Micromon – Microtransaction Monsters?

Nintendo od lat wzbrania się przed umieszczaniem swoich gier na platformach mobilnych takich jak iOS i Android. Dlatego prędzej czy później musiało dojść do tego – deweloper Pocket Trend stworzył klona gier Pokémon o nazwie Micromon. Gra odniosła oczywiście sukces ze względu na swoje podobieństwo do popularnej serii. W Micromonie wcielamy się w trenera tresera fantastycznych stworów i łapiemy je za pomocą chipów. Niby wszystko fajnie, ale jest z tą grą kilka problemów.

Po pierwsze popełnia podstawowy grzech gier komórkowych – posiada mikrotransakcje. Czy marzyliście kiedyś o tym, żeby płacić prawdziwymi pieniędzmi za Poké Balle i Potiony? Teraz jest to możliwe (tylko pod lekko zmienioną nazwą). Oczywiście trzeba by się naprawdę wysilić, by kosztem mikrotransakcji zbliżyć się do ceny jakiejkolwiek gry Pokémon, ale mimo wszystko jest to strasznie irytujące.

Po drugie – design stworków. Wyglądają jak odrzuty, które nie przeszły testów jakości w Game Freak. Ktoś, kto je projektował, dostał prawdopodobnie wytyczne „narysuj zwierzęta i mityczne stwory, ale trochę dziwne i kolorowe”. Istnienie każdego pokémona jest uzasadnione, są wzorowane na kulturze i legendach. Micromony z kolei wyglądają jak nienatchnione stworki z pierwszej lepszej gry we Flashu.

W Micromonie spotkamy 130 stworków różnych typów (woda, ogień, kamień, wiatr…) i zmierzymy się z innymi treserami. W przeciwieństwie do Pokemonów, tutaj naprawdę możemy przegrać. Jeśli ktoś pokona naszą drużynę, nie wracamy do najbliższego „Centrum Micromon”, lecz kontynuujemy grę od ostatniego save’a. Na plus można uznać możliwość nie rozpoczynania walk z treserami, którzy nas zauważą.

A co wy sądzicie o tej grze? Warto spróbować? W App Store zbiera same pozytywne recenzje. Niektórzy recenzenci uważają, że „nawet lepsza grafa” niż w Pokémonach. Jeśli o mnie chodzi, mikrotransakcyjnym stworom mówię stanowcze: „NIE”. Może w czasach oryginalnych Red i Blue byłaby to rewelacyjna gra, ale po X&Y, a nawet starych, lecz pięknych Ruby i Sapphire, nie ma u mnie szans.

6 komentarzy

Dodaj komentarz