[Recenzja] Panzer Dragoon Remake

Nie powiem wam, jak wytresować smoka, ale wiem, dokąd leci.

Jako młody chłopiec zafascynowany grami wideo, często mogłem tylko lizać cukierek przez papierek i podziwiać gry za witryną sklepową lub na stronach czasopism. Na wiele gier nie mogłem sobie pozwolić i musiałem odłożyć znajomość z nimi na daleką przyszłość. Jedną z takich gier jest właśnie Panzer Dragoon – nigdy wcześniej w niego nie grałem, ale na zawsze wrył mi się w pamięć z powodu nazwy (jakby grę jednak nazwano Armored Dragoon, to pewnie by tak nie było), jak i screenów widzianych w różnych gazetkach branżowych. Fani na całym świecie przez dłuższy czas mogli spotkać pancerne smoki tylko w przestrzeni retro, ale sytuacja zmieniła się podczas zeszłorocznego E3. W trakcie Nintendo Direct zapowiedziano Panzer Dragoon Remake, który zostaje wskrzeszony rękoma MegaPixel Studios. Nie potrzebowałem nawet minuty, aby wpisać ten tytuł w kajecik gier oczekiwanych i miesiąc po miesiącu cierpliwe nań czekałem. 26 marca doszło do podwójnej niespodzianki; nie dość, że dostaliśmy wyczekiwanego Directa, to jeszcze w jego trakcie podano datę premiery… 19:00 tego samego dnia. Minął już ponad tydzień od tego momentu, remake skończyłem kilka razy i odświeżyłem sobie wersję z Segi Saturn. Jak prezentuje się produkcja MegaPixel Studio na tle pierwowzoru? Tego dowiecie się z poniższej recenzji (tekst zawiera spoilery).

 


Fani już na samym początku poczują się jak w domu, ponieważ po odpaleniu gry przywita nas film, który jest niemal dokładną kopią intra z pierwowzoru. Animacja CG przedstawia nam postać jednego z drużyny łowców (Keil Fluge?), który niefortunnym zbiegiem okoliczności zostaje wplątany w smoczą historię – po śmierci dotychczasowego jeźdźca zastępuje go i rusza w pościg za prototypowym smokiem. Intro jest bardzo ładne i niestety nie jest wykonane na podstawie silnika gry. Już po samym wstępie widzimy, jak może wyglądać świat, jeśli tylko mamy odpowiednią moc, aby go stworzyć. Kiedyś na wyobraźnię najlepiej działały niedopowiedzenia, w obecnych czasach są to detale i szczegółowość. Tych nie brakuje i całość wygląda zachęcająco, nawet mimo mizernego płaczu smoka po śmierci dotychczasowego jeźdźca.
Fabuła nigdy nie była wiodącym elementem głównych gier z serii Panzer Dragoon i tak też jest tym razem. W trakcie gry nie dowiemy się zbyt wiele o świecie, więc postaram się wam go przybliżyć za pomocą wiedzy zdobytej na ten temat przez graczy z całego świata w ciągu ostatnich 25 lat. Historia odbywa się na nieokreślonej post-apokaliptycznej planecie, która przed wielką katastrofą była zamieszkiwana przez cywilizację o wiele bardziej zaawansowaną technologicznie od obecnych mieszkańców. W trakcie gry trafimy napotkamy wiele ruin i pozostałości po antycznych przodkach, a część ich technologii zostaje odzyskana i wykorzystana do walki… z nami. Naszym głównym przeciwnikiem jest Imperium, które stara się nas powstrzymać w pościgu za czarnym smokiem. W trakcie gry zobaczymy kilka krótkich cut-scenek, które przybliżą nas do obecnego stanu sytuacji, ale nie wsłuchujmy się w nie zbyt uważnie, gdyż są one wypowiedziane w języku panceryjskim (Pancerese), specjalnie stworzonym przez Yukio Futatsugiego, opierającym się na połączeniu starożytnego języka greckiego, łaciny i języka ruskiego. Po zakończeniu wprowadzenia zmieniłem język gry na polski i ruszyłem w gonitwę do wieży.

 

Ale czym tak naprawdę Panzer Dragoon Remake jest? Ano jest to przedstawiciel podupadłego już gatunku rail shooter, który polega na strzelaniu do kolejno pojawiających się na ekranie przeciwników, na z góry określonej przez twórców drodze. Gatunek ten był bardzo popularny w salonach arcade, a jego przeniesienie na konsole dało nam posmakować strzelanin rodem z wozów Drzymały. Akcja w pancernym smoku ciągle gna do przodu i nawet gdy na chwilę się zatrzymuje, to tylko po to, abyśmy zmienili nasz kąt widzenia i rozprawili się z otaczającymi nas przeciwnikami. W grze wiele razy musimy operować kierunkiem, w którym patrzymy; robimy to za pomocą przycisków R i L, ale nie przypadł mi ten element zbyt do gustu, gdyż opóźnienie po wykonaniu tej czynności jest większe niż w pierwowzorze i może to negatywnie wpłynąć na naszą reakcję. Podobny problem jest z auto-namierzaniem do ataku laserami – czasami musimy kilkukrotnie najechać na dany cel, aby został on zaznaczony. Również ten element lepiej wypadał w oryginale, ale w żaden sposób nie uniemożliwia to ukończenia gry. Do wyboru mamy dwie opcje sterowania: klasyczną i nowoczesną; w pierwszej sterowanie jest niemal identyczne do tego znanego z konsoli Segi, a drugie wykorzystuje przyciski w sposób przystosowany do obecnych metod sterowania – czyli wykorzystuje oba drążki analogowe i triggery. W menu opcji znajdziemy opis klawiszologii, ale nie wspomina on o wszystkich dostępnych ruchach.

 

W grze znajdziemy 4 ukryte ruchy:

  • beczka – gdy nasz poziom życia spadnie do niskiego poziomu i zacznie mrugać na czerwono, to dwukrotne wciśnięcie lewego lub prawego D-pada da nam obrót w dany bok
  • beczka z auto-namierzaniem – przy wykonywaniu beczki, przytrzymując przycisk ataku, od razu zalockujemy celownik na przeciwnikach
  • szybki unik – musimy szybko dwukrotnie wcisnąć i przytrzymać lewy lub prawy przycisk D-pada;
  • szybki obrót o 180 stopni – wykonamy go, wciskając jednocześnie L i R

 

Szkoda, że nie pokuszono się o dodanie opcji sterowania wbudowanym żyroskopem; zdaję sobie sprawę, że rozgrywka nie byłaby wtedy zbyt precyzyjna, ale mogłoby to sprawić trochę frajdy w grze, gdzie podstawą jest kilkukrotne podejście do niej. Poza małym mankamentem z opóźnieniami jest jeszcze jeden drobny szczegół, który wpływa na poziom trudności; mianowicie smok na ekranie zajmuje dużo miejsca i często zdarzy się, że zostaniemy trafieni rakietą lub wpadniemy na przeciwnika bądź inną przeszkodę – i to pomimo przeświadczenia, że jesteśmy bezpieczni. Oczywiście, można oddalić smoka przyciskiem, ale w tak szybkiej grze staje się to bardzo uciążliwe. Na szczęście dynamika i ogólne odczucia bardzo przypominają grę sprzed 25 lat i sprawiają masę frajdy po tym, jak już ogarniemy sterowanie. Cała rozgrywka jest podzielona na 7 epizodów i grę można ukończyć w niecałą godzinę. 100 zł za godzinę rozrywki może wydać się wygórowaną ceną i faktycznie tak jest, chyba że jesteś fanem gier arcade, ponieważ produkcje z tego gatunku nastawione są na wielokrotne przechodzenie gry. Panzer Dragoon Remake zachęca nas do ponownego startu za pomocą systemu punktowego, który po każdym epizodzie podlicza nasze poczynania. Pod uwagę brana jest: ilość pokonanych przeciwników, ilość pominiętych przeciwników i współczynnik trafień. Jeśli nasz wynik się nam nie podobał, to zanim przejdziemy do następnego epizodu, możemy powtórzyć poprzedni. Jeśli dobrze się spisaliśmy, to możemy dostać kredyty, które pozwalają nam na kontynuowanie przygody, gdy powinie nam się noga… a nawet skrzydło. W grze mamy 3 poziomy trudności i o ile łatwy jest dosyć prosty i nie sprawi nam większych problemów, tak pozostałe dwa mogą doprowadzić do kontuzji kciuka. Gra jest w pewnych momentach trudna i wymaga od gracza pełnego skupienia, refleksu i celności, czyli oddaje nam idealnie ducha gry arcade stworzonej przeszło 20 lat temu. Po pokonaniu najwyższego poziomu trudności w głównym menu pojawia się Shadow Menu, w którym możemy sprawdzić galerię wypełnioną grafikami z gry, ponownie obejrzeć creditsy i rozpocząć grę od wybranego epizodu z kilkoma opcjami do wyboru (God Mode, lot bez jeźdźca, szybsza rozgrywka itp).

 

 

Jako iż jest to remake, a nie remaster, to w grze znajdziemy nowa oprawę graficzną. Świat nabrał sporo kolorów, a otaczające nas środowisko wygląda dzięki temu na o wiele żywsze. Limit ograniczeń graficznych podniósł się, tak że deweloper mógł pozwolić sobie na więcej i na pewno zrobił to w kwestii designu. Każdy epizod to inny rodzaj otoczenia, wracamy nad jezioro, do portu czy też ruin; dodano sporo nowych elementów, a szczegółowość otoczenia wzrosła. Widać tutaj, że MegaPixel Studio rozwinęło wizję stworzoną przez ekipę Segi w latach 90. Z wiadomych przyczyn tereny przestały być płaskie, a zostały wypełnione pozostałościami po pradawnej cywilizacji. Świetnie to widać w piątym epizodzie, gdzie odbywamy lot nad rzeką w dżungli; płaskie tereny ustąpiły miejsca górom i wąwozom. Nie jest to jednak szczyt możliwości konsoli, co jest szczególnie widoczne w trybie handheldowym, gdzie jakość tekstur nie powala. Niestety gra nie zawsze trzyma stałe 30 klatek i lubi sobie chrupnąć, szczególnie w najdynamiczniejszym 4 epizodzie. W grze znajdziemy także Photo Mode, który możemy odpalić w dowolnym momencie wciskając LS i RS, lub wywołać go z menu pauzy; pozwala nam on na podziwianie danego ujęcia z użyciem kilku filtrów. W kwestii muzycznej mamy tutaj soundtrack w wersji orkiestralnej znany z oryginalnej gry, świetnie pasuje i w niczym nie przeszkadza, umiejętnie dodając eposu lotom w przestworzach. Wkrótce natomiast mamy otrzymać patch, który doda do gry ścieżkę dźwiękową stworzoną przez Saori Kobayashi, który niestety nie zdążył się tam znaleźć na premierę.

 

Są dwa rodzaje remake’ów, oba łączy zazwyczaj tylko nowa szata audio-wizualna, a różnią się podejściem do rozgrywki. Jedne rozgrywkę zmieniają, a inne starają się być jak najwierniejsze oryginałowi. Tutaj rzecz jasna mamy do czynienia z tym drugim sposobem produkcji. Gra trąci surowością i trzeba to zrozumieć, że tak właśnie gry były tworzone 25 lat temu, nikt nie trzymał nas za rączkę, a AI nie zaczęło nas wspomagać po kilku wywrotkach, abyśmy tylko nie odeszli od gry zniechęceni porażkami. Ja z grą spędziłem mile czas, bo jestem fanem tego typu rozgrywki, a gra świetnie mi wypełniała lukę w trakcie przerw od poważniejszych tytułów.

  • deweloper: MegaPixel Studios
  • wydawca: Forever Entertainemnt
  • ilość graczy: 1
  • gatunek gry: strzelanka arcade (rail shooter)
  • rozmiar gry: 8.2 GB (wersja 1.2)
  • języki: polski, angielski, japoński, francuski, niemiecki, włoski, hiszpański, rosyjski i chiński

[Aktualizacja] Tydzień po premierze pojawiła się pierwsza aktualizacja. Do gry został dodany alternatywny soundtrack, o którym wspomniałem w recenzji, zostało wprowadzonych kilka poprawek i rozgrywka została zbalansowana. Do tego przed wydaniem patcha wydawca potwierdził, że deweloper pracuje nad kolejna łatką, która rozprawi się z problemem opóźnień.

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy Forever Entertainment.

Dodaj komentarz