. Do tego mamy kilka mniej konwencjonalnych postaci – jedną, której nie chciałbym zdradzać, możemy dostosować do swoich upodobań dzięki wymiennym elementom ekwipunku. Na dodatkową personalizację pozwalają znajdowane po drodze akcesoria i augmenty. Krótko mówiąc, klasyka gatunku.
Oprócz zwykłych „abilitek”mamy także mechanikę Omega Burst. Podczas starć, głównie w wyniku otrzymywanych razów, ładuje się pasek znajdujący na dole ekranu. Po jego zapełnieniu możemy użyć potężnej zdolności jednej z postaci: zadać poważne obrażenia wszystkim wrogom czy wrzucić któremuś z przeciwników kilka statusów. Jest jednak jedno „ale”: pasek jest wspólny dla całej drużyny, więc musimy się zastanowić, która umiejętność sprawdzi się najlepiej w danym momencie walki.
8-Bit Adventures 2 nie jest trudną grą. Zwykli przeciwnicy potrafią zadać sporo obrażeń, ale my również możemy im porządnie przywalić. Ostatni bohater, dołączający do drużyny mniej więcej w połowie przygody, jest tak potężny, że wręcz trywializuje potyczki ze zwykłymi mobkami, bo przejeżdża się po nich jak walec. Jeśli chodzi o bossów, to jeżeli zadbamy o leczenie, nic nie powinno nam się stać. Co więcej, większości z nich możemy wrzucić statusy, takie jak oślepienie czy zatrucie, co w jRPG-ach jest stosunkowo rzadkie. W rezultacie ekran „game over” widziałem może kilka razy.
Czy to gra z Pegasusa?
Jak mogliście już zauważyć na powyższych zrzutach, graficznie 8-Bit Adventures 2 łudząco przypomina klasyki sprzed kilku dekad. Ma ograniczoną paletę kolorystyczną, łądne sprite’y i urocze animacje. Jestem skrzywiony i uwielbiam taką „wierną” oprawę, więc patrzyło mi się na tę pozycję z przyjemnością. Jeśli jednak wolicie tytuły, których grafika jest tylko luźno inspirowana pixel artem z NES-a i SNES-a… to zmykajcie stąd, sio!
Równie wierna jest oprawa dźwiękowa, która mogłaby się znaleźć w zagubionej grze z NES-a. Podczas walki przygrywają nam energiczne ścieżki, przemierzaniu świata towarzyszy kawałek aż krzyczący „hej, przygodo!”, a poważne rozmowy uzupełniają spokojniejsze utwory wprawiające w zadumę. Niektórych sampli możecie przesłuchać sobie TUTAJ. Zdarzyły się może ze dwie melodie, które były równie przyjemne dla uszu, co niesławne Dragon’s Den z Pokemon Gold i Silver, ale ogólnie rzecz biorąc, ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie.
8-Bit Adventures 2 to, cóż, solidny 8-bitowy rolplej. Jak najlepiej ujęli to sami twórcy, „to przygoda wypełniona miłością, śmiechem i dramatem, która porusza mroczne tematy, ale mimo wszystko chce podnieść cię na duchu”. Jeśli jesteście miłośnikami klasycznych RPG-ów, spędzicie z tym tytułem kilkadziesiąt miłych godzin.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy PR Hound
Tytuł mówi wszystko – 8-Bit Adventures 2 oferuje to, za co (niektórzy) kochają klasyczne jRPG-i. Świat nie-do-końca-fantasy, plejada bohaterów, których chce się poznawać, oraz przyjemny system walki tworzą solidny tytuł, który zapewnia kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy.
Plusy:
- świat łączący fantasy z science-fiction
- interesujący bohaterowie
- idealna ilość walk
- sterowiec!
Minusy:
- przegadana
- czasem aż za łatwa
O jak miło, że stałem się jednym z bohaterów twojej przygody 🙂
Ja też lubię takie klasyczne rpgi z pikselową grafiką a to, że gra łatwa to dla mnie tylko zaleta (każualowy gracz ze mnie) i myślę, że skuszę się na ten tytuł w najbliższym czasie.