[Recenzja] Pokémon Super Mystery Dungeon

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być Pokemonem? Móc zionąć ogniem, pluć bąbelkami, rzucać ostrymi jak brzytwa liśćmi, a przy tym nigdy nie umierać tylko mdleć, mieć Pokemonowych przyjaciół, chodzić do szkoły, żyć w pełnej stworzeń wiosce? Jeśli tak, to możecie się dowiedzieć jak to jest, w najnowszej odsłonie serii Pokémon Myster Dungeon – Pokémon Super Mystery Dungeon!

Seria Mystery Dungeon to całkiem sympatyczna seria spinoffów głównej linii gier z Pokemonami. W przeciwieństwie do swojego jRPGowych korzeni, MD skupia się na dość zapomnianym gatunku dungeon crawlerów – gier w których poruszamy się po lochach, brnąc w coraz dalsze ich zakątki, walcząc z przeciwnikami w systemie turowym i zdobywając nowe doświadczenie i przedmioty. Dość sporym zaskoczeniem dla mnie było to, iż podobna mechanika całkiem dobrze sprawdza się z Pokemonami!

Intro gry poprzedza prosty test psychologiczny, który nam podpowie w jakiego pokemona powinniśmy się wcielić. Naturalnie po zakończeniu testu możemy całkowicie pominąć sugestię gry i wybrać interesującego nas startera od 1 do 6 generacji lub Pikachu czy Riolu. Po wybraniu swojej postaci, wybieramy jeszcze postać przyjaciela i możemy zaczynać rozgrywkę.
W przeciwieństwie do oryginalnej serii Pokemon, Myster Dungeon zawsze miał stosunkowo ciekawą fabułę. Nie chcę niczego zdradzać, ale jest to całkiem przyjemna przygoda i jedyne do czego mógłbym się przyczepić to zdecydowanie zbyt długa część „tutorialowa” trwająca parę godzin. Tradycyjnie dla serii, wcielamy się w człowieka zamienionego w Pokemona. Jedyne co pamiętamy to swoje imię oraz fakt przynależności do innego gatunku, jednak zbyt długo nie możemy się zastanawiać nad swoim losem z powodu nagłego ataku trójki Beheyeem’ów. Ku pomocy przybywa nam przechodzący w pobliżu Nuzleaf, który doradza nam jedną sensowną rzecz – uciekać! Po krótkiej sekwencji dwóch dungeonów trafiamy do Serene Village – wioski zamieszkałej przez Pokemony. My, jako jeszcze dziecko trafiamy do szkoły, gdzie poznajemy tutejszą młodzież i naszego wcześniej wybranego przyjaciela… Odbywamy lekcje, uczące nas podstaw rozgrywki, obserwujemy relacje międzypokemonowe i w końcu trafiamy do Expedition Society, otwierając sobie tym samym główny trzon rozgrywki.

Wchodząc w szczegóły, zacznijmy od dania głównego, czyli tytułowych Mystery Dungeonów. Każdy z lochów charakteryzuje się innym stylem graficznym oraz muzyką jak i przeciwnikami. Każda z jaskiń jest generowana losowo, więc za każdym razem gdy do jakiejś wrócimy, czekać na nas będzie zupełnie inny layout jej pięter. Wszystko naturalnie widziane w rzucie izometrycznym. Chociaż rozgrywka sprawia wrażenie odbywanej w czasie rzeczywistym, tak naprawdę, każda akcja jaką wykonamy, czy to krok, czy to atak, zebranie przedmiotu, itp. odpowiada za jedną turę rozgrywki, w czasie której przeciwnicy mogą się przemieścić, zaatakować nas. Jak już wspomniałem, w Super Mystery Dungeon żyjemy w świecie pokemonów,więc naszymi przeciwnikami jak i członkami drużyn są oczywiście te urocze stworki. W drużynie możemy mieć ich maksymalnie trzy (może się zdarzyć, że będzie ich mniej), a cały system walki jest praktycznie żywcem wyjęty z głównej serii. Każdy pokemon na swój typ, swoje słabości, cztery ataki (niektóre działają w zwarciu, inne na odległość, jeszcze inne są obszarowe), zdobywamy poziomy, uczymy się nowych ataków, ewouulujemy (ale tylko po zakończeniu main story). Każdy atak ma określoną ilość PP, które możemy odnowić używając Ethera, jemy owoce żeby się uleczyć z różnych statusów, podnieść HP, zmniejszyć głód.
Oprócz używania przedmiotów takich jak orby wywalające przeciwników z pokoju, „różdżek” usypiających/paraliżujących/atakujących wrogów, w grze dochodzą dwie nowości ściśle ze sobą związane – pierwszą z nich są tak zwane looplety, czyli obręcze (pierścienie ?) które, poza dodaniem pewnych perków Pokemonowi który je nosi (jeden looplet na jednego Pokemona), posiadają miejsca na drugą nowość – emery. Emery są to kryształy, które po włóżeniu do loopletów dodają kolejne bonusy naszym stworkom. Mogą nam dać szansę ataku dwa razy pod rząd w turze, zwiększyć atak, defensywne, uodpornić na pułapki rozsiane tu i ówdzie w lochu. Możemy je również skonsumować, co da nam zupełnie inne bonusy. Jest jeden haczyk związany z zdobywaniem i używaniem emerów: Po pierwsze, działają tylko w jaskini w jakiej je użyliśmy, po wyjściu z lochu przepadają. Po drugie, emery pojawiają się losowo w trakcie zwiedzania poziomów (można je rozpoznać poprzez migającą niebieską ikonkę na mapie) i można je zdobyć tylko przez określoną ilość tur. Jeśli nie zdążymy do nich dotrzeć przed upływem określonego „czasu”, emery rozpadają się bezpowrotnie. Warto jeszcze wspomnieć o specjalnym rodzaju emery – Awakening Emera, która pozowli nam mega-ewoulować zdatnego do niej Pokemona.
Inną nowością związaną z mechaniką walki są tzw. Alliance attacks, czyli połączenie dwóch lub trzech ataków naszego całego teamu pokemonów. Ataki te wyrządzają dużo większe obrażenia i wprowadzają trochę więcej taktyki do rozgrywki – chcemy uderzyć mocno całą trójką naraz, czy może lepiej pozwolić pozostałym na samodzielny atak?

W grze mamy całą masę dungeonów do wyboru, a będziemy chcieli je zwiedzać z powodu przynależności do Expedition Society. W momencie dołączenia do tego stowarzyszenia w nasze ręce zostaje oddany connection orb – urządzenie do nawiązywania kontaktów z innymi Pokemonami. Wraz z postępem w grze, będziemy nawiązywać coraz to więcej połączeń z pokemonami i obserwować ich relacje z innymi, przez co będziemy mogli podziwiać piękną ogromną sieć połączeń między prawie wszystkimi (bo pomijając volcaniona) 720 Pokemonami. A jak my możemy te kontakty nawiązywać? Zazwyczaj poprzez wykonanie jakiejś czynności dla danego stworka – albo uratowanie go z lochu, pomoc z trudniejszym przeciwnikiem znalezienie zagubionego przedmiotu czy zwykła rozmowa. Jeśli uda nam się pomyślnie nawiązać połączenie, będziemy mogli danego pokemona zabrać ze sobą do kolejnego lochu.

Wykonywanie takich mini zleceń zajmie nam sporą część gry, a jako, że wszystkie lochy są generowane losowo – raczej ciężko będzie o nudę. Naturalnie do jaskiń możemy też chodzić bez większego powodu, cały czas mamy dostęp do obecnych na liście dungeonów. Trzeba jednak uważać, gdyż poziom trudności bywa ciężko wyważony w Super Mystery Dungeon. Raz możecie przejść bez najmniejszego problemu przez dany poziom, kiedy nagle okaże się, że przy kolejnym traficie na przeciwnika o sporo większym od was poziomie doświadczenia i pokona was jednym ciosem, co zmusi do żmudnego grindowania i nabijania poziomów. Pół biedy, jak zapisaliśmy niedawno i niewiele stracimy, jeśli nas przeciwnik pokona. Trzeba pamiętać, że w trakcie przechodzenia lochu nie możemy zapisać stanu rozgrywki (chyba, że z pomocą specjalnego przedmiotu), więc jeśli taka sytuacja zdarzy nam się pod koniec przechodzenia poziomu, to może się zdarzyć, że będziemy sporo czasu w plecy.

Wszystkie modele pokemonów mają swoje własne modele 3D. Cały świat jest bogaty w detale, jak już wspomniałem – każdy loch charakteryzuje się unikalnym stylem, każde miasto ma swoją duszę, grafiki pokemonów w dialogach również są porządnie wykonane. Nie sposób się przyczepić do graficznej części gry, nawet z włączonym 3D daje radę miło wybijając się postaciami ponad powierzchnię ekranu. Jedyne co mnie trochę raziło to same animacje. Froakie np. nie porusza się normalnie, tylko skacze, a podczas obrotu postaci wykonywana jest animacja ruchu, w wolniejszym tempie. Komicznie czasem wygląda podczas cutscenek kiedy nasz Froakie w spowolnieniu obraca się w powietrzu. Muzycznie jest również bardzo sympatycznie, w tle ciągle pogrywa nam miła dla ucha muzyka. Efekty dźwiękowe są co prawda dość kiepskie, ale nie ma co oczekiwać cudów w tej kwestii.

Jaką grą jest więc Pokemon Super Mystery Dungeon? Z pewnością jest miłą i wciągającą odskocznią od głównego cyklu Pokemon. Trochę przykro, że z taki opóźnieniem względem reszty kraju otrzymaliśmy ten tytuł, ale przynajmniej idealnie się wpasowuje w 20 lecie marki. Losowo generowane lochy nie nużą (do czasu), perspektywa zdobycia wszystkich 720 Pokemonów jest z pewnością kusząca, a wciągająca i dobra fabuła z pewnością przykuje do ekranu. Jasne, tu i ówdzie jest parę niedociągnięć, czasem będziemy musieli bezsensownie grindować, a czasem i nawet chwilowo nam się znudzi bądź co bądź wykonywanie ciągle tego samego (lochy, lochy, lochy, miasto, lochy, lochy, miasto), jednak wystarczy dzień, dwa przerwy by znowu nabrać ochoty na nową porcję rozgrywki. Ja jako średni fan Pokemonów bawiłem się przednio.

Grę do recenzji dostarczył Conquest Entertainment – Oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce.

Brak komentarzy

  1. Gra szczególnie warta uwagi, jeśli dotychczas z serią Mystery Dungeon nie mieliśmy do czynienia. Poprzednie odsłony to z grubsza lustrzane gry, dlatego też to właśnie świeży w temacie gracze będą czerpać z rozgrywki największą przyjemność. SMD jest ze wszystkich dotychczasowych odsłon pozycją bez wątpienia najbardziej kompleksową mechanicznie, a przy tym oferującą naprawdę sympatyczną historyjkę.

Dodaj komentarz