Relacje między planetami Ghara i Drovia nie są najlepsze. Na Drovii w siłę rośnie ruch niepodległościowy, który ma na celu uniezależnienie jej od Ghary. Napięte relacje między planetami mają naprawić międzyrządowe rozmowy. Wszystko bierze w łeb, gdy wysłany na Gharę przedstawiciel rządu Drovii zostaje zabity przez snajpera. Deeskalacja konfliktu spada na barki Centralnego Wydziału Śledczego, dla którego pracuje Neil Conrad, główny bohater gry.
Lacuna, pierwsza gra niewielkiego niemieckiego studia DigiTales Interactive, reklamowana jest jako dwuwymiarowa przygodówka sci-fi noir. Akcja osadzona jest w przyszłości, w bliżej nieokreślonym układzie planetarnym łudząco przypominającym Układ Słoneczny. Rozwój technologiczny nie rozwiązał problemów ludzkości – ci, którzy żyją na górze, pracują i mają się nieźle; ci, którzy mieszkają na dole, klepią biedę, bo produkcja jest silnie zautomatyzowana i państwo nie ma dla nich zajęcia, a dochód podstawowy nie starcza im na wiele. Najważniejszym zasobem, o który rywalizują korporacje, jest używane do produkcji baterii tyllanium.
Protagonista idealnie wpisuje się w to uniwersum. To zgorzkniały detektyw, którego przemyślenia poznajemy dzięki monologom wygłaszanym przez niego podczas jazdy windą czy przemierzania plątaniny uliczek. Dowiadujemy się, że jego małżeństwo rozpadło się kilka lat temu, zbyt rzadko odwiedza córkę, a jedynym, co nadaje jego życiu jakikolwiek sens, jest praca. Śledztwo w sprawie zabójstwa otwiera mu jednak szansę na wyrwanie się ze schematów codzienności. Czy mu się to uda? Dużo zależy tu od nas.
Nie czytasz? Nie idę z tobą na śledztwo
Tym, co najbardziej różni Lacunę od klasycznych przygodówek, jest nieliniowość. W zależności od decyzji podejmowanych podczas śledztwa – wybieranych opcji dialogowych i poprawności uzupełnianych raportów – historia może potoczyć się inaczej. W trakcie pierwszego przejścia popełniłem parę błędów, w tym jeden bardzo prosty na dość wczesnym etapie gry. Zacząłem zauważać, że coś mi umyka, a zakończenie, które otrzymałem, okazało się mocno niesatysfakcjonujące. „No dobra, chłopie, ale skoro wiedziałeś, że popełniłeś błąd, to przecież mogłeś po prostu wczytać, prawda?” – zapytacie.
Otóż nie tym razem, bo w Lacunie stan gry zapisuje się wyłącznie w sposób automatyczny. Jeśli popełnimy błąd, nie ma przebacz – musimy z nim żyć. To kontrowersyjna decyzja, która z pewnością podzieliła graczy, ale deweloperzy podjęli ją oczywiście nie bez powodu. Wszystko po to, aby gracze byli uważni. Aby skutecznie przesłuchiwać zatrzymanych i właściwie wypełniać kwestionariusze, musimy czytać: zarówno wiadomości od współpracowników, jak i artykuły z gazet, które możemy pobierać z monitorów informacyjnych w trakcie przechadzek po mieście. Gra pomaga nam wydobyć najistotniejsze informacje, wyświetlając je na pomarańczowo. Zawsze mamy też dostęp do telefonu, w którym możemy przejrzeć wszystkie rozmowy, które do tej pory odbyliśmy.
Czy zagadki w Lacunie są trudne? To oczywiście kwestia indywidualna. Jeśli chodzi o mnie, to kilka łamigłówek zmusiło mnie do ruszenia głową. Wymagają one zebrania dowodów (często są to godziny zajścia różnych zdarzeń zarejestrowane przez systemy kontroli dostępu) i porozmawiawiania z postaciami (które mogą kłamać), a następnie przeanalizowania zebranych danych i podjęcia decyzji. Jak wspomniałem, zdarzyło mi się pomylić – czy to przez nieuwagę, czy dlatego, że źle połączyłem fakty. Jeżeli zachowaliście więcej szarych komórek, być może udzielenie prawidłowych odpowiedzi sprawi wam mniej kłopotów. Niektóre błędy są kosztowne i zmieniają przebieg fabuły, ale część pozostaje bez konsekwencji – na przykład jeden z naszych współpracowników orientuje się, że się machnęliśmy i nas poprawia.
Ukryta prawda
Fabuła Lacuny szybko mnie wciągnęła. Jak nietrudno się domyślić, prominentnego polityka nie odstrzelił jakiś losowy snajper, który akurat siedział na dachu wieżowca. W intrygę zaangażowanych jest więcej osób, które chcą osiągnąć swoje ambicje, a my musimy połączyć wszystkie elementy układanki, aby temu zapobiec. Albo i nie, bo nie ma żadnej gwarancji, że odkryjemy całą prawdę, a w decydujących momentach możemy czuć się całkowicie zagubieni z powodu braku odpowiednich informacji. Przejście gry zajęło mi około 5 godzin, a od razu po obejrzeniu napisów końcowych zacząłem ją od nowa, aby dowiedzieć się, o co tu tak naprawdę chodzi.
Duże wrażenie zrobiły na mnie dialogi. Nie dość, że są dobrze napisane, to poruszają ciekawe, życiowe tematy. Podczas wszystkich konwersacji, zarówno przesłuchań, jak i koleżeńskich pogawędek, mamy określoną ilość czasu na udzielenie odpowiedzi, ale możemy wyłączyć to ograniczenie w opcjach. Co ciekawe, okazje do rozmów mamy nie tylko podczas śledztwa. Od czasu do czasu możemy na moment zboczyć z głównej ścieżki, żeby pogłębić swoje relacje z innymi postaciami. Czy Neil ma jeszcze szansę na powrót do byłej żony? Czy powinien ominąć łańcuch dowodzenia i najpierw porozmawiać o delikatnej sprawie bezpośrednio z szefem? Decyzja należy do nas.
Jak już pewnie zauważyliście na screenach, gra ma specyficzną pixelartową oprawę graficzną. Nazywam ją „pixelartem bez twarzy”, bo, cóż, postacie nie mają tu twarzy. Może ma on jakąś konkretną nazwę, ale jej nie znam. Nie jestem jego wielkim fanem, ale akurat oprawa Lacuny przypadła mi do gustu. Głównie dzięki oświetleniu, które nadaje lokacjom niepowtarzalny klimat. Niektóre miejscówki, zwłaszcza bazar, prezentują się dzięki temu fenomenalnie. Nie pozostaje nic innego, jak zapalić papierosa (tak, są tu specjalne miejsca, gdzie można „puścić dymka”) i przystanąć na chwilę, wsłuchując się w występ miejskich grajków albo fortepianową muzykę, która towarzyszy nam przez większość gry.
Lacuna oferuje ciekawą historię, którą naprawdę chciało mi się poznawać. Z uwagą czytałem artykuły z fikcyjnych gazet i prowadziłem konwersacje o życiu z fikcyjnymi postaciami. Wybory podejmowane podczas gry rzeczywiście mają znaczenie, a łamigłówki wymagają chwili pomyślunku. Nawet nie zastanawiałem się, czy grać drugi raz – nie dlatego, że tak wypadało na rzecz recenzji, a dlatego, że naprawdę chciałem rozgryźć, kto za tym wszystkim stoi. Kto wie, może zagram i trzeci, bo nie miałem serca wybrać pewnych opcji, ale chętnie bym zobaczył, jak potoczyłaby się historia, gdybym jednak się na to odważył. Jeżeli nie jesteście zagorzałymi antyfanami przygodówek albo klimatów noir, nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wam Lacunę. To dobry wybór na zapełnienie luki w waszym growym życiu.
PS Do 27 stycznia gra jest dostępna w promocyjnej cenie 64 złotych.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy agencji gamingowej better.
Be the first to leave a review.
halk
8 stycznia, 2022 at 2:48 pm
Hmm, ciekawe. Ostatnio ciągnie mnie do przygodówek, point N clicków, itp. Na razie AI The Somnium Files czeka na swoją kolej, ale Lacunę będę mieć na radarze.
Elan
10 stycznia, 2022 at 9:48 pm
AI proszę ograć!
Fjuczers
10 stycznia, 2022 at 4:44 pm
Dzieki za recenzje!
Elan
10 stycznia, 2022 at 9:49 pm
A proszę bardzo!