Stephen Radosh opowiada o tworzeniu gier na Philips CD-i w porozumieniu z Nintendo

Współpraca z Philipsem jest czymś, o czym Nintendo chciałoby raz na zawsze zapomnieć. Na konsolkę CD-i powstały między innymi niesławne, okropnie brzydkie gry z serii The Legend of Zelda, które były tak złe, że zostały wykreślone z oficjalnego kanonu. Na sprzęt Holendrów powstał też niewiele lepszy tytuł z wąsatym hydraulikiem, Hotel Mario.

Jednym z ludzi pracujących nad tamtymi grami był Stephen Radosh. W wywiadzie udzielonym magazynowi Game Informer powiedział, że Nintendo było całkiem chętne do współpracy:

Gdyby powiedzieli „nie”, gry nigdy nie trafiłyby na rynek. Spodziewałem się przepychanek, ale było zupełnie inaczej.

Nadal potrzebowałem od Nintendo zgody na niemal wszystko, gdyż były to ich znaki handlowe. A każdy, kto posiada takie marki powie ci, że nie chciałby widzieć Linka uprawiającego miłość z Zeldą na murach okalających zamek.

Radosh nie rozmawiał bezpośredniego z nikim z głównej siedziby Nintendo w Japonii. Jest jednak pewien, że Shigeru Miyamoto widział gry tworzone na Philips CD-i:

Jestem pewien, że musiał je widzieć – wszystko było pod absolutną kontrolą Nintendo. Spotkania z przedstawicielami firmy były krótkie, ale przebiegały w sympatycznej atmosferze, dużo się śmialiśmy.

Praca nad trzema grami z Zeldą w tytule – The Faces of Evil, The Wand of Gamelon oraz Zelda’s Adventure – nastręczała ekipie wiele trudności. Szczególnym problemem był wygląd postaci. Zdecydowano się na specyficzny sposób animacji, by uniknąć wysokich kosztów.

Na CD-i ukazały się trzy gry z Zeldą, ale to tytuł z Mario był pierwszym, który wyszedł na tę konsolę w ramach współpracy pomiędzy Nintendo i Philipsem. Gra została zaprojektowana przez Radosha, a Nintendo bardzo spodobała się jej koncepcja i Japończycy szybko dali jej zielone światło.

Planowała była także inna gra z grubawym Włochem, jednak jej produkcja została szybko zakończona. Radosh powiedział o niej w wywiadzie kilka zdań:

Gra nigdy nie dotarła do etapu, w którym można byłoby ją uruchomić. Zdecydowano się na zamknięcie całego projektu pod tytułem „Nintendo i Philips CD-i”. Mieliśmy kilka bezpośrednich portów gier z innych systemów, wystarczyło tylko przetłumaczyć kod. Wtedy konsola miałaby więcej gier, które zapewniłyby jej żywotność na kolejnych kilka lat. To był moment w którym siedziałem przy moim biurku i mówiłem sam do siebie: „Nie, nie mogę tego zrobić”.

Pomimo problemów, Radosh był oddany pracy. Stworzono wiele różnych „instrukcji”, które miały pomóc w zachowaniu prawdziwej natury każdej z postaci. Co w nich dokładnie było? Oddajmy głos Radoshowi:

„To jest taka a taka postać, tu się urodziła, to lubi, a tego nie lubi, to robi dla przyjemności – tego typu rzeczy. Wykonaliśmy wiele takich instrukcji dla Linka i Zeldy, a kilka nawet dla Mario. (…) Dzięki nim postacie zachowały swój charakter i nigdy nie robiły niczego, co byłoby z nim niezgodne.

Wspólne wysiłki Nintendo i Philipsa spotkały się z mieszanymi reakcjami. Radosh uważa jednak, że reakcja ludzi była „naprawdę pozytywna”, a poszczególne gry sprzedały się „naprawdę dobrze”:

Internet, prasa – opinie były pozytywne. Gry sprzedały się naprawdę dobrze, zwłaszcza Hotel Mario. Ten tytuł zarabiał na siebie lata po zamknięciu całego projektu.

Przypuszczam, że Nintendo Japan widziało to. Nie robili problemów, a to oznaczało dla mnie, że są zadowoleni z naszej pracy. Gdyby coś im się nie podobało, mogliby nam rzucać pod nogi tyle kłód, ile tylko chcieli.

Pełny wywiad jest do przeczytania niestety jedynie w papierowym wydaniu Game Informera.

Dodaj komentarz