Nigdy nie grałem w Mario Strikers, więc sam nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać po tym tytule. Udzielił mi się spory entuzjazm po tym, jak przeczytałem opinie naszych discordowych nintendomaniaków i czekałem gorąco na piłkarskie perypetie Maria i spółki. Na początku myślałem, że to po prostu zmęczenie długim piłkarskim sezonem, które przełożyło się na obcowanie z Mario Strikers: Battle League Football, ale nie – tu po prostu deweloperzy już chyba oddychają rękawami.
Dobre złego początki
Gdy tylko odpalimy nasz pierwszy mecz, od razu z ekranu wydobywa się magia Nintendo. Po golfie w zeszłym roku teraz przyszła pora na piłkę nożną. Ukochani bohaterowie, którzy skakali dla nas przez wiele lat, zakładają korki, pancerze oraz hełmy i ruszają do sportowej rywalizacji. W sumie to nawet ciekawe połączenie, bo jak pomyślimy sobie o futbolu, to są to tak naprawdę dwa sporty pod jedną nazwą i Nintendo zdecydowało się je połączyć. Z piłki nożnej wzięło bramki i ogólny zarys rozgrywki, a z futbolu amerykańskiego bezpardonowe kontakty fizyczne. Mogłoby się wydawać, że to jazda bez trzymanki, ale trzyma się to kupy, mimo wszechobecnego chaosu na murawie.
Gra się w to bardzo dobrze, mimo kilku niesnasek. System sterowania został przystosowany tak, aby móc używać jednego Joy-Cona do gry. Sterowanie dzieli się na to z piłką – lewy analog odpowiada za kierunek ruchu, ZR za sprint, R to unik, X pozwala użyć przedmiotu, Y to podanie górą, B to podanie po trawie, a A to strzał – oraz na to bez piłki: L to zmiana postaci, którą kierujemy, a Y to wjazd w przeciwnika z bara. Jak sami widzicie, podstawy nie są skomplikowane.
To jednak nie wystarczyło deweloperom z Next Level Games, więc postanowili wzbogacić rozgrywkę. Będąc przy piłce i przytrzymując L w trakcie podania górą lub dołem, możemy podać na tak zwany dobieg. Poza tym mamy idealne podania i strzały, które wymagają od nas perfekcyjnego timingu po otrzymaniu piłki. Są jeszcze ładowane akcje, takie jak strzał czy wejście barkiem. Naładowanie takiego ruchu znacznie zwiększa jego skuteczność, ale naraża nas na łatwiejsze ataki ze strony rywali. Z tego względu deweloperzy pozwalają nam anulować taką akcję po wciśnięciu B lub R. W przypadku strzałów możemy jeszcze wybrać, na który słupek uderzać, odpowiednio wychylając gałkę analogową.
Największą nowością są tak zwane Hyper Strike’i, czyli ataki specjalne. Po przejęciu złotej piłki musimy wejść na połowę przeciwnika i przytrzymać strzał. Gdy to zrobimy, pojawi się owalny pasek z dwoma polami, a naszym zadaniem będzie trafić w oba w samym środku. Jeśli nam się to uda, to oddamy najmocniejszy typ strzału. Przeciwnik niemal na pewno straci gola, a w tym wypadku liczy się on podwójnie. Wykonując słabszy Hyper Strike, narazimy się na możliwość obrony przez rywala, co można zrobić, szybko wciskając przycisk A. Wcale nie jest łatwo wykorzystać Hyper Strike, ponieważ w trakcie ładowania i celowania w pasek jesteśmy narażeni na ataki wroga.
Do dyspozycji graczy jest 10 bohaterów: Mario, Luigi, Bowser, Wario, Waluigi, Yoshi, Toad, Peach, Rosalina i Donkey Kong. Każdy z nich został opisany szeregiem statystyk, co ma swoje przełożenie na styl gry daną postacią. Na bramce stoi jeszcze Boom Boom, ale nie mamy żadnego wpływu na jego akcje, a szkoda. Nie trzeba z grą spędzić dużo czasu, aby dobrze się z nią bawić, ale od razu też widać, że jest spore pole do rozwoju dla grającego. Śmiało mogę powiedzieć, że twórcom udało się spełnić wymagania powiedzenia „easy to learn, hard to master”. Naprawdę trzeba ogarniać, co się dzieje na boisku, ponieważ panuje tam ogromny chaos! Może się wydawać, że rozgrywki 4 na 4 są małe, ale jeśli dodamy do tego zbieranie przedmiotów z murawy i używanie ich, to nie raz zrobi się na boisku gorąco. Jeśli lubicie rzucić skorupą lub wypuścić bombę, lub banana to poczujecie się jak w Mario Kart.
Sam twierdzę, że pole gry, jakie oddano nam do użycia, jest za małe i przydałoby się trochę większe, ponieważ bez problemu można dobiec do ładującego strzał bohatera i wciśnąć go w bandę (te są pod napięciem, więc może nas porazić na kilka sekund). Nie do końca jestem też zadowolony z Hyper Strike’ów: na początku fajnie wyglądają i chcemy je oglądać, ale później wolałem je skipować. Szkoda też, że nie zdecydowano się jakoś urozmaicić tych super strzałów, aby miały wpływ na boisko. Jakby zamrażały jego część i stałaby się ona śliska lub podpalały i byłaby ona niedostępna przez jakiś czas, to by wynagradzało trochę sytuację, w której byśmy taki strzał zepsuli. Ogólnie rozgrywka jest solidna i jest to najmocniejszy punkt tej gry.
Tryby to chyba poszły na ryby
Niestety, jeśli jesteście graczami bez znajomych i internetu, a macie ochotę pograć sobie w Mario Piłkarzyki, to mam dla was złą wiadomość. W tej grze nie ma żadnego trybu fabularnego, a pozostałe opcje dla graczy solo to szybki mecz i turniej. Nie wiem, czy Nintendo zabrakło pieniędzy, czy też deweloper spuchł, ale chyba jakiś story mode bez większej głębi to mogliby zrobić. Jeśli nie mieli pomysłu na historię, to już podaję: Wielki Złodupiec porwał bohaterów, a my, poprzez mecze z jego sługusami, odzyskujemy kolejnych przyjaciół. Później byśmy ich dołączali do drużyny i voila… no ale nawet takiego banału zabrakło. Zostaje nam więc tylko gra w szybkim meczu, samemu lub ze znajomymi na kanapie, lub udział w turniejach. Turnieje są w porządku – rozgrywane sa w systemie podwójnej eliminacji, przez co jedna porażka nie oznacza zabawy od nowa. Drużyny, jakie staną przeciw nam, są w miarę zróżnicowane i skupiają cały zespół wokół danej statystyki. Jedna drużyna wali perfekcyjne podania, inna świetnie broni itp. Za zwycięstwo otrzymujemy puchar oraz monety do sklepiku z ciuszkami. Jeśli wygramy wszystkie dostępne puchary, to odblokuje się specjalny ekwipunek w sklepiku oraz tryb Galaxy (Hard Mode) i tam będą na nas czekać najtrudniejsi rywale. Jest jeszcze oczywiście tutorial i to wszystko dla gracza solo.
Jeśli natomiast chcemy zagrać online, to tutaj poza szybkim meczem czeka na nas tryb drużynowy – Strikers Club. Z jego pomocą możemy stworzyć własny klub (lub dołączyć do innego) i podbić tabelę rankingową. Jest to bez wątpienia najlepszy tryb gry i dlatego ta recenzja nie pojawiła się wcześniej. Pierwszy sezon rozgrywek wystartował dopiero wczoraj, czyli 10 dni po premierze. Nie do końca rozumiem takie podejście w Mario Strikers. Wiem, że robi tak FIFA, tylko że oni oprócz FUT Champions mają kilka innych trybów rozgrywki, które wypełniają grę dla fanów do momentu premiery najważniejszego trybu. Tutaj tak nie ma, więc decyzja co najmniej dziwna, bo gdyby kluby były od startu, to i brak innych trybów by nie przeszkadzał.
W klubie może się znaleźć 20 graczy i każdy wybiera swojego bohatera. Przed premierą to ten tryb miał skusić moich znajomych do zakupu gry, ale się nie udało. Reklamowane rozgrywki 4 na 4 są możliwe tylko przez sieć, jeśli na jednej konsoli gra dwoje graczy. Oznacza to, że grając solo przez sieć, nigdy nie zagramy we czterech, tylko maksymalnie we dwóch. Nie wiem, co stało na przeszkodzie, bo przecież w Mario Kart i innych grach się da. Wielki minus za takie rozwiązanie. Grając z kolegami z klubu, zdobywamy punkty rankingowe, które przekładają się na naszą ogólną pozycję w globalnym rankingu. Poza tym zdobywamy również platynowe monetki, które służą do rozbudowania naszego klubu. Opcji kustomizacji jest sporo – kolory i wzory koszulek to standard, ale można również stworzyć własny stadion. Jako że to międzygalaktyczne rozgrywki, tak też nasza połowa stadionu przylatuje na mecz z nami. Możemy wybrać z kilku światów, w jakim motywie przewodnim ma się ona prezentować oraz udekorować bramki, płot itp. Koszty są naprawdę wysokie, więc trzeba zagrać dużo meczów, aby kupić wszystko. Rozgrywka przez sieć działa bardzo dobrze i na kilkanaście spotkań nie miałem żadnych lagów czy freezów, a gram oczywiście na Wi-Fi. Jeśli chcecie grać tylko online, to jest to jedyna słuszna opcja.
Nowe szaty hydraulika
Całkowicie nową opcją w Mario Strikers: Battle League Football jest możliwość zmiany ekwipunku bohaterów. Żeby to zrobić, musimy wydać monety, które uzyskujemy między innymi za granie w grę, wygrywanie turniejów, rozgrywanie meczu treningowego oraz wykonywanie zadań sezonowych w trybie Strikers’s Club. Za same turnieje udało mi się ubrać niemal każdą z 10 postaci, więc farmienie monet nie jest uciążliwe. Wcześniej wspomniałem, że każda postać jest opisana szeregiem statystyk, które przekładają się na jej umiejętności na boisku. Ekwipunek pozwala nam zmianę nakrycia głowy, rękawic, korków oraz zbroi, a każdy element wpływa pozytywnie na jedne statystyki i negatywnie na drugie. Nie można więc zbudować szybkiego czołgu i trzeba się zdecydować, jak powinni być ubrani nasi piłkarze i piłkarki. W grze jest dostępnych 5 różnych zestawów i jeden specjalny do odblokowania. Jest to fajne urozmaicenie i może mocno wpłynąć na przebieg spotkań, ale trochę mało jest tych opcji wyboru. Nintendo zapowiedziało, że po premierze do gry trafią nowi bohaterowie, a hydraulicy ze stolicy z przecieków wyczytali, że będzie to kolejne 10 postaci, ale nie wiadomo, czy to również oznacza nowe zestawy przedmiotów.
Next Level Games znowu pokazuje pazur
Szata graficzna to topka, jaką możemy zobaczyć na Nintendo Switch. Next Level Games udowodniło za pomocą Luigi’s Mansion 3, że gry na Switcha mogą być prześliczne i tutaj znowu to zrobili. W docku gra chodzi w 1080p i grafika jest wyraźnie ostra, więc nie zabrakło tutaj anti-alliasingu. W trybie przenośnym oczywiście gra jest renderowana w 720p. Raczej nie tak łatwo było im to zrobić, bo zamiast jednego stadionu muszą wczytać dwa, a są one bardzo szczegółowe i pełne wielu elementów do renderowania. Chociażby taki tłum jest wykonany w pełnym 3D, chociaż oczywiście nie tak szczegółowo, jak główne modele. Na pochwałę zasługuje również oświetlenie, które szczególnie dobrze widać podczas prerenderowanych animacji czy to po zdobytym golu, czy wygranym pucharze. Bardzo fajnie wyglądają Hyper Strike’i, które zamieniają styl graficzny na ten znany z mang lub komiksów. Szczerze mówiąc, to chciałbym zobaczyć całą grę w takim stylu.
Gra w trakcie rozgrywki trzyma 60 klatek! Chodzi mi o momenty, w których biegamy i gramy, bo w innych niestety klatki na sekundę spadają. Dzieje się tak przy Hyper Strike’ach (spadek do ~50 fps), powtórkach (30 fps) oraz przy animacjach po golu itp. (spadek do 20 fps). Tak jak napisałem wcześniej, nie wpływa to na wrażenia z rozgrywki, ponieważ dzieje się w to w momentach, w których tak naprawdę nie gramy. Jeśli chodzi o dźwięki, jakie wydobywają się z głośników, to jest dobrze. W tle przygrywają zremixowane motywy z Mario, a odgłosy bohaterów brzmią tak, jak powinny. Miłym dodatkiem jest również to, że gra wspiera dźwięk przestrzenny 5.1, co jest coraz rzadziej spotykane na Nintendo Switch.
Szkoda, wielka szkoda, że tak to wyszło (a raczej nie wyszło). Myślałem, że to będzie akurat ta gra sportowa z Mario, w którą się zaopatrzę, ale poczekam sobie na Splatoona.
heh… czyli jak nie masz ekipy by z nimi grać to w sumie gra sama w sobie nie ma nic do zaoferowania (ew. online).
Trochę smutek, że prawie wszystkie ostatnie „sportówki” od Nintendo idą tą drogą, że na starcie są wielkimi wydmuszkami za grubą kasę, a dopiero potem, z czasem pojawiają się nowe rzeczy.