Gry w odcinkach to od kilku dobrych lat całkiem popularny styl wydawania przygodówek. Możliwe jest wykonanie części produkcji, zebranie pieniędzy za premierowy odcinek i sfinansowanie dalszych prac. O ile na PC i maszynkach konkurencji co chwilę pojawia się jakiś epizod kolejnej serii od Teltalle, o tyle na konsolach Nintendo gry tego typu nie są zbyt popularne. Chase: Cold Case Investigations – Distant Memories raczej nie zmieni tego stanu rzeczy, choć produkcji Taisuke Kanasakiego nie można odmówić pewnego uroku.
Za czasów panowania DS-a Japończyk był całkiem aktywny na polu visual novelek – fani gatunku z pewnością kojarzą jego wytwory wydawane jeszcze pod szyldem studia Cing, takie jak Hotel Dusk: Room 215, Another Code: Two Memories (znane także jako Trace Memory) czy Last Window: The Secret of Cape West. Wszystkie były przygodówkami utrzymanymi w dość mrocznej, detektywistycznej atmosferze i Chase nie odbiega od nich klimatem. Głównym bohaterem opowieści jest zblazowany detektyw Shounosuke Nanase, bliźniaczo podobny do Kyle’a Hyde’a z poprzednich pozycji Kanasakiego. W śledztwach pomaga mu młoda asystentka Koto Amekura, traktowana przez Nanase protekcjonalnie i obarczana nudniejszymi obowiązkami. Fabuła gry kręci się wokół nierozwiązanej przed latu sprawy, zaklasyfikowanej jako wypadek, która zostaje wskrzeszona dzięki anonimowemu telefonowi do biura naszej pary. Rozentuzjazmowanej Amekurze udaje się przekonać kolegę do podjęcia tematu, a wtedy do gry wkraczamy my.
No, powiedzmy, bowiem nasz wpływ na bieg historii ogranicza się głównie do wciskania przycisku odpowiadającego za przewinięcie dialogu. Od czasu do czasu mamy okazję przesłuchać kilku podejrzanych, swoją drogą całkiem dobrze napisanych. Podczas interrogacji wybieramy odpowiedź z listy kilku dostępnych (zazwyczaj dwóch), a jeśli zrobimy to źle, ubywa nam nieco swego rodzaju paska życia. Praktycznie nie da się jednak przegrać, gdyż stawiane przed nami opcje wyboru są wyjątkowo idiotoodporne, a po pomyłce mamy drugą szansę. Raz zdarzyło mi się także układać myśli w głowie bohatera i tam potknięcie, choć nadal możliwe, nie było karane zupełnie. Przyznam, że „udało” mi się zobaczyć napis „Game Over”, gdy źle wybrałem kluczowy przedmiot podczas oględzin zdjęcia z miejsca zbrodni. Miałem tylko jedną próbę, pif-paf, nie trafiłem, do widzenia. Na szczęście zapis gry jest możliwy niemal w dowolnym momencie.
Pomimo niespecjalnie długiego czasu zabawy, oscylującego w granicach 90 minut, kilka razy, zwłaszcza w środku opowieści, zdarzyło mi się odczuwać nudę. Są momenty, gdy w grze nie dzieje się zbyt wiele, choć sama historia zabójstwa jest całkiem składna – każdy z podejrzanych o zbrodnię wydaje się mieć słabszy lub poważniejszy motyw, niektóre postacie mają drugie dno, a ostateczna konkluzja to mocna rzecz. Gra częstuje nas jednak okropnym cliffhangerem i koniecznością oczekiwania na kolejne odcinki, o których nic na razie nie wiadomo.
Pomimo niespecjalnie długiego czasu zabawy, oscylującego w granicach 90 minut, kilka razy zdarzyło mi się odczuwać nudę
Na plusika zasługuje oszczędna, acz solidna oprawa graficzna. Kolorystyka utrzymana jest w ciemnych tonach, co pasuje do stylu snutej opowieści. Jeśli coś rusza się na ekranie, są to głowy bohaterów podczas rozmów – tu Amekura wyrazi zdziwienie olewactwem partnera, tam przesłuchiwany jegomość rzuci tajemniczym uśmiechem, jeszcze gdzie indziej Nanase zaprezentuje swoją ulubioną emocję, czyli znudzenie połączone z zażenowaniem. Jeśli zaś chodzi o muzykę i dźwięki, to mogę powiedzieć o nich tylko tyle, że są. Współgrają z klimatem, ale są wyłącznie tłem.
Czy warto zaopatrzyć się w Chase? Z jednej strony fabuła w ostatecznym rozrachunku zaangażowała mnie i chciałbym zobaczyć, co stanie się dalej, z drugiej – krótkie to straszliwie i kończy się niesatysfakcjonująco. Co prawda dwadzieścia kilka złotych (a nawet nieco mniej, jeśli wykupicie zniżkę w My Nintendo) nie jest wielką kwotą i pomoże Arc System Works w podjęciu decyzji o podjęciu prac nad kolejnymi epizodami, jednak nietrudno znaleźć inne novelki na 3DS-a, które, choć droższe, są o wiele bogatsze w zawartość – mam tu na myśli trylogię Ace Attorney czy serię Zero Escape. Trzeba jednak przyznać, że obie te marki oferują nieco inne doświadczenia niż silnie osadzone w rzeczywistości, pozbawione jakichkolwiek elementów fantastycznych Chase. Konkludując – jeśli czyta to jakiś fan Kanasakiego, który nie sięgnął jeszcze po grę, powinien to zrobić. A jeśliś nigdy o tym facecie nie słyszał, porządnie się zastanów.
Grę do recenzji dostarczył ConQuest – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.
Świetna recenzja! Widać, że pan Elanczewski się zna na pisaniu dobrych tekstów. Ostatnią tak dobrą recenzję widziałem na temat gry Dragon Quest VII! Nie pamiętam już kto ją pisał… 😛
Popieram przedmówcę.
Odnośnie gry, to jest to niestety spory regres w stosunku do „przygodówkowych topów” jakimi były Hotel Dusk, Last Window czy Another Code na konsoli DS, autorstwa Cinga. Rozwiązanie studia niezbyt wyszło wszystkim na dobre. Niezmiernie ucieszyłem się na wieść o kontynuowaniu spuścizny po serii w postaci gry Chase. Nanase jest postacią trochę różniącą się od Kyle’a. Postacią jeszcze bardziej „zblazowaną i badassową”, powiedziałbym, że wyewoluował z Kyle’a, co bardzo podobało mi się w zapowiedziach. Niestety tytuł nawet w 10% nie przystaje do genialnych i bardzo kreatywnych VN na DS. Animacje są bardzo oszczędne, przez większość czasu podziwiamy odgrywane w kółko te same sceny ze zmieniającym się dialogiem. Ja raczej nie klasyfikowałbym tego jako standard w VN tylko niedbalstwo developera i cięcie kosztów. Ilość postaci jest bardzo skromna, praktycznie można je policzyć na palcach jednej ręki. Historia mimo iż z początku do bólu sztampowa, przyjemnie zaskakuje w ostatnim akcie. Widać tu kilka bardzo ciekawych pomysłów (karty, wątki paranormalne?), choć nie jest to poziom onirycznego Hotel Dusk czy Last Window. Ogromnym rozczarowaniem są także sceny „akcji” na dolnym ekranie, w których zobligowani jesteśmy do wykonania danej czynności (np. znalezienia stylusem dowodów zbrodni w pomieszczeniu). Jest to dosłownie jedna(!) niedbale wykonana grafika w 2D, do której wracamy kilka razy(!!!). Na usta ciśnie się jedno słowo – BUDŻET. W Hotel Dusk/Last Window mieliśmy całe lokacje wykonane w 3D z możliwościami interakcji i niemal dowolnego przechadzania się. W Chase raczej tego nie doświadczymy. Grę można skończyć w trochę ponad godzinę, a zakończenie nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z fragmentem większej układanki. Gdyby wydali grę w pudełku składającą się z 4-5 takich epizodów oraz włożyli nieco więcej kasy w „sceny akcji na dolnym ekranie”, to byłbym w miarę usatysfakcjonowany. Ale na to się raczej nie zanosi. Nie wydaje mi się żeby wydali resztę epizodów w ogóle na 3DS. Może na innej platformie typu PC. A szkoda, bo postacie miały potencjał. Jedynym elementem, który nie zawodzi jest muzyka, utrzymana w duchu poprzednich części. Ode mnie leci 4/10.
świetna recenzja, pozostało czekać na promo jakieś