[Felieton] Najładniej opakowane DLC na rynku, czyli studium Amiibo

Strona GameStopu padająca pod natłokiem klientów. Bogaci fani płacący za fabrycznie uszkodzoną figurkę księżniczki Peach ponad 25 tysięcy dolarów (serio!). Ponad 30 milionów posążków wysłanych do sklepów na całym świecie. Amiibo niewątpliwie jest finansowym sukcesem Nintendo, którym japońska korporacja odbijać może sobie choćby słabiutką sprzedaż Wii U. Spróbujmy jednak zastanowić się, w czym Amiibo naprawdę się sprawdziło, a na jakim polu poniosło porażkę.

Czemu w ogóle ludzie chcą mieć Amiibo na swojej półce? No właśnie, półka. Przekucie DLC w fizyczną formę było pomysłem tak dobrym, że nie mógł się on nie sprawdzić. Do tej pory DLC były dodatkami w 99% cyfrowymi. Ot, można było wejść do sklepu w grze, gdzie za kilka-kilkanaście dolców twórcy oferowali pakiet misji, dodatkowe postacie czy zbroję dla konia. Amiibo idealnie żeruje na kolekcjonerskiej duszy dużej liczby graczy. Mało komu chce się kupić wszystkie paczki z dodatkowymi strojami do jakiejś gry, bo, poza wizualiami, niewiele dają, a ani się tym pochwalić, ani sobie pomacać. Co innego Amiibo – dostajesz dodatek w fizycznej formie, być może niezbyt tani (choć oczywiście w tej mogącej sobie pozwolić na więcej części świata kilkanaście euro to nie jest jakaś oszałamiająca kwota), ale namacalny. Możesz go zabrać do kolegi, możesz użyć jak kolekcjonerskiej figurki, bo całkiem ładnie wygląda, możesz walnąć o ścianę. A jak się nie uszczerbi po tym uderzeniu, to możesz się też z kimś wymienić. Jest ktoś, komu nie wydaje się to bardzo spoko? Takie trochę w starym stylu, gdzie twoja gra to była twoja gra, a nie „wirtualna usługa” gdzieś na Steamie, no nie? A tu nawet dodatek możesz sprzedać kiedy chcesz i nic komu do tego. Bajka…

… która nie składa się z samych szczęśliwych momentów. Pierwszym dużym problemem Amiibo jest ogromne zróżnicowanie funkcjonalności poszczególnych figurek. Weźmy na tapetę Linka. Kupujesz plastikowego długouchego pomagiera Zeldy = jesteś wygrywem. I użyjesz go w Smashach, i odblokujesz sobie strój w Mario Karcie, i świetną broń w Hyrule Warriors, i jakieś tam pierdoły w kilku innych tytułach. Dużo dobra za standardową jak na figurkę cenę. Z przeciwnej strony mamy na przykład Little Maca, Greninję czy Ryu. Nintendo postawiło sobie za cel wydać Amiibo ze wszystkimi postaciami ze Smash Brosów, co skończyło się na ukazaniu się na rynku figurek takich postaci jak wspomniany protagonista Street Fightera. Ryu, prócz 3DSowej wersji Ulicznego Wojownika IV, która została wydana długo przed wejściem Amiibo na rynek, w żadnej innej grze na maszynkach Ninny się nie pojawia, więc żadnych ekskluzywnych bajerów odblokować się Amiibo go przedstawiającym nie da. Na tę przypadłość cierpi jakaś połowa, jeśli nie więcej figurek.

[img]http://i.imgur.com/px7QlIE.jpg[/img]

Może sobie wyobrażał, że bez nóg nie ucieknie mu z łóżka? Dobra, nieważne…

Druga sprawa to niemożność postawieniu znaku równości pomiędzy ceną a zawartością, którą Amiibo oferuje. Świeży przykład – Wolf Link. Co prawda jest to chyba najładniejsza figurka spośród wszystkich wydanych do tej pory, ale w samej grze, której została dedykowana, czyli Twilight Princess, daje niewiele. Dostęp do niezbyt długiej, mało satysfakcjonującej sekwencji walk to coś, co powinno znaleźć się w odświeżonej wersji gry za darmo, jako dodatek do, w końcu niewiele zmienionej względem oryginału, edycji HD. Podobnie sytuacja ma się z Amiibosami przeznaczonymi do najlepszej wg BAFTA gry dla dzieci (co?) i laureata Złotego Dżojstika dla najlepszej gry rodzinnej (co jest całkiem interesujące, bowiem tytuł ten nie oferuje żadnego ciekawego trybu co-opowego), czyli Splatoona. Każda z trzech figurek daje możliwość podjęcia kilkunastu krótkich wyzwań, a ich skończenie owocuje albo dostaniem niezbyt przydatnej zbroi, albo równie do niczego niepotrzebnej broni (bo szybko zdobywamy lepsze). Przyjmując, że Amiibo kosztuje 1/3 ceny gry, nijak nie da się powiedzieć, że oferowane dodatkowe aktywności warte są swojej ceny.

Trzecim problemem jest brak dużej, poważnej gry, która czerpałaby z dobrodziejstw oferowanych przez Amiibo. Nie, Mario Party 10 taką nie jest. Tym bardziej nie Animal Crossing: Happy Home Designer czy Animal Crossing: Amiibo Festival, które są raczej festiwalem wyciągania kasy niż grami dobrze wykorzystującymi ideę kolekcjonerskich kart czy posążków. Smashe? Jasne, w końcu tytuł ten to główny prowodyr całej idei figurek, ale każde Amiibo daje tam dokładnie to samo, tylko odnosi się do innej postaci. W takim razie na czym miałaby polegać ta wielka gra, w której Amiibo miałoby znaczenie? No właśnie… nie wiem. Myślałem, że Nintendo czymś mnie zaskoczy, tak jak zrobiło to ze Splatoonem (bo za cholerę nie spodziewałem się, że spędzę kilkaset godzin w sieciowej strzelance polegającej na oblewaniu się farbą). Nic takiego jednak do tej pory nie nadeszło i na Wii U już nie nadejdzie, bo czas konsoli niebawem dobiegnie końca. Pozostaje mieć nadzieję na coś na NX-ie, bo nie wierzę, że i na kolejnej konsoli Amiibo nie będą ważną częścią nintendowskiej otoczki. Na tym się po prostu tak łatwo trzepie kasę, że Kimishima nie odpuści.

[img]http://i.imgur.com/EACkvsh.gif[/img]

Tak to wygląda

Na koniec tego krótkiego tekstu chciałem przedstawić bardzo subiektywne TOP 3 w dwóch kategoriach – najlepsze oraz najgorsze wykorzystanie Amiibo. Jedziemy.

30 ton – lista, lista przebojów.

Miejsce 3. w kategorii najlepsze wykorzystanie Amiibo – Super Mario Maker

Chociaż sam Super Mario Maker nie przypadł mi za bardzo do gustu, bo okazało się, że moja kreatywność w materii tworzenia poziomów bliska jest zeru, doceniam fajne zaimplementowanie użycia Amiibo. Nie wnosi ono wiele do gry, nie podnosi oceny o dwa oczka, ale wykonanie rozpikselowanych modeli ponad setki postaci, dołożenie odpowiednich animacji i dodanie miłych smaczków zasługuje na docenienie. No i to wszystko można odblokować bez użycia ani jednej figurki, chociaż trzeba mieć sporo samozaparcia, by to zrobić.

Miejsce 2. w kategorii najlepsze wykorzystanie Amiibo – Code Name S.T.E.A.M.

Co prawda nawet nie grałem w ten tytuł (chociaż planuję kiedyś tam, jak w 50 innych…), ale twórcy przygotowali fajny patent dla posiadaczy Amiibo z postaciami pochodzącymi z serii Fire Emblem. Po przytknięciu figurki do konsoli, możemy dodać daną postać do naszej ekipy i wykorzystywać na polu walki jak każdego innego członka załogi. Jakieś wady? Gdy postać zginie, Amiibo trzeba użyć ponownie… Z pożyczania, by odblokować sobie postać nici.

Miejsce 1. w kategorii najlepsze wykorzystanie Amiibo – Super Smash Bros. Wii U i 3DS

Każda z ponad 60 dostępnych w grze postaci dostała swoje Amiibo, którego funkcjonalność przypomina nieco prywatnego Pokemona. Z tym, że teraz twoim kieszonkowym stworem może być Mr. Game & Watch, Wii Fit Trainer albo Ganondorf. Amiibo można trenować w walkach ze sztuczną inteligencją i karmić power upami, by wychować sobie potwora. Patrząc na przykład kolegi – jego Yoshi nie jest już jakimś tam pluszowym dinusiem, tylko tyranozaurem zamiatającym wszystkim co się rusza bez żadnego problemu. Oczywiście można też wystawić swoją maszkarę przeciwko postaci innego gracza, a nawet powalczyć z kimś w trybie 2 vs 2 razem z Amiibosami.

Miejsce 3. w kategorii najgorsze wykorzystanie Amiibo – Chibi-Robo Zip Lash

Gra, która nie okazała się być hitem, ale za to może znaleźć się na podium w najgorszym wykorzystaniu Amiibo. Bardzo przypomina ono „normalne” DLC – bez figurki tytułowego robocika nie odblokujemy dodatkowego świata, nie użyjemy też innych posążków. No i jest jeszcze swoiste God mode, które dopakuje naszego protagonistę. Tanie sztuczki.

Miejsce 2. w kategorii najgorsze wykorzystanie Amiibo – Pokken Tournament

Tytuł współpracujący z wieloma Amiibo, ale na poważnie tylko z jednym. Tym razem nie jest to figurka, a karta, która przedstawia wizerunek Shadow Mewtwo. Po jej użyciu możemy zagrać wkurzoną wersją zmutowanego genetycznie Pokemona. I wszystko fajnie, gdyby nie to, że tekturka dołączana jest do każdego egzemplarza gry, a ktoś wpadł na pomysł tak debilny, że nie potrafię go pojąć – by sobie rzeczonym Mewtwo pograć, kartę musimy przyłożyć do pada ZA KAŻDYM RAZEM, GDY WŁĄCZAMY GRĘ. Kurde, jakie to głupie.

Miejsce 1. w kategorii najgorsze wykorzystanie Amiibo – Shovel Knight

W kategorii na najbardziej chamsko zablokowaną funkcję jednogłośnie i przez nokaut zwycięża Yacht Club Games. Już widzę tę naradę studia…

Szef: „No, ten nasz Shovel Knight przechodzony w co-opie – fajna opcja, no nie? Kanapowe granie w najlepszym wydaniu.”

Z sali odzywa się głos: „Taka fajna, że może zablokujemy tę funkcję wydanym w skandalicznie niskim nakładzie Amiibo, haha!”

Na sali zaczyna panować ogólna wesołość, nikt nie może zatrzymać karuzeli śmiechu.

Czyni to wreszcie szef: „Super pomysł, zaimplementujcie to raz dwa”.

Tak było. Tak jak uwielbiam tę grę, tak zablokowanie co-opa w ten sposób jest abominacją.

[img]http://i.imgur.com/NPovYME.jpg[/img]

Najładniejsze Amiibo i proszę się nie kłócić

Podsumowując, nie doszliśmy oczywiście do żadnego jednoznacznego wniosku, bo też nie było to celem tego tekstu. Amiibo mają w sobie spory potencjał, który częściowo został wykorzystany (zarobek, Smash Bros.), a częściowo zaprzepaszczony (poblokowane funkcje, wiele figurek nie daje w praktycznie żadnej grze nic ciekawego). Sam nie jestem wielkim fanem kolekcjonowania tego typu rzeczy, ale gdy dostaję bardziej wypasioną, wyposażoną w Amiibo, soundtrack na płycie i duże pudło (którym mogę napalić w piecu) wersję Twilight Princess za 30 złotych więcej niż edycja standardowa, to nie mogę się powstrzymać. Jeśli na coś czekam w związku z Amiibo, to na jakąś dużą grę wykorzystującą posążki w ciekawy sposób. Ale chyba muszę uzbroić się w cierpliwość…

Brak komentarzy

  1. AD1. Co do gier obsługujących amiibo, to trochę braków widzę. Słyszeliśmy chociaż o Mini Mario & Friends: amiibo Challenge? 😉 W ostatnim Nintendo Direct w stanach już to ogłaszali, u nas cisza. Kiedyś o japońskiej premierze pisałem.
    AD2. Kolekcje w Xenoblade Chronicles 3D są dostępne bez amiibo Shulka. Shulk dodaje raz dziennie pulę Coinsów, za które można coś tam kupić… Tak jak i wymianka za Play Coinsy za kroczki.
    AD3. Shovel Knight i amiibo – dostępny coop tylko na Wii U. Na 3DSie tylko Challenge Stages bodajże.
    AD4. Pokken – choć tu mogę się mylić, ale Shadow Mewtwo chyba po przejściu ligi odblokowuje się wraz z Mewtwo. Poza tym inne amiibo też działają. No i nie zapomnijmy, że karta jest teraz, w następnych wydaniach, jak sprzeda się to co jest, karty nie będzie.

  2. @Emczer

    AD1. Yyy, szczerze mówiąc nie słyszałem. Teraz zobaczyłem, ale to jakaś pierdoła.
    AD2. Kurde, ciężki błąd. Nie wiem, jak ja to sprawdzałem 😐 Zmienię to na coś innego.
    AD3. No tak, ale kurczę, co-op za więcej niż gra (bo Amiibo jest drogie)?
    AD4. Tak jest, ale weź to przejdź 😀 W sumie racja, reszta Amiibo odblokowuje jakieś pierdoły, ale warto to zaznaczyć. Następne wydania? Tzn. mają zamiar nie dodawać karty, jeśli teraz pudełek w sklepach zabraknie i trzeba będzie dorobić nowe?

  3. AD1. No rebrand marki Mario vs. Donkey Kong. 😉
    AD3. Fakt, tanie nie jest, ale z dostępnością nie ma problemu. Dla mnie większym problemem jest brak cross-buy samej gry. Jak bym nie musiał kupować SC na Wii U, to dla coopu figurkę bym miał, tak to dziękuję.
    AD4. W sumie nie jest to jakieś ciężkie, niedługo kończę. AI przeciwników pozostawia wiele do życzenia, online daje się za to we znaki!

Dodaj komentarz