MyNintendowy komentarz października 2021

Redaktorzy po wycieczce na planetę ZDR

Co u nas?

PierreLuc87

Zleciał ten miesiąc bardzo szybko. Zanim się obejrzałem, mamy ostatni dzień miesiąca i boję się zamknąć oczy, bo mam wrażenie, że obudzę się w nowym roku. A ja nie chcę tego jeszcze! Mimo że miałem niezbyt wiele czasu na umyślne granie, to jednak udało się trochę pograć. Przede wszystkim ograłem Metroid Dread, moją reckę już pewnie widzieliście, więc nie muszę dwa razy zachęcać do gry. Skoro silnik już jest, to niech się deweloperzy z Mercury Steam biorą za porty poprzednich części! Gra sprzedała się bardzo dobrze, więc raczej odbiorców na następne (poprzednie, hehe) części nie zabraknie.


Poza Switchem ogrywałem jeszcze dwie gry na PS5. Standardowo FIFKA, gdzie staram się siać postrach z pomocą Pinturicchio, czyli Alexa Del Piero. A gdy nie bawiłem się w wirtualną murawę, to odbijałem Yarę. Far Cry 5 to znowu to samo, więc dla mnie spoko giereczka, ale nic więcej.

Elan

„Redaktorzy po wycieczce na planetę ZDR”? A-ale ja tam nie byłem… Może po prostu nie jestem redaktorem? Sam już nie wiem. Jedno wiem na pewno: byłem na stacji badawczej orbitującej wokół SR388 oraz planetach Zebes i Tallon IV. Najpierw przeszedłem bowiem Metroid Fusion, potem (po raz drugi) Metroid Zero Mission, a w końcu Metroid Prime.

Z każdą kolejną grą bawiłem się coraz lepiej. Fusion jest jak na mój gust trochę zbyt liniowe, Zero Mission to klasyka w najlepszym wydaniu, a Prime… Te lokacje! Ta muzyka! Ten klimat! Nawet backtracking mi nie przeszkadzał. Mam nadzieję, że przed premierą Metroid Prime 4 Nintendo wrzuci trylogię Prime na Switcha, aby więcej ludzi mogło ją poznać. Teraz jednak zrobię sobie krótką przerwę od Metroidów, a za Dread wezmę się po ukończeniu pozostałych odsłon serii.

Sent

Po dłuższej przerwie wróciłem do świata żywych. Miesiąc rozpocząłem od dokończenia wreszcie Trails in the Sky FC – naprawdę przyjemnego, pecetowego jRPG-a od Falcomu, który świetnie wprowadza w uniwersum The Legend of Heroes. Mój ambitny plan zakłada, by w ciągu najbliższych miesięcy przejść jeszcze Trails in the Sky SC i 3rd, dzięki czemu w 2023 będę mógł zrecenzować dla was Switchowe wersje Trails to Azure oraz Trails to Zero. Potem jeszcze tylko szybkie nadgonienie wszystkich czterech Trails of the Cold Steel i tym sposobem będę mógł przedstawić wam Trails to Reverie. Bo wspomniałem chyba, że każdy poszczególny arc buduje stopniowo wielką, epicką historię opowiadającą o losach całego kontynentu?

Póki co wróćmy jednak do naszego minionego października. Fanem metroidvanii nigdy nie byłem, ale trailery Dreada skutecznie zachęciły mnie do zapolowania na kolekcjonerkę. Odpaliłem niby tylko po to, by zobaczyć, jak działa (skrzywienie starego pececiarza), jednak grać skończyłem dopiero, gdy ukończyłem grę ze 100% itemów. Zajęło mi to nieprzyzwoicie długo, ale po 30 godzinach dopiąłem swego. To tak informacyjnie, jakby ktoś potrzebował jeszcze rekomendacji.

Resztę miesiąca planowałem poświęcić na 3DS-owego Apollo Justice, ale ostatecznie wygrały gunple. No i konieczność psychicznego nastawienia się na „odświeżone” Pokemony, co wiązało się z zakupem nieprzyzwoitych ilości alkoholu. Może chociaż wtedy wreszcie będą wydawały się piękne?

 

Posumowanie miesiąca

PierreLuc87

Trochę się działo w tym miesiącu, a w świecie Nintendo głównie odbijało się echo wydarzeń sprzed miesiąca. Do Smasha trafił ostatni wojownik, Sora z Kingdom Hearts, i dla mnie to smutna wiadomość, bo zawsze chciałem się zabrać za pogranie w platformero-spychankę, a teraz jak wiem, że nic nowego się w niej już nie pojawi, to jakoś tracę zapał. Wyjaśniono także, o co chodzi z pierwszym płatnym dodatkiem do Animal Crossing. Z jednej strony w ogóle mnie to nie obchodzi, a z drugiej jest on także częścią rozszerzonego abonamentu NSO, który niedawno zadebiutował wraz z aktualizacją systemową 13.1.0. Niestety po pierwszych dniach widzimy, że emulacja Nintendo 64 sprawia kłopoty Switchowi. Spadki klatek i wysoki input lag – nie tego się spodziewałem po Nintendo i chyba lepiej by na tym wyszli, rozbudowując najpierw ofertę o GB i GBA, a NERD-om dać więcej czasu na doszlifowanie emu. Trochę szkoda, że w dniu debiutu wykopano z kodu, jakie następne gry trafią do usługi – niespodzianki już nie będzie.


A miesiąc przecież rozpoczęliśmy od TGS i zapamiętałem z tego tylko jedną gierkę! Koei Tecmo wskrzesza dłońmi Gust Studios Sophie i na początku przyszłego roku zabierze nas na jej drugą przygodę. Taki miesiąc 3/10.

Elan

W październiku zainteresował mnie głównie Animal Crossing Direct. Przed jego obejrzeniem nie spodziewałem się, że będę żałował sprzedaży Animal Crossing: New Horizons. DLC zapowiada się naprawdę fajnie i chciałbym w nie zagrać, a i zmiany, które mają zostać wprowadzone w ramach w darmowej aktualizacji, wyglądają na spore. Cóż, może w ramach prezentu świątecznego sprawię sobie animalcrossingowy zestawik.

Jeśli tak się stanie, to DLC na pewno kupię oddzielnie, a nie w ramach Nintendo Switch Online + Expansion Pack. I nie chodzi tu nawet o to, że jestem w „nintendowej rodzince”, której tatusia rozszerzona subskrypcja online nie interesuje. Po prostu musiałbym jeszcze raz upaść na głowę, aby dopłacić tyle pieniędzy za słabo działające gry z Nintendo 64 (no i gry z Segi Mega Drive, które akurat działają dobrze, ale zazwyczaj są pomijane w dyskusji). Nintendo, postaraj się bardziej.

Sent

Powiedziałbym, że był to naprawdę dobry miesiąc, ale Nintendo zawsze znajdzie sposób, by coś spier***ić. To jak z tym nieszczęsnym Smashem: z jednej strony dostaliśmy Sorę, o którym wielu marzyło, ale z drugiej strzelono nam w pysk chmurową wersją Kingdom Hearts. Smuci też nieco, że był to już ostatni „fighter”. Nie robiłem sobie specjalnych nadziei na przedstawiciela Okami, Laytona czy Ace Attorney, jednak „jeszcze jedno wolne miejscer” zawsze pozwalało marzyć. Aż trudno uwierzyć, że to już koniec.

Podobne wrażenia mam odnośnie animalcrossingowego Directa. Dekorowanie domków brzmi spoko, jednak jako osoba śledząca serię z dystansu liczyłem na coś bardziej… personalnego? Nie wiem, własnego wakacyjnego domku? Lata grania w kolejne dodatki do pierwszych Simsów najwyraźniej mocno skrzywiły moje oczekiwania.

Na koniec największy słoń w pokoju – NSO. Nie chcę kopać leżącego, ale widać, że firmą kieruje teraz były dyrektor odpowiedzialny za Pokemony. Usługa jest gówniana, kosztuje krocie i do tego jest kompletnie nieopłacalna. Nie wiadomo, jakie to będą gry, nie wiadomo, jak często będą dodawane, a już po około trzech latach na ten abonament wyda się więcej, niż w przypadku kupowania jedynie interesujących nas tytułów. Nie mówię już nawet o tym, że  zatrzymalibyśmy je wtedy na stałe. Virtual Console wróć!

7/10 za chęci, 3/10 za wykonanie.

Dodaj komentarz