[Recenzja] Dandara: Trials of Fear Edition

Tak zwany hidden gem, który wyrwałem za 18 złotych na ostatniej promocji w Nintendo eShop!

Jako iż na rejs z Nintendo Switch spóźniłem się prawie trzy lata, tak będąc starszyzną pokolenia wideo, często przeglądam na portalu YouTube wszelakie kompilacje ciekawych gier, które mnie ominęły. Tak właśnie wpadłem na Dandara: Trials of Fear Edition, dosyć ciekawą grę platformową 2D z gatunku Metroidvanii, w której główna postać nie może się poruszać. Tak mnie, też to zaciekawiło.

Słono mi

Hitoria Dandary dzieje się w zmyślonej krainie The Salt, gdzie po latach zbalansowanej dominacji Intencji i Stworzenia, coraz większe pole do popisu zdobywa Kapitalizm. Doprowadza on w ten sposób do zapaści na rynku Soli i dąży do jej całkowitego zniszczenia. W pewnym momencie z Kolebki Stworzenia zostaje wybudzona Dandara i postanawia uratować The Salt. W swojej podróży Dandara przemierzy solny świat i postara się ponownie zapewnić wolność jego mieszkańcom. Czy to odwiedzając wioskę artystów, czy też samego wielkiego Pisarza — spotkamy kilka postaci, które zwięźle przedstawią nam problemy, jakie toczą The Salt i doradzą, jak powinniśmy sobie z nimi poradzić. Nie do końca jest to jednak zmyślona historia, ponieważ Dandara istniała naprawdę. Była ona jednym z XVII wiecznych brazylijskich niewolników, którzy uciekli od swoich właścicieli i postanowili założyć własne państwo. Właśnie tymi trudami losu ma się inspirować Dandara i trochę na pewno to czuć, skoro walczymy o wolność i oswobodzenie od brudnego materializmu. Nie czuć jednak takiego ciężaru, jakby się można było spodziewać po tego typu sytuacji, gdyby historia była dosłowna. Mimo wszystko mam wrażenie, że dla nas fabuła to tylko dodatek, do bardzo ciekawego pomysłu na rozgrywkę.

Dandara: Trials of Fear Edition
Starcia z bossami potrafią zaskoczyć, szczególnie jak walczymy z… a sami sprawdźcie!

Kleję się do soli

Tak powyższy nagłówek nie tylko stanowi o moich upodobaniach kulinarnych, ale również o zasadach panujących w świecie The Salt. We wstępniaku wspomniałem, że Dandara nie może się poruszać, ale to nie prawda. Ona może się poruszać, tylko nie za pomocą kroków lub biegu. Piesze wędrówki musi zastąpić podróżami z użyciem linki. Nie jest to jednak śmiganie na lince niczym Człowiek Pająk, a bardziej to wciągarka z hakiem niczym jeden z gadżetów Człowieka Nietoperza. Dandara może wystrzelić linkę w dowolną stronę pod kątem 180 stopni. Niestety nie wszystkie ścianki pozwolą nam się do nich przyłączyć, więc czasami, jeśli źle wycelujemy, to może nic się nie wydarzyć, a Dandara pewnie, gdyby mogła, to by zwróciła się do ekranu i zapytała 'Co jest grane?’. Na szczęście twórcy zdecydowali się celowanie uprościć i linka automatycznie przykleja się do możliwego miejsca zaczepienia, jak tylko wychylimy gałkę i jesteśmy w zasięgu linki. Z jednej strony można pomyśleć, że takie rozwiązanie nieco ułatwia rozgrywkę, ale z drugiej strony znacznie ją przyspiesza. Przebujanie się przez całą biomę możemy wykonać w ekspresowym tempie i sprawia to dużą frajdę. Nie jest jednak tak, że musimy tylko zwracać uwagę na możliwości przyczepienia, ponieważ na naszej drodze spotkamy wiele przeszkadzajek. Czy to przeciwnicy, którzy przyspieszą na nasz widok, czy też tacy, którzy zamienią się w kamikaze, jest ich kilka rodzajów i nie nużą się po dłuższym czasie. Poza 'żywymi’ przeszkodami są również tak zwane złośliwe przedmioty martwe. Czy to kule energii, piły tarczowe lub inne przeszkadzajki, które postarają się nas przekonać do kapitalizmu za pomocą śmierci. Gra nabiera dynamizmu, zaraz po tym, jak przekroczymy most, który teoretycznie jest drogą w jedną stronę. Wtedy zaczyna się prawdziwe oro! Metroidvania spotyka bullet hell, a my, mimo iż mogliśmy myśleć, że musimy się mocno zastanowić nad następnym ruchem, to nagle nie mamy na to czasu. Super miodnie się w to gra i poziom trudności jest idealnie dopasowany. Nie jest łatwo, ale też nie jest bardzo trudno. Mamy wyzwanie, ale nie bez światełka w tunelu.

W grze mamy kilka ułatwień, które na pewno przypadną do gustu mniej zręcznym graczom. Jak powinie się nam do końca noga, to wracamy do ostatnio podniesionej flagi lub ostatnio odwiedzonego namiotu. W tym ostatnim możemy też wzmocnić Dandarę. Walcząc z przeciwnikami, zbieramy punkty doświadczenia, te z kolei możemy wymienić na ulepszenia. Możemy zwiększyć sobie ilość naszych serduszek, które odpowiadają na ilość razów, jakimi możemy zostać trafieni. Możemy zwiększyć ilość energii do użycia specjalnych broni. Możemy również zwiększyć skuteczność regeneracji życia i energii. Jest to dosyć istotne w dalszych elementach gry, bo nie trzeba się wcale starać, aby zostać trafionym przez losowy projectile.

Dandara: Trials of Fear Edition
Ile ja soli czuję, grając w gry wieloosobowe, tego się nie da policzyć!

Nie ma kopalni soli

Gra jest podzielona na kilka biom, czyli sfer różniących się klimatem, w tym wypadku artystycznym. Mapka jest zmyślnie skonstruowana i jest całkiem spora. Mimo tego nie udało mi się zgubić w trakcie zabawy, domyślam się, że to dzięki dobremu projektowi. Jak to w Metroidvaniiach bywa, część z miejscówek jest zablokowana i dostęp do nich uzyskamy dopiero w dalszych etapach gry. Nie jest to jednak frustrujące, ponieważ w drugiej połowie przygody uzyskujemy moc teleportacji między obozami namiotowymi. Nie obeszło się również bez łamigłówek lub ukrytych pomieszczeń. Twórcy nawet zdecydowali się na wykorzystanie specjalnych broni do zebrania wszystkich znajdziek, a poza rakietą Dżonego, reszta wcale nie jest obowiązkowa do podniesienia. Skarby, które zazwyczaj są nagrodą, mają w sobie oprócz specjalnych broni, również doświadczenie lub kolejne przedmioty do regeneracji. Od tego ile skrzyń z nimi znajdziemy, będzie zależało, ile razy będziemy mogli się zregenerować. Oczywiście nie jest to wymagane do ukończenia gry, ale istotnie wpłynie na komfort gry.

Graficznie jest poprawnie. Nie możemy od gry niezależnej oczekiwać wodotrysków, ale zdecydowanie nie jest to gra, zrobiona na odwal się. Jeśli mieliście do czynienia z grami 2D, to wiecie, że są tytuły, które od razu odrzucają, są takie, które zachwycają i są takie jak Dandara, więc tytuły, które nie robią ani tego, ani tego, ale są okej. Znacznie lepiej prezentuje się za szata muzyczna. Nie mogę tutaj powiedzieć o jakiejś fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, ale ambientne melodie idealnie wpasowywały się w klimat wylewający z ekranów konsolki lub telewizora. Przemierzając kolejne miejscówki, czułem tę taką nutkę nieznanego, co pozwalało mi się lepiej skupić nad tym, co przede mną.

Dandara: Trials of Fear Edition
Rakieta Ziema-Wszystko od Dżonego, nie jest jedyną zabawką, jaka wpadnie nam w łapy.
80 Recenzent
Plusy
  • Dynamika zabawy
  • Dobry projekt poziomów...
  • Intuicyjny sposób poruszania się
  • Nastrojowe dźwięki towarzyszące zabawie
  • Odpowiedni poziom trudności
  • Minusy
  • Nieistotna fabuła
  • ...ale czasami za ciasny
  • Podsumowanie
    Dandara okazała się dokładnie tym, co obiecał ziomeczek z YouTube'a. Ukrytym gemem łączącym w sobie klasyczną zabawę znaną z Matroidvanii, chaos wyłaniający się z bullet helli, oraz unikalny pomysł na odróżnienie od innych dwuwymiarowych gier platformowych. Polecam nie tylko fanom tego typu rozgrywki, a gra często pojawia się na promocjach, gdzie można ją wyrwać za 20 polskich złotych, bądź jeszcze mniej!
    Criterion 1
    2
    3

    Dodaj komentarz