Wpadłem w pętlę, z której nie jestem w stanie wyjść. Ciągle w głowie mi coś mówi: „Jeszcze raz, musisz jeszcze jedną rundę zrobić”. Głos ten jest silniejszy ode mnie i przez to czuję niemoc. Czuję się sterowany przez jakieś zewnętrzne siły, które nie pozwalają mi się wyrwać z mojego jarzma. Czy kiedyś uda mi się wrócić do normalności? Teoretycznie jest to wykonalne, ale nie widzę żadnego światełka w tunelu. Wiem jednak, że muszę zrobić jeszcze jedną pętlę. I jeszcze jedną, i jeszcze kolejną…
Pętla uzależnienia
O Loop Hero można było już słyszeć wiele dobrego przed pojawieniem się gry na Nintendo Switch. Teraz miałem okazję sprawdzić własnoręcznie ten tytuł w akcji i trzeba przyznać, że Rosjanie z Four Quarters stworzyli całkiem interesującą pozycję. Na samym wstępie dowiadujemy się, że rzeczywistość została rzucona w niebyt przez potężnego Lisza, ale garstce ocalałych udało się uniknąć tego losu. To na ich barkach będzie leżała misja odbudowy starego świata i pokonanie sprawcy tego całego zamieszania, a główną postacią tej krucjaty będzie nasz protagonista. Historia ta stała się pretekstem, żeby połączyć kilka różnych mechanik, które składają się na ten tytuł.

Szkieletor już wie, co go za chwilę czeka.
Gatunkowo gra jest rougelitem z dodatkiem elementów karcianki i mikrozarządzania. Brzmi to dziwacznie, ale jest to cholernie uzależniające połączenie. Nasz bohater porusza się i walczy automatycznie po proceduralnie wygenerowanej pętli. Niczym biegacz długodystansowy, pokonuje on kolejne okrążenia, przy okazji walcząc i zbierając oręż, karty i materiały. Sama ścieżka, oprócz samoodtwarzających się glutów, jest naga. Tutaj przychodzą nam z pomocą zebrane karty, które pozwalają zagospodarować pustkę. Mają one różne efekty, jak dodanie siedliska potworów, wzgórza, które zwiększają nam życie itd. To, na jakie karty trafimy podczas podróży, możemy sobie wcześniej zaplanować w wiosce. Naszą kolonię trzeba też rozbudowywać dzięki zebranym materiałom. Pozwala to na odblokowywanie dodatkowych rzeczy, jak nowe klasy postaci, nowe karty czy możliwość craftowania.
Sprzężona pętla dobrej zabawy
Każda nasza wyprawa przeważnie będzie kończyła się zgonem, jak to ma się w zwyczaju w rogalikach. Z każdą kolejną ekspedycją i rozbudową wioski nasz heros będzie się jednak stawał coraz potężniejszy i wcześniejsze przeszkody, które były nie do pokonania, nie będą stanowiły już dużego zagrożenia. To, co motywuje do kolejnych partii, to odczuwalny progres. Jasne, czasem zdarzy się moment, że trzeba będzie poświęcić trochę czasu na grind, ale pętla rozgrywki jest na tyle angażująca, że nawet po 40 godzinach nie czułem znużenia. Drugim uzależniającym aspektem Herosa Pętli jest dobrze zbalansowana mechanika wyzwania/nagrody. Większość planszy możemy sobie wypełnić obiektami ulepszającymi nasze statystyki, ale każdy miecz ma dwa ostrza. Przy pewnej ilości wspomagaczy może utworzyć się nam gniazdo harpii, które będą nękały naszego bohatera. Umiejscowienie obok siebie pewnych obiektów może z kolei spowodować, że zaczną pojawiać się ulepszeni wrogowie, ale wtedy też będziemy zyskiwać lepsze fanty. Takich zależności jest sporo i nie raz się zaskoczymy otrzymanym efektem.

Więcej potworów! Mapa wytrzyma!
Prezencja i warstwa audio nie odbiegają od przyjętych standardów w grach niezależnych. Chociaż po kilkudziesięciu godzinach grałem z wyłączonym dźwiękiem, bo odgłosy i muzyka zaczęły mnie nużyć i wolałem puścić coś swojego w tle. Czego najbardziej się obawiałem, to czytelności stylizowanych fontów na małym ekranie Switcha. Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. Dodatkowo jest jeszcze opcja przełączenia na bardziej czytelne standardowe fonty.
Jeszcze… jedna…pętla
Loop Hero jest na tyle dobrą pozycją, że bez problemów umieściłbym ją w swojej liście top 5 najlepszych gier z 2021 roku. Przez pewien czas nawet myślałem, żeby to właśnie ona została moją grą roku, ale zawsze istnieje jakieś „ale”. Nie wiem, czy to mój pech albo talent do wywoływania błędów, ale jest to gra, która najczęściej straszyła mnie czarnym ekranem z errorem i wyrzucała do głównego menu konsoli. Może jest to jakaś forma limitu czasu, żeby oderwać się od gry? Na szczęście autozapis działa bardzo dobrze i jest wykonywany całkiem często, więc przeważnie traciłem tylko około 30-40 sekund postępu. Mimo to podczas dwóch tygodni obcowania z grą błąd ten wystąpił u mnie z 11-12 razy. Kuleje też balans przedmiotów, bo na mój gust duża ich część w porównaniu z innymi wydaje się nieprzydatna. Co więcej, gdy już załapiemy, co i jak działa w Loop Hero, to szybko będziemy w stanie zrobić z naszego bohatera prawie nieśmiertelnego koksa.

Najtrudniejszy boss w grze, z jakim przyszło mi się zmierzyć.
Ogólnie Loop Hero jest bardzo świeżą i kreatywną produkcją. W grę z pewnością powinny zagrać osoby, które szukają czegoś innego od obecnie przyjętych standardów w segmencie AA i AAA. Mimo powtarzalności gra jest tak uzależniająca, że jeszcze tylko jedna pętla przeradza się w kilkadziesiąt okrążeń. Z pewnością nie pomaga tutaj też Switch w trybie handheld, bo gra idealnie do niego pasuje. Tylko z zakupem gry wstrzymałbym się do czasu, aż zostanie wydana łatka naprawiająca kilka błędów.
Be the first to leave a review.
Fjuczers
1 stycznia, 2022 at 5:24 pm
Maniakalnie grałem na PC więc na switchu sobie odpuszczę, ale co do balansu: jest jak jest niestety. I część skilli i masa sprzętu są bezużyteczne. Czynnik losowy. Wersja na steam ani razu mi się nie wysypała a grałem zaraz po premierze. Dziwne, że na pstryczku tak jest.
Soundtracka do dziś słucham. blinch (twórca) wykonał fantastyczną robotę. Jedna z najczęściej „katowanych” płyt w 2021. Ale trzeba lubic chiptune.
PS: tez uzywalem czytelniejszej czcionki i bez filtra video 😉
rolnik
8 stycznia, 2022 at 1:41 pm
Soundtrack jest świetny, ale po 60h to nawet największe arcydzieło może się przejeść. W szczególności, że tych utworów nie ma za dużo.
To wysypywanie się gry nie raz pomagało mi w podjęciu decyzji, żeby przestać grać, więc to bardziej feature niż bug. 😀