[Recenzja] BADLAND: Game of the Year Edition

Kilka lat temu spece od marketingu Apple wpadli na pomysł, żeby z iPhona zrobić platformę do gier. Od tamtego czasu obserwujemy trend wydawania konwersji starszych tytułów i gier indie na potrzeby iOS. W moje ręce wpadła jednak gra, która przeszła dokładnie odwrotną drogę, zapraszam do recenzji BADLAND: Game of the Year Edition.

BADLAND pojawiło się w 2013 i od razu zdobyło uznanie graczy i krytyków, wygrywając kilka branżowych nagród. Podobno gra sprzedała się w 20 mln kopii. Nic dziwnego, że twórcy postanowili poszerzyć grono potencjalnych odbiorców wydając grę na PS4, Vitę, Xboxa One, PC i Wii U, z obecnej generacji brakuje więc tylko 3DSa. A szkoda…

Gdybym musiał zawrzeć tę recenzję w 1 zdaniu napisałbym, że jest to Flappy Bird z klimatem LIMBO. Inspiracje Flappym widać w mechanice gry: głównym „bohaterem” gry jest czarna, włochata kulka ze skrzydłami, zwana klonem, a sterowanie ogranicza się do strzałek kierunku i jednego przycisku – wciskamy A i nasz stworek wzbija się w przestworza, puszczamy A i nasz stworek spada – brzmi znajomo? W przeciwieństwie jednak do androidowego best sellera zetknięcie z ziemią ani z przeszkodami nie oznacza naszej porażki. Zamiast tego „gonić” nas będzie lewa krawędź ekranu.

Inspiracje LIMBO widać za to w oprawie graficznej – pierwszy plan jest cały czarny, są tu ostre przedmioty, które mogą przebić naszego potworka, piły tarczowe, kolce, złowrogie drzewa, tłoki, a cały klimat jest złowieszczy i niepokojący. W tle widzimy śliczne, kolorowe tła, które budzą skojarzenia z nowymi odsłonami Raymana (szczególnie początkowe poziomy).

badland-iphone-ipod-ipad-itunes-ios-mobile-screenshots-11

Cała rozgrywka jest prosta, ale nie prostacka, jak w większości smartphonowych produkcji. Choć mechanika jest inspirowana Flappy Bird,  jest ona dużo bardziej złożona dzięki designowi poziomów, oraz zastosowaniu powe-upów, dzięki którym nasz potworek będzie się zwiększał, zmniejszał, multiplikował, obracał się w okół własnej osi, przyklejał do ścian, zwalniał lub przyspieszał czas itp. Jak się na pewno domyślacie niektóre sekcje można pokonać tylko dzięki odpowiednim kombinacjom power upów. Poziom trudności jest bardzo dobrze wyważony i rośnie stopniowo. Czasem jakiś fragment będziemy powtarzać kilkanaście razy, ale nie będziemy się raczej przy tym irytować.

Trudno się tutaj nudzić. Twórcy oddają w nasze ręce ok. 100 poziomów, których przejście zajmie nam od 30 sekund do kilkunastu minut, w zależności od poziomu i umiejętności gracza. Zwłaszcza gracze, którzy lubią masterować tytuły spędzą tutaj długie godziny, każdy level oferuje bowiem do zdobycia trzy „jajka”, które można zgarnąć wykonując odpowiednie zadania. Zwykle chodzi o doprowadzenie do mety odpowiedniej ilości klonów, albo przejście poziomu za pierwszym-trzecim razem. Do dyspozycji graczy oddano też bardzo dobry lokalny multiplayer – do 4 graczy w trybie współpracy albo rywalizacji. Brak niestety trybu online.

badland1-100032886-gallery

Na pierwszy rzut oka widać smartfonowe pochodzenie tytułu. Brak fabuły, prosta rozgrywka i stosunkowo krótkie poziomy sprawiają, że gra jest idealna na krótkie posiedzenia (tym bardziej szkoda, że nie ukazała się na 3DSa). Z drugiej strony bardzo dobry design poziomów, miła dla oka grafika i dobry klimat potrafiły przykuć mnie do ekranu nawet na dobre kilka godzin. Krótko mówiąc: fani zręcznościowych tytułów 2D na pewno nie będą zawiedzeni.

Grę do recenzji dostarczył ConQuest – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.

8 komentarzy

Dodaj komentarz