[Recenzja] Pokémon Scarlet & Pokémon Violet

To ostatnia gra od Nintendo w tym roku, która sprawi, że zabłysną dzieciom oczy, gdy znajdą ją pod choinką. Oby po dużym patchu...

Pokemon Scarlet i Pokemon Violet to nowa generacja w uniwersum pokochanym przez miliony graczy na całym świecie. Na Nintendo Switch to druga gra z głównej serii, więc najwyższa pora stanąć na wysokości zadania i dostarczyć majstersztyk, na jaki fani czekają od lat. Twórcy wzięli się do roboty i mimo pandemicznych utrudnień w pracy stworzyli nową grę, która wytacza nowy kierunek. Czy udało im się zadowolić fanów? Czy sprostali niewygórowanym oczekiwaniom? Tak i nie. Gra trafiła już do ponad 10 milinów fanów na całym świecie, a przed deweloperem jeszcze trochę pracy, aby grę ukończyć. Ale o tym w poniższej recenzji.

Pokemon Scarlet & Violet
Potężne zioła postawią na nogi każdą chorą bestię!

Dwie wersje? A po co to komu? Dlaczego?

Pierwsza styczność z Pokemonami? Dlaczego są dwie wersje? Czym się różnią? Już wyjaśniam.
Pokemon Scarlet i Pokemon Violet to dwie gry z tej samej generacji Pokemon. Oznacza to mniej więcej to, że obie są do siebie bardzo podobne i różnią się kilkoma szczegółami. Nie ma znaczenia, którą wersje wybierzecie, ponieważ dostaniecie jednak jakieś 98% tej samej zawartości. Jak powszechnie wiadomo gry Pokemon, łapaniem stworków stoją, więc dostępne poki to najistotniejsza różnica pomiędzy wersjami. Koraidon to potwór z okładki Scarlet, a Miraidon znalazł się na okładce Violet. Poza tym z nowych-nowych pokemonów w grze nie ma żadnych innych dostępnych. Co prawda jest jeszcze jeden, ale jego limit określa przedmiot do ewolucji, jaki możemy zdobyć w grze. Poza tym gry różnią się dostępnością kilku poków, które poznaliśmy we wcześniejszych odsłonach. Jeśli oglądaliście zwiastuny, to pewnie zauważyliście, że Scarlet ma motyw prehistorii, a Violet skłania się ku futuryzmowi. Również na tej podstawie, w grze znalazło się kilka wariantów poków dla każdej z gry. To wszystko zostanie objaśnione w trakcie gry, a w sporej części dowiemy się o historii z akademii. W Scarlet wybierzemy się do Naranja Academy, którego logiem jest pomarańcza, a ogólny kolor przewodni to pomarańczowy. Natomiast w Violet będzie to Uva Academy z fioletowym jako bazą i winogronem jako logo. Ma to wpływ na szkolne uniformy i ogólny wystrój akademii. Mały nieznany fakt dla pokeświrów — w każdej głównej grze GameFreak w jakiś sposób teasuje następną generację. W Pokemon Sword & Shield na ścianie w jednym z budynków mogliśmy zobaczyć pomarańcze i winogrona. Ostatnią różnicą są profesorowie, w Scarlet poprowadzi nas Profesorka Sada (hiszp. Pasado — przeszłość), a w Violet Profesor Turo (hiszp. Futuro — przyszłość). I to by było na tyle, jeśli chodzi o różnice między wersjami. Można powiedzieć, że to takie alternatywne wersje w pokemonowym multiwersum. A dlaczego są dwie wersje gry? Aby zachęcić graczy do interakcji między sobą i skusić niektórych do podwójnego zakupu. Bez względu na wszystko. Chętni zdobędą wszystkie stworki, jeśli tylko wezmą się za wymiany z innymi trenerami.

Pokemon Scarlet & Violet
Zjazd z górki to tylko jeden z ośmiu testów przed walką z liderami, jakie na nas czekają.

Powrót do szkoły

Tutorial w tym roku zastąpiła niejako akademia. To tam odbędą się lekcje z kilku przedmiotów. W ich trakcie poznamy wiele smaczków z historii regionu Paldei, ale również o ogólnych mechanikach panujących w grze. Po każdym podbiciu gyma czekać na nas będzie nowa lekcja. Gdy już zaliczymy ich trochę, będziemy mogli nawiązać bliższe relacje z wykładowcami. Czasami zaowocuje to specjalnym questem i jeszcze ciekawszymi nagrodami. Np. za zaprzyjaźnienie się z pewnym nauczycielem dostaniemy galariańską wersję pewnego pokemona. Mimo że w żaden sposób nikt nas nie zmusza do nauki, a dosyć łatwo jest się zapomnieć o szkole w trakcie eksploracji ogromnej mapy, to warto o tym sobie przypomnieć od czasu do czasu. Jeśli macie strach przed testami, to mam dla was złą wiadomość. Po 3 lekcjach staniecie przed egzaminem semestralnym, a po wszystkich lekcjach czekać na was będą egzaminy końcowe. Można je dowolnie powtarzać, więc każdy sobie poradzi.

Pokemon Scarlet & Violet
Ucz się, ucz nauka to potęgi klucz, czy jakoś tak.

Lekcja 1: Bajkopisarstwo

W Pokemon Scarlet i Violet GameFreak postanowiło po raz drugi (Pokemon Legends: Arceus było pierwsze) romansować z ideą przeniesienia zabawy do otwartego świata. I udało im się. Po godzinnym wprowadzeniu niemal cały region Paldei (wzorowany na Hiszpanii) stoi przed nami otworem. Nie musimy poruszać się po sznurku czy wśród szerokich labiryntów. Po prostu obieramy sobie kierunek i udajemy się w jego stronę. Nie zostawiono nas jednak bez żadnych wskazówek i całość rozgrywki została podzielona na trzy główne ścieżki fabularne.

Pierwszą jest Victory Road, czyli dobrze nam znane walki o odznaki. Czeka na nas osiem salek i każda z innym typem pokemonów do obtłuczenia. Jak zawsze jest to istny festiwal osobowości i spory przekrój charakterów. Dobierając liderów, twórcy chcieli chyba przedstawić ideę „Ty też możesz zostać trenerem Pokemon”. Myślę tak, ponieważ na naszej drodze stanie szereg osób, dla których bycie liderem gymu jest dodatkowym zajęciem. Widać niskie zarobki sprawiają, że w świecie pokemon nie da się utrzymać na stałe z bycia trenerem. Kucharz, raperka, korpo-szczur Larry (TOP!), każdy musi walczyć o kawałek chleba. Jednak nie to jest najciekawsze, a zupełnie nowe testy, które wstrzymują nas przed starciem z liderem. Czasami musimy odnieść zgubiony portfel i wygrać aukcję na żarcie, innym razem odnaleźć rozproszone po całym mieście Sunflory, a w lodowej krainie naszym celem będzie rozgrzanie publiczności przed koncertem liderki. Mnie najbardziej spodobał się slalom alejką przed starciem z lodowym liderem. Tutaj też trafiamy na jedną z najsmutniejszych bolączek gry. Poziom trudności nie istnieje, a starcia z trenerami w żaden sposób się nie skalują. Rozumiem, że to gra skierowana dla dzieci, ale nic by się nie stało, gdyby liderzy stawali się silniejsi wraz ze wzrostem poziomów w naszym party. Można by nasz poziom uwzględnić nawet przy ilości pokemonów wystawianych do walki, ale nic takiego nie ma tu miejsca. Sam w grach najbardziej lubię eksplorację, więc jeśli gra oferuje otwarty świat, to niemal na pewno w nią zagram. Tutaj brak ograniczeń w przygodzie pochłonął mnie i jak wróciłem z łapania wszystkiego, co się rusza, to się okazało, że mam wysoki poziom mojego startera. Przełożyło się to na jakikolwiek brak wyzwania i czułem, że te odznaki to dostaje za samo uczestnictwo. Ten trend się utrzymuje już od wielu lat, a pierwsze poki były dosyć hardcorove pod tym względem. Głównie ze względu na brak współdzielenia doświadczenia, a tutaj mamy je dostępne od początku. To tutaj poznajemy naszą rywalkę Nemonę, która w głowie ma tylko starcia pokemon. Cały czas pcha nas do przodu, abyśmy atakowali kolejne salki i więź, którą z nią nawiążemy, skonsumujemy po sfinalizowaniu wszystkich trzech głównych linii fabularnych. Oczywiście walką Pokemon!

Pokemon Scarlet & Violet
Ja i z moim gangiem, czyli falanga Sunfloor, lecimy na kebab.

Drugą ścieżką zabawy jest Operation Star Street. W jej trakcie zostajemy wmieszani w akademicki konflikt. Część studentów zbuntowała się i stworzyła własne obozy, gdzie żyją według własnych rygorystycznych reguł. Gdy tylko pojawiamy się w akademii, to od razu wpadamy na delikwentów z Team Star, którzy atakują inną uczennicę. Stajemy w jej obronie, a później zgłębiając wiedzę, ruszamy w świat w celu powstrzymania ich złegorobienia. Naszymi ruchami kieruje wtedy tajemnicza Cassiopeia, która budzi więcej pytań, niż daje odpowiedzi.

GameFreak postanowił z tej okazji dodać nową mechanikę — auto battle. Jak sami się domyślacie, gracz nie ma w niej za wiele do roboty. Polega ona na tym, że w wybranym kierunku wypuszczamy naszego poka, i on zbiera w prostej linii wszystkie przedmioty oraz atakuje każdego stwora. Możemy tak dosyć szybko zdobyć sporą ilość doświadczenia. Nie jest to jednak tak wydajne, jak zwykła walka turowa, więc nie ułatwia gry zbyt bardzo. Pokemony, które zdobywają poziomy w ten sposób, nie ewoluują, ani nie nauczą się nowych ruchów. W każdym razie, zanim wbijemy się do jednej z pięciu baz Team Star, będziemy musieli sprostać ich systemowi obronnemu. W obrębie swojej bazy puszczają oni luzem dziesiątki pokemonów, a gracz musi pokonać 30 w ciągu 10 minut. Nie skaluje się to tak samo, jak wszystko inne w grze. Więc nie stanowi to żadnego wyzwania i mi nie zajmowało to więcej niż 90 sekund z pomocą auto battle. Fajny pomysł, ale jakby był jakimś wyzwaniem, to może bym go bardziej docenił. Jak już pokonamy te poki, to na naszej drodze stanie boss tej bazy a, jak i jemu sprostamy w walce, to poznamy fragment prawdy o Team Star.

Trzecia linia fabularna to Path of Legends i przeniesie nas w świat tytanów. Pierwsze skrzypce gra tutaj Arwen, który staje się posiadaczem pewnej książki. Jak się okazuje książka ta, opisuje mityczne zioła, które mają niesamowicie korzystny wpływ na tego, kto je skonsumuje. Arwen będąc zagorzałym kanapkowcem, stara się zebrać wszystkie herby, aby pomóc uleczyć swojego najlepszego przyjaciela, który od lat nie cieszy się zdrowiem po tym, jak uległ pewnemu wypadkowi. W trakcie naszej podróży natkniemy się na ogromne pokemony, które urosły tak bardzo, po wpisaniu herbów w ich dietę. To Arwen również odda w nasze ręce pokemona z okładki, który wraz z pożarciem kolejnych herbów, zyskuje coraz to nowsze opcje do podróży. Eksperyment z HM’ami zapoczątkowany w Pokemon Legends: Arceus sprawdził się, więc i tutaj działa jak należy. Zamiast szukać poka do bycia naszym niewolnikiem, po prostu do transportu użyjemy jednego pokemona. Tego z okładki.

Pokemon Scarlet & Violet
Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan!

Lekcja 2: Gotowanie

Wcześniej wspomniałem o kanapkach, to powiem, że w grze możemy teraz organizować pikniki. W ich trakcie możemy zbliżyć się do naszych poków, z pomocą rozmowy lub też mycia. Pokemony się brudzą w trakcie podróży, nie wiedzieliście? Oczywiście piknik bez szamy, to nie piknik. Problem ten rozwiązano, pozwalając nam tworzyć nasze własne dania. W trakcie gry możemy wejść w posiadanie przeróżnych składników, które następnie możemy wykorzystać do utworzenia posiłku. Możemy nauczyć się wielu przepisów, a każde danie daje inne pasywne bonusy do zabawy. Bardzo przydatne jest to do przyspieszenia postępu w grze. Możemy sobie na przykład przyspieszyć czas pojawienia się jaja w koszyku na pikniku (tak teraz się zdobywa jajka) lub zwiększyć szansę na pojawienie się danego typu pokemona (w tym tych świecących). Element ten możemy całkowicie pominąć, ponieważ nie blokuje niczego. Mimo wszystko na pewno pozwala to na przyjemniejszą rozgrywkę, kiedy staramy się spełnić jakieś własne cele.

Pokemon Scarlet & Violet
Ale pyszna kanapka, zjedlibyście co? Akurat ta pozwala mi przyzywać Chansey i farmić na nich expa.

Ścieżki fabularne naprawdę GameFreakowi wyszły. Podzielenie zabawy na 3 wątki, sprawiło, że bohaterowie się nie mieszają i każdy z nich ma swoje momenty, w których lśni. Do tego, jak na grę z serii Pokemon, poruszane są tutaj cięższe tematy. Zdziwiłem się trochę, jak została ujawniona cała prawda dotycząca Arwena, a jak to mówią 'koniec wieńczy dzieło’ tak zakończenie i walka z ostatnim bossem, naprawdę mi siadły. Chciałbym wam tutaj zaspoilerować co i jak, ale to by było nie fair. Jak zagracie, to się dowiecie 🙂

Wycieczka klasowa

Najlepsze w Pokemon Scarlet i Violet jest to, że mamy tutaj do czynienia z prawdziwym otwartym światem. I wszystko to o czym napisałem wcześniej, zostało przeze mnie pominięte na dobre kilkanaście godzin. Jak tylko mogłem opuścić akademię, to ruszyłem uzupełniać Pokedex. Dosyć szybko trafiłem na potwory, które jednak były dla mnie początkowo wyzwaniem, więc tylko przebiegłem obok nich. Mimo że jakichś większych ograniczeń w swobodzie poruszania nie ma, to jednak GameFreak zadbał o możliwość progresywnego rozwoju. Nic nas nie powstrzymuje, aby od razu wyruszyć na północ, ale gdy tylko podejdziemy do tego na spokojnie, to zobaczymy, że kolejne miejscówki powoli rosną z poziomami poków. Ma to również przełożenie na Gymy, ponieważ poziomy poków, jakie w nich spotkamy, odpowiadają poziomom poków wokół tego miasta. W trakcie eksploracji łatwo zapomnieć o celach, bo świat dostępny w grze jest całkiem spory. Co prawda aktywność poków nie dorównuje tej z Arceusa, ale możemy sobie zobaczyć, jak taki Magikarp wyskoczy z wody i będzie próbował do niej wrócić, jak tylko ogarnie, co właśnie zrobił.

Na mapkach pokemony poza występowaniem pojedynczo, pojawiają się także w grupie. Fajnie jest zobaczyć małe stadko stworków, gdzie liderem jest jeden z następnego poziomu ewolucji. W eksploracji pomaga Myraidon/Koraidon, bez niego piesze podróże mogłyby się nieco dłużyc, bo miejscówki są ogromne (tak, wiem, powtarzam się, ale naprawdę jest tutaj sporo miejsca). Na szczęście niemal od samego początku dostępna jest latająca taksówka, więc możemy szybko wrócić do wcześniej odwiedzonych miejsc (PokeCenter itp.). Szkoda tylko, że szybowanie trwa tak krótko, bo w grze znajdziemy wiele wysokich miejsc, z których by się chciało poszybować w dół.

Pokemon Scarlet & Violet
Nie ma to jak wspólna wyprawa do krateru. Zakaz wstępu w niczym nie przeszkadzał.

Lekcja 3: Architektura

Miasta są zróżnicowane i widać, że wzorowano się na budynkach z Hiszpanii. To, co jednak dziwi, to brak możliwości wejścia do nich. Odwiedzić możemy tylko nasz dom, akademię, lobby w salkach i laboratoria. W grze znajduje się sporo ciekawych budynków, ale brak możliwości odwiedzin wypada słabo. To samo dotyczy sklepów, te zamieniły się w menusy, które wyskakują po tym, jak pocałujemy klamkę. Kustomizacja w grze istnieje, ale w porównaniu do poprzednich gier wypada słabo. Głównym ograniczeniem jest mundurek, który musimy mieć zawsze na sobie. Ten ma 4 wariacje odpowiadające porom roku. Poza tym możemy zakupić sporo dodatków w różnych kolorach, te jednak nie robią szału i ciężko jest stworzyć swój własny i niepowtarzalny styl, jeśli w ogóle się da. W grze znajdziemy wiele takich elementów, gdzie czujemy, że można było zrobić trochę więcej. Głównie mam tutaj na myśli interakcje z NPC-ami. W Arceusie mieliśmy multum zadań pobocznych, a tutaj o tym zapomniano. Kiedyś gry z serii pokemon, nie mogły się obejść bez łamigłówek czy też lochów, a teraz nie ma nic, co sprawi, że się na moment zatniemy w progresie, myśląc co dalej. Wracając jeszcze do NPC, tych w miastach jest sporo, ale jeśli nie mają żółtej ramki, to możemy ich zignorować. Tylko Ci żółci (tysiąc) mogą coś nam dać lub zaoferować wymianę pokami. Przyspiesza to rozgrywkę, ale z drugiej strony obdziera z ciekawości, czy ten NPC, coś nam ciekawego da, lub powie. Po rozpisaniu głównych bohaterów widać jest, że GameFreak ma ludzi, którzy mogą nadać postaciom charakter, ale zabrakło tego tutaj. Na szczęście gra nie jest tak przegadana, jak Arceus, więc chociaż jakiś mały plusik w tym się znajdzie.

GameFreak postanowił odświeżyć kilka rzeczy. Nowy pokedex jest super. Jego projekt sprawia, że mamy wrażenie układania książek w biblioteczce. Do tego zdobywamy notatki, które nie zdradzają wiele, ale pozwalają poznać sylwetkę poka i wskazują miejsce jego występowania. Jest to bardzo miłe rozwiązanie, które po raz kolejny zachęca graczy do eksploracji. Dizajny pokemonów od wielu lat są tematem gorących dyskusji. Mnie wygląd nowych poków przypadł do gustu, może poza tymi specjalnymi, które spotkamy na dnie krateru. Do nich można by się bardziej przyłożyć. Stworzenie Wigletta, który na początku wyglądał jak regionalny wariant Digletta, a okazuje się nowym gatunkiem, świadczy o tym, że twórcy mają jeszcze ochotę pogłębiać lore pokemonów.

Pokemon Scarlet & Violet
Ale ten PokeDex jest ładny, aż chce się go wypełniać.

Odświeżono także zdobywanie TM’ów. Nadal dostajemy je jako różne nagrody i znajdujemy na mapkach, ale teraz, aby ich używać wielokrotnie, musimy je stworzyć. W PokeCenter stoi do tego maszyna i tam mając dostateczną ilość materiałów, wyprodukujemy nowe techniki. Dla mnie to zmiana na plus, szczególnie ze względu na przejrzystość tego rozwiązania. Wystarczy najechać na dany atak i od razu widzimy, czy poki z naszej drużyny mogą się tego nauczyć i czy mamy wystarczająco materiałów do produkcji. Tutaj GameFreak też nie kombinował z nazwami i częścią nazwy każdego materiału jest nazwa pokemona, więc od razu wiemy, na kogo musimy zapolować. W zdobyciu matsów zdecydowanie pomaga auto battle, a eksplorując, natkniemy się na multum przedmiotów leżących na ziemi (te świecące cosie w piachu/trawie/wodzie).

Z Let’s Go przeniesiono także możliwość podróży z naszym pokemonem. Wciskając ZR, wyrzucimy przed siebie PokeBalla i nasz stwór śmiało będzie nam towarzyszył. Tzn., tak długo, jak nie będziemy za szybko biegać, wtedy wróci do kuli. Nie wiadomo, dlaczego twórcy nie dostosowali prędkości pokemonów do prędkości poruszania się naszej postaci i ta często zostaje w tyle. W trakcie tej mechaniki nasz pokemon nie będzie atakował przeciwników, więc nie ma się co bać. Jest nawet kilka pokemonów, które po przejściu z nami danej liczby kroków dokonają ewolucji! Niestety sama jej animacja szału nie robi, a w Arceusie było już tak fajnie.

Pokemon Scarlet & Violet
Wszystko jasne i przejrzyste. Dobry kierunek GameFreak!

Lekcja 4: Walki Pokemon

Ash został mistrzem pokemon, więc wspomnę teraz nieco o walkach. Te nie zmieniły się niemal wcale i jedyną nowością jest Tera-krystalizacja. Z pomocą orbów Tera, możemy skrystalizować naszego pokemona, a ten dostanie super kryształ nad głową odpowiadający typowi krystalizacji (duchy mają ducha itp.). Najfajniejsze w tym jest to, że możliwe jest danie dowolnego typu pokowi, dzięki czemu możemy wyeliminować podatność naszego zwierzaka na swoje słabości. Niestety nie jest to takie łatwe. Normalnie łapiąc poka, jego Tera typ będzie odpowiadał jego typowi. Jeśli ma ich dwa, to mamy 50% szans na jeden lub drugi. W trakcie gry natkniemy się na świecące pokemony (nie mylić z shiny) i one mają inny typ Tera. Jest to swoista walka z minibossem, gdyż taki pokemon rozpoczyna walkę od Tera-krystalizacji, a my musimy ją zniszczyć. Niestety przed walką nie wiemy, z jakim typem tera będziemy mieli do czynienia. Łatwiej będzie złapać poszukiwane kombo, jeśli weźmiemy udział w Tera Battle Raid, które zastępują 4-osobowe walki ze Sword & Shield. Tam przed walką widzimy, jaki pokemon będzie miał jaki typ Tera. Jest jeszcze trzecia opcja, w pewnym barze możemy zmienić typ tera na dowolny tylko potrzeba do niego tyle materiałów, że po przejściu gry nie było mnie stać na chociaż jedną zmianę. Tera Shardy wykorzystywane do tego zdobywamy z Tera Raidów lub znajdując na glebie. Tera-krystalizacja ma także jeszcze jedno ograniczenie. Można jej użyć tylko raz, a żeby zrobić to ponownie, musimy odpocząć w PokeCenter lub przespać się. Używanie jej ma spory sens, ponieważ zwiększa ona siłę ataków. Jeśli nasz pokemon jest typu FIRE i jego typ Tera też jest ognisty, to wtedy jego atak zada 100% obrażeń więcej. Z kolei, jeśli nasz typ ognisty będzie miał Tera typ wodny, to jego wodne ataki będą o 50% silniejsze. Ciekawa mechanika i na pewno dojdzie do kilku widowiskowych kontr w trakcie walk mistrzów pokemon. Tera raidy teraz nie zajmują tyle czasu co w S&SH, ponieważ wszyscy atakują jednocześnie, więc powinno się to przełożyć na dłuższą żywotność gry! Mnie ukończenie wątku fabularnego zajęło niecałe 40 godzin. W trakcie tej przygody złapałem około 200 pokemonów i spotkałem jednego Shiny. Niestety nie wiem, który to był, gdyż od momentu przejścia z 2D w 3D kieszonkowe potwory straciły kolory i łatwo jest teraz przeoczyć różnicę.

Pokemon Scarlet & Violet
Terakrystalizacja, chociaż prosta w swoim wykonaniu, wygląda efektywnie, ale jest też bardzo efektowna.

Siadaj – pała!

Jeśli dotarliście do tego momentu, to możecie myśleć, że Pokemon Scarlet i Violet jest całkiem dobrą grą i to się zgadza. Niestety ma jeden ogromny minus, który niekorzystnie wpływa na odbiór obu tytułów. Technicznie jest to paździerz jakich mało. To prawdopodobnie najgorzej działająca gra na Nintendo Switch wydana przez Nintendo. Nawet nie wiem, od czego zacząć, ale lecimy. Pop-in, NPC-e i poki potrafią się pojawić przed naszą postacią na jakieś 15 metrów od nas. NPC-e często znikają i pojawiają się szybko na nowo. Z kolei pokemony po zniknięciu, znikają na zawsze, bo gry je despawnują. Draw Distance sprawia, że obiekty animowane tracą na jakości animacji lub całkowicie zamierają, jeśli się oddalimy na dalszą odległość. Najbardziej jest to widoczne, jak jesteśmy w mieście i mijani NPC-e zaczynają się ruszać płynnie dopiero, jak jesteśmy blisko nich (aż się przypomina pierwszy trailer Arceusa). Strasznie to też wygląda w akademii podczas lekcji, gdzie poza 2 postaciami reszta animowana jest w kilku fpsach. Niskiej jakości tekstury i rozświetlenia są częstym gościem na ekranie. Zapytacie, co się stało z cieniami w grze? Sam nie wiem. Jakość obrazu jest bardzo niska, a jak sobie przypomnimy jakie gry już wyszły na Switcha i jak wyglądały, to można się zastanawiać, co stanęło na drodze deweloperom. W doku gra prezentuje się dużo gorzej niż w trybie przenośnym. Na dużym ekranie gra renderowana jest w rozdzielczości 720p-1080p, często utrzymując się w środkowych rejonach 800p. W handheldzie będzie to 540p-720p i tam zdecydowanie częściej udaje się być blisko 720p. Prędkość gry często spada za sprawą spadku ilości wyświetlanych klatek na sekundę. Gra nie chce trzymać 30 fpsów, a w cut-scenkach spada nawet do 20! Jeśli zdecydujecie się grać w co-opie, bo jest taka opcja, to lepiej bez mountów, bo wtedy robi się slideshow. Rozumiem, że chciano zachować możliwość wizualnego rozróżnienia, od Arceusa, ale cel-shadingowy style wypada lepiej na Switchu i Violet oraz Scarlet nie mają nawet porównania do Arceusa, a co dopiero do takiego Breath od the Wild lub Xenoblade Chronicles 3. Dramat i mam nadzieję, że patch coś poprawi, chociaż nie robię sobie żadnych nadziei. Z pozostałych dobrych wieści technicznych dodam, że loadingów nie pamiętam, więc chyba są krótkie, a ścieżka dźwiękowa jest ok i nawet Ed Sheeran jej nie zepsuł.

Pokemon Scarlet & Violet
W końcu walki w co-opie się nie dłużą.

Grę do recenzji dostarczył ConQuest Entertainment.

73 Recenzent
Plusy
  • + Prawdziwy otwarty świat
  • + Nieliniowa rozgrywka
  • + Dobra fabuła
  • + Terakrystalizacja
  • + 4-osobowy co-op
  • + Dobre projekty postaci i pokemonów
  • + Nie brak ambicji deweloperom
  • Minusy
  • - Ogromne problemy techniczne
  • - Brak skalowania poziomów trenerów
  • - Brak głębszych kontaktów z NPC
  • - Brak zagadek
  • - Kanapki nie są istotne
  • - Regres względem Pokemon Legends: Arceus
  • Podsumowanie
    Mimo tragicznej technicznej strony gry Pokemon Scarlet i Violet na pewno wypadają obiecująco w kwestii przyszłych odsłon serii. Otwarty świat i nieliniowa rozrywka jest tym, co do gry przygodowej pasuje idealnie. Wcześniej każde podejście do gry niemal zawsze wyglądało tak samo, a teraz jest o to trudno. Dobra fabuła i jeszcze lepsze zakończenie budzi nadzieję na ciekawe DLC. Sprawdźcie grę na YouTube i sami zdecydujcie czy dacie radę w to grać, mimo wszechobecnych problemów technicznych. Jeśli tak to czekają na was godziny zabawy ze zbieraniem pokemonów. Ja wracam zaliczyć aktywności post game. Ktoś w końcu musi sprawdzić liderów sal, znaleźć kolejne Herba Mystica i sprawdzić ile prawdy jest o tych czterech legendarnych pokemonach zapieczętowanych w ruinach. Do zobaczenia w Tera Raidach!
    Criterion 1
    2
    3

    3 komentarze

    1. Świetny tekst! Podoba mi się, że wspomniałeś o wątku akademii, gdyż wydaje mi się, że wiele osób go pominęło. A przynajmniej w moim przypadku tak to wyglądało. Po początkowym tutorialu ruszyłem w świat i łapałem wszystko co nie uciekło na drzewo, zaliczałem kolejne sale treningowe i obalałem młodocianych dyktatorów w ich bazach. Dopiero po którymś Gymie pojawił się NPC, który zasugerował, że powinienem wpaść do niego na lekcje w Akademii. Jakie kurde lekcje…? Wróciłem i wyszedłem dopiero po zaliczeniu prawie wszystkiego. Naprawdę spore zaskoczenie na plus jak rozbudowany jest to aspekt. Każdy z NPC ma swoją historię i są nagrody za zaliczenie np. nauczycielka z historii oznaczy na mapie lokalizacje legend, a ten z biologii to klasyczny profesorek, dający nagrody za wpisy w Dexie. No i rozbroiła mnie też nauczycielka z matmy, która omawiała wartości liczbowe w criticalach, atakach superefektywnych, odpornościach, STABach czy Tera type. To chyba najlepiej poprowadzona instrukcja obsługi serii w historii, a już na pewno pierwsza od czasów RBY, którą przeczytałem. U mnie na liczniku dopiero 40 godzin i nie ukończyłem żadnego z 3 głównych wątków, bo jadę sobie na spokojnie bez pomocy z youtube. W planach mam jeszcze kompletowanie Pokedexa oraz zrobienie kilku stworków z max IV na competitive. Myślę, że szybciej niż w 100h gra się nie zamknie. A jest jeszcze online. Fajnie by było także zagrać w co-opie ale nie mam z kim grać. Ogólnie dla mnie najlepsza część od czasu 5 generacji. Arceusa nie wliczam, bo to spin-off.

    2. Sam nie wiem co myśleć finalnie o tej grze.
      Z jednej strony mamy naprawdę fajny pomysł, otwarty świat, wątki inne niż idź i znajdź je wszystkie oraz zostań mistrzem… Grało się naprawdę miło.
      A z drugiej jakość wykonania samej gry jest dość dyskusyjna, by ująć to w wyjątkowo delikatny sposób. Chociaż tutaj też w moim przypadku nie było jakiś super strasznie, jasne spowolnienia były na porządku dziennym, problemy z teksturami, dziwne animacje – wymieniać można by długo.
      Najbardziej chyba zabrakło mi w tej grze możliwości łapania poków ot tak po prostu jak w Areusie oraz tego, że nie pokuszono się o żadną skalowalność świata… Co z tego, że mogę iść gdzie chcę, gdy w praktyce jak zejdę z mniej więcej przewidzianej ścieżki, to zaraz wpakuję się w tak silne poki i przeciwników, że pozamiatają mną podłogę zanim zdążę wykonać jakikolwiek ruch.
      Ogółem jestem rozdarty, bo bawię się w tej grze naprawdę dobrze i jest to świetne odnowienie głównej serii (Arceusa traktuję jako spin-off), a z drugiej, co rusz widzę jak słabo jest ta gra wykonana/zoptymalizowana…

    Dodaj komentarz