[Recenzja] Cadence of Hyrule: Crypt of the NecroDancer featuring The Legend of Zelda

Rytmiczna przygoda w Hyrule

Nigdy nie byłem dobry w gry rytmiczne. Na 3DS-owym Rhythm Thief & the Emperor’s Treasure poległem z kretesem, mając problemy już w okolicach 2 czy 3 planszy. Do mega popularnego Crypt of the NecroDancer nawet nie zamierzałem robić podejścia, ale gdy jego twórcy zapowiedzieli kolejną grę, tym razem z „Zeldą”, uległem i się skusiłem. Pierwsze spotkania były dokładnie takie, jak się spodziewałem. Gra rytmiczna i mój pierwszy stopień uzdolnienia muzycznego, czyli umiejętność rozpoznawania, kiedy muzyka gra, a kiedy nie, nie wróżyło nigdy niczego dobrego i sprawiało, że przyjemność z rozgrywki kończyła się w kilka minut po wyjściu z tutoriala. Licznik zgonów kręcił się w naprawdę imponującym tempie. Mój zapał szybko ostygł i gra powędrowała do backlogu na dość długo.

Z racji tego, jakie mamy warunki za oknem, dużo więcej czasu spędzam w domu. Postanowiłem dać temu tytułowi jeszcze jedną szansę. Ku mojemu zdziwieniu w międzyczasie była jakaś aktualizacja. Wypatrzyłem w opcjach gry coś, co twórcy nazwali „Fixed beat”. Dzięki tej opcji gra przestaje toczyć się w rytm muzyki, a zamienia niejako w grę turową. Teraz potwory, zamiast do beatu, poruszają się tylko wtedy, kiedy i my wykonamy jakiś ruch. To był miód na moje serce i wielki plus dla twórców, że zdecydowali się na jego dodanie.

Sama historia przedstawiona tutaj zalicza się raczej do tych standardowych. Kolejny „zły” chce opanować Hyrule, a naszym zadaniem jest go powstrzymać. Będziemy przemierzać krainę, zbierać różne przedmioty, rozwiązywać dzięki nim zagadki. Odwiedzimy kilka dungeonów, by zdobyć ukryte w nich przedmioty potrzebne do wielkiej konfrontacji. No i oczywiście by je zdobyć, będziemy musieli pokonać strażników ich strzegących. Dla osób znających jakąkolwiek Zeldę w sumie nic nowego czy odkrywczego.

Miłą odmianą jest możliwość rozpoczęcia gry Linkiem albo Zeldą. Drugiego bohatera, jak i kilku innych, będziemy mogli odblokować w trakcie gry i przełączać się w niektórych miejscach. Mnie historia wystarczyła na około 5 godzin, uwzględniając zdobycie wszystkich możliwych znajdziek i ulepszeń. Patrząc po dostępnych w grze osiągnięciach, da się tę grę przejść o wiele, wiele szybciej (nawet w okolicach 1 godziny).

Gra oferuje też kilka spersonalizowanych sposobów grania, takich jak codzienne wyzwania, tryb tylko podziemia, czy też dostępny po przejściu trybu fabularnego nowy tryb fabularny, gdzie wcielamy się w antagonistę. Granie w dwie osoby na jednym ekranie też jest możliwe, jednak z braku dostępności drugiej osoby nie miałem okazji sprawdzić tego trybu w praktyce.

Pikselowa grafika ma swój urok. Mnie osobiście na myśl przywodzi trochę wcześniejsze odsłony Zeldy pamiętające jeszcze czasy Game Boya i włącza sentymentalny nastrój. Ten rodzaj grafiki ma też to do siebie, że ładnie prezentuje się zarówno w trybie przenośnym, jak i na ekranie 40-calowego telewizora.

Muzyka, jak to w grach rytmiczno-muzycznych, stoi na naprawdę niezłym poziomie. W sytuacjach, gdy na planszy nie ma żadnych przeciwników, słyszymy miłą, spokojną melodię, która może i nie zapadła mi szczególne mocno w pamięć (patrz tam wyżej o moim uzdolnieniu muzycznym :P), ale też i nie przeszkadzała. Natomiast w momencie, w którym trafialiśmy na przeciwników, potrafiła zmienić się bardzo płynnie i pokazać swój pazur poprzez uwypuklenie jakiegoś instrumentu, np. gitary, by po wszystkim znów powrócić do swojej „spokojniejszej” wersji. Trzeba przyznać, że tryb turowy miał to do siebie, że można było się bez nerwów się gdzieś na chwilę zatrzymać i posłuchać jakiegoś kawałka, jeśli wpadł nam w ucho. Mnie osobiście chyba motyw do walki na Gerudo Valley przypadł najbardziej do gustu.

To, co spodobało mi się nieco mniej, zwłaszcza w trybie „turowym”, to fakt, że o ile na początku gra potrafi stanowić pewne wyzwanie, tak wraz z postępem i zdobywaniem nowych przedmiotów można coraz mniej przejmować się taktyką, a coraz bardziej „tankować” przez kolejną falę przeciwników, co trwa potem już praktycznie do samego końca rozgrywki.

Dodaj komentarz