[Recenzja] Splatoon 3

Więc chodź, pomaluj mój świat...

Elan: Hej, hej, hej, tu MyNintendo.pl!

Czewski: Recenzja Splatoona 3 na żywo!

Wielki Chłop: Ooo taaak.

Elan: Spotykamy się dziś, aby omówić Splatoona 3. Wiecie, o co w tym wszystkim chodzi, co po staremu, co po nowemu…

Czewski: No to lecimy.

Wielki Chłop: Jeeeszczeee jaaak.

Elan: Nie da się ukryć, że Splatoon 3 bardzo przypomina poprzednią część: te same zasady rozgrywki, te same tryby zabawy, taka sama oprawa graficzna…

Czewski: Jeśli ktoś nie grał w Splatoona 2, nie byłby w stanie stwierdzić, czy dany screen pochodzi z części drugiej, czy trzeciej.

Wielki Chłop: Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Elan: To prawda. A więc po kolei: Splatoon 3 to kolejna część serii strzelanek o dzieciach-kałamarnicach, które rywalizują ze sobą w różnego rodzaju starciach. W humanoidalnej postaci mogą strzelać do przeciwników broniami na atrament, a w formie kałamarnicy szybko poruszać się w atramencie swojej drużyny. Podstawowy sposób zabawy to Turf War – trzyminutowe mecze pomiędzy czteroosobowymi ekipami na różnych planszach. Wygrywa je ta drużyna, która zamaluje więcej podłoża. Oprócz tego mamy tryby rankingowe, kooperacyjne, kampanię dla jednego gracza i parę innych atrakcji.

Czewski: Tryby rankingowe są jednak dokładnie takie same jak poprzednio: Splat Zones polegające na utrzymaniu strefy na środku planszy, Tower Control z wjeżdżaniem wieżą do bazy przeciwnika, Rainmaker z transportowaniem specjalnej broni w określone miejsce oraz Clam Blitz, w którym wrzucamy małże do siatki nieopodal bazy przeciwnika. To wszystko już było! Naprawdę nie chciało im się wymyślić niczego nowego?

Elan: Wygląda na to, że nie. A żeby w ogóle zagrać w tryb rankingowy, nowi gracze muszą wbić 10. poziom… co oznacza, że przymusowo spędzą parę godzin z Turf War.

Czewski: Przynajmniej powracający gracze mają trochę łatwiej. Po załadowaniu zapisu z części drugiej zyskują dostęp do starć rankingowych już po pierwszym, obowiązkowym meczu Turf War.

Elan: Warto jednak wspomnieć o pewnych zmianach w zasadach rządzących trybami rankingowymi. Teraz mamy do wyboru dwie opcje: Series, w których gramy do pięciu wygranych lub trzech przegranych, oraz Open, czyli pojedyncze starcia o punkty.

Czewski: Niby fajnie, że jest wybór, ale tak naprawdę opłaca się grać tylko w Series. Za wygrane w Open dostajemy tak mało punktów, że progres trwa wieki. Nawet częściej przegrywając, niż wygrywając w Series, szybciej dobijemy do następnej rangi.

Wielki Chłop: A jak plansze i bronie? Dostaliśmy coś nowego?

Elan: Na start twórcy przygotowali 12 plansz dla Turf War i trybów rankingowych. To więcej niż w „jedynce” i „dwójce”, ale aż połowę z nich widzieliśmy w poprzednich częściach. Teoretycznie Hammerhead Bridge też nie jest nowe, ale wygląda zupełnie inaczej.

Czewski: Nowe plansze są… okej? Nie budzą jakiegoś wielkiego uznania, ale gra się na nich dobrze. Większość z nich jest nieduża, przez co starcia są dość intensywne. Wizualnie najbardziej podoba mi się Scorch Gorge osadzone w jałowych Splatlands. Czas pokaże, które z nich staną się klasykami, a których gracze będą unikać.

Elan: Jeśli chodzi o powracające plansze, to mam mieszane uczucia. Fajnie, że znów możemy odwiedzić Mako Mart oraz Wahoo World, ale co się stało z Mahi-Mahi Resort? Jest teraz takie małe, że niektóre tryby, na przykład Splat Zones, zupełnie nie mają na niej sensu…

Czewski: Może doczekamy się redesignu. A kolejne plansze już w drodze. Wiemy już, że niebawem dostaniemy Flounder Heights z części pierwszej oraz nową planszę znajdującą się w Splatlands.

Elan: Przechodząc do broni, w trójce powracają wszystkie typy oręża z części drugiej: pistolety, karabiny, snajperki, miniguny, wiadra, parasolki, wałki, pędzle… Wymieniłem wszystkie?

Czewski: A kto by to zliczył! Na pewno mamy dwa nowe rodzaje narzędzi malowania. Pierwszym z nich jest Tri-Stringer, czyli łuk, który wystrzeliwuje trzy strzały: poziomo, gdy stoimy lub idziemy, lub pionowo, gdy skaczemy. Wypuszczone strzały pozostają chwilę na ziemi i wybuchając, mogą ranić przeciwnika. Drugim nowym rodzajem broni jest Splatana, czyli katana, która ma dwa ataki: normalny, polegający na ciskaniu poziomymi kreskami atramentu, oraz silniejszy, wywołujący potężny pionowy podmuch. Grając po sieci, widzę, że niektórzy potrafią nimi efektywnie grać, ale ja jakoś nie umiem…

Elan: Ja też nie. Chyba trzeba więcej poćwiczyć albo pozostać przy dobrze znanych typach oręża. Ogółem broni do wyboru jest na tę chwilę mniej, niż było pod koniec w „dwójce”…

Czewski: …Ale otrzymamy kolejne wraz z okresowymi aktualizacjami, które mają pojawiać się co trzy miesiące.

Elan: Sporo zmian zaszło w arsenale broni specjalnych, których możemy użyć po naładowaniu paska w prawym górnym rogu ekranu. Niektóre, jak nalot pocisków Tenta Missiles czy Inkjet, czyli jetpack z bazooką, powracają z poprzednich części, ale większość jest zupełnie nowa. Które są twoimi faworytami?

Czewski: Sporo możliwości daje Zipcaster. Pozwala na chwilę zamienić się w człowieka-pająka i przeskoczyć do odległej ściany, aby zaskoczyć przeciwnika. Poza tym zawsze fajnie użyć Reefslidera i zasiąść na chwilę na dmuchanym rekinku, którym można dosłownie przejechać przeciwników albo załatwić ich wybuchem.

Elan: Ja bardzo lubię Big Bubblera. Tworzy on strefę ochronną, która zatrzymuje atrament przeciwnika, dzięki czemu nadaje się idealnie do trybu Tower Control. Najbardziej nie znoszę z kolei Crab Tanka, ale to dlatego, że często mam z nim problem, gdy używają go przeciwnicy. To broń, która pozwala zasiąść na chwilę za sterami krabomecha, aby siać postrach na polu bitwy.

Czewski: Nowych broni specjalnych jest więc sporo i dają radę, ale brakuje mi jednak paru klasycznych narzędzi. Chciałoby się czasem skoczyć przeciwnikom na głowę i potraktować ich Splashdownem…

Wielki Chłop: Dość już o Turf War i trybach rankingowych! Może coś o Salmonach?

Elan: No dobra. Na początek krótkie wyjaśnienie: Salmon Run to tryb kooperacyjny, w którym pokonujemy kolejne fale przeciwników zwanych Salmonidami i zbieramy Złote Jajka, aby… zdobyć pieniądze i fajne rzeczy?

Czewski: Dobre podsumowanie. Na pierwszy rzut oka w Salmonach zmieniło się niewiele. Mamy co prawda nowe plansze, typy przeciwników i okoliczności, w jakich przychodzi nam pracować, ale dalej musimy wytrwać 3 rundy i w każdej z nich zebrać określoną liczbę Złotych Jajek.

Elan: Największą zmianą w porównaniu do części drugiej jest możliwość wrzucania Złotych Jajek do kosza z pewnej odległości – nie musimy już do niego podchodzić za każdym razem. Wiem, nie brzmi to jak gamechanger, ale nim jest i skłania do koordynowania pracy między graczami. Ponadto czasem po trzeciej fali na graczy czeka pewna niespodzianka…

Czewski: Niespodzianka to niespodzianka! Nie będziemy jej tutaj ujawniać. Dodam tylko, że w przeciwieństwie do części drugiej w Splatoonie 3 w Salmon Run możemy zagrać zawsze, a nie tylko wtedy, gdy pozwoli nam na to Nintendo. Plansze zmieniają się kilka razy w tygodniu.

Wielki Chłop: A jak tam tryby dla jednego gracza?

Elan: Kampania nigdy nie była najważniejszą składową gier z serii, ale dostaliśmy ją ponownie. Mamy kilka map stanowiących huby, na których ukryte są włazy z różnymi zadaniami: od poziomów ze skakaniem i strzelaniem do przeciwników przez wyzwania czasowe aż po testy spostrzegawczości. Wszystko to uzupełnia fabułka, która pozwala poznać nowe postacie i ponownie spotkać się ze starymi znajomymi oraz dowiedzieć się trochę więcej o historii tego uniwersum.

Czewski: Tryb dla jednego gracza to fajna zabawa, która pełni jednocześnie rolę baaardzo rozbudowanego samouczka. Pozwala zapoznać się z różnymi typami broni, dzięki czemu będziemy mogli używać ich efektywniej w trybach sieciowych. Poszczególne wyzwania przypominają te z Octo Expansion, DLC do części drugiej, tyle że poziom trudności jest niższy, ogólnie rzecz biorąc. Na przejście całości trzeba poświęcić co najmniej kilka solidnych godzin.

Elan: Miłą zmianą jest to, że znajdźki – w tym zwoje poszerzające lore – są ukryte wyłącznie na mapach, a nie w poszczególnych poziomach, jak w części drugiej. Dzięki temu chcąc znaleźć wszystko, nie musimy powtarzać żadnego wyzwania.

Wielki Chłop: Powiedzcie coś jeszcze o Tableturf Battle! Co by tu dodać do mojej talii…

Elan: A, właśnie. Tableturf Battle jest całkowitą nowinką w serii. To kolekcjonerska gra karciana, która polega na ustawianiu na planszy wzorów z atramentu, reprezentujących różne bronie i postacie. Celem jest zakrycie większej części planszy niż przeciwnik. Starcia możemy toczyć zarówno ze sztuczną inteligencją, jak i innymi graczami (niestety nie na żywo, a z ich „duchami”).

Czewski: Talia ma 15 kart, a żaden wzór nie może wystąpić więcej niż raz. Nowe karty pozyskujemy z boosterów, na które możemy trafić w wielu miejscach. Jeśli w boosterze znajdziemy kartę, którą już mamy, automatycznie konwertuje się ona na cząstki. Możemy je wykorzystać do wytworzenia dowolnej karty, której jeszcze nie mamy.

Elan: Tableturf Battle stanowi odskocznię od „prawdziwych” trybów, ale dość szybko się nudzi. Pomimo różnych plansz rozgrywka jest powtarzalna: najlepiej tworzyć talie z dużą liczbą wzorów zakrywających jak największą część planszy i grać agresywnie, aby blokować przeciwnikowi możliwości ruchu, by potem dopełnić dzieła zniszczenia.

Wielki Chłop: Poczekajcie chwilę, zaraz wracam. Idę udekorować moją szafkę.

Elan: A ten znowu z tą szafką… no ale co się dziwić – kustomizacja w Splatoonie 3 potrafi wciągnąć. Po pierwsze, każdy gracz ma własną szafkę, którą może urządzić w dowolny sposób: naklejając naklejki, wieszając w niej posiadane ubranka, umieszczając na półkach różnego rodzaju graty… albo replikę posągu Moai z Wyspy Wielkanocnej. Po drugie, możemy edytować nasz baner wyświetlający się przed każdym starciem, ustawiając jego tło i tytuł oraz… naklejając na niego naklejki. Wszędzie te naklejki!

Czewski: Rzeczy do kustomizacji zdobywamy na różne sposoby. Grając w Turf War czy tryby rankingowe, oprócz poziomu doświadczenia wbijamy też kolejne poziomy Katalogu. Dzięki temu otrzymujemy nowe przedmioty od dziewczyny prowadzącej jeden ze sklepów w mieście. Akcesoria do urządzania naszej szafki możemy też kupić we wspomnianym sklepie za pieniądze (te growe, nie prawdziwe), znaleźć na mapach w kampanii albo wylosować w kulce z automatu w lobby. Warto go odwiedzać codziennnie, bo pierwsze zakręcenie danego dnia wiele nie kosztuje, a można dostać coś fajnego.

Elan: Skoro już jesteśmy przy kustomizacji, to wspomnę jeszcze o możliwości zmiany umiejętności na ciuszkach za pomocą cząstek umiejętności. Była ona dostępna już wcześniej, ale w Splatoonie możemy zmieniać także umiejętności główne. Dzięki temu nie musimy się już zastanawiać, czy chcemy wyglądać modnie, czy mieć ciuszki z najbardziej pasującymi nam abilitkami. Zmiana głównej umiejętności wymaga jednak sporej liczby wspomnianych cząstek, które zdobywa się dość mozolnie. Chyba że akurat wylosuje się po 10 cząstek dla każdej umiejętności w automacie. Juhu!

Wielki Chłop: A communication error occured.

Elan: No i go straciliśmy… Największym problemem Splatoona wciąż pozostają problemy z połączeniem. A to czekasz ze znajomymi w lobby na mecz i nagle cię wyrzuca, a to jesteś w środku starcia i nagle zaczynasz zauważać, że nie możesz ranić przeciwników, aby po chwili zobaczyć error… Z nie swojej winy możesz nawet zostać zablokowany na parę minut.

Czewski: Parę razy zdarzyło mi się, że próbując znaleźć mecz rankingowy, byłem rozłączany po kilkunastu sekundach kilka razy z rzędu. Ale po co to poprawiać, przecież gracze i tak kupią, prawda?

Elan: Ja akurat dostałem kopię do recenzji, ale gdybym nie dostał, to pewnie bym kupił. Mimo problemów sieciowych ta seria już od pierwszej odsłony na Wii U sprawia mi dużo frajdy, więc nic dziwnego, że w przypadku Splatoona 3 jest podobnie. Chciałoby się więcej zmian, ale jak się nie ma, co się lubi… I tak szykuje się zabawa na co najmniej dwa lata, bo tyle czasu ma być aktualizowana gra.

Czewski: Ja też będę często bywać w Splatsville – może nie codziennie, ale na pewno będę odpalać grę na kolejne Splatfesty. To okresowe eventy, w których opowiadamy się za jedną z opcji i toczymy walki w trybie Turf War. Tym razem zamiast dwóch stron do wyboru mamy trzy, a dodatkowo w połowie wydarzenia odblokowuje się Tricolor Turf War – starcia, w których uczestniczą jednocześnie przedstawiciele trzech ekip. Pierwszy Splatfest już za kilka dni! No to co, do zobaczenia w grze?

Elan: Do zobaczenia!

­Kilka minut później

Wielki Chłop: Ufff, wreszcie udało mi się połączyć. Cooo, już skończyliście? No to na razie…

Grę do recenzji dostarczył ConQuest Entertainment.

70 Recenzent
Plusy
  • najlepszy Splatoon
  • dużo trybów zabawy
  • przyjemna kampania dla jednego gracza
  • bogate możliwości kustomizacji
  • Minusy
  • mało zmian względem poprzednika
  • wciąż problemy z połączeniem
  • Podsumowanie
    Splatoon 3 to bardziej Splatoon 2,5, ale zawsze to jakiś progres, a nie regres. Gra już na premierę ma sporo zawartości, a ma być rozwijana przez dłuższy czas. Jeśli się wciągniecie, przepadniecie na zawsze do premiery kolejnej części.
    Criterion 1
    2
    3

    4 komentarze

    Dodaj komentarz