[Recenzja] Wiek pary tysiąc lat później, czyli SteamWorld Heist

Z nieukrywaną radością spoglądam na progres szwedzkiego studia Image & Form. Zaczynali od pierdółkowatego SteamWorld Tower Defense dostępnego tylko w DSiWare, potem rzucili na rynek całkiem strawne, lecz zupełnie inne Dig, by teraz zaskoczyć ponownie – co prawda SteamWorld Heist nadal jest grą osadzoną w uniwersum napędzanych na parę robotów, ale gatunkowo to dość oryginalna, side-scrollowana strategia turowa. Czy i tym razem mamy do czynienia z solidnym indykiem za niewygórowaną kwotę? Nie do końca, choć mogę się z tego tylko cieszyć. Ale po kolei.

Robot robotowi robowilkiem

W Dig poruszaliśmy się jeszcze po wyniszczonej i bezludnej Ziemi. W Heist niebieska planeta już nie istnieje, a przynajmniej nie bardzo trzyma się kupy – rozleciała się bowiem na dryfujące w przestrzeni kosmicznej fragmenty. Steambotom udało się z niej co prawda uciec, ale nie żyją one ze sobą w zgodzie. Pod wodzą królowej zgromadzili się fanatyczni Rojaliści, a reszta została zepchnięta na margines i zajmuje się przemytem czy napadami. Jednym z takich robotów (robocic? Bo to ewidentnie kobitka) jest Piper Faraday. Nie zamierza ona poddać się wspomnianym poddanym niezrównoważonej władczyni, ale na początku musi przebić się przez sporą armię innych podobnych sobie wyrzutków. I nie załatwia spraw gadką czy perswazją – w ruch idą pistolety, strzelby i kupa innej broni bardziej lub mniej palnej!

Większość misji toczy się na losowo generowanych statkach, które da się przejść wzdłuż w kilka-kilkanaście tur. Ale po drodze czekają przeciwnicy, którzy tę wędrówkę utrudniają. W jednej turze możemy albo przejść kilka kroków i wykonać jakąś akcję, albo zaniechać strzału i wykorzystać pozostałe punkty ruchu na ukrycie się za osłoną czy zajście przeciwnika od tyłu. Aby trafić przeciwnika w zadek, wcale nie trzeba widzieć jego pleców. Tu wchodzi do gry odbijanie kul od ścian. Niemal każda broń pozwala na wystrzelenie pocisku, który kilkukrotnie tańczy na blaszanych okryciach statku. Niektóre posiadają nawet laserowe celowniki, dzięki czemu można mieć większą pewność co do trafienia, ale ich wadą jest mniejsza siła ognia czy brak możliwości oddania strzału po ruchu. Są też bardziej bezkompromisowe bronie – fani wyrzutni rakiet czy minigunów też znajdą tu coś dla siebie, a i solidna piącha w głowę daje radę. Nie sposób nie wspomnieć o najróżniejszych przedmiotach wspomagających. Zaliczyć do nich można zarówno buty zwiększające liczbę punktów ruchu albo jetpacki pozwalające skakać wyżej, jak i granaty, paralizatory czy choćby kamizelki kuloodporne.

Cele rozrzuconych po Układzie Słonecznych misji są różnorodne, choć zazwyczaj nie obędzie się bez bitki. Nawet jeśli musimy wyłączyć generatory czy zebrać skarby, po drodze będziemy musieli zezłomować kilku przeciwników. No właśnie, skarby. Co prawda nie musimy zbierać żadnych porozrzucanych po planszach sakw, ale warto to robić, bo znaleźć możemy tam kilka rzeczy. Po pierwsze wodę, która jest walutą w świecie gry (czymś chłodzić rozgrzane ciała przecież trzeba), a po drugie ekwipunek, który co prawda możemy kupić też w sklepie (znajdują się one w barach, w których przygrywa świetna muzyka będąca połączeniem steampunku i country), ale możemy się bez tego obejść, jeśli będziemy uważnie wypatrywać znajdziek. Zaoszczędzone H20 będziemy mogli wydać wtedy choćby na… o, nakrycia głowy! Są zupełnie bezużyteczne, ale fajnie wyglądają.

Wieśniara, wilk morski i cyrkowiec

Do Piper szybko dołącza kilku towarzyszy. Każdy z nich przynależy do jakiejś klasy, które różnią się umiejętnościami w obsłudze poszczególnych typów broni. Zawody, w których specjalizują się postacie są raczej standardowe i choć jest ich kilka, można je podzielić na dwa główne rodzaje – jedne nastawione są na przemieszczanie się po planszy i szukanie okazji do oddania jak najcelniejszego strzału, inne oferują sporo punktów życia, okazje do starć twarzą w twarz i użycie ciężkiej broni.

Same postacie to całkiem ciekawa menażeria. Niektóre z nich dołączają do nas za darmo, inne musimy przekupić albo mokrą walutą, albo zdobyciem sławy. Interakcja z towarzyszami nie jest co prawda zbyt rozbudowana – ot, można sobie pogadać z nimi między misjami – ale budzą oni sympatię. Szkoda za to uproszczonego rozwoju bohaterów. Po wbiciu kolejnego poziomu doświadczenia (to otrzymuje się za ukończone misje i dostają je tylko postacie, które daną wyprawę przeżyły) robot dostaje jeden perk w postaci nowej umiejętności, zwiększenia liczby punktów zdrowia czy ruchu. Można było pokusić się o jakiś większy wybór, co byłoby fajne w przypadku ponownego przechodzenia gry. A tak, to nasze postacie zawsze będą takie same, co średnio współgra z generowanymi losowo miejscami potyczek.

Jak jest z przeciwnikami? Również nieźle, bowiem nie brakuje różnych ich rodzajów. Początkowo walczymy głównie z podobnymi sobie robotami wyposażonymi w analogiczny do naszego ekwipunek, ale potem robi się ciekawiej. Wrogowie zaczynają wysyłać małe latający bomby, które chcą nam spaść nam na głowę, inni najpierw rozpylą łatwopalną substancję, by potem ją podpalić, a będziemy musieli poradzić sobie także z przeciwnikami, którzy teleportują się na nasze tyły, do tych Steambotów, które lepiej trzymać z dala od ognia walki. Obecni są także bossowie, którzy, chyba trochę z racji charakteru rozgrywki, nie są wielkimi, przerażającymi mechami, ale całkiem dobrze spełniają swoją rolę bardziej wytrzymałych, uciążliwych przeszkód. Może poza ostatnim, który zaskakuje negatywnie i, przynajmniej na tym poziomie doświadczenia, na którym grałem (a był to drugi z pięciu), był bardziej upierdliwy niż ciężki do ubicia.

I jeszcze jeden, i jeszcze raz!

Gra jest nastawiona na powtarzanie. Nie jest to jednak smutny grind znany z jrpgów. I to nie tylko dlatego, że strzelanie jest po prostu bardzo satysfakcjonujące. Wspominałem o gwiazdkach zdobywanych za wykonywanie misji. Otóż do progresu w trwającej kilkanaście godzin pojedynczej rozgrywce wymagane jest zdobycia określonej ilości tychże, co nie zawsze udaje się podczas pierwszego przejścia misji. A to przypadkowo ktoś odstrzelił nam łeb, a to generator wylosował akurat taką planszę, że tylko czekać na zjazd do bazy. Przy okazji powtórnego przechodzenia zadania możemy uzupełnić surowce (które traci się, jeśli przegrywamy bądź poddajemy misję) i podszkolić nieco naszych bohaterów.

Co prawda Heist jest nieco dłuższy od Dig, ale to gra jeszcze bardziej nastawiona na zabawę w odblokowującym się po pierwszym ukończeniu gry New Game+. Po wskoczeniu do czarnej dziury znajdującej się po ostatnim bossie okazuje się bowiem, że dziwnym trafem całe zebrane doświadczenie zostało nam zabrane, jednak nie musimy już kompletować naszej ekipy od nowa – wszyscy kamraci są dostępni od początku. Nic, tylko wybrać wyższy poziom trudności i tym razem korzystać z nieco innych robotów, broni czy wspomagaczy. Im trudniej, tym przeciwnicy mają więcej życia i zadają więcej obrażeń, ale jednocześnie na nasze konto wpada więcej ikspeków, więc gra warta jest świeczki.

See you space Cowbot

Jakość gier studia z siedzibą w Göteborgu rośnie w zastraszającym tempie, co wpływa także na cenę. Heist jest nieco droższy niż poprzednicy i, przynajmniej na 3DS-ie, które jest na razie jedyną platformą, na której się ukazał, kosztuje 80 zł (choć kilkanaście dni po premierze można go było dorwać za nieco mniej, ale promocja już się skończyła). Poza tym, jeśli akurat nie macie przenośniaka od Nintendo, na pecetach, reszcie konsol i telefonach z jabłkiem (które dostaną grę „kiedyś w 2016”) tytuł będzie taniał zapewne nieco szybciej, bo powody. Ale nawet jeśli nie, to i tak warto, bo nie jest to gra na kilka godzin i odłożenie na cyfrową półkę. To kompetentny tytuł, który złożonością przewyższa sporo gierc wydanych na takim 3DS-ie za pełną kwotę. Jest zabawny, wyróżnia się mechaniką i nie jest na raz. Z niecierpliwością czekam na kolejne dziełko skandynawskiej ekipy. Nie mam pojęcia, w co celują tym razem Image & Form, ale prawdopodobnie znów pozytywnie mnie zaskoczą.

Źródło screenshotów: strona twórców (http://imageform.se/game/steamworld-heist/)

10 komentarzy

  1. Gra rzeczywiście świetna. Kupiłem na promocji i też uważam że to taki eshopowy Top-10. Jeśli kiedyś cena spadnie do tej promocyjnej to brać bez zastanowienia.

    Napisy końcowe sugerują że będzie następna część lub DLC. Wolałbym to drugie jeśli mnie przeczucie nie myli. Gdyby tak się stało, to chciałbym żeby wprowadzili jakieś cechy obronne w czapkach i żeby pojawiły się misje wymagające użycia konkretnej broni. Wprowadziłoby to konieczność rozwoju reszty zespołu a nie tylko tych 4-5 robotów którymi gramy w zasadzie całą grę. Albo jakieś miny i materiały wybuchowe (podkładamy i uciekamy)

Dodaj komentarz