[Recenzja] Roving Rogue

Po olbrzymim sukcesie Shovel Knight mogliśmy się spodziewać zwiększonego zainteresowania twórców gatunkiem retro platformówek. Roving Rogue stworzone przez mało znane studio Padaone Games to kolejna gra wpisująca się w ten nurt. Czy jest choć w części tak dobra jak rycerz z łopatą? Zapraszam do lektury.

Po olbrzymim sukcesie Shovel Knight mogliśmy się spodziewać zwiększonego zainteresowania twórców gatunkiem retro platformówek. Roving Rogue stworzone przez mało znane studio Padaone Games to kolejna gra wpisująca się w ten nurt. Czy jest choć w części tak dobra jak rycerz z łopatą? Zapraszam do lektury.

Gra na opak

Mimo, że nawiązania do znanych schematów są oczywiste, od samego początku widać, że twórcy starali się podejść do tematu nietypowo. Czy zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z naszym bohaterem, kiedy już pokonamy ostatniego bossa i zobaczymy końcowe napisy? W Roving Rogue kierujemy poczynaniami Kurta Sprawiedliwego, a naszym zadaniem jest pokonanie złego czarnoksiężnika… sęk w tym, że dokonujemy tego już w pierwszych sekundach gry, a naszym dalszym zadaniem będzie powrót z zamku czarnoksiężnika do miejsca, z którego wyruszyliśmy na wyprawę. Zaczynamy więc od świata numer 6, a skończymy grę w świecie numer 1. Ciekawy pomysł, prawda? Szkoda, że twórcom zabrakło takiej inwencji przy tworzeniu poziomów…

No to gramy!

Każdy świat jest podzielony na 7 poziomów. Rozgrywka polega na dostaniu się z punktu startu do czerwonych drzwi. Poruszamy się albo w górę (wtedy poziom od dołu wypełnia się lawą), albo w prawo (wtedy od lewej sypie się na nas sufit). Kurt nie ma zbyt wielu supermocy, poza chodzeniem potrafi skakać i teleportować się. Na tych dwóch elementach opiera się cała rozgrywka. Zadanie będzie nam utrudniać 5 typów przeciwników, których zabijamy wchodząc lub wskakując na nich. Dodatkowo trzeba pamiętać, że Kurt nie potrafi teleportować się przez przeszkody, chyba, że są one złote. Trudności logiczne są jednak minimalne, a cała gra nastawiona jest na rozgrywkę zręcznościową.

roving-rogue-2015513113954_6

I tyle?
Choć nie jestem mistrzem w grach zręcznościowych całą grę udało mi się skończyć w dokładnie 4 godziny. Widać jednak, że twórcy starali się zatrzymać gracza przy konsoli. W każdym świecie umieszczono jeden poziom bez świateł, w którym widzimy tylko wąskie pole dookoła naszej postaci. Przed każdym levelem możemy też przeczytać (w założeniu twórców) zabawny dialog lub monolog głównego bohatera (jednak przynajmniej w moje poczucie humoru zupełnie nie trafiły). Dodatkowo mamy do dyspozycji local multiplayer, a ambitni gracze w każdym poziomie mogą zebrać 3 zielone figurki, które działają na zasadzie star coinsów z Mario. Niestety monotonna rozgrywka, monotonna muzyka i monotonne poziomy sprawiły, że naprawdę nie chciało mi się zbierać figurek, a nawet grać w multi.

maxresdefault

Wiesz, że poziom trudności jest skopany kiedy…

Jednak monotonia nie jest największym problemem tej gry, jest nim źle wyważony poziom trudności. Na anglojęzycznych stronach swego czasu popularna była seria memów „Wiesz, że… kiedy…”, dogrywając ostatnie poziomy Roving Rogue przyszło mi do głowy, że na podstawie tej gry, można by było opracować serie memów zaczynających się od słów: „Wiesz, że poziom trudności jest skopany kiedy…”. Przykładowe memy mogłyby kończyć się następująco:
– … kiedy pierwsze 44 poziomy, są tak łatwe, że przysypiasz, w 45 i 46 dobrze się bawisz, a w 47 (ostatnim) rzucasz padem po pokoju;
– … kiedy przejście ostatniego levelu zajmuje ci 1/3 czasu całej gry;
– … kiedy w ostatnim levelu pojawia się więcej wrogów niż we wszystkich wcześniejszych razem wziętych.

Typowy średniak

Mimo wszystkich wad, które wypisałem powyżej, Roving Rogue nie jest grą złą, a raczej typowym średniakiem, który nie ma nic, co wybiłoby go ponad przeciętność.
Grze nie można jednak odmówić swoistego uroku: grafika przywołuje klimat NESowych hitów. Przy dłuższych sesjach szybko się nudzi, jednak idealnie nadaje się na krótkie 1-2 poziomowe posiedzenia. Nie mogę zrozumieć dlaczego gra nie została wydana na 3DSa. Fani gatunku mogą śmiało dodać 15 punktów do mojej oceny.

Grę do recenzji dostarczył ConQuest – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz