[Felieton] Fizyczne DLC i brak oryginalności, czyli co poszło nie tak z amiibo

60 zł za dodatkowy poziom trudności? Nie, dziękuję

Amiibo to dla Nintendo żyła złota. Choć sprzedaż figurek i kart z postaciami z najróżniejszych marek firmy była w ostatnim roku fiskalnym sporo niższa niż w latach poprzednich, korporacja z Kioto nadal była w stanie wysłać do sklepów ponad 18 milionów amiibo (licząc statuetki oraz wersje papierowe). I wszystko byłoby fajnie, gdyby Ninny nie zaczęło wymagać kupna figurki do odblokowania istotnej zawartości gier.

Metroid: Samus Returns dostanie dwa nowe amiibo. Miła sprawa. Z grą zadziałają także dwie statuetki Samus wydane w ramach serii Smash Bros. Możliwość odnowienia zapasu rakiet czy zobaczenia dodatkowych artów można by było przeboleć (choć blokowanie galerii w grze za paywallem to i tak karygodne rozwiązanie), ale konieczność zakupu amiibo Metroida, by po przejściu gry móc zmierzyć się z tytułem ponownie, na wyższym poziomie trudności o nazwie Fusion, uważam za kompletną przesadę.

Tak, dodatkowego wyzwania nie będzie można odblokować w grze czy nawet dokupić w ramach DLC – portal Eurogamer skontaktował się z Nintendo, które potwierdziło, że „zawartość ta może zostać oblokowana jedynie za pomocą amiibo”. Krótko mówiąc – fizyczne DLC w limitowanym nakładzie, bo, jak to często u Nintendo bywa (zresztą nie tylko w przypadku amiibo – NES i SNES Mini to kolejne dobre przykłady) – popyt swoją drogą, a podaż swoją. W USA i Kanadzie niektóre figurki, na przykład Shulka, były dostępne tylko w jednej sieci sklepów.

Tak było

Następny problem, powiązany zresztą z dostępnością, to cena. Sama gra kosztuje jakieś 150 złotych, więc dostęp do wszystkich jej funkcji odblokowywanych za pomocą amiibo to konieczność wydania dodatkowych, licząc po cenach rynkowych, 240-250 złotych. Zakładając, że znajdziemy gdzieś żądane figurki w domyślnych cenach. A to będzie trudne, bo prawie nigdzie ich nie ma, a nawet jeśli są, to w różnych sklepach, więc trzeba doliczyć do powyższej kwoty kilka kosztów wysyłki. Oczywiście można nabyć amiibo, wykorzystać je w grze i odsprzedać, ale nie o to chodzi.

Nawet jeśli zależy nam jedynie na dodatkowym poziomie trudności, konieczność wysupłania za niego niemal połowy ceny tytułu to wydatek nieproporcjonalnie wysoki do otrzymywanej zawartości. Co prawda DLC przyzwyczaiły nas do tego, że w cenie zazwyczaj nie oferują tyle, ile powinny, ale hej, Nintendo, pamiętacie dodatki do Mario Kart 8? W których za 32 złote dostawało się 8 tras, kilka postaci i gratów? Mam wrażenie, że jednak nie pamiętają, bo nie kojarzę DLC dedykowanych innym grom na 3DSa i Wii U, które prezentowałyby podobną opłacalność.

Ideał DLC

Nintendo ma ogólnie duży problem z wyceną cyfrowych dodatków do swoich gier. Wygląda to tak, jakby Japończycy próbowali wszystkich dostępnych na rynku sposobów sprzedaży DLC. Mario Kart 8 – dwa większe rozszerzenia. Super Smash Bros. – multum pomniejszych i przydrogich dodatków. The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Fire Emblem Echoes: Shadows of Valentia – przepustki sezonowe, przy czym jeden kosztująca około 1/3 gry, a druga więcej niż sama gra. Splatoon i ARMS – gry-usługi rozwijane za pomocą darmowych łatek, wprowadzających kolejne bronie, mapy i tryby. No i wspomniane amiibo, które, poza byciem figurkami możliwymi do postawienia na półce, często są po prostu DLC do jednej, dedykowanej im gry. Nawet jeśli działają z innymi tytułami, to nie oferują niczego unikalnego, pomijając nieliczne wyjątki, takie jak Wolf Link (dodatkowy dungeon w Twilight Princess HD, przywołanie wilczego kompana w Breath of the Wild). Nie widać tu jednej, jasnej wizji.

A przecież początkowo amiibo wydawało się być naprawdę ciekawym pomysłem. Przez kilka miesięcy na rynku pojawiały się jedynie figurki przeznaczone do Super Smash Bros., które można było trenować, zmieniać ich właściwości i walczyć przeciwko lub wraz z nimi. Był to wzorzec pod względem funkcjonalności – figurki nie dawały niczego, bez czego nie można by żyć, jednocześnie oferując więcej niż odnowienie serc czy strzał w Zeldzie. Lubisz jakąś postać? Kup sobie jej amiibo. Jedynym, co mogę im zarzucić jest to, że figurki postaci dostępnych w DLC, takich jak Mewtwo, Ryu czy Ness, nie odblokowują tych bohaterów w grze – najpierw trzeba nabyć DLC.

Po około połowie roku od zainicjowania amiibo, w sklepach pojawiły się pierwsze „podejrzane” statuetki. Figurki Mariana (dwie), Luigiego, Bowsera i Peach z serii Super Mario nie miały żadnego unikalnego zastosowania w którejkolwiek z gier, a dodatkowo amiibo z tymi postaciami ukazały się już wcześniej w serii Smash Bros. W kolejnych latach Nintendo wydało kilka kolejnych figurek z wąsaczem i łącznie jest ich obecnie aż sześć, nie licząc Dr. Mario, kart z Mario Sports Superstars i nadchodzącej figurki hydraulika w garniturze, która zadebiutuje wraz z Super Mario Odyssey. Warto wspomnieć również o ośmiu (!) amiibosach przedstawiających Linka (pomijając dwóch Toon Linków i Wolf Linka), sześciu Yoshiego (licząc wszystkie wersje kolorystyczne pluszaków) czy czterech Bowsera. Przesyt.

To nie wszystkie amiibosy przedstawiające Linka, bo wszystkich podobno nikt nie ma

Nintendo gdzieś po drodze zatraciło esencję amiibo. Została ona rozmieniona na drobne dla… trudno powiedzieć czego. Chyba pieniędzy, choć Japończycy mogliby zarobić jeszcze więcej, gdyby poszczególne figurki były produkowane w większym nakładzie. Niestety nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie amiibo odzyskało świeżość. Po figurkach dedykowanych Super Mario Odyssey i Breath of the Wild (cztery nowe statuetki przedstawiające Czempionów) nie spodziewam się ciekawych funkcjonalności, choć z drugiej strony nie będą one zapewne blokować zawartości, która powinna się znaleźć w bazowej grze, tak jak robi to wspomniana figurka Metroida, która sprowokowała mnie do napisania tego tekstu. I tak to już chyba będzie wyglądać aż do końca żywota amiibo. Zawsze można wydać kolejnych kilkadziesiąt figurek do Smasha na Switcha, ale to już nie będzie to samo.

26 komentarzy

  1. Stworzenie amiibo z postaciami Nintendo i scalenie ich z grami powinno się pojawić jeszcze przed tym co było w Skylanders( czy jakoś tak). Ale fakt, ciężko tu o równowagę. Kupuję ulubioną postać i chce by poza ozdobą biurka służyła jakoś w rozrywce ale ci co nie chcą mogą odczuć w niektórych tytułach, że nie mają wszystkiego tylko dlatego, że nie mają…amiibo. Myślę, że te figurki ciągle dojrzewają do tego czym mają być:)

  2. Ubiegłeś mnie z tym tekstem Elan 😛 Z jednym się tylko nie zgodzę – osiem figurek mario czy linka samo w sobie nie jest złe, bo kazy może preferować inną. Ja dla przykładu nietknąłbym 8-bitowego linka, ale chętnie przytuliłbym małego linka z maską. Problemem jest w tym wypadku to, że niemal każda z tych cholernych figurek traktowana jest obecnie jako osobny byt, który odblokowuje co innego. Chcesz mieć wszystkie kostiumy poprzednich linków w BOTW? Kup 10 wersji linka, w tym takie, które wyprzedały się miesiąc po premierze i nigdy nie doczekały się „dodruku”, powodzenia. Jest to zresztą wyjątkowo niesmaczny trend, ktory rozpoczął się pod koniec zeszłego roku – wypluć nowe amiibo, a następnie przestawić linię produkcyjną na następny model wychodzący miesiąc później.

    Druga rzecz która chciałem poruszyć, wiąże się z pierwszą – jedna figurka miała znaleźć zastosowanie w kilku grach i o ile na początku faktycznie tak było, tak obecnie 90% amiibo ma zastosowanie jedyniew grze, z którą miały jednoczesną premierę. Już kij z tym, że do metroid ma cztery figurki, ale czemu jedna nie może odblokowywać wszystkiego, tylko potrzebujesz osobny regał na te fizyczne DLC?

    Choć z drugiej, moze i lepiej, że fizyczne, bo strach pomyśleć czy za cztery lata będziemy mogli pobrać te zakupione w eshopie, znając politykę nintendo…

  3. A ja się nie zgodzę z powyższymi wnioskami płynącymi z tego tekstu. Sam felieton wydaje się być pisany pod wpływem silnych negatywnych emocji czego zresztą nie ukrywasz (i dobrze).

    Generalnie sytuacja wygląda tak. Przez lata Amiibo nie oferowały NIC znaczącego pod względem contentu i były tylko nowymi skórkami, darmowymi przedmiotami, czasami coś wprowadzały np. Fire Emblem w Codename STEAM itd. Ludzie narzekali, że za te 60 zł nie dostają nic poza ładną figurką. Rok 2017 Nintendo wydaje kolejne figurki, które po przyłożeniu do konsoli odblokowują unikatowy content – ludzie narzekają, że jak to tak można. Jaki z tego wniosek? Ludziom nigdy nie dogodzisz. Zawsze jest źle i nigdy nie będzie dobrze.

    Amiibo to dla mnie jeden z lepszych wynalazków Nintendo ostatnich lat. A przemawia za tym kilka aspektów.

    1) Po pierwsze jakość wykonania i cena w stosunku do tego co przedmiot oferuje. Przez lata większość figurek można było dostać za około 59 zł w większości polskich sklepów takich jak Ultima. KonsoleiGry czy HDmarket. Są to naprawdę świetnie wykonane repliki bohaterów różnych marek Nintendo. Wiele firm produkujących figurki (np. Figma) sprzedaje swoje repliki bohaterów Nintendo za 400-500 zł. Oczywiście ich szczegółowość jest o wiele większa ale moim zdaniem Amiibo to świetna alternatywa jeżeli chcesz posiąść kilka figurek swoich ulubionych bohaterów Nintendo tanim kosztem. Licencjonowanych produktów Nintendo.

    2) Po drugie żywotność pomysłu, wynikająca z fizycznego aspektu posiadania figurek. To jest chyba w tym wszystkim najlepsze. Dopóki seria Amiibo 1.0 będzie produkowana i nie wskoczymy na jakąś nową generację figurek, nawet te najstarsze będą kompatybilne z nowymi produkcjami Nintendo na Switchu, Switchu 2 itd. Przykład? W okolicach 2014 roku kupiłem figurkę Samus Aran z linii Smash Bros. W 2017 roku jest ona kompatybilna z Metroid Samus Returns, nową grą na 3DS. 3 lata po zakupie ta sama figurka dostarcza mi darmowy content. A nie liczę oczywiście całej masy innych funkcjonalności tej samej figurki w różnych grach np. możliwość szkolenia postaci w Smash Bros, darmowa skórka stroju postaci w Mario Kart 8, skórka dla postaci w Metroid Prime Federation Force czy Yoshi’s Woolly World. I teraz najlepsze. O ile zakład, że ta sama figurka będzie działała z Metroid Prime 4 na Switchu i odblokowywała kolejne rzeczy? Raz kupiona daje nam dostęp do darmowego contentu przez LATA, a dodatkowo mamy fajny gadżet do postawienia na biurku i możemy ją sprzedać. A jak wygląda kwestia płatnego DLC na Sony czy PC? Płacisz każdorazowo 20-30 zł za DLC, którego nie możesz w żaden sposób przenieść między grami, nie możesz sprzedać aby odzyskać kasę itd. Przyszłość w przypadku Amiibo stoi otworem, oczywiście są takie figurki, które mają większą funkcjonalność i takie które mają mniejszą. Inwestując w dowolną figurkę Linka czy Mario masz jednak 100% pewności, że prędzej czy później będzie ona w jakiś sposób wykorzystana. Po prostu opłaca się mieć przynajmniej jednego Linka, a tych ci u nas pod dostatkiem.

    3) Figurki są produkowane w limitowanym nakładzie. Nintendo specjalnie limituje nakład figurek aby powstały dysproporcje i zwiększyła się ich wartość na rynku wtórnym. Figurki stają się o wiele bardziej pożądane i stają się obiektem polowań kolekcjonerów. Figurki stają się środkiem tezauryzacji. Powstaje kolejny rynek, który koegzystuje obok konsol i gier.

    4) Możliwość odzyskania zainwestowanych środków pieniężnych. Kupuję DLC na PSN czy Steamie. Kupuję, przechodzę, zapominam. Kasy nie odzyskuję. Kupuję Amiibo w sklepie i mam fajną replikę na biurku. Korzystam przez lata w różnych pozycjach na różnych platformach Nintendo. Gdy mi się znudzi sprzedaję w dowolnym momencie za 60 zł lub więcej (bo ich wartość potrafi rosnąć) i mam kasę. Proste? Dla mnie w dzisiejszych czasach to jest fenomen. Fizyczne DLC z dostępem do odsprzedaży.

    5) Jakość wykonania Amiibo cały czas rośnie. Figurki z serii BotW, Fire Emblem Echoes, Metroid czy BotW Champions są wykonane o niebo lepiej niż z pierwszej serii Smash. Ilość detali naprawdę zachwyca, zwłaszcza w przypadku postaci z serii Fire Emblem.

    Ja posiadam już w swojej kolekcji 6 figurek. Zaczęło się niewinnie ale z czasem coraz bardziej wciąga. 2 z serii Fire Emblem (Celica i Corrin). Dwie kolejne z Luciną i Robinem już do mnie lecą (za każdą zapłaciłem +/-35 zł). Wziąłem także tę z serii Metroid z Samus, bo jestem fanem serii i taki gadżet nie mógł mi przejść koło nosa, zwłaszcza, że ilość detali robi wrażenie. Na pewno wezmę też jakąś z serii BotW Champions. Oby koncept był rozwijany jak najdłużej i nie przyszło im do głowy podzielenie tego na generacje, które będą działały tylko z nowszymi konsolami. Na razie jest bardzo dobrze i sam system wydaje się funkcjonować poza ogólnie pojętymi generacjami konsol.

  4. A mi jest to wszystko jakoś tak bardzo wszystko jedno. DLC zawsze były nędznym żebraniem o kasę i nigdy żadnego nie kupiłem, chyba że w promocji zestawu z całą grą. W przypadku amiibo to już w ogóle patologia, bo dlc nie jest dodatkiem, tylko blokadą którą trzeba zdjąć. Do tego często limitowaną. Jeśli kiedykolwiek zajdzie potrzeba to pewnie nabędę po prostu emulator amiibo, bo na figurkach mi kompletnie nie zależy, chociaż ładne. Wolę wydawać kasę na gry.
    Co do metroida, no cóż wkurzające, jest to chyba pierwsza tego typu gra i powód dla którego nie kupię jednak kolekcjonerki, bo dużo ważniejsze byłoby kupienie gry z tym którymś tam amiibo. I tańsze. No cóż, przeboleję, amiibo nie kupię, bo czuję się oszukiwany.

  5. Ale kto wam każe kupować każde dostępne Amiibo? Skąd u was takie patologiczne dążenie do perfekcjonizmu i onanistyczna wręcz chęć odblokowania wszystkiego? Ktoś ma takie owakie amiibo Linka odblokuje różową czapeczkę. Ktoś ma innego Linka z innej serii, odblokuje sobie zieloną czapeczkę zamiast różowej. Ale wy musicie mieć obie czapeczki, aby dopełnił się jakiś wzniesiony na piedestał wyidealizowany obrazek. To samo macie z elektronicznymi DLC w każdej grze od ponad 15 lat. Trzeba kupić żeby zyskać dodatki. Jestem fanem serii FE ale nie kupiłem ani jednego DLC na 3DS z tej serii. Bo uważam je za zbyteczne i za drogie. I mimo tej świadomości ich braku mogę spać spokojnie. I dobrze, że takie DLC wychodzą, bo pewnie znajdzie się 100 innych osób, która to DLC kupi. To samo z Amiibo.

  6. @Antari – bo amiibo to nie tylko „czapeczki”, ale także story content, jak w przypadku FE:E. Zresztą, nawet jak to są czapeczki, to to już nasza sprawa czemu je chcemy – jeśli jednak uważamy że placenie za nie 60 zł (lub wrecz nie mozemy ich kupic bo figurka sie wyprzedala) to widocznie znaczy to, że z samym modelem dystrybucji wiążącym content z figurką coś jest nie tak.

  7. Aha. To wiesz co, z modelem dystrybucji gier też coś jest nie tak. I to ogólnie gier, nie tylko Nintendo ale też Sony/MS oraz retro. Bo są gry, które się wyprzedały albo miały premierę 30 lat temu i nie da się ich w Polsce dostać, a ja chciałbym mieć je wszystkie. I uważam, że płacenie 150 zł za nową grę na 3DS czy inne konsole current to też bez sensu. I nie ważne jak bardzo dziecinne to jest podejście. Ja muszę je mieć i to jest moja sprawa.

    Przy okazji rozwiązanie nieortodoksyjne – NFC tagi (czyli to co siedzi w Amiibo) są do kupienia za grosze w sklepach wszędzie, a zaprogramowanie ich za pomocą odpowiedniej aplikacji to robota na 5 minut na kolanie.

  8. Swoją drogą ciekawy pomysł na minibiznes – ktoś ma na podorędziu kolekcję amiibo, trochę tagów, czytnik nfc i za niewielką opłatą spotyka się z ludźmi i im odblokowuje gry, w większym mieście miało by sens.
    Wyobrażam sobie, że mam nowego metroida i starego 3dsa (ewentualnie kilka innych gier przy okazji), nie chce mi się bawić w kupowanie tego wszystkiego to wynajmuję znajomego i spotykamy się on mi udziela czytnika i swoich amiibo a ja mu płacę dla przykładu 5 czy 10 zł – i wszyscy zadowoleni – ja bo nie mam potrzeby inwestowania w masę sprzętu, a znajomy bo odzyskał prawie darmo część kasy ze swojego sprzętu.

  9. Taaa… 60 PLN za figurke… no ale masz nowa czapke… i ta zajefajna inwestycja ze z 60 PLN po 10 latach masz 90 PLN… taaa… chyba se kupie tira amibo to bede mial tira czapek tylko gdzie ja to bede trzymal 10 lat co bym sie nachapal na tej inwestycji…

  10. Bzdura, bez problemu można dostać większość w kilku polskich sklepach. Ultima.pl ma ogromną ilość figurek nawet archiwalnych, a sklepy takie jak KonsoleiGry czy HDmarket mają zawsze premierowe figurki. Oczywiście jeżeli wstrzymujemy się z zakupem kilka miesięcy po premierze możemy na 100% spotkać się z sytuacją, że dana figurka się wyprzedała. Ale taka sytuacja ma miejsce wszędzie np. w oparciu o gry Atlusa. To jest proste – kupujesz na premierach albo liczysz się z tym, że możesz już nie kupić. Nie spotkałem się z sytuacją, że przed premierą nie mogłem kupić danej figurki bo nie była dostępna. To już większe jaja były przy okazji wersji limitowanych FE Fates czy SNES mini, które wyprzedały się w pare minut, a jakoś nikt nie robił gównoburzy na całą scenę, że model dystrybucji gier limitowanych i konsol limitowanych jest „chory” i trzeba go uleczyć.

    Odnośnie Allegro to nikt normalny już tam przecież nie kupuje. Sklepy mają dużo lepszą ofertę i o wiele niższe ceny, a dodatkowo oferują produkty nowe. Super Promocje też zniknęły. Lepsze rzeczy można wyrwać obecnie na OLX, Facebooku w grupach sprzedażowych lub kupując w sklepach.

Dodaj komentarz