[Recenzja] Mighty Gunvolt

Mighty Gunvolt to gra, która nawet nie ukrywa swojego pochodzenia. Tytuł ten powstał jako poboczny mini projekt mający połączyć i promować światy gier Azure Striker Gunvolt oraz Mighty No.9. tworzonych przez Comcept i Inti Creates jako duchowych następców sztandarowej serii Capcomu – Mega Mana. Niektórzy mogą kojarzyć te nazwy, a szczególnie Inti Creates, to ten zespół dostarczył nam choćby serię Mega Man Zero, ZX, czy wzorowane na klasycznych NESowych odsłonach Mega Man 9 i 10.

Mimagesighty Gunvolt może poszczycić się naprawdę miłym dla oka pikselowym designem, zarówno postaci jak i plansz. Każdy poziom zabierze nas w inne miejsce, zwiedzimy m.in. szkołę, przebiegniemy się po jadącym pociągu czy też będziemy przemykać się przez laboratoria. Plansze są kolorowe, a każda posiada własny styl i wprowadza odrobinę nowej mechaniki. Występujący na każdym z poziomów przeciwnicy są pomysłowo zaprojektowani i zróżnicowani. Całości zaś przygrywa wpasowująca się w 8-bitowy klimat ścieżka dźwiękowa. Mighty Gunvolt nie kończy tylko na wizualnej inspiracji starymi tytułami, stara się odtwarzać również ich mechanikę oraz charakterystyczne dla tamtych czasów ograniczenia technologi takie jak np. proporcje ekranu czy odnawianie się przeciwników po wyjściu i wejściu postaci z kadru.

Fabuła nie należy do najistotniejszych, czy też nawet odrobinę sensownych, właściwie to nie istnieje, jest tylko pretekstem wprowadzającym nas w świat gry. Przedstawiono ją w postaci tekstowych plansz, których treść celowo przypomina kiepskie tłumaczenia jakie towarzyszyły grom w 8-bitowych czasach… Nie zgłębiając się zbytnio, w bliżej nieokreślonym świecie, bliżej nieokreślonym czasie zła korporacja porywa uczennice ze szkół dla dziewcząt by stworzyć super idola, „Muzę”… ktoś musi ich powstrzymać, inaczej na świecie nie będzie miłości. Tym kimś są bohaterowie trzech różnych gier – Beck – bohater Mighty No9, Ekoro bohaterka Gal Gun oraz tytułowy Gunvolt.

Poszczególne poziomy, które przyjdzie nam przemierzyć w Mighty Gunvolt nie stawiają przed graczem większego wyzwania, są bardzo proste i krótkie, stanowią raczej wprowadzenie do walki z bossem. Kwintesencją gry są właśnie główni przeciwnicy, bossowie których spotykamy na końcu każdej planszy. Są oni zakręceni, pomysłowi i niebezpieczni, czasem wymagający, czasem nieprzewidywalni, a każdy jest niepowtarzalny. Ich design czerpie garściami z 8-bitowego hitu Capcomu.

Skupienie rozgrywki na bossach wiąże się z największą wadą tej gry, mianowicie jej długością. Mighty Gunvolt posiada zaledwie 5 poziomów i sprawia wrażenie nieco wybrakowanej. Pomimo że bossowie bywają wymagający i sprawią, że będziemy powtarzać poziom wielokrotnie próbując ich pokonać, to ukończenie tego tytułu jednym bohaterem, dla wprawnego, obytego w platformówkach gracza lub po prostu fana serii Mega Man, to ok 35 minut rozgrywki. Mniej wprawnym graczom zajmie to w przybliżeniu 45-50 minut. Nawet jeżeli nagniemy trochę i policzymy przejście gry każdą z dostępnych postaci, to otrzymamy niezbyt imponujące 90 do 150 minut. Sytuacje ratuje możliwość dokupienia DLC z dodatkowymi 4 poziomami, zwiększając ich liczbę do 9 – identycznie jak 8-bitowym pierwowzorze. DLC wydłuża naszą rozgrywkę prawie dwukrotnie oraz sprawia wrażenie że gra jest bardziej kompletna.

Ocena Mighty Gunvolt to ciężka sprawa. Z jednej strony gra oferuje świetny gameplay, niezły design postaci, poziomów oraz przeciwników. Tytuł ten sprawia sporo radości oraz idealnie symuluje retro-feeling, puszczając oko do fanów 8-bitowych gier z serii Mega Man. Z drugiej strony jest jednak niesamowicie krótką przygodą, kończy się chwilę po tym jak daliśmy się wciągnąć w klimat i świat gry.

Mighty Gunvolt jest interesującą i niedrogą grą bo kosztuje zaledwie 14 złotych, ale w tej postaci nieco wybrakowaną – warto ją rozbudować o DLC kosztujące 10 PLN – za które dostajemy dodatkowe 4 poziomy, otrzymujemy wtedy bardziej kompletny produkt.

Grę do recenzji dostarczył ConQuest – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.

Dodaj komentarz