[Recenzja] Runbow

Krytyka Wii U skupia się głównie na słabych parametrach technicznych konsoli, braku wsparcia ze strony zewnętrznych developerów i cukierkowej grafiki flagowych tytułów. Wśród krytyków obecnej stacjonarki Nintendo pojawiają się jednak też głosy zawiedzionych fanów Wii narzekających na brak gier imprezowych i rodzinnych, które były motorem napędowym poprzedniej konsoli Nintendo. Runbow zdaje się być odpowiedzią na to zapotrzebowanie.

Nazwa gry pochodzi od słów running (czyli bieganie) i rainbow (czyli tęcza). W tych dwóch słowach zawiera się cała rozgrywka: naszym zadaniem jest przebiegnięcie przez plansze, a tęcza będzie nam w tym przeszkadzać. Już wyjasniam: na planszy znajdują się różnokolorowe platformy i inne przedmioty, natomiast kolory tła ciągle się zmieniają; nowy kolor tła wymazuje z planszy wszystko w tym kolorze, a my, jeśli akurat staliśmy na platformie o takim kolorze tracimy grunt pod nogami i spadamy w przepaść. W grze musimy się zatem martwić nie tylko o to żeby wskoczyć na platformę, ale też o to, czy ta za chwile nie zniknie. Pomysł prosty i genialny zarazem, a jego wykorzystanie na poszczególnych poziomach jest bardzo dobre i przemyślane. Oprócz poruszania się i skakania po platformach nasza postać potrafi zadawać cios. Przycisk ciosu przyniesie różne efekty w zależności od tego w jakiej sytuacji się znajdujemy. Na ziemi możemy znokautować przeciwnika, a w powietrzu przedłużyć swój skok i nierzadko uratować w ten sposób skórę.

maxresdefault

Runbow jest grą bardzo starannie i ładnie wykonaną. Grafika jest miła dla oka i choć nie jest może powalająca, na pewno nie można zarzucić jej braku oryginalności. Muzyka jest bardzo dobra, większość kawałków jest energiczna, a jednocześnie nienachalna i wpada w ucho. Jedyne do czego można się doczepić to projekt domyślnych postaci. Tutaj jednak czeka nas najmilsza chyba niespodzianka: twórcy zapewnili nam do odkrycia całe spektrum postaci z gier indie! Spotkamy tu takie tuzy growego świata jak Shovel Knight, Gunvolt czy Rusty ze SteamWorld Dig. Część z nich odblokujemy wykazując się jakimiś umiejętnościami, inne odblokowują się w zasadzie same (np. Gunvolt odblokuje się kiedy zabije nas laser). Wybór postaci ma jednak wartość jedynie estetyczną, gdyż każdą gra się dokładnie tak samo. Przy okazji wykonania warto też wspomnieć o zabawnych tekstach, które pokazują się po tym jak giniemy. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy trzeci raz z rzędu wszedłem na kolce, a gra pokazała mi komunikat „ciekawa taktyka”. Inne ciekawe komentarze to np. „poczekaj aż zobaczysz te trudne poziomy”, albo „ten level przeszła nawet moja babcia”.

WiiUDS_Runbow_06_mediaplayer_large

Przejdźmy teraz do trybów rozgrywki. Do dyspozycji mamy zarówno local jak i online multiplayer, no i, rzecz jasna, single player. Na multi mamy do wyboru kilka trybów rozgrywki, w których może rywalizować do 9 graczy. Podstawowym trybem jest Run, w którym gracze ścigają się, kto pierwszy dobiegnie do trofeum. Rozgrywka składa się z 10 rund, nie ma respawnów, jeśli zginiemy to przez resztę rundy będziemy już tylko widzem. Są za to power-upy, dzięki którym nasza postać przyspieszy, zamieni się miejscami z inną, plansza odwróci się do góry nogami, albo znikną z niej wszystkie kolory. Jak już się pewnie domyślacie, nie zawsze taki power-up wyjdzie nam na dobre, a że wszystkie wyglądają tak samo musimy mieć duże szczęście. Pozostałe tryby Arena i King of the Hill przypominają trochę Super Smash Bros. – naszym zadaniem jest zrzucenie przeciwników w przepaść lub na kolce. W local multiplayer mamy jeszcze tryb Colour Master, w którym jedna z osób używa Gamepada do zmiany kolorów i przeszkadzania pozostałym graczom.

Trzeba przyznać, że multiplayer jest największą zaletą gry. Rozgrywka wieloosobowa jest wciągająca i diabelnie emocjonująca. Tempo jest szybkie a plansze krótkie, do tego musimy uważać na platformy, zmieniające się kolory, innych graczy i power-upy. Twórcom idealnie udało się też wyważyć losowość i umiejętności. Dzięki temu nawet totalny laik ma szanse na zwycięstwo, a jednocześnie nie zdarza się to na tyle często, aby irytować (jak np. w Mario Kart Wii). Jeśli więc jesteście w stanie bez problemu zorganizować 4-8 osób do wspólnej gry to Runbow powinien być jedną z pierwszych pozycji na waszej liście zakupów.

Trochę gorzej wygląda rozgrywka online. Wprawdzie wrażenia z gry są takie same, ale problemy mogą pojawić się ze znalezieniem graczy do wspólnej rozgrywki. Wprawdzie wieczorami udawało mi się pograć w Run bez większych problemów, ale popołudnia, nawet w sobotę kończyły się często tym, że po 20 minutach czekania zwyczajnie odpuszczałem. W pozostałe tryby, mimo usilnych chęci, ani razu nie udało mi się znaleźć partnerów do wspólnego grania nawet w weekendowe wieczory.

Runbow_Run02_01

Jeśli chodzi o single player to twórcy dołożyli wszelkich starań, abyśmy się nie nudzili. Poziomy są dość zróżnicowane i dobrze zaprojektowane. Fanom platformówek gra na singlu może się nawet spodobać. Niestety w porównaniu do genialnego multi, tryb dla jednego gracza wypada bardzo przeciętnie. Rozgrywka wygląda tutaj tak jak w trybie Run, tylko, że nie znajdziemy tu innych graczy, co sprawia, że na planszach za wiele się nie dzieje i wydają się one puste. Jeśli pogramy trochę z kolegami, a potem sami zasiądziemy do gry to szybko odniesiemy wrażenie, że single player wieje nudą. Nie potrafię zrozumieć dlaczego twórcy nie pokusili się o dodanie postaci sterowanych przez komputer, marnując tym samym potencjał gry na stanie się absolutnym hitem.

Podsumowując Runbow jest grą bardzo nierówną z ciekawym pomysłem na rozgrywkę, obłędnie wciągającym multiplayerem i przeciętnym singlem. Gdyby cała gra dawała tyle frajdy co multiplayer, nie zawahałbym się ocenić ją na ponad 90/100.

Alternatywa: BADLAND – platformówka z bardzo dobrym lokalnym multiplayerem i dużo lepszym singlem.

Grę do recenzji dostarczył ConQuest – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.

Dodaj komentarz