[Recenzja] Caffeine: Victoria’s Legacy

Steampunkowa epoka wiktoriańska z kawą zamiast herbaty w centrum uwagi

Fabuła wprowadza nas do miasta Viktorii jak typowy isekai (osoba w obcym świecie) z tą różnicą, że nie wpadamy pod samochód, a rozbija się samolot, którym lecimy. Z plaży ratuje nas Alice, jedna z czterech bohaterek, i zabiera do swojej kawiarni. Świat, do którego trafiamy, jest alternatywną wersją wydarzeń. Rozwój technologiczny zatrzymał się na epoce wiktoriańskiej. Stało się to za sprawą magicznych właściwości kawy, która jest podstawą ekonomii, technologii, społecznych starć o władzę oraz po prostu głównym towarem konsumpcyjnym. Kawiarnia okazuje się znana naszemu bohaterowi z wczesnych lat dzieciństwa, gdyż była własnością jego rodziców. W tym czasie zniknęła jego matka, o której mamy tylko mgliste wspomnienia. Postanawiamy wykorzystać szansę daną od losu i rozpocząć śledztwo. Jednocześnie okazuje się, że Alice ma kłopoty z utrzymaniem kawiarni i jeśli nic nie zrobimy, niedługo zostanie ona zamknięta.

Od pierwszych chwil jesteśmy więc na haczyku wydarzeń pilnych i odleglejszych w czasie, ale równie ważnych. Podczas postępów będziemy mieli wiele wyborów, które prowadzą nie tylko do „wpadnięcia'” w jedną z czterech ścieżek głównych bohaterek, ale i różnych wariantów zakończeń z każdą z nich. Warto więc dokładnie śledzić, jakie reakcje wywołują nasze decyzje, by nie trafić na gorsze zakończenie. To wszystko przejaw świetnego pisarstwa, które wciąga od pierwszych chwil, przez co nie opuszcza nas chęć dowiedzenia się, co dalej.

Początkowo relacje z dziewczynami są na drugim miejscu, mało jest dialogów na tematy personalne. Twórcy wykorzystują pierwsze godziny na budowanie świata. Bohater początkowo dziwi się, jak funkcjonuje poznawane otoczenie, co jest okazją do wielu żartów abstrakcyjnego humoru. To, jak dobrze przedstawiono wyraźną pasję do kawy, jej przyrządzania i rytuałów spożywania, zachwyci każdego fana tego napoju. Być może nawet zainteresuje tych, którzy za kawą nie przepadają. Ważniejsze jest jednak to, jak pomysł magicznych właściwości kofeiny wplata się z funkcjonowanie społeczeństwa. Mamy tu szlacheckie rody kontrolujące różne aspekty z nią związane, jak obrońców korony specjalizujących się w ofensywnej kofeinie, czy ten związany z samą stroną ekonomiczną handlu i dystrybucji kawy. Z rozmaitych połączeń, które badamy w mieście, chcąc dowiedzieć się czegoś o mamie protagonisty, powoli wyłoni się grubsza intryga ekonomiczna.

Gdzieś w połowie rozwoju wydarzeń zamykamy się w jednej z głównych ścieżek. Zależy to w dużej mierze od przewagi „serduszek” wspieranych przed odpowiednie wybory, dające się podejrzeć tylko przy kolejnych rozdziałach. Wychodzi to naturalnie i nie ma nic wspólnego z symulatorem randkowania. Powiedziałbym nawet, że w ogóle wątki romantyczne są na drugim planie przez większość czasu, co może początkowo zawieść oczekiwania. Rozbudowują się one miarowo i wysmakowanie. Jednocześnie wydarzenia wielkiej wagi nie ustają. To, co się dzieje w końcówce, to prawdziwy majstersztyk scenariuszowy. Wiele wątków łączy się w całość, przyśpiesza, zmienia bieg, zaskakuje. Budowanie emocji i dramatu jest tu pięknie zrealizowane. Wydarzenia wielkiego formatu nabierają znaczenia osobistego dla naszych bohaterów. Wraz z postępem ujawniania się wiele wzajemnych połączeń. Co więcej, każde z protagonistów zmienia się w czasie, nie tylko w kontekście naszego odbioru i czego się dowiadujemy o postaciach, ale tego, co dla nich ważne. Dotyczy to także antagonistki, co zawsze uwielbiam, jeśli twórcy zadadzą sobie trud, by o tym pomyśleć. Pogłębienie psychologiczne, wewnętrzny dialog opisujący momenty bezsilności sprawia, że natychmiastowo współczujemy bohaterom. Najpiękniejsze jest to, z jaką łatwością autor nakreśla życiowe zmagania w prostych problemach dnia codziennego.

Już sam wątek prawdziwej ścieżki Elizy jest niesamowity, a pozostałe (poza Alice) są wymagane do odblokowania prawdziwego zakończenia, i warte poświecenia czasu. Opisują bowiem te same wydarzenia z trochę innych perspektyw, jeszcze bardziej wzbogacając nasze doświadczenie tej wspaniałej historii. Co więcej, ciekawie napisane są również watki bohaterów drugoplanowych. Szkoda tylko, że mimo iż Alice jest pierwszą bohaterką, którą poznajemy, jest ścieżką opcjonalną i sprawia wrażenie niedokończonej.

W aspekcie technikaliów warto wspomnieć o bardzo dobrej, ale nie najlepszej kresce. Za to natkniemy się na wiele cutscenek, a postacie mają stale animowana mimikę, co znacznie poprawia odbiór. Udźwiękowienie jest niepełne i niestety tylko angielskie, a nie darzę sympatią aktorów dubbingowych z tego kraju. Czasem lepiej odpuścić sobie ten aspekt przy mniejszym budżecie. Za to na pochwałę zasługuje duża liczba utworów muzycznych, z których wiele wpada w ucho. Jedyne błędy, na jakie się natknąłem, to okazyjna linia bez pikseli, jakby coś nie spasowało w nałożeniu warstw. Mam nadzieje, że zostanie to poprawione w jakiejś łatce.

Ta powieść zabiera nas w rozważania wręcz filozoficzne nad naturą samotności, miłości, straconych szans, tego, co znaczy walczyć o miłość. Wątek fatalizmu i syzyfowych prac jest tak częsty, jak nieustępliwość, niepoddawanie się i podążanie za własnymi pragnieniami. Ukazane zmagania z przeciwnościami losu wycisną tu łzy z największego twardziela.

 

90 Recenzent
Plusy
  • - Historia w każdym aspekcie
  • - Przedstawienie bohaterów i ich relacji
  • - Przedstawienie świata
  • - Spasowanie tego wszystkiego razem
  • - Muzyka
  • Minusy
  • - Angielski dubbing
  • - Okazyjne graficzne artefakty
  • - Niewykorzystany potencjał ścieżki Alice
  • Podsumowanie
    Byłem ciekaw, jaką wizualna nowelkę można stworzyć o piciu kawy... a dostałem mistrzowsko napisaną i przepiękną historię typu "slice of life".
    Criterion 1
    2
    3

    Dodaj komentarz