[Recenzja] Story of Seasons: A Wonderful Life

Ale żeby bakłażanów nie było od początku... daj pan spokój

Informacje na temat daty premiery, wydawcy, dewelopera, liczby graczy, długości gry, ceny i obecności języka polskiego

Ach, cudowne życie! Wstajesz i wita cię kochająca żona. Od 20 lat powtarza, że nie może uwierzyć, że zamieszkała z Tobą na farmie. Ależ ona musi to przeżywać, że po takim czasie wciąż o tym wspomina… Idziesz do pokoju swojej nastoletniej córki. Mówi ci cześć, a potem znów narzeka, że nikt jej nie kocha. Ach, dziecko, dziecko, rodzice bardzo cię kochają!

Wychodzisz z domu i idziesz do stodoły. Rozmawiasz ze swoimi krówkami, kózkami i owieczkami, głaszczesz je, czyścisz, uzupełniasz ich koryta paszą, doisz je i strzyżesz, jeśli trzeba. Następnie kierujesz się do kurnika. Podnosisz wszystkie kury i kaczki, żeby sprawdzić, czy nie zniosły jajka, a przy okazji je przytulasz. Koguty i kaczory też, żeby nie było im smutno.

Czas udać się na pole. Wysiewasz przygotowane poprzedniego dnia nasiona ziemniadorów i trusbuzów, podlewasz wszystkie grządki i nawozisz te, które potrzebują jeszcze dodatkowych składników odżywczych. Zauważasz, że obrodziły drzewa owocowe. Porządnie nimi trzęsiesz i spadają z nich brzonany i winobłka.

Poranne obowiązki zakończone. Co by tu dzisiaj zrobić? Jak wczoraj, przedwczoraj i przedprzedwczoraj jedziesz na koniu na teren wykopalisk. A nuż znajdziesz jakieś złote artefakty, które uda się spieniężyć za parę groszy? Na szczęście nadzorca wykopalisk nie ma nic przeciwko temu, żebyś zabrał je ze sobą, bo interesują go tylko stare tabliczki.

Do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, więc ruszasz w wioskę. Odwiedzasz gospodę, w której od lat nikt się nie zatrzymuje, a mimo to funkcjonuje w najlepsze. Składasz wizytę w barze i zamawiasz coś mocniejszego, oczywiście bezalkoholowego. Dajesz parę groszy bezdomnemu koczującemu na moście, marzącemu o powrocie do swojej ojczyzny.

Zbliża się zmrok, więc wracasz na farmę. Znów odwiedzasz stodołę i kurnik, podlewasz rośliny, a potem idziesz spać, by następnego dnia robić to samo, co dziś. Ach, cudowne życie! Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił…

Główny bohater patrzy na swoje pole
Deszcz, najlepszy przyjaciel rolnika

Story of Seasons: A Wonderful Life to odrestaurowana wersja jednej z kultowych (przynajmniej według fanów) odsłon serii Harvest Moon/Story of Seasons*. Cykl ten zawsze miał swoich wiernych miłośników i dorobił się wielu naśladowców, z hiperpopularnym Stardew Valley na czele. Jednocześnie wiele osób nigdy nie rozumiało, o co ten cały harmider. Przecież w tych grach cały czas robi się to samo, prawda?

Tak, to prawda – poszczególne dni w HM-ach/SoS-ach niewiele się od siebie nie różnią. Czasami trafimy na jakąś scenkę, jest też kilka corocznych festiwali, ale codziennie przede wszystkim dbamy o nasze zwierzęta i rośliny. Dodatkowych aktywności nie jest z kolei na tyle dużo, aby oprócz zajmowania się farmą co chwilę robić coś innego.

Jest w tym wszystkim jednak jakiś urok. Liczą się niewielkie różnice: jednego dnia podlewamy rośliny, a następnego są gotowe do zbioru; pierwszego dnia lata strzyżemy owcę, a drugiego cieli się krowa. Rozwijamy swoją farmę i zarabiamy coraz więcej, dzięki czemu stać nas na kolejne zwierzęta i rośliny, które pozwalają nam zarabiać jeszcze więcej. Ot, rutyna z kilkoma zmiennymi, tak jak w prawdziwym życiu, tyle że inna – chyba że jesteście postaciami z farmerskiej gry wideo. Albo się to lubi i gra w kolejne gry z serii, albo omija się je szerokim łukiem.

Główny bohater odwiedza stajnię
Krowy robią muuu i dają mleko… ale najpierw trzeba je nakarmić

Zestarzejmy się razem

A Wondeful Life na tle innych odsłon cyklu wyróżnia się głównie dwiema rzeczami. Pierwszą z nich jest mechanika starzenia się. Nasz bohater przybywa do Zapomnianej Doliny, aby przez sześć rozdziałów (każdy trwający rok) rozwijać swoją farmę, założyć rodzinę i stać się członkiem lokalnej społeczności. W porównaniu do większości pozostałych odsłon serii pory roku są skrócone i trwają 10 zamiast 30 dni, więc lata biegną znacznie szybciej.

Jednocześnie system starzenia nie wpływa znacząco na rozgrywkę. Niektórzy mieszkańcy z czasem siwieją, a ich dzieci dorastają; po innych upływu lat z jakiegoś powodu nie widać w ogóle i przez całą grę wyglądają tak samo. Jedna osoba nawet dość szybko umiera, ale patrząc na to, jak wiekowi są niektórzy mieszkańcy w momencie naszego przybycia do wioski, można się zastanawiać, dlaczego tylko jedna. Być może twórcy uznali, że w wyniku masowego wymierania atmosfera w dolinie stałaby się zbyt przygnębiająca.

A Wonderful Life stawia duży nacisk na małżeństwo. Tak duży, że pod koniec pierwszego rozdziału MUSIMY się z kimś związać – inaczej gra przedwcześnie się skończy. Na szczęście poderwanie kogoś nie jest zbyt trudne – wystarczy codziennie dawać prezenty upatrzonemu wybrankowi lub wybrance, a już w okolicach początku jesieni będzie nas kochać na zabój. A jeśli nie będziemy robić nic w kierunku ożenku lub zamążpójścia, pod koniec pierwszego rozdziału gra zaproponuje nam domyślnych kandydatów.

Szkoda jednak, że osoby, których nie wybraliśmy na naszych towarzyszy życia, nie wiążą się ze sobą nawzajem. Ewidentnie widać, że chociażby Matthew podkochuje się w Cecilii, ale nigdy nic z tego nie wynika. Faceta próbuje znaleźć jedynie Molly… czego dowiadujemy się ze scenek, w których opowiada, że kolejny raz ktoś ją odrzucił. Przecież z tych małżeństw mogłyby być dzieci, które zastępowałyby umierających mieszkańców! A tak na początku drugiego rozdziału do doliny wprowadza się trzyosobowa rodzina, by potem aż do końca gry liczba mieszkańców wioski się nie zmieniła.

Główny bohater słucha, jak jego żona wspomina, jak długo są małżeństwem
Przyznajcie się, kto znał słowo shindig?

Zostałem Gregorem Mendlem

Drugą mechaniką wyróżniającą A Wonderful Life spośród innych odsłon serii jest krzyżowanie roślin. Na początku drugiego roku w domu Takakury, przyjaciela naszego ojca i naszego rolniczego mentora, pojawia się gadająca roślina imieniem Vinny. Gdy nieco się już z nią zaprzyjaźnimy, zdradza nam, że jeśli nakarmimy ją dwoma różnymi roślinami, może wyjść z tego coś ciekawego. I faktycznie tak się dzieje: gdy damy jej wszamać na przykład arbuza i rzepy, otrzymamy nasiona arbrzepy, a jeśli podarujemy jej marchewkę i truskawki, dostaniemy ziarna marchkawki (gra jest po angielsku, polskie nazwy krzyżówek wymyśliłem sobie sam).

Co ciekawe, powstałe w ten sposób hybrydy również możemy krzyżować ze sobą, by stworzyć jeszcze rzadsze rośliny, które możemy nawet sami nazwać. Niektóre są wzorowane na prawdziwych gatunkach, a inne to kompletne fantazje, przypominające słodkości, żarówki czy instrumenty muzyczne. Im rzadsza roślina, tym trudniejsza w uprawie, ale też warta więcej pieniędzy. Drobna rada: dobrze się przyjrzyjcie, co otrzymaliście w wyniku krzyżowania. Jedną z roślin nazwałem kokosem, a po jakimś czasie wynalazłem gatunek, który jeszcze bardziej przypominał kokosa. Gdy przyjrzałem się tej pierwszej, zauważyłem, że wygląda raczej jak kiwi… botanika zrujnowana.

Chociaż oprócz opisanych powyżej aktywności mamy jeszcze inne zajęcia, jak gotowanie czy kilka minigierek, po pewnym czasie gra zaczęła mnie jednak nudzić. W dwóch ostatnich rozdziałach, gdy wymaksowałem już znajomości ze wszystkimi mieszkańcami, ulepszyłem farmę i wynalazłem większość hybrydowych roślin, poza codzienną rutyną nie pozostało mi zbyt dużo do roboty. Nie opłacało mi się chodzić na teren wykopalisk, bo znalazłem tam już wszystkie rodzaje znajdziek i byłem na tyle bogaty, że parę dodatkowych tysięcy co kilka dni nic by w moim wirtualnym życiu nie zmieniło (w prawdziwym to co innego); chodząc po wiosce i czytając wciąż te same odzywki mieszkańców, zacząłem z kolei powoli popadać w szaleństwo.

Główny bohater łowi ryby
Zima w A Wonderful Life nie jest specjalnie mroźna. Można łowić ryby i uprawiać rolę

Zająłem się więc… łowieniem ryb. Zdobyłem już wszystkie najlepsze narzędzia oprócz wędki i zastanawiałem się, co muszę zrobić, żeby wykombinować i ją. Zajrzałem do Internetu i co się okazało? Ano to, że aby zdobyć złotą, a następnie błogosławioną wędkę, trzeba złowić aż 500 morskich stworzeń. A że wcześniej nie łowiłem prawie w ogóle, przez prawie cały rok spędzałem kilka godzin dziennie nad rzeką, jeziorami i oceanem.

W końcu zdobyłem tę błogosławioną wędkę i mogłem łowić najwspanialsze okazy. Czy było warto? Raczej nie. Gdybym nie wiedział, że gra się kończy, pewnie odpuściłbym sobie w okolicach 5 rozdziału, ale że wiedziałem, chciałem już wytrwać do końca, co wyrwało mi z życia co najmniej kilkanaście kolejnych godzin. Cóż, ostatnio zauważyłem, że mam problem z odkładaniem gier w odpowiednim momencie.

Story of Seasons: A Wonderful Life najlepiej smakowało mi w niewielkich dawkach – odpalałem grę, robiłem 2-3 dni, a potem zajmowałem się czymś innym. Paradoksalnie dopiero pod koniec, gdy zamieniłem ją w symulator wędkarstwa, robiłem sobie z nią dłuższe sesje, trwające nawet kilkanaście dni. Mimo że kupiłem grę na premierę, jej przejście zajęło mi z przerwami kilka miesięcy i nieco ponad 100 godzin, i to właśnie dlatego ten tekst straszy Was dopiero teraz.

 

*Przez wiele lat seria znana w Japonii jako Bokujo Monogatari nosiła na Zachodzie nazwę Harvest Moon. Około 10 lat temu Marvelous, deweloper cyklu, zerwał współpracę z Natsume, dystrybutorem cyklu w USA i Europie, i zdecydował, że od tej pory będzie je lokalizować i wydawać Xseed Games, amerykańska firma kupiona przez Marvelousa. Natsume zachowało jednak prawa do nazwy Harvest Moon i zaczęło wydawać pod nią swoje (zwykle marnie oceniane) gry, a pozycje od Marvelousa zaczęły być wydawane przez Xseed Games pod nazwą Story of Seasons, począwszy od gry o tym samym tytule na 3DS-a.

Story of Seasons: A Wonderful Life
75 Recenzent
Plusy
  • krzyżowanie gatunków
  • sielska atmosfera i brak pośpiechu
  • Minusy
  • z czasem może zacząć nużyć
  • system starzenia się prawie w ogóle nie wpływa na rozgrywkę
  • Podsumowanie
    Czy polecam? Fani serii pewnie już mają swój egzemplarz, więc ich nie muszę przekonywać. Tym, którzy chcieliby spróbować, z czym się te gry farmerskie w ogóle jedzą, polecam, ekhm, zdobyć kopię którejś z poprzednich odsłon, na przykład Friends of Mineral Town, aby przekonać się, czy podejście do gier farmerskich, które praktykuje Marvelous, w ogóle Wam odpowiada. Jeśli tak, A Wonderful Life może być czymś dla Was.
    Criterion 1
    2
    3

    Dodaj komentarz