
Usiądźcie przy ognisku, moi mili, opowiem wam pewną historię.
Historię dziewczynki imieniem Tchia.

Na wysepce inspirowanej Lifou w archipelagu Nowej Kaledonii nasza bohaterka, dziewczynka imieniem Tchia, mieszkała wraz z ojcem Joxu. Wiodła spokojny żywot przez kilkanaście lat i nauczyła się w tym czasie języka drehu, który to był językiem powszechnie używanym właśnie w tym regionie. Niestety, jak się szybko okazało – takie życie nie było jej pisane i jej historia dość szybko stała się dość dramatyczna. Wszystko za sprawą lokalnego złoczyńcy Pwi Dua, który porwał jej ojca i dostarczył go najbardziej przerażającej istocie, jaka chodziła po tych ziemiach – Bogowi Czeluści Meavorze. Historia ta zawiera elementy mityczne, dlatego też nie bójcie się o Tchię – odkryła ona bowiem głęboko uśpione zdolności, mogące pomóc jej uratować ojca w nadchodzącej przygodzie.

Ależ zrobiło się późno, niestety finał tej historii będzie musiał poczekać do kolejnego posiedzenia przy ognisku. Dzisiaj natomiast mogę wam zdradzić jeszcze trochę szczegółów dotyczących świata i podróży Tchii. Przemierzyła ona różne malownicze wyspy, urzekające bogactwem fauny, flory oraz klimatem. Ze względu na posiadaną moc Tchia jest w stanie umieszczać swoją duszę w okolicznych zwierzętach oraz innych obiektach, mniej lub bardziej ożywionych. Pomaga jej to bardzo w przemierzaniu dużych połaci terenu. Może wcielić się w szybko poruszającego się jelenia na lądzie, delfina w wodzie bądź też w lokalnie występujące ptactwo w powietrzu.
W podróży pomagają jej także lokalne aktywności mnogo rozmieszczone na wyspie. To między innymi rzeźbienie totemów i układanie kamieni w bliżej nieokreślone rzeźby, aby podnieść swoje umiejętności duchowe, oraz zbieranie ekwipunku i ubrań w celu poprawy zdolności fizycznych: dłuższego lotu na lotni, kondycji przy wspinaczce czy też wstrzymywania oddechu podczas nurkowania perły po ukryte na dnie zbiorników wodnych.

Ale cóż to byłaby za przygoda bez odrobiny nastrojowej muzyki! Jedną z nielicznych rzeczy, jakie zabrała ze sobą Tchia z rodzimej wyspy, jest ukulele. W trakcie podróży wielokrotnie ma okazje zaprezentować swój talent oraz często grać bądź tańczyć wraz z lokalną społecznością w wioskach przy ognisku. Jest to jeden z istotniejszych elementów tej wyprawy, pozwoli jej on bowiem poznać tutejsze zwyczaje, miejscową kuchnie oraz być może pozyskać nowych sprzymierzeńców w tych trudnych czasach. Niestety, melodie te, chociaż piękne, często
bywają za długie do grania, więc przez większość tego czasu dziewczynka woli podróżować w ciszy.

Mimo iż sama podróż Tchii trwała wiele dni i nocy, to mnogość doświadczeń sprawiła, iż miało się wrażenie, że minęło jedynie kilka godzin. Szkoda jedynie, że z dużej części atrakcji nie była w stanie skorzystać. Jednak kto wie, może w przyszłości powróci na wyspę, by zostać na dłużej i cieszyć się tym, czego nie było jej dane wcześniej spróbować.
Grę do recenzji dostarczył Cosmocover
Tchia to przede wszystkim piękna opowieść audiowizualna. Mamy tutaj sporo fajnych smaczków oraz ciekawy pomysł na rozgrywkę, niestety miejscami zupełnie niewykorzystany. Jeśli oczekujecie luźniejszej gry i jesteście nastawieni na eksplorację wysp niczym w niektórych Zeldach, tytuł ten powinien wam przypaść do gustu. Nie jest on jednak dla każdego, chociażby ze względu na oryginalny dubbing w drehu z dostępnymi jedynie angielskimi napisami czy też dość drastyczną miejscami fabułę, przez co mimo dość luźnego i zabawnego gameplayu może nie być odpowiedni dla młodszych odbiorców. W momencie pisania tej recenzji tytuł jest dostępny na eShopie za 125zł (ma też wersję pudełkową), jednak w przypadku cyfrowej wersji czekałbym raczej do pierwszych obniżek ceny.
Plusy:
- Malownicze i piękne krajobrazy ...
- Klimatyczna muzyka ...
- Kreatywny pomysł na zdolności ...
- Luźna rozgrywka i otwartość świata
Minusy:
- ... niestety jedynie w docku
- ... często przerywana długimi momentami ciszy
- ... niestety mało wykorzystywany w trakcie gry
- Drastyczne wydarzenia nie dla każdego odbiorcy