[Recenzja] Trifox

Nie kradnijcie pilotów do telewizora z lisiej nory! Nie wiecie na kogo, możecie trafić!

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem urywek z pierwszego zwiastunu Trifoxa, myślałem, że przed nami nowa wariacja z gatunku obrony wieży. Nie mogłem się bardziej mylić, gdyż Trifox wkracza i zaznacza swoje terytorium, pomiędzy takimi tuzami jak Crash Bandicoot czy też Ratchet and Clank. Co sprawiło, że zaczynam od takiego mocnego oświadczenia? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.

O jednym takim co musiał wstać z fotela

Czego nie może zabraknąć w przygodówce? Dobrego powodu do ruszenia swoich czterech liter z kanapy. Właśnie przed takim obrotem spraw stanął główny bohater Trifox — Pan Lis. Pewnego dnia chciał się zrelaksować w zaciszu swojego domu. Zdecydował więc, że najlepszym wyborem, będzie przeniesienie się do fotela i odpalenia telewizora (fotel rozumiem, ale telewizor?). Niestety, gdy tylko sięgnął po swojej prawicy na stolik po pilot, okazało się, że kontroler zniknął! Wyraźnie podirytowany tym wydarzeniem, wstał z fotela i postanowił odnaleźć swoją zgubę. Ów pilot został porwany przez złoczyńców, którzy teraz będą musieli sprostać gniewu Pana Lisa.

Tak historia jest prosta, jak konstrukcja cepa i nie jest to wcale żaden minus. W grach tego typu liczy się przede wszystkim zabawa, a nie marnowanie czasu na prezentacje fabuły, czy budowanie świata. Z tego powodu nie dowiemy się za dużo o świecie i bohaterach Trifox. Co jakiś czas między kolejnymi poziomami, dotrze do nas przekaz telewizyjny, który ogólnikowo naświetli nam daną sytuację i to tyle. Nasz mózg nie zostanie zbombardowany setkami informacji, więc będziemy mogli oddać się kreatywnej młócce.

Trifox
Niedobrzy szabrownicy, zabrali liskowi pilota od telewizora.

Mieszamy style, mieszamy gatunki, jak na imprezie trunki

Tak jak wcześniej wspomniałem, gra miesza ze sobą wiele gatunków. Przede wszystkim jest strzelanka z wykorzystaniem dwóch analogów. Do tego dochodzą elementy platformowe i zagadki. Jeśli nie wiecie co to tzw. twin stick shooter, to już tłumaczę. Lewą gałką poruszamy naszą postacią, a prawą gałką decydujemy w którą stronę, ma się odwrócić. Tak to wszystko, co zalicza grę do danego gatunku. Poza tym możemy tutaj oczywiście skakać oraz przypisać sobie 5 różnych umiejętności do przycisków. Mamy jeszcze dwa przyciski do interakcji z różnymi przedmiotami. Możemy wyciągać, podnosić i podpinać baterię, czy też rzucać bombami.

To, co wyróżnia Trifox na tle innych dwu-gałkowych strzelanek, to system klas. Nasz telelisek opanował trzy fakultety i w grze może być Wojownikiem, Magiem lub Inżynierem. W zależności, którą ścieżkę sobie obierzemy, taką rozgrywkę sobie zaserwujemy na początek. Zabawa poszczególnymi klasami, znacznie się różni. Wybierając wojownika, skupimy się na walce wręcz, zostając magiem, zaczniemy czarować, natomiast inżynier, przeniesie nas w świat gadżetów. Moim pierwszym wyborem był mag, przecież oni są tacy czarujący i o ile umiejętności były fajne, tak 'auto-atak’ był nieco uciążliwy. Magia nie latała na wprost, tylko się podkręcała, z jednej strony ciężko było trafić przeciwnika przed nami, a z drugiej łatwo było zahaczyć o coś/kogoś za rogiem. Wojownik to wiadomka, walka w krótkim dystansie, a Inżynier okazał się najprzyjemniejszym sposobem na życie w grze. Jego podstawą ataków jest karabin maszynowy, który Lisek wmontował sobie w plecak. Kluczową atrakcją są jednak umiejętności. To ona nadają kolorów rozgrywce i twórcy dali nam niemal wolną rękę, co do ich wyboru. Umiejętności zostały podzielone na trzy klasowe drzewka, a każde drzewko ma 4 poziomy. Na 1 poziomie możemy się nauczyć 1 umiejętności, na drugim dwóch, na trzecim trzech, a na czwartym czterech. Aby odblokować wyższy poziom, musimy odblokować wszystkie zdolności z poprzedniego poziomu. Robimy to, wydając monetki, które zbieramy w grze z pokonanych potworów, rozbitych garnków, czy też za wynik na koniec mapki. Umiejętności nie powtarzają się i są opisane kilkoma podstawowymi statystykami, takimi jak siła ataku, siła obrony itp. Umiejętności możemy sobie dowolnie mieszać, a co najlepsze, niektóre z nich reagują na inne. Np. taka kula maga, normalnie robi obrażenia w prostej linii, ale jeśli strzelimy w nią, to wybuchnie. Mamy dużo opcji demolki, a moimi ulubionymi były oczywiście wieżyczki plujące ogniem i drony. Z nimi czułem się jak 9-letni Filipek, grając na WH w CS 1.6.

Trifox
Tak wygląda drzewko, z którego możemy wykupować umiejętności.

It’s a Trap

Drugą charakterystyką tws jest to, że często wmieszane są tam mechaniki rodem z bullet hellów. Bardzo często musimy unikać jakichś pocisków lub pułapek, więc musimy uważać, w jaką stronę się kierujemy. Do tego ciągle przeszkadzają nam hordy przeciwników, którzy nieustraszeni szarżują na Lisa z Machine Gunem na plecach — SZALEŃCY! Ci są dosyć zróżnicowani i wymagają innego zachowania, aby ich pokonać. Najbardziej wkurzający jak zawsze był, który tylko po namierzeniu mnie, biegł w moją stronę, aby się zdetonować i opluć mnie trucizną. Nie lubię takich typów, więc karmiłem ich śrutem. Nie rzadko na ekranie mamy więcej niż kilku wrogów, a w połączeniu z topologią miejscówek, musimy się nagimnastykować, aby nie przyjąć zbyt dużej ilości obrażeń. Poziom trudności jest całkiem solidnie wyważony, a jeśli ktoś czułby, że ma za łatwo lub za trudno, to może go zwiększyć lub zmniejszyć. Przekłada się to na ilość naszego zdrowia. Poza zwykłymi przeciwnikami, na naszej drodze staną również minibossowie oraz bossowie. Starcia z nimi wymagają pełnego skupienia i nawet jedna pomyłka może doprowadzić łańcuchowo do naszego końca. Bossowie są fajnie skonstruowani, ponieważ pokonanie każdego, wymaga od nas odpowiedniej taktyki ofensywnej, jak i defensywnej. A w tym całym chaosie, nie możemy jeszcze zapominać o terenie, na którym walczymy, w przeciwnym razie nie raz wpadniemy na pułapki.

Trifox nie jest otwartym światem, a akcja odbywa się w korytarzach. Na każdej kolejnej mapce oprócz przeciwników, czekają na nas znajdźki, monetki i zagadki. Znajdźkami są diamenty, które są poukrywane w różnych zakamarkach. Czasami trzeba się naskakać, czasami trzeba usunąć jakąś blokadę, a czasami rozwiązać zagadkę z totemami/posągami. Ekran podsumowujący pokazuje nam, co zebraliśmy, więc jeśli coś przeoczyliśmy, nikt i nic nam nie broni wrócić po to i zagarnąć dla siebie.

Trifox
Czy Liska podkręcać magiczne pociski nauczyła Angelina Jolie? Nie wiem, ale się domyślam.

Indiana Fox i pilot od telewizora

W grze czeka nas kilka atrakcji w rozgrywce. Czasem będziemy musieli bronić generatora, przed giga dżdżownicami, które chcą go zniszczyć, czasem też wsiądziemy do wagoniku i będziemy rozstrzeliwywać to, co tylko się do nas zbliży. W pewnym momencie wskoczymy też do ogromnej kuli, którą będziemy turlać przez tunele. Był to super moment, bo nie często możemy taranować wszystko na naszej drodze bez ograniczeń i tylko zważać na to, aby nie wypaść z 'trasy’. Jeśli pamiętacie poziomy na tygrysku w Crashu, to coś w tym stylu. Stanowi to miłą odskocznię od ciągłego strzelania. W grze również dużo poskaczemy, nie tylko nad przeciwnikami, ale też w trakcie eksploracji. Skoki wydają się trochę wymagające, gdyż standardem jest, lądowanie tam, gdzie widzimy cień naszego bohatera, natomiast tutaj to by nic nie dało i musimy zwracać uwagę na kółko, które wskazuje nam miejsce lądowania, które niestety jest mało widoczne.

Styl graficzny obecny w Trifox jest bardzo uroczy i idealnie wpisuje się w charakterystykę rozgrywki. Miejsca, jakie odwiedzamy, są zróżnicowane i ładnie uzupełniają się nawzajem. Tereny w jaskiniach są elegancko przyciemnione, a te na zewnątrz wypełnione blaskiem światła. Szczególnie efekty świetlne robią tutaj wrażenie. Wypełnianie tych wszystkich kamieni wyglądało efektownie na ekranie Nintendo Switch OLED. Tutaj też dochodzimy do największego minusu gry na ten moment. Gra ma spore problemy techniczne i często spada poniżej 30 klatek animacji na sekundę. Trochę przeszkadza to w grze, ale nie na tyle, aby miało to przełożenie na rezultat naszych starań. Na szczęście nie przekłada się to na opóźnienie odczytywania naszych instrukcji. Kiepsko jest też również z rozdzielczością. O ile w trybie przenośnym jest ok, tak po wsadzeniu konsoli w dock, pikseloza atakuje i kłuje w oczy. Twórcy są świadomi tych problemów i powiedzieli, że pracują nad łatką, mającą poprawić tę sytuację, a jej wydanie ma nastąpić już wkrótce. Świetne są natomiast czasy wczytywania, ponieważ rzadko trwają one więcej niż kilka sekund. Absolutnie żadnego złego słowa nie mogę powiedzieć o ścieżce dźwiękowej. Melodię przygrywające nam w trakcie rozgrywki, wprowadzają bajkowy nastrój i gdyby podłożyć je pod animacje pixara, to bym nie usłyszał różnicy. Z kolei dźwięki efektów nie są ani nużące, ani irytujące, co w tak intensywnej rozgrywce, mogłoby być ciężkim przeżyciem.

Trifox
Zagadki, zagadeczki! Ciekawe co się stanie, jak dopasujemy wszystkie głowy do posągów.

Grę do recenzji dostarczył Pirate PR.

80 Recenzent
Plusy
  • Kreatywna rozgrywka
  • Zbalansowany poziom trudności
  • Dobre udźwiękowienie
  • Efekty świetlne
  • Minusy
  • Problemy techniczne
  • Podsumowanie
    Trifox to miła niespodzianka! Pomijając problemy techniczne, twórcy przygotowali dla nas świeży miks twin stick shootera z platformówką, który się nie nudzi. Spora dowolność w nakładaniu umiejętności na naszego liska pozwala na dużą dozę kreatywności, która bezpośrednio przekłada się na miodną rozgrywkę. Do tego ta urocza muzyka! Poczekajcie na patcha albo bierzcie już teraz!
    Criterion 1
    2
    3

    Dodaj komentarz